Tajna misja
Jako kilkuletnia dziewczynka powiedziałam panu, który naprawiał telewizor: „Rodzice kazali mi pilnować, żeby nic nie zginęło”.
Aldona, mama pięcioletniej Kasi
Jak ratować sytuację? Poza krótkim „przepraszam” niewiele można zrobić. – Najważniejsze to nie pogarszać sytuacji – mówi Beata Płażewska. – Bronienie się słowami: „Co ty za bzdury pleciesz? Niczego takiego nie mówiłam!” jeszcze bardziej pogrąża rodzica. Pan od telewizora i tak wie, że maluch nie przydzieliłby sobie takiego zadania z własnej inicjatywy. Co gorsza, takie postępowanie jest nie fair wobec dziecka. Rodzic robi mu wodę z mózgu („Jak to nie mówiłaś, skoro mówiłaś? ” – myśli skołowany malec) i uczy, że można ratować własną skórę cudzym kosztem.
Co robić na dłuższą metę? Nie namawiaj malca do tajnych misji ani kłamania w twoim imieniu, bo nie dość, że dasz mu zły przykład, to jeszcze narazisz się na wstyd. Zdania w stylu: „Mama kazała powiedzieć, że nie ma jej w domu” są zabronione.
A ja coś mam!
Podczas uroczystego obiadu w eleganckiej restauracji moje dziecko pochwaliło się, że ma... robaki.
Renata, mama trzyletniej Beatki
Jak ratować sytuację? Przeproś i nie wdawaj się w wyjaśnienia – tak mało apetyczny temat lepiej zakończyć jak najszybciej, np. zmieniając go na inny. Nie zaprzeczaj („Nie masz żadnych robaków! ”), bo możesz niechcący sprowokować malca do obfitującej w szczegóły dyskusji („A właśnie że mam! Pan doktor powiedział, że siedzą w mojej pupie!”). Po przyjęciu wytłumacz dziecku, że nie o wszystkim rozmawia się z innymi. Zwłaszcza przy stole.
Co robić na dłuższą metę? Dzieci nie dzielą tematów na niesmaczne i te, o których można mówić w każdym towarzystwie. Rozmowa o robakach jest dla nich równie neutralna, jak ta o pogodzie (a ciekawsza). Dopiero po reakcji innych uświadamiają sobie, że niektóre tematy nie są mile widziane. Możesz malcowi pomóc w zdobywaniu tej wiedzy. Poproś go np., by o tym, że chce zrobić kupę, mówił tobie, a nie wszystkim zgromadzonym gościom.
Brzydkie słowa
Byłam z synkiem w kościele. Gdy szliśmy w stronę ołtarza, mały potknął się i krzyknął: „O k...! ”.
Joanna, mama trzyletniego Sebastianka
Jak ratować sytuację? Niewiele możesz zrobić. I tak nie jesteś w stanie przeprosić wszystkich. Weź synka za rękę, odejdź na bok albo wyjdź z kościoła i powiedz, że nie wolno tak mówić, bo to bardzo brzydko.
Co robić na dłuższą metę? Małe dziecko nie dzieli wyrazów na brzydkie i ładne. Uczy się wszystkich, które słyszy i zdoła zapamiętać. Dlatego staraj się chronić je przed ludźmi wulgarnymi. Niezależnie od tego, co zrobisz, prędzej czy później malec usłyszy przekleństwa na podwórku, w telewizji. Gdy będzie próbował je powtarzać, powiedz po prostu: „W naszym domu nie używa się takich wyrazów”. I pilnuj, by tak było.
Zdarza się, że soczyste przekleństwo w ustach szkraba brzmi tak komicznie, że trudno powstrzymać się od śmiechu. Jednak warto. – Naszą wesołość malec może uznać za zielone światło dla podobnych wystąpień – tłumaczy Beata Płażewska.
A co, jeśli malec uparcie używa brzydkich wyrazów, choć wie, że nie powinien? Dziecko musi wiedzieć, że każdy taki wyskok zostanie ukarany, np. zakazem oglądania bajki. Warto przy tym zachować spokój. Robienie afery czy nieustanne sztorcowanie może sprawić, że brzdąc zacznie kląć z czystej przekory.
Szczerość do bólu
Moja czteroletnia córka powiedziała sąsiadce: „Ale się pani zrobiła gruba”. Wiem, skąd to spostrzeżenie – o tuszy tej pani rozmawiałam przy małej z mężem.
Karolina, mama czteroletniej Alicji
Jak ratować sytuację? Przeproś sąsiadkę i licz na jej poczucie humoru. Na osobności powiedz dziecku, że nie powinno powtarzać rzeczy, które mogą innym zrobić przykrość. Przyznaj, że sama także nie powinnaś tak brzydko mówić.
