Fredi. Dzikie życie chomika

Historia pewnego chomika, który wyruszył, żeby znaleźć Asyryjską Ziemię, i odkrył w sobie niezwykłe zdolności.
/ 24.04.2006 10:59
Fredi-dzikie-zyc-copy.jpgFredi nie jest zwyczajnym chomikiem syryjskim. Już w sklepie zoologicznym daje się zauważyć, że jest wyjątkowy. Od bijatyk młodych chomików trzyma się z daleka, woli rozmyślać.
Dostaje szansę od losu, gdy ląduje u Master Johna, pośród jego książek. Musi wprawdzie znosić towarzystwo dwóch zuchwałych świnek morskich i srogiego kocura Williama, ale też uczy się czegoś, co wydaje się niemożliwe... zaczyna pisać książkę! To, co dla innych zwierzaków pozostaje nieosiągalne, dla Frediego jest w zasięgu... łapki.

Oto fragment wspomnień notowanych łapką chomika:

"To jest mój czas.
Dwie świnki morskie - Enrico i Caruso - dały w końcu spokój, stary William wrócił na swój koci koc, a Master* John wyszedł.
To jest czas, w którym zaczynam spisywać moją historię.
Jasne, że jak każdy jako tako rozsądny pisarz zadaję sobie pytanie: czy kogokolwiek w ogóle interesuje, co chcę opowiedzieć? Czy ta historia zasługuje na to, by ją zapisać?

Myślę, że tak: pewien wygadany typ dorasta w swego rodzaju więzieniu, zostaje sprzedany, następnie wielokrotnie przemieszczony, w końcu udaje mu się - dzięki własnemu sprytowi - uwolnić i uciec.

Jasne, że jak każdy jako tako rozsądny pisarz używam komputera. Mistrz John podał mi hasło do swoich plików. To miłe z jego strony, ale zbyteczne. Bo hasło to rozgryzłem już dawno.

Rozgryzam wszystko.
Hasła, nasiona słonecznika i mączniki*. No dobra, mączników się nie rozgryza. Ale są przysmakiem. I tacy jak ja dostają je stanowczo za rzadko. Dlatego o nich wspomniałem.
Może powinienem też wspomnieć, że jestem chomikiem.
Mówiąc dokładniej: chomikiem syryjskim, po łacinie Mesocricetus auratus. Ze zwykłym chomikiem (Cricetus cricetus) mam tyle wspólnego, co komputer z maszyną do liczenia na korbę.
My, chomiki syryjskie, naprawdę jesteśmy dość wyjątkowe. Ale do tego jeszcze wrócę.

Zapewne nikt nie fiknie kozła ze zdziwienia, jeśli zdradzę, że miejscem mojego urodzenia była klatka. Do dziś żaden chomik syryjski nie ma innej możliwości, jak tylko przyjść na świat w niewoli, w niewoli przetuptać karuzelę życia i również w niej zapaść w Wieczny Sen Zimowy.

Klatka, w której przyszedłem na świat, stała w sklepie zoologicznym. Prababcia często mówiła, że powinniśmy być za to wdzięczni Bogu-Chomikowi.

- Dzieci - mówiła do nas - tutaj regularnie karmią i sprzątają.
Prababcia przez długi czas musiała żyć w klatce, która należała do dziewczynki niedbałej, według prababci, jak świnka morska i leniwej jak wykastrowany kocur. Mowy nie było o żadnym regularnym karmieniu i sprzątaniu. Z tego powodu prababcia o mały włos zapadłaby w Wieczny Sen Zimowy przed czasem.
Przy tej okazji pragnę jednoznacznie wyjaśnić: największym wrogiem chomika jest po pierwsze: brak jedzenia, po drugie: brud, a po trzecie: brak jedzenia. Dlatego nigdy żaden chomik syryjski nie przeoczy mącznika (chyba że już brzydko pachnie). I nigdy nie urządzi sobie siusiu-kącika (dla nauczycieli biologii, gdyby przypadkiem też czytali: kąt do oddawania moczu) w pobliżu miejsca, gdzie je. Jak wiadomo, inne zwierzęta, weźmy na przykład świnki morskie, są pod tym względem mniej skrupulatne.

* Mącznik - rodzaj chrząszcza, którego larwy żywią się mąką i otrębami".

Dietlof Reiche, "Fredi. Dzikie życie chomika", tłum. Karolina Czapla, Wydawnictwo Nasza Księgarnia, marzec 2006