Miłość do dziecka

Młodzi rodzice często interesują się drogą zmierzającą ku kochaniu dziecka. Nie zawsze zdają sobie sprawę, że część postaw rodziców miłością nie jest, a często za miłość zostają pojmowane. Dziecku należy się opieka. Musi mieć zabezpieczone podstawowe potrzeby. Musi mieć zatem ciepło, sucho, wygodnie, bezpiecznie, regularny sen i posiłek, higienicznie i czysto.
/ 20.05.2007 21:59
Młodzi rodzice często interesują się drogą zmierzającą ku kochaniu dziecka. Nie zawsze zdają sobie sprawę, że część postaw rodziców miłością nie jest, a często za miłość zostają pojmowane. Oto one:

1 Opieka. Dziecku należy się opieka. Musi mieć zabezpieczone podstawowe potrzeby. Musi mieć zatem ciepło, sucho, wygodnie, bezpiecznie, regularny sen i posiłek, higienicznie i czysto. Ale sama opieka to jeszcze nie miłość. Pracownicy sektora opieki nad dzieckiem w ostatnich latach używali czasownika dziecko zaopiekowane. Początkowo mnie raził, ale teraz przyjmuję go. Dziecko musi być zatem zaopiekowane, ale jest to tylko warunek konieczny ale nie wystarczający.

2. Rozpieszczanie. Maluchowi jest na pewno miło, gdy zezwala mu się na więcej, niż powinno się zezwalać, dostaje więcej niż zasługuje, a nawet więcej niż pragnie. Przyjemnie jest mu gdy może robić to co chce, ale to także nie jest miłość.

3.
Ofiarowanie prezentów.
To jest dopiero przyjemność. Cudowny świat, w którym dziecko jest zarzucane tonami zabawek, ich nadmiarem, zabawkami którymi nie ma nawet okazji się pobawić. Bo szybciej niż w naturalny sposób się znudzą czy zniszczą, napływają kolejne, nowe. Te hurtowe ilości gadżetów dzieciństwa spadających z przeładowanych regałów części naszych latorośli przygniata je i nie pozwala poruszać się w świecie, nie stwarza szansy na swobodę ruchów. Takie nadmierne dawanie, zarzucanie tworzywami - szczególnie wówczas, gdy jest to jeszcze podświadoma, czy nawet świadoma forma ekspiacji/ jakiegoś zadośćuczynienia za brak osobistej obecności też nie stanowi miłości.

4. Oddawanie dziecka w ręce innych. Oczywiście opiekunka może być świetna. Dziecko ma też doskonały kontakt z babcią, uwielbia dziadka i najlepiej czuje się u cioci. Kocha przedszkole, a nawet żłobek, ma świetną świetlicę szkolną itp. Pewna młoda matka, maleńkiego dziecka, zaangażowana w swoje prace powiedziała mi onegdaj, że w jej przypadku idealnie sprawdza się instytucja dziadków. To dobrze - pomyślałem ale mylenie ról, ich zamiana i cedowanie wychowania na innych nie jest również pełną miłością. Nieraz istnieje konieczność czasowego powierzyć własnego dziecka innym ale nie oznacza najlepszego wyjścia, lecz rozwiązanie awaryjne.

5. Oddawanie dzieci pod opiekę elektronicznych piastunek. Oczywiście dzieci lubią media. Z nimi są u siebie. Nie da się zaprzeczyć, że media kształcą, informują i rozwijają. Służą rozrywce i kontaktom ze światem. Dziecko w wieku przed przedszkolnym posługuje się z wprawą pilotem, włącza czego inni z domowników - często - nie potrafią, skrzy młodym intelekcikiem, posługuje się coraz bardziej skomplikowanym sprzętem z pasją, błyskiem oka i niekiedy ku radości rodziców. Ale powierzenie dziecka telewizorowi, wirtualnej sieci, odtwarzaczom muzyki, pomimo dobrych stron mediów też ma niewiele wspólnego z miłością.

