Bądź niegrzeczna, córeczko!

Śmiała, niezależna i otwarta, odważnie broniąca swoich racji, myśląca i twórcza – czy Twoja córka wyrośnie na taką kobietę?
/ 16.06.2006 17:52
 

Wydaje się, że nie ma nic bardziej oczywistego niż pragnienie, by dziewczynka wyrosła na mądrą i niezależną osobę. A jednak przestaje to być oczywiste, gdy zastanowimy się, jak wychowujemy córki. Czy rzeczywiście pielęgnujemy w nich cechy, które uczynią z nich nowoczesne, potrafiące stawić czoła rzeczywistości kobiety?

Niezależna, więc...
Często zdarza się, że małe dziewczynki, które od pierwszych lat życia wyraziście demonstrują swoje zdanie, które upierają się przy własnych decyzjach (nawet jeśli chodzi tylko o włożenie czerwonej bluzki zamiast kłującego swetra), które bronią swojej własności, które przejawiają niezależność i upór – są określane mianem niegrzecznych. A niegrzeczna znaczy zła, trudna, krnąbrna. Wciąż pokutuje pewien ideał wychowawczy, z którego trudno wyzwolić się nawet mądrym rodzicom: mała dziewczynka powinna być posłuszna i milutka.
A przecież kiedy nasza córka stanie się nastolatką, a potem wkroczy w dorosłość, będziemy chcieli, by odważnie podejmowała decyzje dotyczące nauki, pracy, by osiągała sukcesy zawodowe, radziła sobie w rywalizacji z mężczyznami, nie czuła się od nich gorsza czy słabsza. Tylko jak ma się to udać komuś, kogo od pierwszych lat życia chwali się za grzeczność i posłuszeństwo? Z uległej panienki nie wyrośnie niezależna kobieta!

Co powiedzą inni
Od chłopca większość z nas, czasem nieświadomie, bardziej oczekuje buntu i jest skłonna pobłażliwiej traktować jego nieposłuszeństwo. Bo to przecież chłopak! Dziewczynkę nakłaniamy do uległości (żeby nie była taką buntowniczą chłopaczarą) – często w imię niesprawiania innym przykrości. „Zjedz jeszcze jedną łyżeczkę, inaczej mamusi będzie przykro”, „Zobacz, co zrobiłaś, teraz mamusia będzie przez ciebie smutna”. To w gruncie rzeczy oznacza: musisz przede wszystkim liczyć się ze zdaniem innych i, by nie przysparzać im smutków, rezygnować z własnych potrzeb. A przecież, choć współżycie w społeczeństwie wymaga liczenia się z cudzymi odczuciami, nie oznacza uległości w imię przypodobania się innym! Takie podejście może stać się przekleństwem dorosłej kobiety, jeśli nauczono ją w dzieciństwie, iż jej odczucia są mniej ważne od uczuć innych osób.
Dziewczynka ma takie samo prawo do buntu jak chłopcy. Dlatego powinniśmy uczyć córeczkę tego, że może głośno mówić NIE. I że my z tym jej „nie” liczymy się, nawet jeśli nie zawsze jest ono dla nas wygodne. Nie przesadzajmy też z zakazami. Wiele z nich wypowiadamy, kierując się jedynie stereotypami: nie biegaj, nie pobrudź się, nie bądź takim uparciuchem. Żadna z tych rzeczy nie powinna być córce zabraniana tylko dlatego, że „grzeczne dziewczynki tak się nie zachowują”.

Nie tylko lalka
Dlaczego właściwie dziewczynka ma nie biegać po krzakach, nie wskakiwać w kałuże, tylko grzecznie prowadzać przed sobą wózek? Dlaczego powinna bardziej niż jej koledzy dbać o czystą bluzkę? Czemu musi cierpieć podczas czesania długich włosów, skoro krótkie są wygodniejsze? Bo tak jest ładniej, słodko i kobieco? Ale czy naprawdę dzisiejszy świat nie postawi przed nią większych wyzwań niż dbanie o garderobę? Jak ma w przyszłości przygotowywać wielkie projekty, walczyć o podwyżkę czy nie dać się zdominować partnerowi, skoro teraz jej największym problemem jest plama na ubraniu?
Nie ograniczajmy córek stereotypowymi oczekiwaniami. Nadmierne zawstydzanie, wzbudzanie poczucia winy to jeden z naszych rodzicielskich grzeszków. Pozwólmy córeczce broić wszędzie tam, gdzie chłopakom też uszłoby to na sucho. A gdy narozrabia, to raczej pokażmy obiektywne konsekwencje, zamiast mówić: „Wstydź się, taka ładna dziewczynka, a tak brzydko pomazała ścianę”.

Walcząca o swoje
To, że jesteś dziewczynką, nie oznacza, że nie wolno ci bronić swojej własności – oto przekaz, który powinna otrzymać każda parolatka, jeśli ma w przyszłości odważnie iść przez życie. Jeśli zabawki zabiera chłopiec, myślimy: „No tak, to taki mały łobuziak, ale dobrze, że broni swego”. Dziewczynce tłumaczymy: „Pozwól się pobawić misiem Grzesiowi, bo będzie mu przykro, dziewczynki się nie biją”. Ale nasza córka ma takie samo prawo bronić swojej własności jak chłopcy, jak każda inna osoba, dorosła czy mała. I nie powinniśmy jej karcić za to, że jest stanowcza i zdecydowana. Nie chodzi tylko o obronę tego, co należy do mnie, ale też własnego zdania: w co chcę się bawić, co będę teraz robiła, z kim się zaprzyjaźnię. W przyszłości przełoży się to na odwagę obstawania przy własnych poglądach, pomysłach, rozwiązaniach.

Ona zrobi to sama
Zdaniem Ute Ehrhardt, autorki głośnej książki „Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą”, jesteśmy skłonni usuwać z drogi córek więcej przeszkód i, bardziej niż chłopców, napominać je, by były ostrożne. Częściej im pomagamy, nawet jeśli tego nie potrzebują, i bardziej je chronimy. A to może skutkować przekonaniem u małej, że sama sobie nie poradzi, że lepiej czekać na pomoc, niż samej próbować. Przekaz, jaki otrzymuje na progu życia dziewczynka, powinien brzmieć: „Jesteś silna, mądra, potrafisz”, a nie: „Jesteś delikatna, słaba, inni zrobią to za ciebie”. To w pierwszych latach życia tworzą się zręby pozytywnej samooceny i wiary w siebie.

Teraz odłóż gazetę...
... i popatrz na swoją małą córkę. Spójrz na nią nie jak na dziewczynkę, która znów się upiera, znowu robi na złość, znów jest nieposłuszna – ale jak na małego, lecz niezależnego człowieka, który bardzo Cię kocha, lecz jednocześnie chce stawać się coraz bardziej samodzielny. Ona musi czasem zachowywać się niegrzecznie, żeby poradzić sobie w życiu. A Ty nie jesteś po to, by zawsze wiedzieć lepiej, strofować i „ugrzeczniać”, ale by radzić, być przewodnikiem, który jednak jest gotowy przystać na to, by Twoja córka wybierała inną drogę. n=
Paulina Kuźniarska