Alicja Węgorzewska: Prowadzę bardzo intensywny tryb życia. Moja praca wiąże się z częstymi wyjazdami. Mama przeprowadziła się ze Szczecina do Warszawy, by zaopiekować się moją córką. Ze względu na stan zdrowia, nie chciałam jej jednak dodatkowo obciążać. Dlatego zdecydowałam się zatrudnić guwernantki. Chciałam by jeszcze zanim córka pójdzie do przedszkola, pojawiły się osoby, które zadbają o jej rozwój. Zatrudniałam dwie osoby. Przez pierwsze 1,5 roku panią która przede wszystkim opiekowała się dzieckiem, następnie przez kolejne 2 lata, guwernantkę odpowiedzialną za funkcje edukacyjne i wychowawcze. Byłam zadowolona ze współpracy z pierwszą. Umiała się pięknie wypowiadać, czytać bajki, dać dużo ciepła. W związku z rozwojem dziecka, zdecydowałam się na zmianę opiekunki. Druga była przedszkolanką – nauczycielka z pasją. Bardzo rozwinęła dziecko intelektualnie. Córka znała liście, drzewa, marki samochodów - każda rozmowa, każdy spacer z guwernantką był edukacyjną przygodą. Gdy Amelia skończyła 3,5 roku, zapisałam ją do przedszkola. Już po 1 dniu przenieśli ją do grupy rok starszej, do dziś jest uczy się z rocznikiem starszym, co potwierdza że wybór guwernantki był słuszny.
- Jak wyglądał dzień pracy guwernantki, jakie jeszcze efekty jej pracy może Pani wskazać.?
Alicja Węgorzewska: Guwernantka przychodziła na 9. Amelia uczyła się jak należy jeść, trzymać widelec, zachowywać przy stole. Następnie spacer, drzemka, edukacyjne zabawy, zajęcia plastyczne, uczenie się piosenek, podwieczorek i pożegnanie o 17. Po pewnym czasie zabrałam 3-letnią Amelię do Luksemburga. W czasie kolacji dyplomatycznej zachowywała się jak młoda dama. Jeden z dyplomatów zwrócił uwagę na wysokie maniery mojej córki.
- Jakie wymagania musiały spełnić kandydatki?
Alicja Węgorzewska: Wysoka kultura osobista, ciepło, odpowiednie kwalifikacje (opiekuńcze, edukacyjno-wychowawcze). Szukałam osoby solidnej i uczciwej.
- Co doradziłaby Pani rodzicom, które zastanawiają się nad zatrudnieniem guwernantki?
Alicja Węgorzewska: To nie jest proste. Poświęciłam dużo czasu, zanim znalazłam odpowiednią osobę. Z każdą kandydatką przeprowadziłam dwugodzinne rozmowy, sprawdzałam jak traktuje swoją pracę, jaka jest jej motywacja. Wiedziałam, że jeśli ktoś nie ma powołania, nie będzie dobrze wykonywał swojej pracy. Jeśli ktoś przychodzi i opowiada, że w innym zawodzie mu nie wyszło i dlatego chce zostać opiekunką, to wiem, że tę pracę traktuje jako zło koniecznie.
- Jak duży jest to wysiłek finansowy? Czy porównywalny do prywatnego przedszkola?
Alicja Węgorzewska: Ciut więcej niż przedszkole, żłobek, ale są to porównywalne kwoty. W moim przypadku cena nie była priorytetem. Najważniejsze było i jest bezpieczeństwo mojego dziecka oraz zapewnieniu mu jak najlepszych możliwości rozwoju.
- Guwernantka bez wątpienia ma duży wpływ na kształcenie dziecka, ale również na jego wychowanie. Co zrobić, żeby wizja wychowania przez guwernantkę pokrywała się z wizją rodzica?
Alicja Węgorzewska: Wymagania powinny być jasno sprecyzowane. Wiele nieporozumień wynika z tego, że ludzie nie wiedzą czego się od nich oczekuje. Mi na przykład zależało, żeby guwernantka dużo czytała i rzeczywiście tak było. Moja córka dzięki temu zapamiętywała całe wyrazy, znała treść książki na pamięć, mimo że nie znała jeszcze liter.
- Czy obecność guwernantki jest zagrożeniem dla kontaktu z rówieśnikami?
Alicja Węgorzewska: Moja córka była spokojnym dzieckiem, bardzo wrażliwym. Niepewnym siebie. Chciałam, żeby nabrała poczucia własnej wartości zanim zacznie się zderzać z rówieśnikami. Wiadomo jak to jest: walka o pierwszeństwo w grupie, rywalizacja o zabawki, o uwagę. Chciałam ją dobrze do tego etapu przygotować.
- Szkoła Wyższa Przymierza Rodzin prowadzi studia dla guwernantek i guwernerów. Czy wykształcenie guwernantki ma znaczenie?
Alicja Węgorzewska: Dlaczego tak długo poszukuje się odpowiednich osób? Bo brakuje osób odpowiednio wykwalifikowanych. Koniecznie powinna powstać taka szkoła, studia dla guwernantek. Potrzebne są osoby, które mają dobry wpływ na kształtowanie odpowiednich postaw u naszych dzieci.