„Romans w Turcji miał być słodszy niż baklawa. Ta miłosna przygoda okazała się jednak dla mnie gorzką szkołą życia”
„Zauważyłam go pierwszego dnia. Był wysoki, miał ciemne włosy, lekki zarost i spojrzenie, które przyciągało. Pojawił się przy basenie z roześmianą twarzą. Pomyślałam wtedy, że wygląda jak ktoś z reklamy napojów tropikalnych”.

- Redakcja
Pracuję w biurze podróży w Warszawie i wciąż wierzę w romantyczne historie. Chociaż może już nie tak naiwnie jak kiedyś. Jeszcze rok temu codziennie po pracy włączałam sobie włoskie filmy z lat dziewięćdziesiątych, popijałam różowe wino i marzyłam, żeby ten jedyny pojawił się nagle, z bukietem, z uśmiechem, z gestem i zakochał się we mnie od razu. Głupie, wiem. Ale taka już jestem.
Marzyłam o miłości
Miałam dość codzienności – korków, e-maili z pretensjami klientów i nieudanych randek z Tindera. Dlatego kiedy Anka rzuciła:
– Jedźmy do Antalyi, dziewczyny! – nie wahałam się ani chwili. Pakowałam się z ekscytacją, w głowie mając jedno: to będą wakacje życia.
Mama mówiła: „Uważaj, dziecko, wakacyjne romanse to często tylko złudzenie”. Koleżanki też ostrzegały. Ale ja zawsze wierzyłam, że ludzie są z natury dobrzy. Że warto dać szansę. Że kiedyś musi się udać.
Zauważyłam go pierwszego dnia. Był wysoki, miał ciemne włosy, lekki zarost i spojrzenie, które przyciągało. Pojawił się przy basenie z tacą pełną kolorowych drinków i roześmianą twarzą. Pomyślałam wtedy, że wygląda jak ktoś z reklamy napojów tropikalnych. Zobaczył mnie, a może nas wszystkie, bo szłam z Anką i Olą, i uśmiechnął się. Uniósł rękę i pomachał. Anka szturchnęła mnie łokciem.
– Zobacz, jaki przystojny. Chyba do nas macha!
– Daj spokój, na pewno do kogoś innego – zaśmiałam się, ale jego spojrzenie już we mnie utkwiło.
Byłam podekscytowana
Spotkaliśmy się wieczorem przy hotelowym barze. Stałam w kolejce po drinka, kiedy nagle usłyszałam za plecami ciepły, lekko zachrypnięty głos.
– Masz najpiękniejszy uśmiech, jaki widziałem.
Odwróciłam się zaskoczona. Stał bardzo blisko, z tym samym rozbrajającym uśmiechem.
– Znasz ten tekst na pamięć, prawda? – spytałam rozbawiona.
– Może… Ale dzisiaj mówię go pierwszy raz z pełnym przekonaniem.
Wiedział, co mówić. Komplementował, zagadywał, opowiadał o swojej pracy przy hotelu, o rodzinie w innym mieście, o marzeniu, by kiedyś zwiedzić Polskę. Zaczęłam czuć, że ten wyjazd naprawdę może być czymś więcej niż zwykłym urlopem. Każdego dnia spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu. Oprowadzał mnie po Antalyi, zabierał na nocne spacery po plaży, pokazywał miejscowe smaki i zapachy.
Anka mówiła, żebym uważała, ale ja czułam się wyjątkowa. Chciałam wierzyć, że to nie tylko wakacyjny flirt. Hakan mówił, że nigdy nie czuł czegoś tak szybko, że jestem inna. Że mógłby zamieszkać w Polsce, że to nie byłoby dla niego trudne. Po czterech dniach zapytał, czy mógłby kiedyś poznać moją mamę. W głowie już budowałam obraz przyszłości, wspólnych świąt, podróży, codzienności we dwoje.
Zakochałam się
Zaczęło się niepozornie. Jednego dnia spojrzał na mnie jakby z pretensją, kiedy wyszłam z pokoju w stroju kąpielowym.
– Po co ci ten strój? Zasługujesz na szacunek, nie na spojrzenia innych mężczyzn.
Zaskoczył mnie. Zatrzymałam się w pół kroku.
– Ale to tylko plaża, wszyscy tak chodzą… – próbowałam się zaśmiać, ale jego mina była poważna.
Następnego dnia nie chciał, żebym szła z dziewczynami do centrum.
– Zostańmy tutaj. Spędzimy czas razem.
– Przecież to tylko kilka godzin. Wracam na kolację.
Widziałam, że jest zły. Później przeprosił. Przyniósł kwiatka zerwanego gdzieś przy hotelu, pocałował w czoło. Zaczęłam myśleć, że może po prostu źle go odebrałam, że to inna kultura, inna wrażliwość.
Z dnia na dzień chciał być przy mnie cały czas. Pojawiał się nagle. Gdy raz pomalowałam usta, powiedział:
– Ładniej ci bez tego. Tak naturalnie.
