„Wiedziałam, że Aleksander kocha tylko mnie, ale nie może odejść od żony. Musiałam mu pomóc i usunęłam ją raz na zawsze”

Zdradzona kobieta fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena
„Aleksander dusił się w tym związku, pragnął zrzucić małżeńskie kajdany, okowy kredytu, a potem kopnąć swojego szefa w tyłek i odejść wraz ze mną w stronę zachodzącego słońca Jednak z jakichś powodów nie potrafił tego zrobić. I ja musiałam mu w tym pomóc”.
/ 25.10.2021 11:12
Zdradzona kobieta fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena

Jestem poważną kobietą i nie lubię, kiedy ktoś stroi sobie ze mnie żarty. Nie łapię się na słodkie słówka i tanie zagrywki, to na mnie nie działa. Zawsze z pogardą patrzyłam na dziewczyny, które oddawały swoje ciała co noc innemu, byle tylko załapać się na odrobinę przyjemności, byle przez chwilę poczuć się panią sytuacji. Ja ponad przyjemność stawiam uczucie. Miłość głęboką i prawdziwą, której niestraszne są przeciwności losu, która pokona wszelkie bariery. Taka miłość zdarza się tylko raz w życiu. Jest jak grom z jasnego nieba. Patrzysz na człowieka i już wiesz, że to twój przyszły mąż i ojciec twoich dzieci. Ta świadomość spływa na ciebie nagle i otula cię niczym koc przykrywający zmarznięte ciało. Wiesz, że nadszedł kres twojej samotności.

Tak było z Aleksandrem. Podszedł do mnie w barze, postawił mi drinka, zaczęliśmy rozmawiać. Był szczery, niczego nie ukrywał. Powiedział, że żyje w małżeństwie, które się sypie, ma pracę, której nienawidzi i czuje się bardzo samotny. Mówił o tym, co mu leży na sercu, zupełnie jakbyśmy się znali od zawsze, jakbym była jego najlepszą przyjaciółką. Nigdy jeszcze nikt nie otworzył się przede mną tak bardzo, z nikim nie poczułam takiej więzi.

– Wiesz, ludzie często wikłają się w związki i sytuacje, które nie są dla nich dobre – powiedziałam mu. – Ale przecież nie muszą być ich niewolnikami. Wystarczy jedna chwila, jedna dobra decyzja i wszystko może się zmienić na lepsze.

Spojrzał na mnie z zainteresowaniem, po czym uśmiechnął się.

– Pięknie powiedziane – pokiwał głową.

Tej nocy kochaliśmy się jak szaleni

I następnej, i jeszcze następnej. Aleksander przyjechał do mojego miasta na kilkudniowe szkolenie i przez cały czas jego trwania, niemal nie wychodził z mojej sypialni. To nie był tylko seks. To było magiczne doświadczenie, transcendentalne połączenie ciał i dusz, coś czego nie można tak po prostu wyrzucić z pamięci. Na zmianę chłonęliśmy siebie i prowadziliśmy długie rozmowy o życiu.

– Gdybym tylko mógł, rzuciłbym wszystko i został tu z tobą na zawsze – westchnął któregoś razu.

– Przecież możesz tak zrobić – odparłam z uśmiechem.

A jednak, gdy skończyło się szkolenie, spakował walizkę i wyjechał. Nie martwiło mnie to, wiedziałam, że jest jeszcze za wcześnie na radykalne kroki, na wszystko przychodzi czas. Są ludzie, którzy potrafią zmienić swoje życie niemalże na pstryknięcie palców, ale to nieliczni. Większość musi dojrzeć do tej decyzji, szczególnie mężczyźni bywają w tych sprawach dość powściągliwi. Nie wątpiłam jednak, że dzień, w którym Aleksandrowi uda się uciec od szarej rzeczywistości, gdzie nie jest szczęśliwy, wkrótce nastąpi. Zostawił mi swoją wizytówkę, ja zapisałam mu swój numer telefonu. I czekałam.

Ale telefon milczał… Nie jestem głupią dzierlatką, która będzie się krępować i krygować, po dziesięć razy zastanawiać, nim weźmie komórkę do ręki i wystuka numer chłopaka. Nie myślałam długo nad tym, czy można, czy wypada, czy aby na pewno źle to nie zabrzmi… Jestem kobietą nowoczesną i świadomą – dlatego biorę sprawy w swoje ręce. Odezwałam się do Aleksandra pierwsza.

Wydawał się dziwnie spięty, kiedy ze mną rozmawiał. Zbywał mnie półsłówkami, niechętnie wypowiadał kolejne zdania, był oschły, niekiedy wręcz niegrzeczny. Od razu wyczułam, że coś jest nie tak. Spytałam, co się stało, ale wymigiwał się od odpowiedzi. Naciskałam.

