„Wygrałam wielkie pieniądze i podzieliłam się z rodzeństwem. Zaczęli patrzeć na mnie jak na portfel bez dna”

Zmęczona kobieta w domu fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„Wszyscy wydawali się szczęśliwi, przynajmniej na początku. Ale po chwili zobaczyłam, jak Zbyszek przegląda zawartość koperty z nieco zaciśniętymi ustami, a Agnieszka zerka na swoją sumę, porównując ją do kwot innych”.
/ 22.09.2024 19:00
Zmęczona kobieta w domu fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Nie planowałam tego. Zagrałam w totolotka, jak zawsze – z przyzwyczajenia, bez większych oczekiwań. Kiedy zobaczyłam wygrane liczby na ekranie telewizora, świat nagle się zatrzymał. Wygrałam fortunę. Pieniądze, które mogły zmienić wszystko. I zmieniły, ale nie tak, jak myślałam.

Od lat żyłam skromnie. Małe mieszkanie, praca w sklepie, codzienna rutyna. Nie narzekałam. Byłam zadowolona z tego, co miałam, ale kiedy los się do mnie uśmiechnął, pomyślałam, że mogę dać więcej. Mogę pomóc rodzinie.

Zawsze starałam się być blisko rodzeństwa – Zbyszka, Agnieszki i Tomka. Rodzina była dla mnie najważniejsza. Dlatego, gdy wygrałam te pieniądze, od razu wiedziałam, że się nimi podzielę. Każdy z nich miał swoje potrzeby: Zbyszek miał stabilną pracę, Agnieszka samotnie wychowywała dwójkę dzieci, a Tomek... no cóż, on zawsze miał zaciąg do ryzyka, ale też zmartwień nie brakowało. Postanowiłam im pomóc, bo przecież tak robią bliscy.

Zwołałam nas wszystkich na obiad, żeby przekazać im wieści. Chciałam zobaczyć radość w ich oczach, poczuć, że razem możemy cieszyć się moim szczęściem. Niestety, zamiast wdzięczności, pojawiły się pytania. Zaczęły się żale, porównania, a ja... z każdą minutą zaczynałam żałować, że w ogóle im o tym powiedziałam.

Pierwsze prezenty, pierwsze problemy

Kiedy zaprosiłam rodzinę na obiad, byłam pełna ekscytacji. Przygotowałam wszystko starannie – ulubione potrawy Zbyszka, deser, który Agnieszka uwielbiała, i coś ekstra dla Tomka. To miał być nasz wspólny, radosny dzień. Gdy w końcu przysiedliśmy do stołu, nie mogłam się doczekać, żeby przekazać im nowiny.

– Słuchajcie, wygrałam w totolotka – powiedziałam, starając się powstrzymać drżenie głosu. – I chcę się z wami podzielić.

Najpierw zapadła cisza, a potem wszyscy zaczęli mówić jednocześnie. Zbyszek uniósł brwi w zdziwieniu, Agnieszka wybuchnęła entuzjazmem, a Tomek jak zwykle zaczął żartować.

– Serio, Beata? Ile dostanę na nowy samochód? – rzucił, śmiejąc się.

Podarowałam każdemu kopertę z pieniędzmi. Wszyscy wydawali się szczęśliwi, przynajmniej na początku. Ale po chwili zobaczyłam, jak Zbyszek przegląda zawartość koperty z nieco zaciśniętymi ustami, a Agnieszka zerka na swoją sumę, porównując ją do innych.

Dlaczego Agnieszka dostała więcej? – zapytał Zbyszek spokojnym, ale twardym tonem.

– Mam dzieci, Zbyszek – odparła siostra. – Ty masz stabilną pracę, a ja muszę walczyć o każdy grosz.

Starałam się tłumaczyć, że podzieliłam pieniądze sprawiedliwie, biorąc pod uwagę ich sytuacje. Ale już wtedy czułam, że coś poszło nie tak. Zaczynało się napięcie, które miało tylko narastać.

Każdy chciał wyciągnąć więcej

Minęło kilka tygodni, a ja zaczęłam dostrzegać zmiany w zachowaniu rodzeństwa. Agnieszka coraz częściej dzwoniła, narzekając na swoje finansowe trudności. Wydawało mi się, że po przekazaniu jej pieniędzy sytuacja się uspokoi, ale zamiast tego problemów było coraz więcej.

– Beata, te pieniądze już się kończą – narzekała moja siostra przez telefon. – Nie rozumiesz, ile kosztuje życie z dwójką dzieci? Szkoła, jedzenie, ubrania...

– Przecież dałam ci dużo. Musisz nauczyć się tym zarządzać – starałam się być cierpliwa, ale wewnętrznie czułam narastającą irytację. – Sama muszę myśleć o swojej przyszłości.

– Tak, tak... Ale czemu Tomek dostał tyle samo co ja? On wszystko roztrwoni! – warknęła.

Nieco później Tomek zaczął do mnie dzwonić coraz częściej, prosząc o dodatkowe środki. Mówił o nowych inwestycjach, o planach, które miały przynieść zysk, ale ja wiedziałam, że to tylko kolejne wymówki.

– Beata, potrzebuję jeszcze trochę, żeby skończyć interes – tłumaczył mi po raz kolejny. – Przecież masz te pieniądze, to dla ciebie żadna różnica.

Z każdym dniem czułam się coraz bardziej osaczona. Moja próba pomocy rodzinie przerodziła się w niekończące się żądania, a ja zaczynałam wątpić, czy podjęłam dobrą decyzję, dzieląc się wygraną.

