Tymon dzielił się ze mną obowiązkami, snuł plany na przyszłość i wskazywał gwiazdy na nocnym niebie. Miałam idealne, spokojne życie, pozbawione jednak przyjemnego dreszczyku. Nie sądziłam, że ten dreszczyk zamieni się w spazmy smutku przez jedno spotkanie...
Babcia mówiła, że muszę się wyszaleć
Miałam tylko 17 lat. Kończyłam powoli liceum, rozglądałam się za wakacyjnymi praktykami, potajemnie paliłam pierwsze papierosy za winklem. Nie wiedziałam, czym jest życie, ale chciałam doświadczyć go pełną piersią. Być dorosła, wyrwać się z małego miasteczka, w którym każdy wie, z kim się prowadzasz i co robisz za zamkniętymi drzwiami.
– Marzę o własnym domu, wiesz, chcę postawić go od podstaw. Nie będę polegał na robotnikach, bo chcę coś sobie udowodnić... – opowiadał mi Tymon, przystojny student.
Byłam oczarowana. Jeśli miałam stąd uciec, to właśnie z nim...
– Drzewo też posadzisz? – zażartowałam.
– E tam, przy mnie to nawet kaktus uschnie.
Nie uschnął, podobnie jak ogród pełen kwiatów i przydomowa szklarnia z pomidorami i ogórkami: obraz tak idealny, że aż mdły. Patrząc na nasz piękny dom i perfekcyjne życie, wspominałam słowa babci.
– Dziewczyno! Też byłam młoda, uganiali się za mną chłopcy. Powinnaś się wyszaleć i wtedy znaleźć tego jedynego. Tylko w ten sposób nie będzie ci niczego brakować – powtarzała.
Za nią miałby się ktoś uganiać? Była zrzędliwa i podejrzliwa wobec wszystkich dobrodziejstw nowoczesnego świata, więc nie mogłam nawet wyobrazić sobie jej młodszej wersji. Nie wiedziałam, skąd brała takie mądrości, tym bardziej że nie pasowało to do obrazu pobożnej staruszki. Cieszyła się z mojego ślubu, ale widziałam w jej oczach strach. Czy gdybym faktycznie się wyszalała i zaczęła związek z Tymonem nieco później, nasze małżeństwo wyglądałoby inaczej?
Czemu musiał nazywać mnie Mirabelką?
– Co tam, Mirabelko? – usłyszałam głos, a potem poczułam na czole bliskość ciepłych ust.
Rozumiem, skąd wzięło się to przezwisko. Mirella nie pozostawia dużego pola dla kreatywności.
– Wiesz, czasem wolałabym być twoją kocicą lub niegrzeczną dziewczynką... – wyznałam. – Albo żebyś nazwał mnie jakoś brzydko, nieładnie...
– Mam do ciebie za duży szacunek, skarbie – spojrzał mi głęboko w oczy i spoważniał.
Pozostałam więc Mirabelką, bo słowa cięższego kalibru nie mogły przejść mu przez gardło. Nasze życie intymne sprowadzało się zresztą od kilku lat od walki o zajście w ciążę, a więc zbliżenia podyktowane były krzyżykiem w kalendarzu. Nikt nie był w tej sytuacji winny, ale nie potrafiliśmy rozmawiać ze sobą o tym, czego naprawdę potrzebujemy, pomijając to, że oboje chcieliśmy mieć dziecko...
Patrzyłam z utęsknieniem na koleżanki, które brylowały na parkiecie. Chętnie przyjęłam więc zaproszenie na wieczór panieński kuzynki, żeby móc wyszaleć się i upić w towarzystwie, które nie jest nudne i poważne. Właśnie tam poznałam przystojnego striptizera, Błażeja.
– Fajna praca? – spytałam zdawkowo, nawet się nie przedstawiając.
– I to jak! Zero zmartwień, od imprezy do imprezy. No, i można zobaczyć na nich takie piękności, jak ty...
Uśmiechnęłam się zalotnie. Miałam wrażenie, że wszyscy mnie obserwują, szybko wróciłam więc do towarzystwa dziewczyn. Dzień później sama zadzwoniłam do ociekającego seksapilem faceta, po prostu znajdując jego ogłoszenie.
– Mam dla ciebie zlecenie. Umów się ze mną na kolację.
Nie widziałam prób ratowania małżeństwa
– Układ jest prosty. Chcę czuć się adorowana, pożądana. Ale... nic poza tym. Do niczego nie dojdzie, niczego nie odwzajemnię – tłumaczyłam, popijając wino.
Błażej sięgnął po mój kieliszek, złożył na nim pocałunek i oblizał brzeg. Jak gdyby nigdy nic odłożył go potem na swoje miejsce i spojrzał mi w oczy. Poczułam, że przez całe moje ciało przechodzi fala euforii.
– Do niczego nie dojdzie – powtórzył.
Skubany, doskonale wiedział, jak nie przekroczyć granicy, jednocześnie ciągle ją nadwyrężając. Płaciłam za jego towarzystwo kolejne dwa miesiące, upajając się zakazaną miłością. Kiedy jednego razu przez pół godziny malował w powietrzu ruchy, które miałam powtórzyć potem w domu, dostałam prawdziwych spazmów rozkoszy.
– Mirabelko, wszystko w porządku? Zaczęłaś inaczej się ubierać, malować, często gdzieś wychodzisz, wydajesz sporo kasy... Czegoś ci brakuje? – zaczął Tymek, gdy wróciłam tej nocy do domu.
Nie chciałam go słuchać. Zamknęłam się w sypialni i zaczęłam marzyć. Błażej, mój Błażej...
