Mój Dom Europa - Najpyszniejszy koktajl robię dla mamy

Mój Dom Europa - Najpyszniejszy koktajl robię dla mamy
Pracował za granicą, ale tęsknił za krajem i rodziną. Dziś Mariusz Olewniczak jest jednym z najlepszych barmanów w stolicy!
Joanna Szczepaniak / 17.10.2013 13:14
Mój Dom Europa - Najpyszniejszy koktajl robię dla mamy
 
Gdy wrócił, szukać zajęcia, które dawałoby mu satysfakcję. Miał szczęście, że trafił na finansowany z Funduszy Europejskich kurs barmański. 

Piątek wieczór, modny klub w centrum Warszawy. Przy rozświetlonym barze kłębią się goście. Stojący za nim Mariusz w błyskawicznym tempie przygotowuje kilka ozdobionych owocami, smakowicie wyglądających napojów. – Aby skomponować dobrego drinka, nie wystarczy połączyć alkohol z sokiem i wrzucić plasterek cytryny – mówi. – Trzeba dokładnie znać wszystkie proporcje, czasem jedna kropla bittera (specjalnego dodatku do koktajli) kompletnie zmienia smak. Warto też znać kilka trików, jak na przykład ten, że wspaniały aromat nadaje drinkowi przypalana przez chwilę skórka cytrynowa czy dodatek białka z jaja kurzego sprawia, że napój staje się „puszysty”.

Mariusz jest zafascynowany swoją pracą, która sprawia mu radość i satysfakcję. Lubi opowiadać gościom ciekawostki o dodawanych do koktajli alkoholach: skąd pochodzą, jak są wytwarzane, dlaczego mają taki a nie inny kolor. A jeszcze kilka lat temu nawet nie przyszło mu do głowy, że mógłby odnaleźć spełnienie w takim właśnie zawodzie...
 

Za granicą wylądowałem na zmywaku

Po ukończeniu liceum ogólnokształcącego w rodzinnej Mławie zaczął studiować polonistykę w lokalnej filii wyższej uczelni. Tak naprawdę jednak nie wyobrażał sobie siebie jako nauczyciela polskiego. Postanowił więc wyjechać do Wielkiej Brytanii, gdzie od jakiegoś czasu pracowała już jego kuzynka. Jak większość zaczynających na Wyspach rodaków wylądował na zmywaku w hotelowej restauracji. Po trzech miesiącach awansował i stanął za barem. – Ale tamto barmaństwo nie miało nic wspólnego z tym, co robię dzisiaj! – śmieje się. – Tam wystarczyło nalać klientowi kieliszek wina albo szklaneczkę whisky. O przyrządzaniu prawdziwych drinków nie miałem zielonego pojęcia!

Praca jednak bardzo mu się spodobała, ponieważ lubi kontakt z ludźmi. Poza tym cały czas mógł mówić po angielsku i wzbogacać swoje słownictwo. Zapisał się nawet na miejscową uczelnię, gdzie zdobywał dalsze szlify językowe. Po trzech latach pracy w Anglii poczuł, że to jednak nie jest jego miejsce i trzeba coś zmienić. 

– Strasznie tęskniłem za mamą, tatą i starszą siostrą – wyznaje Mariusz. – A kiedy siostra urodziła córeczkę i zostałem jej chrzestnym, po prostu nie mogłem już w Anglii wytrzymać! Na dodatek odezwali się z Polski koledzy z liceum, z którymi grał wcześniej w siatkówkę. Ta dyscyplina sportu zawsze była jego wielką pasją, a oni namawiali, aby wrócił, bo w Mławie powstaje zespół, w którym brakuje tylko jego. – Nie miałem wyjścia, musiałem wrócić! – śmieje się. 

Grał z chłopakami w siatkówkę, a jednocześnie zaczął rozglądać się za pracą. Nic nie mógł jednak dla siebie znaleźć. Tak naprawdę cały czas myślał o tym, żeby rozwinąć swoje umiejętności barmańskie i pracować w tym zawodzie. Aby jednak mieć szansę na zatrudnienie w dobrym lokalu, najchętniej w stolicy, gdzie rozpoczął zaoczne studia na wydziale filologii angielskiej, musiałby zdobyć profesjonalne szlify.

Zaczął więc szukać w internecie stosownych kursów. Miał dużo szczęścia, że natknął się na ogłoszenie Międzynarodowej Szkoły Barmanów i Sommelierów z Warszawy o organizowanych przez nią bezpłatnych szkoleniach finansowych z Funduszy Europejskich! – Bardzo się ucieszyłem się, bo to najbardziej prestiżowa szkoła – mówi Mariusz.A na dodatek nie trzeba było płacić za kurs.
 

