To wspaniałe odkrycie psychologii rozwojowej. Dziecko to nie tylko ktoś, komu my zaspokajamy potrzeby. Już od urodzenia wymusza pewne zachowania z naszej strony. Jedno lubi być noszone, inne reaguje na to złością. Trzeba nauczyć się rozpoznawać, co nam sygnalizuje.
Poza tym, kiedy dorosły pochyla się nad niemowlęciem, ono w wyraźny sposób okazuje swoje zadowolenie i radość. To zachęca do zabawy z nim, np. uśmiechania się, chowania twarzy za pieluszkę. Jeśli dziecko układa buzię w podkówkę, robi się niespokojne, rodzic zwykle zmienia zachowanie. Gdy obserwuje się taki kontakt nagrany na wideo, widać jak reakcje mamy lub taty dostrojone są do reakcji malucha. Tak zachowuje się dobry opiekun. Zły – nie czuje rytmu dziecka, więc zabawy często kończą się płaczem.
Bywa też, że malec dostosowuje się do gorszego nastroju rodzica, np. smutku.
Nawet już kilkumiesięczne niemowlę to odczuwa. Może się wydawać, że po prostu gorzej śpi czy je, a ono w taki właśnie sposób reaguje na zdenerwowanie dotykającej go mamy, na szorstki ton jej głosu. Jeśli ma ona dużo obowiązków i z żadnego nie może zrezygnować, łatwo wpędza siebie lub innych w poczucie winy. Jest ciągle napięta i dziecko to czuje. Wówczas znalezienie rozwiązania jest niezwykle trudne. Udaje się to zrobić, gdy mama ma wokół siebie dużo zrozumienia i wsparcia.
Lepiej być przez godzinę tylko dla dziecka niż cały dzień obok niego? A co z poczuciem, że jest ono dla mamy najważniejszą osobą na świecie?
Nawet jeśli mama wraca do domu dopiero wieczorem, może okazać dziecku, że jest dla niej najważniejsze. Dobrze, gdy zadzwoni w ciągu dnia, wyśle SMS, poprosi opiekunkę, by powiedziała: "Mamusia już jedzie, zaraz tu będzie". Maluch, który bardzo czeka na spotkanie z mamą, wie, że także dla niej jest to bardzo ważne. Wtedy układanie do snu, choć jest tylko krótką chwilą, może być dla obu stron niezwykle wartościowym kontaktem. Natomiast gdy mama, spóźniając się, nadszarpnie umowę, dziecko będzie niespokojne, zwłaszcza gdy wyczuje w jej pośpiechu przekaz: "uśnij wreszcie".
Czyli najważniejsze staje się towarzyszenie dziecku w rozwoju?
Raczej uczestniczenie w nim. Od samego początku istotne jest wzajemne zgranie się z noworodkiem i niemowlęciem. Najpierw to dorośli dostrajają się do jego aktywności. Ale już w pierwszym, drugim roku życia można dostosowywać dziecko do swojego rytmu, np. przeciągnąć porę wstawania czy kąpieli. Chodzi o to, by doświadczyło, że również przy minimalnym dyskomforcie może zaspokoić swoje potrzeby. Dopasowywanie się wyłącznie do dziecka sprawia, że wychowujemy małego tyrana.
Lansowane przed laty wychowanie bezstresowe to już przeszłość...
Teraz zaleca się, by wcześnie wprowadzać pewne ograniczenia, stawiać zadania. W pełni robi się to w drugim i trzecim roku życia, ale warto postępować stopniowo już od okresu niemowlęcego. W przeciwnym razie, gdy nagle zaczniemy czegoś od dziecka wymagać, zaskoczy je to, że nie uwzględniamy wyłącznie jego potrzeb. Będzie się więc buntować.