Co robić na dłuższą metę? Dzieci mają gumowe uszy. Choć udają, że są głuche, gdy każemy im sprzątać, świetnie rejestrują wszystko, co nie powinno ich interesować. W dodatku nie potrafią trzymać języka za zębami ani dzielić informacji na te, które można podać dalej, i takie, które lepiej zachować dla siebie. Dopiero uczą się empatii, więc nie rozumieją, co czuje bohater tego typu uwagi. Dlatego staraj się nie mówić przy malcu niczego, czego nie chciałabyś usłyszeć podczas rodzinnego przyjęcia. Plotkując przy dziecku, narażasz się na niezręczne sytuacje („Babciu, czy ty jesteś sknerą? ”, „Wujku, tata mówi, że masz dwie lewe ręce. Pokaż! ”).
Mama robi kupę
Zadzwonił telefon. Odebrał mój mały synek i oświadczył szczerze, że jestem, ale robię kupę. Okazało się, że to był telefon od mojego szefa.
Joanna, mama czteroletniego Jacka
Jak ratować sytuację? Pozostaje machnąć ręką. Robienie kupy to w końcu nic złego i zdarza się także szefom. Nie ma sensu robić malcowi wymówek, w końcu powiedział prawdę.
Co robić na dłuższą metę? Dla malucha robienie kupy nie różni się niczym szczególnym od innych czynności, nic więc dziwnego, że swobodnie powiedział o tym przez telefon. Warto tłumaczyć, że niektóre czynności (a zwłaszcza to, co dotyczy fizjologii) nie są dobrym tematem do rozmów i że w przyszłości może po prostu powiedzieć: „Mama jest w toalecie” albo: „Mama nie może teraz podejść do telefonu, ale za chwilę oddzwoni”. Już niedługo przyjdzie okres, kiedy sam zacznie się orientować, że o niektórych sprawach nie mówi się przy wszystkich. Już cztero-, pięciolatki zaczynają zamykać się w łazience i nie chcą korzystać z toalety w obecności obcych.
Ohydny prezent
Znajomi w ostatniej chwili zaprosili nas na imieniny. Nie mieliśmy prezentu, więc wzięliśmy z półki wazon. Podczas przyjęcia, gdy gospodarze chwalili podarunek, moje dziecko wypaliło: „Mamo, a ty mówiłaś, że jest ohydny i dlatego go oddamy”.
Karolina, mama pięcioletniej Kamili
Jak ratować sytuację? Nie wypieraj się swoich słów, bo wtedy będzie jeszcze gorzej. Można przeprosić gospodarzy i spróbować obrócić sytuację w żart. Ale to niełatwe.
Co robić na dłuższą metę? Rada może być tylko jedna: trzeba bardzo uważać na wszystko, co się mówi przy dziecku. I co się daje w prezencie. Umawianie się z malcem: „Damy cioci ten wazon, ale nie mów jej, że uważamy go za ohydztwo” nie jest najlepszym pomysłem. Nie mamy żadnej gwarancji, że malec będzie dyskretny.
Mamo, a dlaczego...
Mój synek jest mistrzem świata w zadawaniu pytań typu: „Dlaczego ta pani ma wąsy?”, „Dlaczego ten pan jeździ na takim dziwnym krześle na kółkach?”.
Joanna, mama czteroletniego Jaśka
Jak ratować sytuację? Jeśli osoba, o której mówi dziecko, usłyszała pytanie, przeproś ją, nie rozwijając tematu. Bywa, że zawstydzeni rodzice stawiają poszkodowanego w jeszcze bardziej kłopotliwej sytuacji niż ich dzieci – gęsto się tłumacząc, zmuszają go do jakiejś reakcji („Proszę się nie przejmować, to przecież dziecko” itp.), a przy okazji informują o defekcie wszystkich pasażerów autobusu, przechodniów itd. Na osobności poproś synka, by pytał o takie sprawy dyskretnie albo dopiero wtedy, gdy osoba, której pytanie dotyczy, nie może go usłyszeć. Staraj się mówić jak najprościej. „To prawda, że ta pani ma wąsy, ale pewnie wolałaby ich nie mieć. Było jej przykro, gdy o to zapytałeś”.
Co robić na dłuższą metę? Dzieci są bystrymi obserwatorami. Gdy zauważą coś, co nie zgadza się z tym, co już wiedzą, pytają, bo po prostu chcą wiedzieć. Nie rozumieją, że niektóre pytania mogą ranić. Dlatego ucz malca empatii. Rozmawiaj z nim o tym, że ludzie różnią się od siebie. Jedni są grubi, inni chudzi, jedni wysocy, inni niscy i nie ma w tym nic złego. Powiedz także, że są rzeczy, których nie można zmienić. Tłumacz, że wygląd nie świadczy o człowieku i że najważniejsze jest jego serce. Podkreślaj nie to, co ludzi dzieli, ale to, co ich łączy: wszyscy cieszą się, smucą, jedne rzeczy lubią, a innych nie.
Jeśli malec pyta cię o coś, odpowiadaj, ale powiedz mu także, że nikomu nie jest miło, gdy się głośno komentuje jego wygląd. Sama także powstrzymuj się od takich komentarzy.
Tekst Beata Turska
Konsultacja Beata Płażewska, psycholog dziecięcy, Uniwersytet Wrocławski