Część dochodu z aukcji autorka przeznaczy na cele charytatywne, w szczególności na placówki kulturalne w Częstochowie, z którymi związany był Marek Perepeczko. Aukcję poprowadził Jan Juchniewicz.
Wielu ludzi nieprzychylnym okiem patrzyło na decyzję pani Agnieszki. Ta jednak powiedziała, że nie ma w tym nic zdrożnego - tego typu wyprzedaże są bardzo popularne w Australii, gdzie mieszkała długie lata. "Niemożliwością jest przechowywanie w nieskończoność tak wielkich zbiorów, będzie lepiej gdy zostaną realizacją pasji i marzeń innych ludzi. Kolekcjonowanie wielu rzeczy było ogromną pasją mojego męża - tłumaczy aktorka. - Muszę wynajmować dwa garaże, żeby je wszystkie pomieścić. Marek często kupował dwie identyczne książki - dla siebie i dla mnie". Jest zatem w licznych zbiorach wiele dublujących się rzeczy. Było też kilkanaście wiertarek, 19 rowerów oraz części zapasowych do tychże jednośladów. Na szczęście większość z tych rzeczy udało się aktorce sprezentować tym, którym się one do czegoś przydadzą.
Zdania na ten temat pozostaną skrajnie odmienne, wielu będzie w tym wietrzyć skandal i sensację. Agnieszka Perepeczko zapewnia jednak, że w życiu nie sprzedałaby pamiątek bliskich jej sercu, a jej małe mieszkanie ma niestety ograniczona powierzchnię.