Warto, żeby już maluch nauczył się czekać, np. na jedzenie. Oczywiście trzeba wtedy rozumieć jego niepokój, mówiąc np.: "Już idę, jeszcze jest gorące, zaraz ci dam". Największy problem sprawia to babciom, które nawet podczas spaceru mają wszystko tak przygotowane, by od razu zaspokoić każdą potrzebę dziecka.
Czy dlatego między mamami i babciami dochodzi do konfliktów?
Babcia włącza się w opiekę nad wnukiem, gdy widzi, że córka czy synowa nie daje sobie rady. Pretensje ją zaskakują, bo przecież jeśli kogoś zastępujemy najlepiej, jak umiemy, a potem spotykamy się z uwagami, to zrozumiałe, że jest nam przykro. Więc albo babcia zajmuje się dzieckiem i mama się nie wtrąca, albo trzeba ustalić, jak ma się to odbywać. Często wymaga to wielu trudnych rozmów, ale warto się z tym uporać. Po okresie niemowlęcym – kiedy najważniejsze jest przywiązanie do mamy – istotny jest też kontakt z innymi bliskimi osobami.
Psycholodzy od dawna zajmują się przywiązaniem, ale obecnie przypisuje mu się większe znaczenie. Dlaczego?
Badania nad przywiązaniem przeżywają teraz prawdziwy renesans. Wiele problemów w dorosłym życiu wynika z tego, że nie do końca ufamy innym, nie czujemy się pewnie w nowych dla siebie sytuacjach, mamy duży kłopot ze znoszeniem krytyki, jesteśmy nadmiernie uzależnieni od opinii innych czy przeciwnie – wszystko chcemy robić po swojemu. Źródło tych problemów leży w pierwszych trzech latach życia. Wtedy nie dostaliśmy od najbliższych podstawowego poczucia bezpieczeństwa, które umożliwiałoby nam odważne poznawanie świata. Z drugiej strony, jako małe dziecko, mogliśmy mieć kłopot z rozeznaniem co wolno, a czego nie. Co jest bezwzględnie zakazane i rodzice zawsze mówią "nie", a co jest możliwe pod pewnymi warunkami.
Podstawowy konflikt, jaki przeżywamy w pierwszych trzech latach życia, polega na znalezieniu równowagi: jak daleko odejść, by jeszcze czuć się bezpiecznie, a jak bardzo pozwolić na ograniczanie własnej niezależności, by nadal zachować swobodę działania? Dlatego oprócz osób, które dają dziecku bliskość, potrzebne są też takie, od których może się bezpiecznie oddalać i odchodzić.
Co pomaga odnaleźć tę równowagę?
Nie jest dobrze, gdy np. mama jest od bliskości, a tata od wymagań. Wtedy małe dziecko może unikać z nim kontaktu. Ta sama osoba powinna i rozpieszczać, i wymagać. Zamiast pozwalać maluchowi na ustawianie klocków w dowolny sposób, dobrze jest go czasem poprawić, pokazać, jak to robić. Pomału można też stawiać ograniczenia dostosowane do jego poziomu, choćby takie, że najpierw on pomaga nam sprzątać zabawki, a potem my jemu.
Czy swoboda działania przestała być najważniejsza?
Nie chodzi o narzucanie dziecku własnej woli i uczenie podporządkowania, bo to pozbawia inicjatywy, lecz o współpracę. Gdy mama razem z dzieckiem buduje coś z klocków, proponuje nowe rozwiązania, prowokuje do szukania wyjścia z jakiejś sytuacji. To dobra stymulacja rozwoju, która ciągnie malucha w górę. Jeśli zostawi się go z informacją: "rób, co chcesz", zrobi tyle, ile potrafi. Nikt go nie dopinguje. Zarówno niemowlę, jak i starsze dziecko warto czymś zaskakiwać, jednocześnie sprawdzając, jak sobie z tym radzi. Być blisko niego, akceptować je, ale też zachęcać do szukania nowych rozwiązań, do samodzielności.
Rozmawiała Agata Teleżyńska