Któż z nas nie chciałby brać udziału w telewizyjnym teleturnieju? Słyszeć oklaski publiczności, być o sekundę szybszym ze swoją wiedzą niż przeciwnik, a w końcu – zainkasować główną nagrodę, przeznaczoną tym najlepszym? Co prawda teleturnieje, które znamy ze szklanego ekranu, mają tak pokręconą procedurę rekrutacyjną, że szansa dostania się tam jest stosunkowo niewielka, niemniej jednak dzięki konsoli PS3, płycie z grą oraz nietypowym kontrolerom, po zwołaniu grupki znajomych – możemy przeżywać emocje bardzo zbliżone do tych, których tak bardzo zazdrościmy innym. A przy okazji również przetestować swoją wiedzę.
Nie da się tego jednak powiedzieć o pytaniach. Na kilkanaście rozgrywek, jakie przeprowadziłem, ani razu nie trafiłem na zdublowanie jakiegokolwiek pytania (i to nawet przy powtarzających się kategoriach). Wielki więc plus dla twórców za duże zróżnicowanie tematyczne i ilościowe, ale przede wszystkim należy im się pochwała za sporą ilość pytań odnoszących się do polskich realiów i kultury. Zwiększa to wrażenie udziału w naszej krajowej edycji teleturnieju. Poza tym – nie da się ukryć, że w niektórych kategoriach trzeba wykazać się naprawdę sporą wiedzą, gdyż obok pytań z zakresu np. muzyki pop, seriali współczesnych czy popularnych powiedzonek znajdziemy zagadnienia dotyczące historii, chemii, fizyki czy geografii, jak również wielu, wielu innych.
Oczywiście samo naciskanie guzików przy właściwych odpowiedziach byłoby śmiertelnie nudne, nawet przy najzabawniejszym prowadzącym. Na szczęście na ekranie dzieje się wiele różnych rzeczy, a każda runda zaskakuje czymś oryginalnym. Nie ma tutaj sztywnego stania i czekania na pytanie, a'la „Jeden z dziesięciu”. Mamy więc choćby „Na krawędzi”, czyli kąpiel w szlamie, jeśli odpowie się błędnie kilka razy, „Podaj bombę”, gdzie poprawnie udzielona odpowiedź pozwala przerzucić tykającą minę w ręce rywala, czy „Bitwę na torty”, w której właściwa odpowiedź daje prawo do przyłożenia przeciwnikowi tortem prosto w twarz. Zaś ostatnia runda „Końcowe odliczanie” z jinglem wziętym z „Final Countdown” grupy Europe dosłownie powala swoim wykonaniem.
Oczywiście istnieje też możliwość stworzenia dowolnego scenariusza teleturnieju. Możemy ustawić sobie kolejne rundy, wyrzucić te konkurencje, które nam nie odpowiadają, zoptymalizować czas trwania rozgrywki i praktycznie każdy parametr dostosować do własnych upodobań. I choć jest to możliwe, to szczerze przyznaję, że najbardziej bawił mnie ten element zaskoczenia, gdy nie było wiadomo, w jakiej konwencji rozegra się kolejna runda i jakie kategorie tematyczne będą do wyboru. Spontaniczność tutaj jest zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem.
Rozrywki w tej grze jest sporo. By jednak cieszyć się nią w pełni, należy grać z minimum dwiema dodatkowymi osobami. Nie jest to bowiem gra dla samotników. Tu chodzi przede wszystkim o rywalizację, dreszczyk emocji, bycie szybszym, czy posiadającym większą wiedzę. Najwięcej zabawy jest podczas rozgrywki ośmiu osób, gdyż ta odsłona serii jako pierwsza oferuje możliwość podłączenia dwóch zestawów Buzzerów. Poza tym – jak na produkt najnowszej generacji przystało, Buzz oferuje nam również możliwość rozgrywki po sieci, a także ściągnięcia dodatkowych zestawów pytań, które rozszerzają i tak niemałą bazę.
Generalnie, w kilku słowach – idealna gra na kilkuosobowe spotkania, tworząca atmosferę prawdziwego telewizyjnego teleturnieju (im większy telewizor, tym wrażenie lepsze), rewelacyjny Jarosław Boberek w roli prowadzącego i trzymająca wysoki poziom baza pytań. To wszystko przemawia za tym, by miłośnicy rozrywki familijnej i grupowej biegli do sklepów, nabywając najnowszy produkt z serii Buzz!
Cena gry z 4 Buzzerami – 269-229 zł (w zależności od sklepu)
Cena samej gry – 169-129 zł (w zależności od sklepu)
Zdjęcia: materiały prasowe Sony Playstation
Rafał Wieliczko