„Zdradziłam męża z jego przyjacielem i wcale tego nie żałuję. Choć raz zaznałam trochę przyjemności w życiu”
„Gdy mąż wrócił do domu późnym wieczorem, zachowywałam się tak, jakby nic się nie stało. Coś jednak się zmieniło i to nie w tym kontekście, że zdradziłam Marcina. Zmieniło się we mnie. Nie byłam jednak pewna, czy chciałam romansu”.

Zdradziłam męża i nie mam z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Co więcej, gdybym mogła cofnąć czas, zrobiłabym to ponownie. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że dla bardzo wielu osób jest to coś niewyobrażalnego i moralnie wątpliwego, ale nic nie poradzę na to, że nigdy, nawet przez sekundę, nie poczułam się źle przez to, co zrobiłam.
Marcin to porządny facet, naprawdę. Nie dochodziło między nami do poważnych kłótni. Owszem, zdarzały się nieporozumienia i drobne spięcia, jak w każdym związku, ale szybko wyjaśnialiśmy temat i było po sprawie. Nie robiliśmy sobie na złość i nie toczyli dziwnych wojen, które nierzadko zdarzają się w małżeństwach – zwłaszcza tych z dłuższym stażem.
Jednak nasze funkcjonowanie pod jednym dachem bardziej przypominało układ koleżeński niż małżeństwo. Co z tego, że niesnasek nie było, skoro ognia też brakowało? Nie było mi dobrze z tego powodu i niejednokrotnie próbowałam porozmawiać o tym z Marcinem – niestety, bezskutecznie. Pragnęłam czuć się przy nim jak stuprocentowa kobieta, a nie współlokatorka, ale udawałam, że wszystko jest w porządku.
Przyjaciel męża rozpalił we mnie iskrę
Jacek często do nas zaglądał. On i Marcin przyjaźnili się od liceum i świetnie dogadywali. Czasami we trójkę oglądaliśmy jakiś film albo urządzali grilla w ogródku. Na ogół jednak wyglądało to tak, że oni grali w jakieś gry, a ja trzymałam się na uboczu. Często odnosiłam wrażenie, że jestem tylko tłem dla męża. Marcin nie zauważył czegoś, co ja w mig dostrzegłam, a mianowicie spojrzeń, jakie posyłał mi Jacek. Kobieta bardzo dobrze wie, co to znaczy, kiedy mężczyzna patrzy na nią w taki sposób – ja również wiedziałam.
Nie chciałam przyznać się przed samą sobą, że Jacek mi się podoba. Fakty były takie, że to o mi myślałam, układając się wieczorem do snu, a nie i leżącym obok małżonku. Któregoś dnia, gdy Marcin udał się do toalety, Jacek skorzystał z okazji, aby zadać mi pewne pytanie.
– Klaudia, czy ty jesteś szczęśliwa? Nie chodzi o to, czy z Marcinem, ale czy tak w ogóle?
Pozostawiłam to bez odpowiedzi, ponieważ nie potrafiłam na szybko znaleźć odpowiednich słów. To, co usłyszałam od Jacka, nie dawało mi spokoju. Zaczęłam rozmyślać o moim życiu. W sumie nie mogłam jednoznacznie stwierdzić, czy jestem szczęśliwa, czy nie. W mojej głowie kłębiły się dziesiątki różnych myśli. Zastanawiałam się także nad tym, czy ja właściwie kocham męża.
– Wiesz, jak kobieta zaczyna rozkminiać takie rzeczy, to raczej nie jest to miłość – w tym momencie przypomniałam sobie to, co kiedyś powiedziała moja przyjaciółka.
Czy gdybym rzeczywiście kochała Marcina, to poświęcałabym tyle uwagi Jackowi? Zwłaszcza że były to myśli z gatunku tych nieprzyzwoitych. Strasznie mnie pociągał. Był przeciwieństwem mojego męża – zawsze radosny, życzliwie nastawiony do ludzi i świata, żwawy. Marcin, gdyby mógł, najchętniej wylegiwałby się cały i dniami na kanapie. Zachęcenie go do jakiejkolwiek aktywności takiej jak przykładowo wyjście na spacer, graniczyło po prostu z cudem.