– Eliza, posłuchaj… Jesteś naprawdę świetną kobietą. Mądrą, interesującą, piękną – zasypał mnie komplementami, ale w jego głosie wyczułam fałszywą nutę. – Wiesz…, w innych okolicznościach, na pewno byłoby nam razem dobrze, ale …

– W innych okolicznościach? – nie zrozumiałam. – O czym ty mówisz? Okoliczności są takie, jakie są. Moim zdaniem całkiem sprzyjające. Masz życie, które cię nie satysfakcjonuje, chcesz coś zmienić, ja…

– Mam żonę! – przerwał mi.

– Której nie kochasz – przypomniałam mu.

– To nie tak. Wtedy, w tym barze, gdzie się poznaliśmy, byłem w podłym nastroju. Szef zwalił na mnie trudny projekt, Olga wydzwaniała z pretensjami. Ja… straciłem głowę – wypalił.

– I nie odzyskałeś jej przez cztery kolejne dni – zauważyłam.

Westchnął ciężko.

– Mniej więcej tak to było – przyznał. – Nie miej mi tego za złe, proszę. Cieszę się, że cię poznałem. Bardzo mi pomogłaś. Myślę, że poukładałem sobie pewne sprawy i teraz jest już dobrze.

Nic nie było dobrze i on o tym doskonale wiedział

Pamiętam jego twarz, głos… wtedy w barze, wiem, że mówił szczerze. Naprawdę był załamany! Stał na krawędzi i patrzył w dół i wtedy spotkał mnie. Wyciągnęłam do niego rękę, dałam mu nadzieję, pokazałam, że może być inaczej. Teraz nie słyszałam szczerości w jego głosie. Słyszałam tylko zażenowanie. Jakby się czegoś wstydził, jakby wcale nie chciał mówić tego, co mówił, ale ktoś mu kazał. I może rzeczywiście tak było. Może kiedy on był tam, a ja tutaj, stało się coś, co zabroniło mu iść dalej w stronę światła, zepchnęło go na powrót w ciemność. On wcale tego nie chciał, prosił mnie o pomoc, musiałam jedynie wsłuchać się w ten niemy krzyk, czytać między wierszami, zrozumieć przekazywane mi znaki…

Kiedy odłożyłam słuchawkę, nie czułam żalu. Dlaczego miałabym go czuć, skoro nic nie straciłam? To był dopiero początek, trzeba było po prostu bardziej się postarać, zawalczyć o swoją miłość. Takie czasy. Książęta na białych rumakach odeszli w niepamięć, może nawet nigdy nie istnieli. Dziś to my kobiety, musimy się wykazywać odwagą i determinacją, jeśli chcemy osiągać swoje cele. Musimy być mężne i kroczyć naprzód, nie zważając na przeszkody. Nikt tego za nas nie zrobi.

Oczywiście nie wiedziałam, gdzie mieszka Aleksander, miałam za to wizytówkę z adresem jego firmy. To była wielka korporacja. Szklany budynek w centrum miasta przerażał swoimi rozmiarami. I nie tylko. Był taki zimny, obcy, kompletnie pozbawiony pozytywnych wibracji. Słyszałam o ludziach pracujących w takich miejscach, wiedziałam, że to zazwyczaj pożałowania godni frustraci, którzy swoim zaangażowaniem na rzecz firmy próbują zatuszować brak życia osobistego.

Aleksander w sumie odpowiadał temu stereotypowi. Niby miał żonę, ale od dawna już ze sobą nie rozmawiali. Opowiadał mi o tej kobiecie. Miała wieczny problem ze wszystkim. A to że za późno wraca z pracy, a to że nie zabiera jej do kina czy na przyjęcia, a to że zbywa ją, kiedy zaczyna rozmowę o dziecku. Chodziła po domu w rozciągniętym dresie i kazała mu się kochać na komendę, bo miała akurat dni płodne.

Tłamsiła go, gniotła, zamykała w ciasnej skorupie swoich oczekiwań. Nic dziwnego, że dusił się w tym związku, że pragnął zrzucić małżeńskie kajdany, okowy kredytu i wszelkich innych zobowiązań, a potem kopnąć swojego szefa w tyłek i odejść wraz ze mną w stronę zachodzącego słońca. Tam, gdzie nikt nas nie dogoni. Gdzie już zawsze będziemy szczęśliwi. Jednak z jakichś powodów nie potrafił tego zrobić. I ja musiałam mu w tym pomóc.