– Może umówimy się na terapię dla par? Chciałbym jakoś się przemóc, spełnić twoje oczekiwania – zaczął innego razu.
Ha, dobre sobie. Po co miałam przemieniać nieudolnego faceta w marną kopię kochanka? Błażej obrzucał mnie sprośnymi słówkami komplementami, cały czas pokazywał, jak bardzo mu się podobam. Chciałam przejść na następny poziom. Sięgnęłam po smartfona i zamyśliłam się.
„Wiesz, że zarabiam dużo. Chcę i muszę mieć cię na wyłączność. Podasz mi swój adres?”
Myślałam, że coś dla niego znaczę
Właśnie wtedy zaczęło się moje prawdziwe podwójne życie. Udawałam, że chodzę do pracy, wymykając się tak naprawdę do Błażeja. Miałam pięć zer na koncie, nic nie było w stanie mi zagrozić.
– Ciągle chcesz, by do niczego więcej nie doszło? – gdy usłyszałam to pytanie, odjęło mi rozum. Chciałam zagrać va banque.
– To zależy od ciebie.
W odpowiedzi znalazłam się w jego objęciach. Nie potrafię opisać nawet, co działo się później. Poczułam, że faktycznie tego chce, że mu zależy, w końcu i tak płaciłam mu za samo towarzystwo i nie musiał robić nic więcej. Sam wybrał dla nas drogę.
Zaczęłam spędzać pół dnia w jego domu. Rzucił swoją pracę, poświęcił mi się na wyłączność, a ja przeistoczyłam jego kawalerkę w przytulne gniazdko. Kupiłam nowe łóżko, wannę z hydromasażem, zatrudniłam ekipę remontową do kuchni. Wybrałam się z nim nawet do Zakopanego, a potem, pod pretekstem zagranicznego kontraktu, do Turcji. Nie obchodziło mnie, czy mąż cokolwiek podejrzewa.
– Kocham cię. Chcę z tobą żyć i szaleć. To drugie szczególnie... – wyszeptał mi w końcu do ucha.
Kiedy kilka dni później wpadliśmy na Beatę, moją przyjaciółkę z liceum. Powiedziałam jej wprost, że jestem w nowym związku. Spojrzała na mnie z pogardą. Tymon zawsze jej się podobał. Mogła sobie go teraz wziąć! Nic mnie to nie obchodziło.
Skończyło się małżeństwo i romans
Wiedziałam, że Beata poleci od razu ze skargą do Tymona. Uzgodniłam więc na szybko z Błażejem, że chcę z nim mieszkać i że złożę nazajutrz papiery rozwodowe. Kochanek zgodził się na to od razu. Kilka dni później wzięłam kredyt na nowe, duże mieszkanie. Nasze życie zaczęło wyglądać, jak w bajce.
– Jestem już po rozwodzie – zaczęłam temat po kilku miesiącach. – Płaciłam do tej pory za wszystko, ale musimy jakoś to ułożyć. Myślałeś o znalezieniu sobie pracy? Jeszcze trochę i skończą mi się pieniądze, wiesz też, że jestem na wypowiedzeniu...
– Mała, jestem wolnym duchem. Wiesz, że w takim układzie jestem na każde twoje skinienie? Jeśli wrócę do pracy, nie będę już tylko twój.
– Ale mi nie chodzi o striptiz. Mam kontakty i doświadczenie, coś wymyślę.
– Dlaczego nie striptiz? Kobiety mnie pożądają. I płacą. Wiedziałaś, na co się piszesz – powiedział to głosem pozbawionym jakichkolwiek uczuć.
Nie czułam już pożądania do mnie. Ten człowiek pożądał jedynie pieniędzy.
Krew odpłynęła mi z mózgu. Poszłam się przewietrzyć i wróciłam kilka godzin później. Czekałam, aż przeprosi, rzuci mi się do stóp, wyzna miłość. Nic takiego nie nastąpiło. Zobaczyłam go za to przed ekranem. Edytował swoje stare ogłoszenie. Paskudny szantaż!
– Wszystko można kupić. Miłość też. Decyzja należy do ciebie, koteczku – powiedział Błażej.
Spakowałam małą walizkę i pojechałam do Beaty. Zamierzałam błagać, by mnie przyjęła, żebym mogła w spokoju zebrać myśli. Mogła mnie nie rozumieć, nie pochwalać moich decyzji, ale przecież się przyjaźniłyśmy...
Nie spodziewałam się, że drzwi mieszkania koleżanki otworzy mój były mąż.
– Kto przyszedł, kochanie? – usłyszałam głos z wnętrza mieszkania. Chwilę później dostrzegłam sylwetkę kobiety w ciąży.
Tym sposobem sama skończyłam w kawalerce oraz na zwolnieniu dyscyplinarnym za wszystkie nieobecności w pracy. Nie miałam już domu, rodziny, przyjaciół, a eksmisja niechcianego lokatora ciągnęła się w nieskończoność. Każdego dnia płaczę nad swoją głupotą. Nigdy tak bardzo nie pragnęłam być żoną i gospodynią: nie rozumiem, jak mogłam tym gardzić...
Mirella, 32 lata
Czytaj także:
„Chłopak wnuczki poderwał dziewczynę mojego syna. Wszystko zostało w rodzinie, jak w amerykańskiej telenoweli”
„Narzeczony zerwał ze mną liścikiem na chwilę przed ślubem. Nie zdążyłam mu powiedzieć, że jestem w ciąży”
„Przez lata tyrałem na zachcianki żony, a ona wiecznie narzekała. W końcu wyszedłem z domu i już nie wróciłem”