„Babcia Janina zawsze smażyła pączki na smalcu. Sekret ich smaku tkwił jednak całkiem w czymś innym”
„Próbowałam odtworzyć ten smak. Mama próbowała. Ciotki też. I za każdym razem coś było nie tak – za suche, za tłuste, za twarde. Babcia się tylko uśmiechała pod nosem i mówiła: – Niektóre rzeczy lepiej smakują, gdy pozostają tajemnicą”.

- Redakcja
Pachniały lepiej niż jakiekolwiek inne. Słodko, ciepło, z nutą czegoś, czego nie potrafiłam nazwać. Babcia Janina co roku przed tłustym czwartkiem zamieniała kuchnię w królestwo pączków. Od rana zagniatała ciasto, a ja siedziałam przy stole, kołysząc nogami i patrząc, jak jej ręce sprawnie formują kulki, nadziewają je konfiturą różaną i układają do wyrośnięcia. Później wrzucała je do garnka pełnego skwierczącego smalcu, a w powietrzu unosił się ten niepowtarzalny zapach – drożdży, wanilii, czegoś słodkiego i ciepłego, co od zawsze kojarzyło mi się z domem.
Próbowałam odtworzyć ten smak. Mama próbowała. Ciotki też. I za każdym razem coś było nie tak – za suche, za tłuste, za twarde. Babcia się tylko uśmiechała pod nosem i mówiła:
– Niektóre rzeczy lepiej smakują, gdy pozostają tajemnicą.
Nie zamierzałam się poddać. W tym roku postanowiłam, że zdobędę przepis babci, choćby nie wiem co.
Miałam dobry plan
Nie miałam złudzeń – babcia Janina nie odda swojego przepisu tak łatwo. Mogłam się prosić, błagać, a ona i tak tylko się uśmiechnie i powie: "Może kiedyś, kochanie." A ja nie chciałam czekać na to „kiedyś”. Chciałam mieć ten przepis teraz. Wiedziałam, że jeśli nie przejmę tajemnicy, jej pączki staną się tylko wspomnieniem. Obmyśliłam trzy sposoby, jak zdobyć recepturę.
Plan A: Podsłuchać babcię w kuchni – zasadzę się w kuchni i udam, że czytam książkę. Będę obserwować każdy jej ruch, zapamiętywać składniki i proporcje. Może nie zauważy, gdy zerkam jej przez ramię?
Plan B: Podejrzeć przepis podczas wspólnego pieczenia –
babcia zawsze pozwalała mi pomagać, ale nigdy w kluczowych momentach. Może jeśli będę wyjątkowo czarująca, pozwoli mi wyrabiać ciasto i wtedy dostrzegę sekret?
Plan C: Podpytać dziadka – dziadek Stefan był gadułą. Może przypadkiem coś chlapnie? W końcu jadał te pączki od lat, może pamięta jakiś nietypowy składnik?
Zaczęłam od planu A. Usadowiłam się w kuchni, udając, że popijam herbatę. Babcia zaczęła sypać składniki do miski. Mąka, drożdże, jajka... I nagle coś dosypała ukradkiem.
– Babciu, a co to było? – zapytałam niewinnie.
Mrugnęła tylko do mnie i zamieszała ciasto. Czyżby podejrzewała, co knuję?
Myślałam, że dziadek pomoże
Babcia była czujna. Nie dało się jej podejść, nie dało się podejrzeć, a już na pewno nie dało się niczego wyciągnąć prostym pytaniem. Ale była jeszcze jedna osoba, która mogła mi pomóc – dziadek Stefan.
Dziadek był zupełnym przeciwieństwem babci. Ona – tajemnicza i powściągliwa. On – rozgadany i trochę nieuważny. Czasem mówił za dużo, a potem sam się dziwił, że coś „przez przypadek” wyszło na jaw. Jeśli ktoś mógł niechcący zdradzić sekret babcinych pączków, to właśnie on.