Kiedy ukazał mi się w drzwiach obrotowych, od razu go poznałam, choć wyglądał inaczej niż ostatnio. Pod krawatem, w eleganckim garniturze. Nie było już w nim tego ciepła, co wtedy. Ale twarz miał tak samo zmęczoną, tak samo zrezygnowaną. W jego oczach dostrzegłam wielki smutek. Mogłabym podejść do niego wtedy, złapać go za rękę i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale nie zrobiłam tego. Nie dlatego, że bałam się odrzucenia. Po prostu postanowiłam najpierw wybadać teren. Spokojnie podejść do sprawy, niespiesznie, bez zbędnego ryzyka. Nie mogłam przecież pozwolić, żeby się wystraszył, albo, nie daj Boże, do mnie zraził. Nie jestem tego typu kobietą.

Ruszył na parking w stronę swojego samochodu. Wiedziałam, że muszę się spieszyć, bo zaraz zniknie mi z oczu. Na szczęście przy ulicy stały trzy taksówki. Wsiadłam do jednej z nich i kazałam kierowcy jechać za srebrnym mercedesem.

Mieszkał na przedmieściach, jak przystało na rasowego pracownika korporacji wyższego szczebla. Miał ładny, duży dom z przestronnym ogrodem. Dobrze mu się powodziło. Nic dziwnego, że niełatwo mu było rzucić to wszystko i po prostu odejść. Jak bardzo uciążliwe by nie było jego aktualne życie, znał je i czuł się w nim bezpiecznie. A to, co go czekało, napawało go strachem. Człowiek zawsze boi się tego, co nieznane, to całkiem normalne. Ale ten, kto nie podejmuje ryzyka, nigdy nic nie zyskuje, prawda? „Nie martw się, kochany, ja ci pomogę” – pomyślałam i przycupnęłam pod drzewem.

Wiosenne wieczory bywają chłodne, a ja miałam na sobie jedynie cieniutką kurteczkę. Drżałam z zimna, ale dzielnie trwałam na swoim stanowisku. Czekałam, aż przyjdzie czas. Na dworze powoli zmierzchało, w oknach domu Aleksandra zapaliły się światła. Przez szybę wyraźnie widziałam tych dwoje. On i jego żona. Chuda blondynka w za dużej koszuli, nie była brzydka, ale też niespecjalnie ładna. Ot, przeciętna kobiecina z zaciętym wyrazem twarzy, na pewno niegodna tak wspaniałego mężczyzny. Chyba znowu miała o coś pretensje. Widziałam, jak krzyczy na niego, żywo gestykulując, na jej twarzy wyraźnie rysował się gniew.

Olga. Furiatka. Wściekła krowa. A on, biedny, siedział przy stole z kamienną twarzą, słuchał tych jej niekończących się wywodów. Wtedy na pewno miał ochotę uciec stamtąd w siną dal. W końcu wstał i podszedł do niej niechętnie. Objął ją swoimi wielkimi silnymi ramionami, tymi samymi, którymi jeszcze niedawno obejmował mnie, i chyba wreszcie się zamknęła. Na jego twarzy dostrzegłam ulgę, ale nic więcej. Żadnej czułości, zero.

Zrobił to z obowiązku, chciał udobruchać tę jęczącą babę tylko po to, żeby nie słuchać już kłapania jadaczką, od którego pęka głowa. A przecież mógłby sprawić, że zamilknie na zawsze. Już nigdy nie będzie zadręczać go swoimi problemami. To nic trudnego. Obok stał stojak na noże. Siedem grubych trzonków wystawało z niego zachęcająco. Wystarczyło, by złapał któryś z nich, odsłaniając ostrze, a potem zanurzył je w tym chuderlawym ciele jak w maśle. Nawet by tego nie poczuła. Po prostu osunęłaby się na podłogę i zamknęła oczy. I już, po wszystkim, problem z głowy. Aleksander byłby wolny jak ptak.

Ale on tego nie zrobi. Jest na to za słaby, pełen wątpliwości. Jest jak większość dzisiejszych facetów, którzy zagubili gdzieś swoją męskość. To właśnie oni, ci mężczyźni, zrzucają na nas, kobiety, najgorszą robotę. Każą nam być silnymi, nieustraszonymi, decydować za nich, podejmować odważne decyzje, wprowadzać zmiany. Bo oni nie potrafią, bo się boją… Nie mamy wyjścia, jeśli chcemy być szczęśliwe, musimy sobie to szczęście wypracować, a to nie zawsze jest łatwe i przyjemne.

