Twoje wytłumaczenie: Mały świetnie się bawi, a ja mam trochę czasu, by zająć się domem.
Co na to ekspert: – Moim zdaniem trzylatek w ogóle nie powinien korzystać jeszcze z komputera. A jeśli już to robi, na pewno nie powinien siedzieć przed nim tak długo – uważa Beata Chrzanowska, psycholog. – Sześćdziesiąt minut siedzenia na pupie to bardzo dużo czasu. U maluchów w tym wieku intensywnie rozwija się mózg, powstają w nim nowe szlaki. Ale te szlaki tworzą się na bazie ruchów całego ciała, a nie tylko ruchów ręki trzymającej myszkę. W dodatku jeśli gra jest emocjonująca, malec spina całe ciało. Co ma zrobić z tym napięciem, jak się od niego uwolnić, skoro się niemal nie porusza?
Zgadzam się na to, by moja dwuletnia córka nadal ssała smoczek.
Twoje wytłumaczenie: Daję go jej, żeby nie ssał paluszka.
Co na to ekspert: – Jeśli już malec musi coś ssać, lepiej, żeby był to smoczek niż paluszek czy cokolwiek innego, np. róg poduszki – mówi dr n. med. Barbara Warych, ortodonta. – Trzeba jednak zwrócić uwagę na kształt „pocieszyciela”: powinien mieć końcówkę z wysklepioną górną częścią (ta wypukłość wpasowuje się w wysklepienie podniebienia) i skośną część dolną. Taki smoczek pozwala dziecku wysuwać żuchwę do przodu. Z korzystającym ze smoczka dwulatkiem warto się wybrać do ortodonty po specjalną płytkę przedsionkową dla małych dzieci (mogą z niej korzystać maluszki od mniej więcej drugiego roku życia) – mięciutką, z kółeczkiem i wałkami bocznymi do nagryzania. Taka płytka pozwoli dziecku bezboleśnie odzwyczaić się od smoczka i zapobiegnie wadzie zgryzu. Warto też uważnie przyjrzeć się malcowi. Zdarza się, że dziecko przywiązuje się do smoczka nie dlatego, że lubi ssać, ale dlatego, że smoczek pomaga mu rozładować napięcie (maluch sięga po niego, by się uspokoić).
Zgadzam się, by mój trzylatek przychodził czasem w nocy do naszego łóżka.
Twoje wytłumaczenie: Przychodzi w środku nocy, więc pozwalamy mu zostać. To łatwiejsze, niż ponowne usypianie go o godzinie drugiej nad ranem.
Co na to ekspert: – Jeśli malcowi przyśniło się coś złego albo potrzebuje naszej bliskości czy pocieszenia z jakiegoś innego powodu, to wszystko jest OK – mówi Beata Chrzanowska, psycholog. – Oczywiście pod warunkiem, że nie zdarza się to co noc, bo trzylatek nie powinien na stałe przeprowadzać się do łóżka rodziców. Jeśli takie nocne zmiany miejsca powtarzają się zbyt często albo mamy wrażenie, że dziecko chciałoby zagarnąć dla siebie niewłaściwą pozycję (i np. odsunąć tatę od mamy), lepiej konsekwentnie odprowadzać malucha do jego łóżeczka i siedzieć przy nim tak długo, aż zaśnie albo się uspokoi.
Czasem pozwalam synowi jeździć bez fotelika.
Twoje wytłumaczenie: Babcia, która się nim opiekuje, mieszka blisko, a ja mam dość codziennych scen. Mój synek nie cierpi być unieruchomiony!
Co na to ekspert: – To bardzo niebezpieczne. Podczas gwałtownego hamowania ciało nieprzypiętego pasami malca zachowuje się jak wystrzelony z katapulty worek kartofli. Widziałem wiele takich wypadków. Niegroźna na pierwszy rzut oka stłuczka. Wszyscy wyszli z niej bez szwanku. Wszyscy, oprócz dziecka, które wyleciało z auta przez przednią szybę – mówi młodszy inspektor Mariusz Mikłos, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Sprawa jest jasna: dziecko do 12. roku życia wolno przewozić wyłącznie w odpowiednim do jego wagi i wieku foteliku. Od 1997 roku regulują tę sprawę przepisy (problem w tym, że nie wszyscy ich przestrzegają). Fotelik musi być dobrej jakości. Kupowanie byle czego i byle gdzie nie ma sensu, podobnie jak montowanie używanego sprzętu niewiadomego pochodzenia (nigdy nie ma pewności, czy nie ma pęknięć albo innych uszkodzeń). Poza tym nawet najlepszy fotelik nie spełni swojego zadania, jeśli nie będzie prawidłowo zamontowany. Nie może się kołysać, przechylać ani przesuwać. Fotelik przedszkolaka wolno montować wyłącznie na tylnym siedzeniu. Trzeba również wyregulować pasy w taki sposób, by górny przechodził przez klatkę piersiową malca, a dolny był na wysokości jego ud. No dobrze, a co robić, gdy dziecko urządza sceny? Trzeba mu tłumaczyć, dlaczego to takie ważne, nigdy nie ustępować w tej sprawie (nawet jeśli to tylko krótka przejażdżka), a podczas podróży zająć je czymś ciekawym.
Odprowadzam dziecko do żłobka, gdy ma lekki katar i trochę kaszle.
Twoje wytłumaczenie: Nie mam wyjścia. Małemu nic strasznego przecież nie jest, a ja muszę iść do pracy.
Co na to ekspert pediatra: To ryzykowne. Infekcja za każdym razem może mieć inny przebieg. Raz zakończy się na katarze, innym razem na zapaleniu płuc czy ucha. Poza tym infekcje u tak małych dzieci rozwijają się błyskawicznie: malec, który rano jest lekko podziębiony, w południe może mieć już 40 stopni. Osłabione przeziębieniem, a nawet tylko zakatarzone dziecko nie tylko nie może korzystać z zajęć, ale także jest łatwym łupem dla drobnoustrojów: wirusów i bakterii. Jest również zagrożeniem dla innych dzieci – może przecież je zarazić. Może też zacząć chorować przewlekle, np. na powtarzające się zapalenia ucha, a wtedy powstanie błędne koło, z którego trudno się będzie wyplątać. Lepiej więc zostawić podziębionego malca w domu na dwa, trzy dni i poczekać na rozwój wypadków. Ja wiem, że to nie zawsze jest łatwe i że nie można brać zbyt często zwolnień, jednak trzeba to jakoś zorganizować – poprosić o pomoc babcię, ciocię, sąsiadkę itd.