Pijemy go podczas uroczystości, wznosimy nim toasty. Szampan kojarzy nam się z czymś ważnym, wyjątkowym. Aż trudno uwierzyć, że trunek ten powstał przez przypadek. A było to tak...
Pierwsze krzewy winorośli posadzili w Szampanii (Champagne), w północno-wschodniej Francji Rzymianie, jeszcze w epoce gallo-romańskiej. Mimo, że warunki glebowe tego regionu powodowały, że trudno było osiągnąć naturalną dojrzałość owoców, to jednak uprawa tych winnych krzewów przetrwała, głównie dzięki mnichom.
Fot. Depositphotos
Pierwsze wina z Szampanii zakwalifikowane do win francuskich nazywane były winami szampańskimi, gdzie słowo champagne oznaczało nieużytki, nadające się tylko na pastwiska dla owiec. Wina te były uznawane za szare, źle zabarwione, według winiarzy źle dojrzewające w beczkach. Aby polepszyć jakość wina, zachować jak najlepszy aromat, zaczęto je butelkować, jeszcze przed końcem pierwszej fermentacji. Miało to jednak swój skutek uboczny - dwutlenek węgla. Przyprawiło to mnichom wiele kłopotów, ponieważ korki strzelały, butelki wybuchały. Trunek został nazwany diabelskim winem. Pierre Dom Perignon, zakonnik piwniczny klasztoru Benedyktynów w opactwie Hautvillers, próbował na wiele sposobów udoskonalić wino, usuwać jego wady poprzez dobór odpowiednich gatunków winorośli. To on jako pierwszy zastosował korek dębowy, który przywiązywał do butelki włóknem konopnym nasyconym olejem, co pozwoliło winu zachować świeżość i pianę. Nakazał też produkowanie butelek o grubszych ściankach, które musiały wytrzymać duże ciśnienie gazu.
W XVIII i XIX wieku rozwój win z Szampanii następował bardzo szybko, powstawały wytwórnie musującego wina, tzw. domy szampana maisons de champagne. Każdy z nich doskonalił metodę produkcji tego trunku, powstało też szampańskie prawodawstwo. Ale dopiero w XIX wieku Ludwik Pasteur odkrył tajemnicę fermentacji, co zainicjowało rozwój méthode champenoise.
Obecnie Szampan wytwarza się z trzech odmian winogron: białej - Chardonnay i dwóch czerwonych - Pinot Noir i Pinot Meunier.
Pierwszym etapem jest mieszanie moszczu winnego pochodzącego z różnych odmian i winnic. Tak uzyskane wino podstawowe dojrzewa i z dniem pierwszym stycznia roku następnego rozlewane jest do butelek, do których dodaje się odpowiednie ilości cukru i drożdży. W następnych tygodniach zachodzi w butelkach proces fermentacji, po jego zakończeniu wino leżakuje jeszcze przynajmniej rok. Po tym okresie butelki ustawia się na stelażach, tzw. pulpitach do góry dnem i codziennie butelki są przekręcane szybkim ruchem o 1/4 obrotu, by drożdżowy osad zebrał się w ich szyjkach. Następnie szyjki butelek zanurza się w kąpieli solankowej o temperaturze – 18 stopni C, zamrażającej osad w czopie lodowym. Po usunięciu kapsla ciśnienie szampana wypycha czop z butelki, a powstały ubytek wina uzupełnia się mieszanką starego wina i cukru. To właśnie ilość cukru zawarta w tym roztworze decyduje, czy szampan będzie wytrawny brut, półwytrawny sec lub półsłodki demi-sec. Korki w butelkach oplatane są drucianym koszyczkiem i leżakują jeszcze przynajmniej trzy miesiące.
W piwnicach w Szampanii, w wykutych w kredowych skałach leżakuje około miliarda butelek, z czego dwa miliony trafiają rocznie do konsumentów na całym świecie.
Nazwa Szampan została zastrzeżona w 1911 roku i mimo iż w wielu winnych rejonach stosuje się méthode champenois, to wyłącznie produkty z regionu Szampanii mogą być tak określane.
Piję go, gdy jestem radosna i gdy mi smutno. Czasem wypiję w samotności. Uważam to za obowiązek, gdy jestem w towarzystwie. Zabawiam się z nim, gdy nie mam apetytu, i piję go, gdy jestem głodna. Poza tym nie dotykam go nigdy, chyba że chce mi się pić - mówiła Madame Bollinger. Casanova twierdził, że szampan jest nieodzownym elementem sztuki uwodzenia. Madame de Pompadour uważała, że Szampan jest jedynym winem, po wypiciu którego kobieta pozostaje piękną. Uwielbiali go Merilyn Monroe i Winston Churchill, który w 1918 r. powiedział do podwładnych: Panowie, pamiętajcie, że walczymy nie tylko za Francję, lecz także za szampana.
Coco Chanel zwykła mówić: Szampana piję tylko przy dwóch okazjach: gdy jestem zakochana, i gdy… nie jestem.