Reklama

Nigdy nie ciągnęło mnie do dzieci. Koleżanki opowiadały o tym, jak zostaną matkami i cieszyły się, że będą miały duże, szczęśliwe rodziny. Ja z jednej strony stawiałam na karierę, z drugiej natomiast po prostu lubiłam się cieszyć życiem. Mój sposób bycia nie do końca zgadzał się z matkowaniem, więc nieszczególnie się do tego śpieszyłam. Gdyby nie mój mąż, Paweł, pewnie w ogóle nie zdecydowałabym się na starania o dziecko.

Reklama

Paweł marzył o byciu ojcem

Wciąż opowiadał, jak chętnie spędzałby czas ze swoim synem, ile rzeczy by mu pokazał i jak organizowałby mu każdą wolną chwilę.

– Ty tego nie rozumiesz, Iza, ale ja po prostu czuję, że byłbym świetnym ojcem – powtarzał mi niemal do znudzenia. – Zobaczysz, miałabyś ze mnie dużo pożytku.

Tak długo opowiadał o tych swoich przyszłych przygodach z ukochanym synkiem, że w końcu uległam. Z początku myślałam, że może wcale nie pójdzie tak łatwo i trochę za tym dzieckiem jeszcze poczekamy. Najwyraźniej jednak los czuwał nad Pawłem, bo niedługo po tym, jak rozpoczęliśmy starania, okazało się, że jestem w ciąży.

Miałam wrażenie, że Paweł niedługo będzie skakać z radości. Jego zapał trochę ostygł, gdy okazało się, że urodzi nam się dziewczynka.

Wolałbym syna – mruknął z wyraźnym niezadowoleniem. – No nic. Może następnym razem się uda.

Nie przejmowałam się wtedy jego gadaniem. Uznałam, że to tylko takie głupie komentarze, a kiedy już dziecko pojawi się na świecie, będzie mu wszystko jedno. Nie podejrzewałam nawet, jak bardzo się mylę.

Nagle zostałam sama

Naszej małej córeczce daliśmy na imię Ola. Przez pierwsze kilka dni Paweł rzeczywiście nie odstępował nas na krok, choć w stosunku do niej nie okazywał szczególnego entuzjazmu. Kiedy natomiast doszłam do siebie i stanęłam na nogi, mój mąż zaczął niespodziewanie znikać.

W domu coraz częściej bywałam sama. Wciąż nie do końca radziłam sobie ze wszystkim, ale nie miałam kogo poprosić o pomoc. Dobrze, że od czasu do czasu zjawiała się moja matka, by wesprzeć mnie przy opiece nad małą.

– A ten Paweł to gdzie się podziewa? – dopytywała. – Co do ciebie przychodzę, to jego nie ma. Córeczka go nie obchodzi?

Wzruszyłam ramionami.

– Ma coś ważnego do załatwienia – przyznałam. – No wiesz, musi też pracować, a teraz gorący okres…

On wiecznie ma gorący okres – prychnęła z przekąsem. – A ty potrzebujesz pomocy.

– Radzę sobie – stwierdziłam, choć nie była to do końca prawda. – Na pewno z czasem się wszystko uspokoi, mamo.

Nie mogłam się o nic doprosić

Co tu dużo mówić – nie uspokoiło się. Może i byłam niecierpliwa, ale wieczne wyjścia Pawła zaczęły mi w końcu działać na nerwy. Ile razy go zapytałam, gdzie się wybiera, miał gotową odpowiedź. A to umówił się z dodatkowym klientem, a to musiał wyrobić nadgodziny, a to załatwiał firmie jakiś nowy bardzo ważny kontrakt.

– Nie rozumiem, czemu się denerwujesz – stwierdził mi któregoś razu, gdy byłam już bliska wybuchu. – Przecież muszę nas utrzymać. Teraz to szczególnie ważne.

– A twoja córka nie jest ważna? – wypaliłam. – To podobno ty bardzo chciałeś być ojcem. Coś się zmieniło, czy o czymś nie wiem?

Paweł skrzywił się niespodziewanie.

– Córki są dobre dla matek – podsumował. – Wiesz, że czekałem na syna.

Miałam ochotę zdzielić go w łeb, ale jakoś się powstrzymałam. Kiedy jednak znowu wyszedł jak gdyby nigdy nic, krew we mnie zawrzała. Obiecałam sobie, że jeszcze go w tej kwestii przycisnę.

Siostra ciągle mnie uspokajała

Oprócz matki nie miałam wsparcia praktycznie w nikim. Od czasu do czasu udawało mi się pogadać jeszcze z moją starszą siostrą, choć ta ostatnio też wydawała mi się jakoś dziwnie roztargniona, a jednocześnie wiecznie zajęta.

– Jak sobie radzisz? – zapytała mnie, gdy kiedyś chyba zupełnym przypadkiem wpadła do mnie do domu.

Prychnęłam z lekką irytacją.

– Sama pomyśl – stwierdziłam z przekąsem. – Skoro siedzę tu sama i najwyraźniej tylko ja jestem zainteresowana naszym dzieckiem?

