Nie rozkopywać, nie rozgrzebywać, nie przenosić z lasu do ogrodu. Odciąć grzyb ostrym nożem tuż przy ziemi, pozostawiając resztki nóżki, która zgnije, rozłoży się i odbuduje ściółkę leśną. Zagłębienie najlepiej przykryć liśćmi lub igliwiem, żeby grzybnia nie wyschła. Największym grzechem jest zbieranie grzybków małych, wyrywanie ich ze ściółki. Dla nas to mała korzyść, a dla natury wielka strata.
Najważniejsza zasada: zbierajmy tylko grzyby w dobrym stanie i tylko te, które znamy! Jeśli nie jesteśmy dobrymi grzybiarzami, weźmy ze sobą przewodnik. Czasami nie wystarczy porównanie z obrazkiem w książce, trzeba przeczytać dokładne informacje o charakterystycznych cechach i zwrócić uwagę na miejsce znalezienia – w jakim lesie, pod jakim drzewem. Większość grzybów to grzyby naziemne, ich grzybnia rozwija się w ściółce, owocują na powierzchni ziemi i żyją w symbiozie z innymi roślinami. Niektóre to grzyby nadrzewne, których grzybnia rozrasta się w pniach drzew lub w ich korzeniach: te są pasożytami. W obu przypadkach łatwo znaleźć poszczególne gatunki w pobliżu konkretnych drzew.
A gdy już jesteśmy pewni, że znaleziony grzyb jest jadalny, trzeba włożyć go do odpowiedniego pojemnika. Nie do plastikowej torebki. Grzyby, choć zerwane, wciąż żyją, parują. W szczelnej torbie wzrasta temperatura i wilgotność, a to przyspiesza gnicie. Grzyby łamią się i gniotą. Jeśli nawet przetrwają, to z pewnością nie będą się nadawały do jedzenia. Warto mieć wiklinowy koszyk, zwłaszcza że to inwestycja niewielka, a pojemnik idealny – przestronny i przewiewny. Doniesiemy grzyby do domu w nienaruszonym stanie. To nie koniec pracy. Należy je oczyścić tego samego dnia. A potem suszyć, marynować, robić sosy.
Tekst i stylizacja Marta Suchodolska
Zdjęcia Cezary Hładki