Zaczęliśmy się spotykać. Im lepiej go poznawałam, tym byłam nim coraz bardziej zachwycona. Był taki czuły, opiekuńczy, hojny. Zapraszał mnie do drogich restauracji, kupował kwiaty i drobne prezenciki. Dżentelmen w każdym calu.
Dziwiło mnie tylko jedno, że ani razu nie zaprosił mnie do siebie. Gdy nasza znajomość stała się bardziej zażyła, spotykaliśmy się u mnie. Z drugiej strony zaproszenia jednak nie było. Męczyło mnie to, więc któregoś dnia zapytałam wprost, kiedy spędzimy noc w jego mieszkaniu. Lekko zmieszany wyznał, że mieszka z matką. I nie zabiera mnie do siebie, bo wie, że oboje nie czulibyśmy się swobodnie, wiedząc, że siedzi tuż za ścianą i słyszy, co wyrabiamy.
Nie ukrywam, byłam zaskoczona. Wydawało mi się, że trzydziestoczteroletni mężczyzna dawno powinien być na swoim. Zwłaszcza gdy świetnie zarabia. Ale Rafał szybko mi wytłumaczył, że takie rozwiązanie jest po prostu bardziej opłacalne, że dzięki temu uda mu się szybciej odłożyć pieniądze na własny kąt. Bo nie chce pakować się w kredyty i zakładać sobie pętli na szyję na trzydzieści lat.
Mieszkanie z mamusią? OK, w sumie nic złego
Argumenty wydały mi się logiczne, więc szybko zapomniałam o temacie. Do głowy mi nie przyszło, że fakt, iż ciągle mieszka z mamusią, może mieć jakikolwiek wpływ na nasz związek. Wkrótce miałam się jednak przekonać, że ma.
Po pół roku znajomości byłam już pewna, że Rafał to mężczyzna mojego życia. Zaproponowałam mu więc, żeby wprowadził się do mnie. Zgodził się z wielką ochotą. Gdy stanął z walizkami w progu mojego mieszkania, byłam zachwycona. Wydawało mi się, że będzie nam jak w niebie. Do tej pory świetnie się przecież dogadywaliśmy. Dlaczego więc teraz miałoby być inaczej? Pierwsze dni były cudowne. Cieszyliśmy się sobą, swoją miłością.
Co prawda nie podobało mi się, że Rafał niczego nie robi w domu, ale starałam się tego nie okazywać. Łudziłam się, że to przejściowa sytuacja, że mój ukochany nie czuje się jeszcze u mnie swobodnie, potrzebuje czasu, by się odnaleźć, zorientować się, gdzie co stoi i leży. Traktowałam go więc niemal jak honorowego gościa. Sprzątałam po nim, zmywałam, prałam jego ciuchy, prasowałam, gotowałam. A on w tym czasie siedział z nosem w komputerze lub oglądał telewizję. Przyjaciółka mówiła, że jestem zbyt tolerancyjna, że powinnam stanowczym tonem zagonić go do roboty, ale nie słuchałam.
Ciągle miałam nadzieję, że jak Rafał poczuje się u mnie jak u siebie, to przynajmniej naczynia po kolacji sprzątnie i upierze swoje ciuchy. Ale mijały kolejne dni i nic takiego się nie działo. Miesiąc po tym, jak zamieszkaliśmy razem, szefowa wysłała mnie na tydzień na szkolenie do innego miasta. Z jednej strony nie chciałam się rozstawać z Rafałem aż na tyle dni, z drugiej się cieszyłam. Liczyłam na to, że mój ukochany wreszcie zajmie się domem.
Dzwonił do mnie codziennie. Mówił, że bardzo tęskni i nie może już doczekać się, kiedy znowu będziemy razem. Ja też nie mogłam. Spodziewałam się, że gdy wrócę, Rafał będzie na mnie czekał z romantyczną kolacją i butelką dobrego wina.
W końcu tupnęłam nogą. Skutecznie
Jednak gdy przekroczyłam próg mieszkania, to omal nie zemdlałam. Wyglądało, jakby tornado przez nie przeszło. Wszędzie walały się brudne ubrania, puste butelki po napojach, jakieś papiery, pudełka po gotowych daniach i Bóg jeden wie, co jeszcze. A mój ukochany Rafał? Leżał sobie wygodnie na kanapie w słuchawkach na uszach i podśpiewywał pod nosem znaną piosenkę. Był tym tak zajęty, że nawet nie zauważył, że jestem w domu. Poczułam, jak ogarnia mnie wściekłość. Podeszłam i zerwałam mu słuchawki.
– O, już jesteś kochanie! Nawet nie wiesz, jak się cieszę! – uśmiechnął się.
– Poważnie? A mnie się płakać chce! Możesz mi wytłumaczyć, co to wszystko jest? – rozejrzałam się po salonie.
– Co? – zrobił zdziwioną minę.
– Ten cały burdel! Nie wiesz, że zużyte opakowania wyrzuca się do kosza, a brudne ubrania do pojemnika na pranie?
– Wiem, ale oba były już pełne…
– Poważnie? To śmieci trzeba było wynieść, a ciuchy uprać!
– Tak? Nie pomyślałem o tym. Nigdy wcześniej nie musiałem tego robić.
– To kto cię wyręczał? Zastęp służących?
– Nie, mama – przyznał.
Byłam w szoku. Przez dłuższą chwilę nie byłam w stanie wydusić z siebie nawet słowa. Patrzyłam na twarz Rafała i zastanawiałam się, czy przypadkiem sobie ze mnie nie kpi. Wydawało się jednak, że mówi szczerze. Gdy więc już wyszłam z osłupienia, przeprowadziłam z nim poważną rozmowę. Okazało się, że nie wie, jak skorzystać z pralki. Nie ma pojęcia, jak włączyć żelazko, bo wszystkie ubrania zawsze miał idealnie uprasowane. Nie gotował, bo zawsze kiedy się budził, czekało na niego śniadanie, a wieczorem kolacja. Tak samo z większością domowych obowiązków.
– Wiem, że mam zaległości, ale chcę je nadrobić. Musisz mi tylko pokazać, co i jak – powiedział na koniec.
Nie wiedziałam, czy śmiać się, czy jednak rozpłakać. Byłam przecież przekonana, że mój ukochany jest partnerem idealnym. A tu taka przykra niespodzianka… Od tamtej rozmowy minęło ponad pół roku. Rafał dotrzymał słowa. Bardzo się stara. Co prawda samodzielne kontakty z pralką kończą się czasem jeszcze katastrofą – ubrania tracą kolor i fason – ale z nauką gotowania idzie mu znacznie lepiej.
Rafał odnalazł w tej umiejętności prawdziwą pasję. Co i rusz serwuje mi jakieś pyszności. Największym problemem są chyba jednak porządki. Nawyk odkładania przedmiotów na swoje miejsce trudno wchodzi w krew, gdy człowiek jest przyzwyczajony, że zawsze jest ktoś, kto posprząta. Ale nie tracę nadziei. Cierpliwie i spokojnie powtarzam co i jak ma zrobić. Może z czasem zapamięta i będzie z niego partner idealny…
Czytaj także:
„Zawodowo jestem szefem promocji w dużej firmie, a w domu jestem nikim. Mąż mnie poniża i wyzywa każdego dnia”
„Odszedłem od żony, bo… mi się znudziła. Zamiast nudnej żony miałem teraz w łóżku o 20 lat młodsze dziewczyny”
„Bycie prostytutką otworzyło mi drzwi do godnego życia. Teraz boję się, że narzeczony dowie się, jak kiedyś zarabiałam”