Usiadłam przy nim w salonie, kiedy oglądał teleturniej.
– Dziadku, pamiętasz, jak babcia piekła pączki, kiedy była młodsza? – zaczęłam niby od niechcenia.
– Oczywiście! To były najlepsze pączki na świecie! – rozpromienił się.
– A wiesz, co sprawia, że są takie puszyste? – spróbowałam podejść go od innej strony.
Dziadek zamyślił się i pokiwał głową.
– Chyba spirytusu tam dolewa. Żeby ciasto nie chłonęło tłuszczu.
Spirytus! A więc to jeden z sekretnych składników! Miałam pierwszy trop. Ale czy to było wszystko?
– A jeszcze coś?– dopytałam.
Dziadek otworzył usta, ale nagle zza drzwi rozległ się głos babci:
– Stefan, ty tam nic nie opowiadaj!
Zerwaliśmy się jak przyłapani na gorącym uczynku. Dziadek tylko wzruszył ramionami.
– Oj tam, ja tylko mówię, co pamiętam… – burknął.
Babcia spojrzała na mnie podejrzliwie.
Podsłuchałam pewną rozmowę
Zaczęłam podejrzewać, że babcia coś przede mną ukrywa bardziej niż zwykle. Może wcześniej traktowała moje pytania jak niewinne dziecięce ciekawostki, ale teraz? Teraz miałam 28 lat i mogła się domyślać, że naprawdę chcę przejąć przepis. A skoro tak, to pewnie robiła wszystko, żeby mi się to nie udało.
Dziadek dał mi cenny trop – spirytus, ale miałam przeczucie, że to jeszcze nie wszystko. Postanowiłam przez jakiś czas nie drążyć tematu. Udawać, że się poddałam. Może wtedy babcia straci czujność.
Pewnego wieczoru, kiedy babcia i mama siedziały w kuchni i piły herbatę, przypadkiem usłyszałam ich rozmowę. Nie chciałam podsłuchiwać... No dobra, może trochę chciałam, ale to przecież w słusznej sprawie.
– Mamo, może w końcu dałabyś Natalii ten przepis? – zapytała mama.
Zamarłam.
– Jeszcze nie. Niech się pomęczy. Za łatwo by było! – babcia zaśmiała się pod nosem.
O mało nie upuściłam kubka, który trzymałam w rękach. Więc mogła mi powiedzieć, ale nie chce?! Zacisnęłam zęby. Wzięłam głęboki oddech i wróciłam do swojego pokoju, zanim mnie zauważyły. To nie była już zwykła zabawa w odkrywanie rodzinnej tajemnicy.
Musiałam poznać ten sekret
Nie mogłam pozwolić, żeby babcia wygrała. Wiedziałam już, że spirytus to jeden z jej sekretów, ale coś jeszcze musiało sprawiać, że jej pączki były tak wyjątkowe. Nie zamierzałam dłużej bawić się w podchody – musiałam działać tu i teraz.
Babcia jak co roku zaczęła wielkie pieczenie pączków. Wstała o świcie, zakasała rękawy i zabrała się do pracy. Ja oczywiście zgłosiłam się do pomocy. Zawsze pozwalała mi nadziewać pączki albo obtaczać je w cukrze pudrze, ale na etapie przygotowywania ciasta nigdy nie dopuszczała mnie do stołu.
– Babciu, mogę wyrabiać ciasto? – zapytałam, przybierając minę niewinnej wnuczki, która tylko chce pomóc.
– Oj, to ciężka robota, skarbie. Po co masz się męczyć? – odparła i stanowczo zagrodziła mi drogę do miski.
No pewnie. Tak jak się spodziewałam. Obserwowałam każdy jej ruch. Mąka, drożdże, jajka, spirytus… I nagle, kiedy myślała, że nie patrzę, dodała coś jeszcze!
Coś drobnego, jasnego, co w mgnieniu oka zniknęło w cieście. To był ten moment! Musiałam działać natychmiast.