To było silniejsze od nas
To był czwartek, miałam dzień wolny, a Marcin musiał zostać dłużej w pracy. Rozległ się dzwonek do drzwi, poszłam otworzyć. W progu stał Jacek.
– Cześć, przejeżdżałem koło was i postanowiłem zajrzeć. Jest Marcin?
– Nie, dziś siedzi w biurze po godzinach.
– Co za niefart – westchnął Jacek, jednocześnie obdarzając mnie głębokim spojrzeniem.
– Tak czy siak, może masz ochotę na kawę?
– Jasne.
Nie zdążyłam zaparzyć tej kawy. Nie dotarliśmy do kuchni. Rzuciliśmy się na siebie. Był to najlepszy seks, jaki w życiu miałam. Pełen, ognia, pasji i dzikiego pożądania – właśnie, pożądania, czyli czegoś, czego zdecydowanie brakowało pomiędzy mną a Marcinem. Przez parę chwil znalazłam się w niebie. To było coś, czego wcześniej nie doświadczyłam. Nie przypuszczałam, że można kochać się w ten sposób.
Gdy mąż wrócił do domu późnym wieczorem, zachowywałam się tak, jakby nic się nie stało. Coś jednak się zmieniło i to nie w tym kontekście, że zdradziłam Marcina. Zmieniło się we mnie. Jacek odwiedzał nas znacznie rzadziej. W dalszym ciągu patrzył na mnie TYM wzrokiem, ale już więcej do niczego między nami nie doszło. W sumie to nie byłam pewna, czy chciałam romansu. Pogodziłam się z tym, że to był jednorazowy skok w bok i nie miałam z tym problemu.
Rozwiedliśmy się
Dzisiaj ja i Marcin nie jesteśmy już razem. Rozwiedliśmy się po pięciu latach małżeństwa. Jacek nie był tego przyczyną – no, może w jakimś stopniu pośrednio się do tego przyczynił. Kontakt z nim urwał się całkowicie, ale też nie byłam zainteresowana szukaniem go. W każdym razie skok w bok nakłonił mnie do refleksji nad własnym życiem. Doszłam do wniosku, że nie chcę marnować czasu na bycie z kimś, z kim na dobrą sprawę dzielę tylko rachunki i dach nad głową. Moje i Marcina drogi coraz bardziej się rozjeżdżały.
– Słuchaj, nie ma sensu tego ciągnąć – nie wiem, czemu, lecz ucieszyłam się, że to wyszło od niego.
– Masz rację – przytaknęłam.
Rozstaliśmy się bez żalu i zbędnych dram. Dla wszystkich dookoła nasz rozwód był ogromnym zaskoczeniem, gdyż w oczach rodziny i znajomych wchodziliśmy za zgraną parę. Obecnie składamy sobie życzenia z okazji świąt czy urodzin – i tyle. Marcin ma partnerkę, a jeśli chodzi o mnie, to na ten moment skupiłam się na swoim rozwoju i nie planuję nowej relacji. Nie wykluczam tego w przyszłości, ale na razie nie pora na to.
Zrozumiałam, że szukanie szczęścia na zewnątrz jest nieporozumieniem. Musiałam też pogodzić się z dość przykrą prawdą o sobie. Nie miałam żadnych pasji, a moje dotychczasowe życie koncentrowało się na pracy, dbaniu o wygląd i podobaniu się facetom. Być może skok w bok był mi potrzebny do tego, abym wreszcie otworzyła oczy. Próbuję zatem różnych rzeczy i nie zamykam się na to, co los przynosi. Nie ukrywam, że bardzo pomogła mi Aśka, moja przyjaciółka. Jak się okazało, w wielu kwestiach się nie myliła. Odkąd pamiętam, namawiała mnie do pozytywnych zmian i trzymała za mnie kciuki – to wspaniałe mieć obok wspierających ludzi.
Klaudia, 37 lat
Czytaj także:
- „Mąż traktował mnie jak powietrze. Gamoń nawet nie widział, że od dawna mam kogoś na boku, a ja się nie kryłam”
- „Zarezerwowałem apartament dla zakochanych, a wzięli nas za matkę z synem. To dało mi do myślenia”
- „Gdy urodziłam dziecko, mąż zaczął często znikać z domu. Byłam w szoku, gdy odkryłam, co i z kim robi”

