Gra jest prosta i nie wymagająca umiejętności czytania, więc mogą w nią grać wszyscy, także (a może przede wszystkim) najmłodsi członkowie rodziny. Reguły również nie należą do skomplikowanych, więc wystarczy je dzieciom wytłumaczyć raz i już doskonale się orientują, o co w wesołej zabawie chodzi. „Spadające małpki” pokazała mi znajoma pięciolatka, która szybko zaznajomiła mnie z zasadami obowiązującymi w grze – jak się jednak miałam okazję wkrótce przekonać, małpki wcale nie chcą słuchać każdego.
Krótka instrukcja: w pień palmy wsuwamy różnokolorowe patyczki i wypełniamy małpkami, po czym rzucamy kostką. Niebieski, czerwony czy zielony? W zależności od tego, jaki kolor wyrzucimy, taki patyczek musimy wyjąć – oczywiście tak, by żadna z małpek z gałązki nie spadła. Proste? Oczywiście! Tylko że już po chwili zaczynamy dostrzegać, że można wyjąć patyczek z małpką tak, by zwierzątko jedynie delikatnie zsunęło się na sąsiednią gałązkę. Wydaje się banalnie łatwe, a jednak potrzeba nieco wprawy, by zrozumieć zasadę właściwego wysuwania gałązeczek. Oczywiście wygrywa ten, co zgromadzi najmniejszą ilość małpek.
Ciekawa gra zręcznościowa. Podobna nieco do bierek, jednak większy ma urok niż zwykłe, rozłożone na stole patyczki. Więcej też przy niej śmiechu i wspólnej zabawy.
W zestawie mamy: drzewko (podstawka na palmę, pień oraz korona), 30 małpek, 30 patyczków w 3 kolorach oraz specjalną kostkę. Gra przeznaczona jest dla 2-4 graczy. Producent: Mattel. Cena: ok. 60 zł.
Anna Curyło