Kiedy poznałem Sylwię, miałem wrażenie, że świat wreszcie stanął na głowie w najlepszy możliwy sposób. Była piękna, inteligentna i miała coś, co sprawiało, że czułem się przy niej spokojny. Po dwóch latach małżeństwa jednak zaczęła mi się wydawać zbyt zwyczajna. Nie lubiła imprez, nie stroiła się na każdą okazję, wolała spędzać wieczory w domu z książką. Nudziłem się z nią, a nawet trochę wstydziłem przed znajomymi.
Byłem zawiedziony
Po kilku awanturach Sylwia trzasnęła drzwiami i powiedziała, że jak mi nie pasuje jej styl życia to droga wolna. Rozwiedliśmy się więc, bo nie zamierzałem spędzić reszty życia przykuty do fotela w domu. Rzuciłem się w wir randkowania z różnymi dziewczynami. Najpierw poznałem przez internet Anetę. Trochę rozmawialiśmy, aż postanowiliśmy się spotkać.
Czekałem na nią w popularnej kawiarni. Miałem mieszane uczucia co do tego spotkania. W rozmowie nie wypadała jakoś specjalnie bystro, a ja mimo wszystko lubiłem podyskutować o filmach czy wystawach. Z tego względu z Sylwią tak szybko znaleźliśmy wspólny język.
Gdy Aneta weszła do kawiarni, od razu zwróciła na siebie uwagę. Była ubrana w krzykliwą kolorową sukienkę, a jej długie blond włosy falowały w rytm jej kroków. Uśmiechnąłem się na jej widok, starając się zachować optymizm.
– Cześć! – przywitała się radośnie. – Przepraszam za spóźnienie, korki były straszne.
– Nic nie szkodzi.
Rozmowa zaczęła się od typowych tematów: pracy, pogody, planów na weekend. Ten small talk wpędził mnie w pewne przygnębienie, zaczynałem tracić nadzieję na głębszą konwersację.
– Ostatnio widziałam świetny film na platformie streamingowej. Nazywał się… eee, zapomniałam, ale naprawdę był super! – wykrzyknęła z entuzjazmem.
– A o czym był? – zapytałem.
– O takiej dziewczynie, która zakochała się w facecie, który był komikiem… A ona potem się tak dziwnie zachowywała – zaczęła się plątać, a ja poczułem, jak poziom mojej cierpliwości opada do zera.
Czułem się z nią dziwnie
– Komedia romantyczna? – starałem się ukryć irytację.
– Coś w tym stylu! Ale naprawdę fajna, wiesz? – jej entuzjazm naprawdę zaczynał mi działać na nerwy.
Próbowałem zacząć inne tematy, ale każda próba kończyła się podobnie. Aneta nie potrafiła mówić o niczym innym niż o modzie, celebrytach i najnowszych trendach w kosmetyce. Sylwia nigdy nie miała problemu z wyrażaniem swoich myśli. Zawsze wiedziała, o czym mówi.
Z każdym kolejnym zdaniem Anety moje rozczarowanie rosło. Może i wyglądała jak milion dolarów, ale nie potrafiła sklecić pełnego długiego zdania. Ręce mi opadły.
Po spotkaniu z Anetą wróciłem do domu z poczuciem pustki. Zacząłem się zastanawiać czy kiedykolwiek znajdę kogoś, kto choćby trochę zbliży się do poziomu Sylwii. Może problem tkwił we mnie i moich nierealnych oczekiwaniach?
Musiałem się komuś wyżalić. Zadzwoniłem do Marty, mojej kumpeli jeszcze z czasów licealnych. Nigdy między nami nic nie było, ale jakoś tak wyszło, że oboje rozumieliśmy się niemal bez słów. Zawsze mogłem na nią liczyć. Poszliśmy na piwo.
– Jak tam twoje internetowe randki? – zapytała.
– To jakaś totalna porażka. Spotkałem się z jedną dziewczyną. Kiedy weszła do kawiarni, oniemiałem. Naprawdę była piękna. Ale kiedy się odezwała zrozumiałem, że to jakaś piwnica intelektualna. Nie potrafiła nawet opisać filmu, który oglądała – wyrzuciłem z siebie, nie kryjąc irytacji.
Rozbawiło ją to
– A może problem nie leży w tych dziewczynach, tylko w tobie?
– Co masz na myśli? – zapytałem.
– Może to ty masz nierealne oczekiwania? Przyrównujesz każdą do Sylwii, ale to nie jest standard, że każda kobieta ma cięty dowcip i tryska intelektem.
Jej słowa dały mi do myślenia. Może rzeczywiście miałem zbyt wysokie oczekiwania?
– Może powinieneś zastanowić się, czego naprawdę chcesz w związku – kontynuowała. – A może zamiast szukać ideału, zacznij doceniać ludzi za to, kim są.