Mogę bezkarnie spać do południa

Szkolenie było jednak adresowane do osób bezrobotnych, musiał więc zarejestrować się w urzędzie pracy. Zaraz potem złożył swoją aplikację i został zakwalifikowany na trwające dwa tygodnie zajęcia. – Nie myślałem wcześniej, że można się tak dużo nauczyć – wspomina dzisiaj. – Poznałem recepturę wszystkich kategorii koktajli i podstawowe triki barmańskie. Mieliśmy nawet zajęcia z optymalizacji ruchów i ergonomii pracy, czyli krótko mówiąc, jak szybko i zwinnie poruszać się za barem, aby w jak najkrótszym czasie przygotować najwięcej koktajli, nie tracąc, oczywiście, nic na ich jakości. 

Większość zajęć była praktycznych – kursanci stali przy wielkim, specjalnie przystosowanym stole i z barwionych cieczy, udających alkohole, oraz gór kruszonego lodu komponowali drinki. Na koniec każdego dnia udawali się do innej sali i to, czego się nauczyli, przyrządzali z prawdziwych trunków. Na koniec szkolenia był, oczywiście, egzamin. Mariusz zdał go bez żadnego błędu.

Kiedy otrzymał dyplom, Warszawa stanęła przed nim otworem. Akurat jeden z najlepszych stołecznych klubów poszukiwał barmana. Mariusz pokazał swój dyplom i od razu dostał pracę. – Byłem taki szczęśliwy! – wspomina. W tamtym lokalu pracował prawie dwa lata i cały czas doskonalił swoje umiejętności. Niespełna pół roku temu zmienił pracę, dziś jest barmanem w Lenivcu – modnej kawiarni, która wieczorem przekształca się w klimatyczny klub. Mariusz pracuje do późna w nocy, a w niektóre weekendy wychodzi zza baru nad ranem. Potem odsypia do południa.
 

W domu też czasem staję za barem

Jest jednak dobrze zorganizowany i na wszystko ma czas: na studia i na obowiązkowe wypady do rodzinnej Mławy, gdzie czekają na niego stęsknieni rodzice. A kiedy akurat w domu odbywa się jakaś rodzinna uroczystość, Mariusz proszony jest o przygotowanie koktajli. Robi to z największą przyjemnością. A już najbardziej lubi uszczęśliwić pysznym trunkiem mamę.

– Jestem dumna z syna – mówi pani Bogumiła, mama Mariusza. – Cieszę się, że zdobył zawód, który daje mu satysfakcję i pozwala się utrzymać. I że ma ciekawe plany na przyszłość. Jakie to są plany? Na razie Mariusz nie chce ich zdradzać. Na pewno będzie stał za barem, bo tam czuje się naprawdę szczęśliwy!

 

Warto wiedzieć

Mówi Patryk Le Nart, założyciel i dyrektor Międzynarodowej Szkoły Barmanów i Sommelierów (MSBiS)

Nasza szkoła od dziesięciu już lat kształci profesjonalnych barmanów, sommelierów (znawców win), baristów (osoby zawodowo zajmujące się parzeniem kawy) oraz kelnerów. Po naszych kursach absolwenci są dobrze wyszkoleni i mają duże szanse na znalezienie pracy w gastronomii. Dzięki unijnej dotacji, w prowadzonych przez nas szkoleniach barmańsko-kelnerskich, całkiem bezpłatnie, mogły wziąć udział osoby długotrwale bezrobotne, korzystające z pomocy społecznej oraz młodzież w wieku 18–25 lat, zagrożona wykluczeniem społecznym, z województwa mazowieckiego.

Od lipca 2010 r. do września 2011 r. w ramach finansowanego z Funduszy Europejskich programu Akademia Międzynarodowej Szkoły Barmanów i Sommelierów III, przeszkoliliśmy aż 200 takich osób. Zajęcia odbywały się przez dziesięć dni roboczych, po osiem godzin każdego dnia. Szkolenia obejmowały wykłady połączone z ćwiczeniami przy indywidualnych stanowiskach barowych, co pozwalało każdemu uczestnikowi przygotowywać się zgodnie z osobistymi predyspozycjami. Oprócz praktycznej nauki zawodu, kursanci rozwijali swoje umiejętności interpersonalne i uczyli się aktywnego poszukiwania pracy i autoprezentacji. Z ankiet przeprowadzonych przez nas po zakończeniu projektu wynika, że większość absolwentów znalazła zatrudnienie w zawodzie.

Monika Wilczyńska/Przyjaciółka

Redakcja poleca

REKLAMA