Posypały się pretensje

Rodzinne spotkania, które kiedyś były pełne radości, zamieniły się w ciągłe kłótnie. Każdy miał swoje pretensje. Zbyszek zaczął coraz bardziej otwarcie wyrażać swoje niezadowolenie z tego, że Agnieszka dostała więcej. Siostra z kolei narzekała, że nie wystarcza jej na codzienne życie. A Tomek tylko dorzucał swoje kąśliwe uwagi, śmiejąc się z całej sytuacji.

Może powinniśmy pójść do sądu i podzielić to raz jeszcze? – rzucił Tomasz z drwiną podczas jednego ze spotkań.

Zbyszek, który zwykle unikał konfrontacji, tym razem nie wytrzymał.

– Może powinieneś zacząć odpowiedzialnie wydawać pieniądze, zamiast ciągle o nie prosić? – odparował.

Czułam, jak napięcie narasta. Starałam się ich uspokoić, tłumaczyć, że te pieniądze miały nas połączyć, a nie podzielić. Ale nie słuchali mnie. Wszyscy byli zajęci własnymi żalami.

– To miało być radosne wydarzenie – powiedziałam cicho, choć wiedziałam, że nikt nie zwraca na mnie uwagi. – Nie chciałam, żebyście się kłócili.

Niestety, wszystko zmierzało w stronę nieuchronnej katastrofy. Zamiast zbliżyć się do siebie, zaczynaliśmy się od siebie coraz bardziej oddalać. Nie mogła na to patrzeć.

Musiałam się od nich odciąć

Po ostatniej kłótni zaczęłam unikać rodzinnych spotkań. Nie miałam już siły na te ciągłe sprzeczki. Zamiast tego zamykałam się w swoim małym mieszkaniu, patrząc na stan konta i pieniądze, które miały przynieść szczęście, a teraz były źródłem mojego bólu.

Nawet mama, która zawsze była naszą opoką, nie mogła już nic z tym zrobić. Próbowała nas pogodzić, ale sama zaczynała tracić nadzieję.

– Beata, musisz jakoś to naprawić – mówiła mi, gdy przyszła mnie odwiedzić. – Nie możesz pozwolić, żeby pieniądze zniszczyły naszą rodzinę.

Patrzyłam na nią, próbując nie dać po sobie poznać, jak bardzo mnie to wszystko dotyka.

– Mamo, próbowałam... ale oni tylko widzą te pieniądze. Nie mogę nic więcej zrobić – odpowiedziałam, starając się powstrzymać łzy.

Czułam się jak więzień we własnym życiu. Marzyłam o tym, żeby cofnąć czas, żeby nigdy nie wygrać tych pieniędzy. Zamiast szczęścia, przyniosły mi samotność. Rodzina, którą zawsze uważałam za najważniejszą, odwróciła się ode mnie, a ja zostałam sama.

Brat posunął się do ostateczności

W końcu sytuacja osiągnęła punkt krytyczny. Tomasz przyszedł do mnie pewnego dnia z ultimatum.

– Beata, albo dasz mi więcej pieniędzy, albo sprzedam swoją część domu. Już dość tego czekania – powiedział bez cienia emocji.

Patrzyłam na niego, nie mogąc uwierzyć, że mój własny brat grozi mi sprzedażą rodzinnego domu. Domu, w którym dorastaliśmy, który miał być naszym schronieniem. To był dla mnie cios, którego nie byłam w stanie przewidzieć.

– Nie możesz tego zrobić... To nasz dom, nasza rodzinna pamiątka – próbowałam przemówić mu do rozsądku.

A co mnie to obchodzi? Potrzebuję pieniędzy, a ty nie chcesz mi pomóc – odpowiedział, wzruszając ramionami. – Więc radź sobie sama.

Wiedziałam, że to koniec. Brat naprawdę był gotów sprzedać swoją część. Zbyszek od dawna unikał rozmów, a Agnieszka już nawet nie ukrywała swojej złości. Rodzina, którą kochałam, teraz była dla mnie obca.

Chciałabym cofnąć czas

Siedzę teraz sama w moim mieszkaniu, patrząc na zegar, który tyka na ścianie. Czas płynie, ale nie leczy ran. Żałuję, że w ogóle podzieliłam się wygraną. Chciałam dobrze, ale nie przewidziałam, że pieniądze mogą zniszczyć coś tak cennego jak rodzina.

Moje rodzeństwo przestało ze mną rozmawiać. Tomek sprzedał swoją część domu, Agnieszka zamknęła się w swoim świecie, a Zbyszek... on już dawno się odsunął. Nie mam już nikogo.

Pieniądze, które miały przynieść szczęście, okazały się klątwą. Straciłam nie tylko rodzeństwo, ale i siebie. Czasem myślę, że gdybym mogła cofnąć czas, nigdy nie przyjęłabym tych pieniędzy. Może wtedy wciąż bylibyśmy rodziną. Może wtedy wciąż bym ich miała.

Beata, 34 lata

Czytaj także:
„Rodzice nie akceptują mojej ukochanej, bo jej rodzina jest biedna. Sądzą, że czyha na moje pieniądze i wygodne życie”
„Myślałem, że wygrana naprawi relacje w mojej rodzinie. Przekonałem się, że pieniądze nie są szczęściem, a problemem”
„Mój chłopak rozliczał mnie nawet za wypitą wodę. Gdy zrobił w restauracji awanturę o 5 zł, czara goryczy się przelała”

Redakcja poleca

REKLAMA