Duże dziwactwa małych ludzi

Skąd biorą się wymyśleni dziecięcy przyjaciele, niezastąpione kocyki i układanie pisaków zawsze w tej samej kolejności?
/ 31.03.2006 15:20
 
Marta nie pozwala wyprać swojego misia. Musiałaby się przecież z nim rozstać na ten czas. Iza rozmawia z Kasią. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że Kasi nikt, oprócz Izy, nie widzi. Kuba unika chodzenia po pękniętych płytkach. Kiedy już musi po którejś przejść, bardzo marudzi. Podobne zachowania zdarzają się każdemu malcowi. Rodzice jednak często nie wiedzą, skąd się biorą i jak na nie reagować.


Ulubiony kocyk
Pojawia się najczęściej na przełomie pierwszego i drugiego roku życia. To nie przypadkowy moment – właśnie w tym czasie następuje oddzielenie się dziecka od rodziców. Maluch zaczyna mieć świadomość własnej odrębności, pojawiają się pierwsze rozstania i dziecko robi wszystko, by sobie z nimi poradzić. Ulubiony kocyk, pielucha czy pluszak kojarzą się z mamą i pomagają malcowi przetrwać rozłąkę.
W pewnym momencie powstaje jednak dla rodzica problem, co zrobić z brudnym misiem bez oka. Uprać go nie można („bo będę tęsknić”), przyszyć oczka lepiej też nie („bo misia boli”). Nie mówiąc już o tym, że trzeba zabierać go wszędzie i zawsze (a jak się zapomni, wracać po niego choćby na 10. piętro).

Ach, ta wyobraźnia
Dziecięcy świat wygląda zupełnie inaczej niż nasz. My znamy granice przebiegające pomiędzy jawą a snem, marzeniami a rzeczywistością. Maluchy – początkowo nie. Oba światy przenikają się i trudno kilkulatkowi dostrzec, co jest prawdą, a co tylko wymyślonym zdarzeniem. Stąd dzieci potrafią bawić się w zwierzęta i każą się tak traktować (liżą ręce mamy, bo są kotkami, czy piszczą przy nodze taty, bo są pieskami i właśnie chcą wyjść na dwór). Dorosłych takie zabawy dziwią, a czasem nawet denerwują i niepokoją.
Maluchy w wyobraźni znajdują również doskonałych przyjaciół, którzy nie dość, że są oddani i nigdy się nie kłócą, to zawsze pojawiają się na zawołanie.
Rodzice woleliby jednak widzieć kolegów syna, niż tylko o nich słyszeć. Wynika to pewnie z faktu, że nam – dorosłym (i tylko nam) aż nie mieści się w głowie, że można rozmawiać z kimś z wyobraźni i nie dostać od tego pomieszania zmysłów.

Zgodnie z planem
Czterolatek wcale nie musi być fanatykiem porządku, by zawsze pilnować identycznego ułożenia kredek w pudełku czy samochodów na półce. Zmiany w tym ustawieniu mogą wywoływać potoki łez, a nawet napady furii. Podobnie dzieje się, gdy dziecko chodzi jedynie po płytkach jednego koloru, a nagle zostaje zmuszone do rezygnacji z tego zwyczaju. Rodzice naj-częściej uważają, że nie ma o co robić tyle hałasu. Tymczasem dziecko czuje się tak, jakby burzyło się jego misternie przygotowany plan.

To mój świat
Rytuały, wymyśleni przyjaciele, trudne do zastąpienia pluszaki – czyli według dorosłych dziwactwa – biorą się z dziecięcej potrzeby poukładania świata i nie powinny budzić niepokoju. Maluch, który może pogadać z fikcyjnym kolegą, wiedzący, gdzie leży czerwona kredka, czy pewny, że chodzi się tylko po określonych drogach, czuje się bezpieczniejszy. Bo wie, co się wydarzy, zna miejsce rzeczy i może liczyć na pomoc wymyślonego przyjaciela. Dziecko poszukuje tego bezpieczeństwa tym bardziej, im mniej ma możliwości wpływania na tzw. dorosłą rzeczywistość. U starszaków, które powoli zaczynają o sobie decydować, „dziwne” zachowania występują coraz rzadziej.

Z przymrużeniem oka
Z dziwactwami malucha powinnaś nauczyć się żyć. Nie oznacza to oczywiście, że musisz stawiać drugi talerz dla fikcyjnego Józia czy bać się wyjąć kredki z dziecięcego pudełka. Nie powinnaś jednak także gorliwie tłumaczyć malcowi, że Józio to wymysł, straszyć dziecka czy wyśmiewać się z jego porządków. Malec może wtedy poczuć się dotknięty albo zacząć obwiniać się za „niewłaściwe” zachowanie i ukryć się ze swoimi dziwactwami. Potajemne rytuały wolniej mijają, a „zakonspirowani” koledzy mogą być przeszkodą w nawiązaniu rzeczywistych przyjaźni. Lepiej zatem zaakceptować budzące zdziwienie zachowania. Wkrótce znikną, a Ty będziesz wspominać je z uśmiechem.

Aleksandra Sokalska
Konsultacja: Beata Chrzanowska, psycholog, pedagog specjalny, Uniwersytet dla Rodziców