6. Zajęcia dodatkowe. Rodzice zapisali dziecko na basen. Jest dobry dla zdrowia. Mała dziewczynka ciągnie do szkoły wielką wiolonczelę. Muzyka rozwija. Maluch maluje i rzeźbi w glinie. To kształtuje wyobraźnię. Lekcje rysunku wyrabiają perspektywę. Na tenisie dziecko czyni szybkie postępy. Tenis wzmacnia kondycję. Młodzieniec chodzi na zajęcia teatralne. Poprawiają emisję głosu i pracę z ciałem. Kółko szachowe, wiadomo rozwija myślenie. Języki obce - są niezbędne we współczesnym świecie. Kurs szybkiego czytania - przyspiesza, bo na wolne na pewno już nie ma czasu. Zajęcia z dziennikarstwa, trening twórczego rozwiązywania problemów, zuchy, zbiórki etc., Ale kiedy biedak się pobawi? Kiedy będzie miał chwilę czasu na myślenie, na kawałek piaskownicy, wymianę myśli z koleżankami, na wcielenie się w rolę sprzedawcy czy mamy? Tu już nawet nie ma przestrzeni do kochania. Wystarczy spytać jak minęły kolejne zajęcia. Stawianie nadmiernych wymagań i posiadanie oczekiwań ponad możliwości dzieci świadczyć może o niezaspokojeniu ambicji osobistych. Rzeczywistość w której żyjemy stawia oczywiście wysokie wymagania. Zadaniem rodziców jest jednak nie tyle "popychać" dziecko ku rozwojowym zajęciom co w równym stopniu je chronić przed ich nadmiarem. Gdy rodzice mają tylko oczekiwania, stawiają jedynie wymagania i wtłaczają dziecko w kierat nadmiaru zajęć w konsekwencji tworzy się jakaś forma warunkowej miłości. Zdarzyło mi się spotkać zdolnego, młodego człowieka studiującego na 3 kierunkach. W trzecim semestrze niezbędna była mu pomoc psychiatryczna. Nadmiar zajęć to też nie miłość.

7.
Brak obowiązków domowych.
Żeby się dziecko nie przemęczało rodzice "zdejmują z niego obciążenia" w postaci domowych obowiązków: Bo po co ma mieć tak jak ja, bo jeszcze ciężko się napracuje. Dawniejsze pokolenia miały lepiej. Dzieci w naturalny sposób włączano w rytm domowych i przydomowych prac. Oczywiście też często przesadzano z nadmiarem obowiązków. Dziś rodzice wracając z pracy dobrze muszą się napracować umysłowo zanim wymyślą swej pociesze zadania do wykonania. Ale jeśli nie wymyślają, to nie uczą odpowiedzialności, a nie dając jej też umniejsza to kochanie dziecka. Obecnie dziecko nic nie musi. Nic nie musi, niewiele zatem umie. Z czasem wyrazi zdziwienie, że ktoś czegoś od niego chce. Nawet rozzłości go propozycja pracy. A zadawanie pracy to też miłość. Miłość to nie nadmierne pobłażanie, ani swoisty liberalizm wychowawczy ale i nie bezlitosny rygoryzm.

8. Manipulacja.
To działanie mające wywierać wpływ, ale działanie nie uwzględniające dobra dziecka, a tylko własne plany i zamierzenia. To kłamstwo wobec dziecka, oszukiwanie go, dezinformowanie. Manipulator pragnie osiągnąć swoje cele. A do ich osiągnięcia służą - jego zdaniem wszystkie środki. A manipulacja to też nie miłość.

9. Tresura.
Nie kocha ten kto pragnie uczynić dziecko posłusznym wykonawcą jedynie słusznych decyzji. Treser chce by wychowanek się go bał i z lęku był mu posłuszny. Kto tresuje nie miłuje ale chce osiągać własne cele.

Miłość - to naprawdę nienaukowy termin. Ale pojęcie fundamentalnie istotne. Dla niego żyjemy i jesteśmy. Mało ludzi definiując cele do osiągnięcia w swoim życiu pominęłoby miłość. Zatem miłość, którą dziecko otrzymuje, to docenienie go, ustawienie w miejscu ważnym. Miłość to postawa łącząca wiele drobnych cech takich jak: empatia, serdeczna troska, ofiarowanie siebie, w formie dostępności i poświęcania czasu, ale również postawa ustalania i szanowania granic rozsądnych i wymagania ponoszenia odpowiedzialności za podjęte działania. Miłości można się nauczyć. Chcieć kochać wbrew własnym złym doświadczeniom, wbrew okolicznościom niesprzyjającym, modom, nawet koślawym wzorcom kulturowym, mieć motywację do kochania.

Andrzej Ładyżyński
Uniwersytet Wrocławski

Redakcja poleca

REKLAMA