Czułam się wtedy trochę głupio, ale się uśmiechnęłam. Bo chciałam wierzyć, że to troska. Mimo wszystko, gdzieś w środku, zaczynało mi być ciasno. Jakby ktoś zaciskał wokół mnie niewidzialny krąg.
Kontrolował mnie
Pewnego wieczoru, gdy wróciłam do pokoju, Hakan czekał pod drzwiami, oparty o ścianę, z nieczytelnym wyrazem twarzy.
– Coś się dzieje? – zapytałam.
– Unikasz mnie. Czuję to.
– Nie unikam. Po prostu… potrzebuję trochę przestrzeni. Wszystko dzieje się bardzo szybko.
Usiadł na łóżku i spojrzał na mnie uważnie.
– Muszę wracać wcześniej. Przemyślałam to.
– Nigdzie nie jedziesz. Nie rozumiesz, że cię kocham?!
Wstał gwałtownie. Jego głos był stanowczy, oczy ciemne jak noc. Cofnęłam się pół kroku, zaskoczona tym, jak bardzo się zmienił.
– Muszę wracać – powtórzyłam cicho.
– Jeszcze zobaczymy – odpowiedział i wyszedł.
Kolejnego dnia zaczęłam pakować rzeczy, choć ręce mi drżały. Gdy sięgnęłam po kosmetyczkę, zorientowałam się, że nie mam paszportu. Sprawdziłam kieszenie, torbę, szuflady. Nigdzie go nie było.
Czułam, jak ściska mnie w żołądku. Prawie biegłam przez hotelowy korytarz. Gdy dołączyłam do dziewczyn, udawałam, że nic się nie stało. Nie powiedziałam im o paszporcie. Wstydziłam się. Głupio mi było, że dałam się tak omamić. Że zaufałam komuś, kto tak szybko chciał mnie mieć tylko dla siebie.
Byłam bezradna
Następnego ranka długo nie wychodziłam z pokoju. Dziewczyny poszły na śniadanie beze mnie, powiedziałam, że boli mnie głowa. W rzeczywistości nie wiedziałam, co mam robić. Czułam się tak, jakbym sama wpakowała się w sytuację, z której teraz nie potrafiłam się wyplątać.
Zeszłam do recepcji. Chciałam zapytać, czy mogę odzyskać paszport przez ambasadę albo jakkolwiek inaczej. Nie miałam pojęcia, od czego zacząć. Podeszła do mnie recepcjonistka.
– Wszystko w porządku? – zapytała po polsku.
Spojrzałam na nią zaskoczona, a potem w głowie szybko zaczęłam układać słowa, które w końcu musiały wyjść.
– Chyba nie do końca. Mam problem. Mój… znajomy zabrał mi paszport.
Popatrzyła mi prosto w oczy. Było w tym spojrzeniu coś ostrego. Jakby zrozumiała wszystko w sekundę.
– Hakan?
Zrobiło mi się zimno. Pokiwałam głową.
– To nie pierwszy raz. Już były z nim problemy. Zawsze zaczyna tak samo.
Nie mogłam uwierzyć
– Co pani mówi?! – szepnęłam, z trudem łapiąc powietrze.
– Pomogę pani. Mam kontakt do ochrony i znajomych w konsulacie.
Czułam ulgę, strach i wstyd jednocześnie.
Wieczorem spakowałam się i zostawiłam pokój. Dziewczynom powiedziałam, że mam problemy rodzinne i muszę wcześniej wyjechać. Paszport odzyskałam późnym wieczorem, tuż przed wyjazdem.Chwyciłam dokument i od razu schowałam go do torby, tak głęboko, jak się dało.
W samolocie gapiłam się w sufit, z mokrą chusteczką w dłoni. Wszystko bolało – głowa, brzuch, serce. W głowie przewijały się sceny z pierwszych dni – jego uśmiech, pocałunki, spacery. A potem kolejne – jak zabiera mi paszport, jak patrzy z wyrzutem, jak staje się kimś zupełnie obcym.
Po wylądowaniu w Warszawie poczułam ulgę. Prawdziwą, fizyczną. Jakby ktoś zdjął ze mnie ciężki plecak. W domu długo nie mogłam się pozbierać. Nie jadłam. Unikałam telefonu. Płakałam nocami. Żałowałam, że dałam się tak łatwo wciągnąć. Że chciałam wierzyć, że to bajka.
Natalia, 26 lat
Czytaj także:
- „Liczyłam na romantyczny wieczór z moim chłopakiem. Wywiózł mnie na pole truskawek i kazał je zbierać”
- „Koleżanka z pracy podstawiła mi nogę, by zdobyć awans. Zdziwiła się, kiedy to ja zostałam jej szefową”
- „Synowa woziła wnuka w wózku do 4. roku życia. Jednym zdaniem wyjaśniłam, dokąd prowadzą jej durne metody wychowawcze”

