Polisa miłości

30457049.jpg
Intercyza potrzebna jest dlatego, że w małżeństwie często bywa tak: na początku jest „miło...”, a potem „...ość”.
/ 14.04.2008 08:47
30457049.jpg
Do posiadania intercyzy przyznaje się pięć procent Amerykanów. We Francji decyduje się na nią co druga para biorąca ślub, a w Niemczech urzędnicy stanu cywilnego obowiązkowo informują młode pary o możliwości podpisania umowy przedmałżeńskiej.

W Polsce do niedawna było to niemalże niepraktykowane – jeszcze w 1990 roku na taką umowę zdecydowało się zaledwie dwa tysiące par. Jednak już w ubiegłym roku zawarto blisko 35 tysięcy intercyz, czyli niemalże co piąte nowo zawarte małżeństwo zabezpieczało się majątkową umową przedmałżeńską.

Intercisa po łacinie oznacza „rozstrzygnięte”, i to właśnie w starożytnym Rzymie ma ona swoje korzenie. Rozwody były tam niemal tak popularne jak we współczesnym świecie, więc by sprawy małżonków uporządkować, przyjęło się podczas zaręczyn spisywać umowę finansową. Po jej zawarciu w domu narzeczonej urządzano ucztę – sponsalię. Nazwa znacząca, bo bez odpowiednio sprecyzowanej intercyzy można było wpaść jak śliwka w kompot, i gdy z wielkiej miłości nic nie wyszło, utrzymywać żonę (rzadziej męża) nawet do końca swoich dni.
Dziś posiadanie intercyzy w świecie biznesu i show-biznesu to już standard. Jej brak naraża na kłopoty, z jakimi spotkało się już wiele gwiazd. Kiedy po 18 latach małżeństwa Harrison Ford rozwiódł się z żoną Melissą, musiał jej zostawić 50 milionów dolarów. Legendarna jest już wpadka Britney Spears, która swój pierwszy – trwający dwie doby – ślub z kolegą z dzieciństwa niemalże opłaciła utratą połowy majątku. Słynna jest też intercyza Jennifer Lopez zawarta z Benem Affleckiem. Za zdradę Affleck miał zapłacić pięć milionów dolarów. Być może na szczęście dla niego do ślubu nie doszło. Także politycy coraz częściej się na nią decydują. Intercyzę mają Jolanta i Aleksander Kwaśniewscy oraz senator Robert Smoktunowicz. Kwaśniewscy umowę zawarli już po kilkunastu latach małżeństwa. Smoktunowicz intercyzę podpisywał dwukrotnie i zarówno jako rozwodnik, jak i prawnik gorąco ją zachwala.
Ale intercyza to rozwiązanie także dla mniej zamożnych małżonków. Przede wszystkim zabezpiecza dorobek rodziny przed zaprzepaszczeniem (w przypadku rozwodu małżonek może dochodzić praw tylko do majątku zgromadzonego podczas małżeństwa), asekuruje współmałżonka przed konsekwencjami niespłaconych kredytów i służy do zawężenia zakresu wspólnoty majątkowej. Niestety, jest też druga strona medalu: małżonkowie, którzy zawarli umowę o rozdzielności majątkowej, nie mogą wspólnie rozliczać się z urzędem skarbowym.
Spisanie intercyzy nie jest skomplikowane. Wystarczy udać się do notariusza – oczywiście muszą się u niego stawić oboje małżonkowie. Przy jej sporządzeniu pobierane są opłaty: 400 złotych taksy notarialnej, 38 złotych podatku od czynności cywilnoprawnych i 88 złotych podatku VAT.
Majątkowa umowa małżeńska podpisana przed zawarciem małżeństwa obowiązuje od dnia ślubu, chyba że termin obowiązywania umowy zostanie określony na późniejszy. Niedopuszczalne jest tylko zawarcie intercyzy z mocą wsteczną. Co ważne, małżonkowie, podpisując intercyzę, nie są nią związani „do grobowej deski”. Mogą zarówno zmienić jej treść i regulowany nią dorobek, jak i w każdym momencie rozwiązać umowę.
I na koniec ważna wskazówka: wcale nie trzeba sporządzać intercyzy przed ślubem. Na jej spisanie nie jest za późno, aż do (odpukać) rozwodu.

Sylwia Czubkowska