– Babciu, o nie! Solniczka się przewróciła! – zawołałam i popchnęłam łokciem małą solniczkę, która stała na skraju stołu.
Babcia odwróciła się od miski, a ja błyskawicznie zerknęłam do środka. Starta skórka cytrynowa i… łyżeczka rumu! Miałam to! W końcu poznałam tajemnicę! Czy jednak na pewno...?
Byłam pewna siebie
Gdy tylko babcia odwróciła się z powrotem do miski, ja szybko odsunęłam się od stołu i udawałam, że zajmuję się czymś zupełnie innym. Serce waliło mi jak młotem. W końcu poznałam jej sekret! Teraz mogłam wreszcie zrobić pączki identyczne jak babcia!
Spojrzałam na babcię. Uśmiechała się pod nosem.
– Babciu, już wiem, co tam dodajesz – powiedziałam pewnym siebie tonem.
– Naprawdę? – uniosła brwi z lekkim rozbawieniem.
– Spirytus, skórka cytrynowa, rum – wyrecytowałam dumnie.
Babcia kiwnęła głową, ale w jej oczach błysnęło coś, co sprawiło, że poczułam niepokój.
– To znaczy, że znasz już cały przepis? – zapytała powoli.
Zmarszczyłam brwi.
– A jest coś jeszcze?
Babcia zaśmiała się cicho i pogłaskała mnie po ręce.
– Może kiedyś ci powiem. A może nie.
Patrzyłam na nią zszokowana. Czyżby przez cały czas pozwoliła mi odkryć tylko część prawdy? Czy kiedykolwiek poznam cały przepis...?
Doczekałam się
Przez chwilę siedziałam w milczeniu, patrząc na babcię, która nadal uśmiechała się tajemniczo. Czyżby chciała mnie zostawić z tą nutą niepewności? Nie mogłam na to pozwolić.
– Babciu, proszę. Przecież wiesz, jak bardzo mi na tym zależy – spojrzałam na nią błagalnie.
Babcia westchnęła i otarła dłonie w fartuch.
– Dobrze, skarbie. Powiem ci, ale pod jednym warunkiem
– Jakim? – podniosłam się natychmiast, gotowa przystać na wszystko.
– Następnym razem to ty zrobisz pączki. A ja będę ci tylko pomagać.
Zaskoczyła mnie. To była prawdziwa próba. Nie chodziło tylko o znajomość składników. Babcia chciała, żebym poczuła ten przepis, a nie tylko go znała. Zaufała mi.
– Zgoda! – uśmiechnęłam się i mocno ją przytuliłam.
Pączki wyszły idealnie
Tydzień później spotkałyśmy się w kuchni. Tym razem to ja wyrabiałam ciasto, pilnowałam składników, dbałam o każdy szczegół. Babcia stała obok, patrzyła i od czasu do czasu dorzucała swoje wskazówki.
– A teraz ostatni składnik – powiedziała, gdy formowałam pączki.
– Jaki? – spojrzałam na nią z nadzieją.
Babcia uśmiechnęła się i położyła dłoń na mojej.
– Cierpliwość i serce– wyszeptała. – Bez tego nawet najlepszy przepis nie wystarczy.
Tego dnia moje pączki wyszły idealne. I wtedy zrozumiałam, że prawdziwy sekret nie tkwił tylko w składnikach, ale w tradycji, ciepłych wspomnieniach i miłości do bliskich.
Babcia spojrzała na mnie z dumą.
– Teraz już możesz przekazać ten smak dalej.
Uśmiechnęłam się. I wiedziałam, że kiedyś zrobię to samo dla moich dzieci i wnuków.
Natalia, 28 lat
Czytaj także: „Na stażu ciągle biegałam do cukierni po pączki dla szefa. W końcu pokazałam mu, że stać mnie na więcej”
„W tłusty czwartek dostałam pączki od tajemniczego wielbiciela. Cieszyłam się, dopóki nie dowiedziałam się, kto nim jest”