Wieczorem, leżąc w łóżku, myślałem nad rozmową z kumpelą. Nie doceniałem mądrej, ale zwyczajnej babki, jaką była Sylwia. Zrobiło mi się strasznie głupio. Zachowałem się jak skończony egoista.
Parę dni później z urlopu wrócił mój kolega z pokoju, Antek. Miał doskonały humor – zresztą nic dziwnego, spędził dwa tygodnie w słonecznej Grecji z wybranką swojego serca.
– Jak tam z dziewczynami? – zapytał gdy tylko wszedłem tego dnia do biura.
– A jak myślisz? Kolejna randka, kolejna porażka – odpowiedziałem lekko zirytowany. – Chciałbym spotkać kogoś inteligentnego, z kim mogę rozmawiać o wszystkim – wyrzuciłem z siebie.
– Czyli kogoś takiego jak Sylwia? – bardziej stwierdził niż zapytał.
Sam nie wiem czego chcę
– Ale z Sylwią też nie było idealnie, ona była z kolei zbyt zwyczajna – odpowiedziałem i od razu poczułem się jak totalny egocentryk.
– Czego ty właściwie szukasz w związku? – zapytał, a ja miałem wrażenie, że to jakieś dejá vu.
Zastanawiałem się nad tym długo po naszym spotkaniu. Może rzeczywiście moje oczekiwania były zbyt wysokie, może sam nie wiedziałem, czego chcę?
– Kiedyś cieszyłeś się, że z Sylwią czujesz spokój i stabilność. Co się zmieniło? – wyrwał mnie tym pytaniem z zamyślenia.
– Wydawało mi się, że potrzebuję czegoś więcej. Czegoś ekscytującego, rozrywki, zabawy. Czuję się jeszcze młody.
– Chłopie, zastanów się porządnie nad sobą, zanim znów się spotkasz z jakąś dziewczyną – zasugerował.
Antek chyba miał rację – nie doceniałem spokoju, który miałem, a teraz gonię za jakimś nieuchwytnym króliczkiem.
Tego dnia wieczorem, siedząc samotnie w domu, zacząłem przeglądać w smartfonie stare zdjęcia z czasów, kiedy byłem z Sylwią: wspólne wakacje i momenty codzienności, które wcześniej wydawały mi się takie zwyczajne, wręcz nijakie. Teraz dostrzegłem w nich coś więcej – prostotę i szczęście, które kiedyś miałem, ale nie potrafiłem docenić.
Zrozumiałem, co straciłem
To była ta chwila, kiedy zrozumiałem, że moje podejście do relacji było błędne. Zbyt długo szukałem czegoś, co nie istnieje, nie doceniając prostoty i stabilności życia z Sylwią. Czułem się oszukany przez samego siebie i miałem żal do siebie.
Zapragnąłem spotkać się z Sylwią. Od wspólnych znajomych wiedziałem, że poznała kogoś i jest w szczęśliwym związku. Nie chciałem jej w tym przeszkadzać, ale postanowiłem do niej zadzwonić. Wydawało mi się, że nawet się ucieszyła, słysząc mój głos. Zgodziła się na spotkanie nazajutrz.
Gdy wszedłem do kawiarni, Sylwia już czekała. Rozczulił mnie jej uśmiech.
– Chciałem ci podziękować za wszystko, co dla mnie zrobiłaś i za to, że zawsze byłaś sobą. Dopiero teraz zrozumiałem, jak bardzo to było ważne – wypaliłem już na wejściu, patrząc jej prosto w oczy.
Uśmiechnęła się smutno.
– Wszyscy popełniamy błędy. Cieszę się, że to doceniłeś, choć szkoda, że tak późno.
– Wiedz, że bardzo żałuję, że nie potrafiłem docenić tego, co mi dawałaś – powiedziałem szczerze.
– Życzę ci wszystkiego najlepszego. Wierzę, że znajdziesz swoje szczęście – odpowiedziała.
Po tym spotkaniu coś we mnie się zmieniło. Zacząłem pracować nad sobą, starałem się doceniać prostotę i autentyczność w kolejnych dziewczynach, z którymi się spotykałem. Zrozumiałem, że prawdziwe szczęście nie tkwi w iluzji idealnego związku, ale w akceptacji i docenianiu tego, co mamy. Może wreszcie znajdę swój spokój i stabilizację, i tym razem będę umiał to docenić.
Karol, 43 lata
Czytaj także:
„Rodzice nie akceptują mojej ukochanej, bo jej rodzina jest biedna. Sądzą, że czyha na moje pieniądze i wygodne życie”
„Po śmierci ojca wyszły na jaw skrywane latami tajemnice. Kiedyś był dla mnie wzorem, a teraz stał się zwykłym oszustem”
„Myślałem, że wygrana naprawi relacje w mojej rodzinie. Przekonałem się, że pieniądze nie są szczęściem, a problemem”