Nigdy nie chciałam mieć jedynaka - mówi Agata Eldring, mama pięciomiesięcznego Mateuszka, sześcioletniego Szymka i dziewięcioletniego Jaśka. To nie jest dobre ani dla dziecka, ani dla rodziców. Od początku założyliśmy
z mężem, że będziemy mieli troje dzieci. I powoli zrealizowaliśmy nasz plan. Razem mamy cztery ręce, więc chyba poradzimy sobie z tą trójką. Poza tym kiedy są dzieci, to jest zupełnie inna rodzina. Inaczej patrzy się na świat i na życie.
Siedmiomiesięczna Kalinka bawi się na dywanie, Małgorzata z Jagódką oglądają książeczkę. Gdy mama na chwilę odchodzi, Jagódka zabawia siostrę. – Jest opiekuńcza – śmieje się Małgosia. – Często mówi do Kalinki moimi słowami. Prawdziwa z niej starsza siostra, choć pewnie różnie to między nimi będzie.
Agata karmi pięciomiesięcznego Mateuszka. Asystują jej starsi synowie: dziewięcioletni Jasiek i sześcioletni Szymek. Choć widać, że między nimi iskrzy, to do malucha odnoszą się ciepło. Licytują się, do którego z nich Mati uśmiecha się częściej. – Teraz jest w miarę w porządku, ale było gorzej – mówi Agata.
dzidziuś w brzuchu
– Gdy dowiedzieliśmy się, że będziemy mieć drugie dziecko, pytaliśmy Jagódkę, czy chce mieć brata, czy siostrę. Dla niej nie miało to znaczenia – mówi Małgosia. Rodzice pokazywali jej malutkie dzieci sąsiadów, zabrali na USG. Ale dopóki mamie nie urósł brzuszek, Jagódka nie interesowała się dzidzią.
– Potem kładłyśmy się razem, a ona przytulała się do brzucha. Mówiłam, jak się cieszyliśmy, gdy ona tam była, a teraz jesteśmy szczęśliwi, bo urodzi się drugie dziecko – opowiada Małgorzata. Dzięki temu Jagódka chętnie oddała siostrze swoje ubranka. I bardzo czekała na nią.
Chłopaki, kłopoty i my
Jasiek, najstarszy syn Agaty, miał ponad dwa latka, gdy dowiedział się o braciszku. – W ogóle nie zareagował, nie obchodziło go to. Wtedy sądziliśmy, że to dobrze – wspomina Agata. Mimo to razem z mężem dużo z synkiem rozmawiali o tym, jak wspaniale jest mieć brata.
– Jasiek nie chciał, żebym brała na ręce małe dzieci sąsiadów. Poza tym temat dzidzi był mu obojętny – mówi Agata. Gdy maluch pojawił się w domu, oboje z mężem czekali na oznaki zainteresowania braciszkiem. A on nie chciał nawet zaglądać do wózka. Poza tym, mimo że miał już trzy latka, ciągle nocą nosił pieluszkę i przestał sygnalizować, że chce kupkę. W przedszkolu nie chciał uczyć się niczego nowego. Jakby się uparł, by się nie rozwijać. Trwało to około pół roku.
Kłopoty pojawiły się też, kiedy to Szymek dowiedział się o młodszym bracie. I choć głaskał Agatę po brzuchu, to mówił głównie o tym, kiedy sam tam był. Jasiek miał już osiem lat i zajęty był bardziej szkołą, kolegami niż nowym bratem. Obaj jednak chcieli mieć siostrę, bo potrzebowali księżniczki do zabawy w rycerzy.
– Powtarzaliśmy im, że nadal będziemy ich tak samo kochać, ale gdy urodził się Mateusz, problemy z Szymkiem stały się większe – mówi Agata. Denerwowało go dziecko sąsiadów. Starał się nie wymawiać imienia brata, a koledze mówił, że "ten najmłodszy" jest tu tylko na chwilę i oni go wcale nie chcą. – Chciało mi się płakać, ale nie komentowałam – mówi Agata. W przedszkolu Szymek udawał szczeniaczka. – A ja, jak się później okazało, wspierałam jego zachowanie, bo nazywałam go maleństwem – dodaje.
Jagódka opiekunka
Kalinka, córka Małgosi, urodziła się w domu. Jagódka zobaczyła ją dwie godziny później. Po euforii pojawiła się zazdrość. – Córka zachorowała – mówi Małgosia. – Chciała, bym była z nią, ale bez Kalinki.
Mama z Kalinką na rękach podchodziła do Jagódki. Głaskała po głowie, przytulała, mówiła, że bardzo ją kocha, ale kocha też Kalinkę. Tłumaczyła, że rozumie jej uczucia. – Mogłam długo tak mówić, a Jagódka płakała i płakała – opowiada. W końcu Jagódka wypłakała cały żal za byciem jedynaczką. Pomogło to, że rodzice pozwolili starszej córce zaopiekować się młodszą. Choć, jak przyznają, czasem obawiali się pomysłów Jagódki. – Powtarzaliśmy tylko, że musi być delikatna, bo to maluszek –śmówi Małgosia.
Jestem z niego dumny
Agata rozwiązała problemy synów. Najstarszemu Jaśkowi potrzebne były konsultacje z psychologiem, rozmowy i więcej bycia razem tylko z mamą. Po kilku tygodniach Jaś zaczął zachowywać się lepiej w przedszkolu i pożegnał się z pieluchą. Ale zainteresował się Szymkiem dopiero, gdy ten zaczął podbierać mu zabawki.
Problemy Szymka pomogła rozwiązać wychowawczyni z przedszkola. Nosidło z Mateuszkiem postawiła na środku sali i poprosiła Szymka, by przedstawił dzieciom brata. – Synek był dumny, cieszył się – opowiada Agata. Wcześniej też zaczęła odbierać go z przedszkola, więcej czasu spędzać tylko z nim i poważniej go traktować. Oboje z mężem powierzali mu "trudne" zadania, np. sprawdzenie kół w wózku czy szczebelków w łóżku małego.
Małe tajemnice
Jasiek pogodził się, że ma młodsze rodzeństwo. - Ale – śmieje się Agata – czasem mam wrażenie, że Szymek jest jego największym problemem. Choć coraz częściej ładnie się bawią, to bywa, że awanturują się o najmniejsze drobiazgi.
Wszyscy rodzice starają się, aby choć chwilę w ciągu dnia poświęcić każdemu z dzieci z osobna. – Mam czas tylko dla Jagódki, a Kalinką zajmuje się mąż. Wtedy starsza córka czuje się najważniejsza – mówi Małgosia. A Agata dodaje: – Gdy jestem u lekarza czy na zakupach z którymś z chłopców, staram się wpaść do cukierni czy choćby pojeździć na ruchomych schodach. To są nasze tajemnice!
No więc jak to jest z tym rodzeństwem? Zmiennie. Młodszy brat to najpierw konkurent, uzurpator, a potem najlepszy kumpel na świecie. Tylko że małe dzieci jeszcze o tym nie wiedzą.
Tekst: Agnieszka Trojan