Aleksander zniknął mi z pola widzenia. Poszedł na górę. Trzy minuty później w maleńkim okienku na piętrze zapaliło się światło. Łazienka. Mniej więcej w połowie długości lufcika zawieszone były zazdrostki, ale i tak widziałam, że mój ukochany zdejmuje ubranie. Stał niemal tuż przy szybie, mogłam podziwiać jego umięśnione ramiona, resztę zasłaniały firanki. Najwyraźniej zamierzał wziąć prysznic.

To była moja szansa

Odczekałam jeszcze chwilę, po czym dopadłam do drzwi i zdecydowanie zapukałam dwa razy. Olga otworzyła mi szybko, chyba nieco zdziwiona, że ktoś dobija się o tej porze.

– Mam dla pani informacje dotyczące pani męża – powiedziałam bez zbędnych wstępów.

Zmarszczyła brwi.

– Nie rozumiem, kim pani jest? – spytała z wyraźnym niepokojem.

– Przyjaciółką, proszę mnie wpuścić, powiem wszystko, co wiem. To zajmie niewiele czasu.

– Przepraszam, ale nie wiem, o co pani chodzi i chyba nie chcę wiedzieć – warknęła i zaczęła zamykać mi drzwi przed nosem.

– Nie chce pani wiedzieć, co pani mąż robił na ostatnim szkoleniu w Krakowie?! – niemal wykrzyknęłam, a ona znieruchomiała.

Wiedziałam już, że połknęła haczyk. Ziarno ciekawości zostało zasiane i nic już nie zdoła wyrwać go z ziemi.

Wpuściła mnie do środka, niepewnie spoglądając w stronę schodów. Chyba bała się, że Aleksander zaraz tu zejdzie, przerwie nasze spotkanie i ona nie zdąży dowiedzieć się tego, czego dowiedzieć się powinna.

– Ładny dom, urządzony z gustem… – powiedziałam szczerze, rozglądając się wokół, choć zaprosiła mnie jedynie do kuchni.

– Czego pani chce? Proszę mówić – ponagliła mnie.

Przyjrzałam się jej uważnie, wreszcie z bliska. Koścista twarz, włosy ciasno związane w kucyk, gniewne spojrzenie. Nic dziwnego, że Aleksander ją zdradza. Uśmiechnęłam się promiennie.

– Chciałam panią poinformować, że spałam z Aleksandrem. I to nie raz, ani nie dwa. Współżyliśmy jak króliki przez całe cztery dni, niemal bez przerwy. Mówił, że ma wszystkiego dość, zwłaszcza pani i chce zmienić swoje życie. Mówił, że chciałby zostać ze mną na zawsze. Przyjechałam, aby mu to umożliwić
– odparłam niemal jednym tchem.

Z rozbawieniem patrzyłam, jak robi się czerwona na twarzy, jak jej usta zaciskają się w wąską kreskę, a dłonie w pięści. Wyglądała, jakby miała pęknąć z oburzenia. A potem rzuciła się na mnie. Walczyła dzielnie, to trzeba jej przyznać. Szarpała mnie za włosy, drapała pazurami, warczała i popiskiwała. Ale wystarczył mój jeden ruch, jedno celne uderzenie i opadła na podłogę bezwładna jak szmaciana lalka. Stało się dokładnie tak, jak przewidywałam. Nie zdążyła nawet jęknąć. 

W tym samym momencie za moimi plecami rozległ się krzyk.

– Nieee! – ryknął Aleksander i zapłakał nad tym, co odeszło.

Wiem, że niektórym niełatwo jest przyjąć zmiany, więc nie mam mu tego za złe. Człowiek powinien mieć prawo do łez, nawet jeśli wydają się bez sensu. Nie podoba mi się natomiast to, że mnie uderzył, to nie było przyjemne. A potem powalił na ziemię i wezwał policję, jakbym była jakąś przestępczynią. To bardzo nieładnie z jego strony. Ale kto kocha, ten wybacza.

Przecież kiedy już otrząśnie się z pierwszego szoku i rozezna w nowej sytuacji, zrozumie, jak wielką przysługę mu wyświadczyłam. Uwolniłam go, oddałam mu życie, które ona mu zabrała. Resztę musi już zrobić sam, choć jeśli tylko poprosi, ja mu pomogę. W końcu jest moim przyszłym mężem i ojcem moich dzieci!

Czytaj także:
„Usłyszałam, że seks za pieniądze to nie zdrada. Zdrada to jest z kochanką, a faceci to rozdzielają”
„Mąż wszystko zawdzięczał mnie. To ja go wychowałam i ukształtowałam, a on odszedł do jakiegoś tłumoka…”
„Chciałam być idealną matką, ale stałam się stereotypową matką kwoką. Inaczej wyobrażałam sobie moje macierzyństwo”

Redakcja poleca

REKLAMA