Marta uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco.

– Przesadzasz – oświadczyła z przekonaniem. – On na pewno robi to wszystko, bo stara się wam zapewnić byt i… takie tam. Potrzebujecie przecież pieniędzy, nie?

– Potrzebujemy – przyznałam niechętnie. – Ale niedługo się wykończę. Bo szczerze mówiąc, nie mam już na to siły. I średnio uśmiecha mi się skakanie nad dzieckiem. Nigdy się na to nie pisałam.

Będzie dobrze – przekonywała mnie. –To na pewno przejściowe. A zresztą wiesz, jak faceci są nastawieni na synów. Ale wiesz, mała trochę podrośnie, to zaraz stanie się jego ukochaną córeczką.

Spojrzałam na nią z powątpiewaniem.

– Tak myślisz? – spytałam.

Pokiwała głową, najwyraźniej bardziej przekonana co do tego niż ja. A że tak było łatwiej, postanowiłam uwierzyć.

Przyłapałam ich

Przez długi czas trzymałam się tej myśli i starałam się nie napadać na Pawła. Choć te jego podejrzane wypady następowały coraz częściej, milczałam, przekonana słowami siostry, że prędzej czy później mój mąż w końcu wydorośleje i przestanie unikać opieki nad Olcią.

W końcu jednak potrzebowałam trochę odsapnąć. Matka zaoferowała się, że posiedzi chwilę z małą, żebym wreszcie trochę odpoczęła.

– Idź się trochę przejdź, Iza, bo źle wyglądasz, dziecko – oświadczyła. – Może zajrzyj do Marty? Ostatnio tak rzadko się ze sobą widujecie…

Uznałam, że w sumie nie jest to taki zły pomysł. Pogoda za oknem akurat nie nastrajała do spacerów, więc pobyt u siostry wydawał mi się nieco lepszą opcją. Pojawiłam się więc u niej w bloku bez zapowiedzi. Właściwie to próbowałam się do niej dodzwonić, ale nie odbierała. Zastanowiło mnie to trochę, bo przecież odkąd się rozwiodła, po pracy siedziała w domu całkiem sama, a wiedziałam, że raczej rzadko rusza się gdziekolwiek dalej.

Miałam swoje klucze, więc bez problemu dostałam się do jej mieszkania, a tam… Tam zobaczyłam coś, co omal nie zwaliło mnie z nóg. Moja kochana siostrzyczka siedziała w salonie – nie sama, a z moim mężem. Półnaga, uwieszona na nim, a jemu najwyraźniej w ogóle to nie przeszkadzało. Był rozczochrany, roześmiany, a w ręce trzymał kieliszek wina. Obok zresztą stała pusta butelka. Paweł spoważniał dopiero, gdy mnie zobaczył.

Byłam w szoku

Marta zaśmiała się nerwowo.

– Izka, to nie tak, jak myślisz – przekonywała, choć doskonale wiedziałam, co widziałam jeszcze przed chwilą. I ani jej zakłopotane spojrzenie, ani niby niewinna mina Pawła wcale do mnie nie przemawiały.

Tatuś roku. Skoro tak się zabawiał, kiedy ja skakałam nad jego córką, nie miałam żadnych pytań.

– Dobrze, że już przynajmniej wiem, gdzie tak znikasz – oświadczyłam bezbarwnym tonem. Miałam wrażenie, że to jakiś dziwny koszmar, z którego prędzej czy później się obudzę.

– Iza, wiesz dobrze, że to między nami nie ma już sensu – odezwał się Paweł. – To dziecko, ty… To już nie jest moje życie. Dopiero przy Marcie poczułem, że naprawdę się spełniam.

Prychnęłam.

– Nie no, jasne – stwierdziłam z goryczą. – To spełniaj się dalej. Niepotrzebnie wam przeszkodziłam.

I wyszłam, trzasnąwszy drzwiami, zupełnie nie przejmując się jękami mojej siostry.

Jeszcze nie wiem, co zrobię

Obecnie czekam na rozwód. Paweł nie miał żadnych refleksji w związku ze swoim ostatnim zachowaniem, a Marta utrzymuje, że niespodziewanie się zakochała. Szczerze mówiąc, nie bardzo mnie to obchodzi. Nie uważam jej już za swoją siostrę i zamierzam trzymać się z daleka od niej. Nie mam pojęcia, co zrobię teraz sama z Olą, ale na pewno się nie poddam.

Matka, która swoją drogą jest święcie oburzona tym, co zaszło między Martą i Pawłem, obiecała, że jakoś mi pomoże. Myślę, że wspólnie coś wymyślimy, choć na razie zupełnie nie mam do tego nerwów. W sumie dobrze, że ją mam, bo nie wiem, co byłoby z Olą. Wbrew wszystkiemu, obecnie one dwie są teraz moją jedyną rodziną. I choć nie jest różowo, czasami myślę sobie, że może dobrze się stało, bo gdybym nie urodziła córeczki, w życiu nie dowiedziałabym się, do czego jest zdolny Paweł.

Izabela, 28 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama