„Wakacje all inclusive we wrześniu miały być idealne, ale mąż wszystko zepsuł. Wyluzował się aż za bardzo”

pokłócona para fot. Adobe Stock, WavebreakmediaMicro
„Jego śmiech stawał się coraz głośniejszy, a kroki bardziej chwiejne. Starałam się nie robić z tego wielkiego halo. W końcu wakacje to wakacje, a Damian też zasłużył na trochę szaleństwa. Jednak wieczorem sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli”.
/ 12.09.2024 22:00
pokłócona para fot. Adobe Stock, WavebreakmediaMicro

W końcu nadszedł ten wyczekiwany wrzesień. Zawsze unikaliśmy tłumów, a wakacje po sezonie wydawały się idealnym rozwiązaniem. Spokojniejsze hotele, puste plaże i brak zgiełku, który towarzyszy latu w szczycie. W tym roku wybraliśmy się na wyjazd all inclusive –  raj na ziemi dla kogoś, kto, tak jak ja, pragnie odrobinę oddechu po intensywnych miesiącach pracy.

Wszystko zapowiadało się idealnie

Kiedy tylko wysiedliśmy z samolotu, czułam, że to będzie strzał w dziesiątkę. Ciepłe powietrze, zapach morza i błogi spokój. Nasz hotel, położony tuż przy plaży, wyglądał jak z pocztówki. Każdy detal był dopracowany, od fontanny na dziedzińcu po palmy rzucające cień na basen. Zameldowaliśmy się i dostaliśmy klucze do pokoju z widokiem na morze. Wszystko zapowiadało się idealnie.

– Co myślisz? – zapytałam Damiana, kiedy otworzyliśmy drzwi do pokoju.

Przeciągnęłam się z uśmiechem, chłonąc widok.

No, w końcu coś z klasą – odpowiedział, rzucając walizkę na łóżko. –  Myślałem, że będziemy mieć widok na parking, a tu proszę, prawdziwa perełka.

Było leniwie

Pierwszy dzień minął nam na leniuchowaniu przy basenie. Damian od razu zamówił drinka, ja z kolei wolałam skupić się na książce. Był to ten rodzaj wyjazdu, na który czekałam całe lato. Bez zobowiązań, bez harmonogramu, bez ciągłego biegu za czymkolwiek. Wieczorem udaliśmy się na kolację do jednej z hotelowych restauracji, gdzie czekał na nas szwedzki stół. Ryby, owoce morza, owoce tropikalne. Jedzenie było wyborne. Zjedliśmy z Damianem w spokoju, śmiejąc się i rozmawiając o planach na resztę tygodnia.

– Może jutro zrobimy coś bardziej aktywnego? – zaproponował Damian, patrząc na mnie znad kieliszka wina. – Nudzi mnie siedzenie na plaży. Może jakieś skutery wodne albo wycieczka łodzią?

– Jasne, jak chcesz – odpowiedziałam z uśmiechem. – Ale może nie od razu, co? Jeszcze mamy czas, nie musimy wszystkiego robić w jeden dzień.

Damian przytaknął, choć widziałam, że nie był przekonany. Mój mąż miał w sobie ten rodzaj energii, który nie pozwalał mu zbyt długo odpoczywać w jednym miejscu. Zawsze potrzebował czegoś więcej – więcej wrażeń, więcej bodźców. Ja za to cieszyłam się każdą chwilą ciszy.

Mąż zaczął odpoczywać po swojemu

Na drugi dzień Damian postanowił skorzystać z hotelowego baru przy basenie, gdzie drinki były serwowane bez ograniczeń. Z początku nie zwróciłam na to większej uwagi –  w końcu to wakacje, wszyscy chcieliśmy się zrelaksować. Siedziałam w cieniu, z książką na kolanach, kiedy zauważyłam, że Damian z każdym kolejnym drinkiem robił się coraz bardziej rozluźniony.

Chodź, spróbuj, te drinki są świetne! – krzyknął z entuzjazmem, podchodząc do mnie z dwoma kolorowymi koktajlami. –  Mówię ci, kotku. Tego jeszcze nie piłaś!

Uśmiechnęłam się, ale odmówiłam.

– Wiesz, że nie przepadam za drinkami. Może później.

Nie podobało mi się to

Damian wzruszył ramionami, ale szybko odwrócił się na pięcie i wrócił do baru. Siedząc pod parasolem, obserwowałam, jak kolejne godziny mijały, a Damian coraz częściej wracał z nowymi drinkami. Jego śmiech stawał się coraz głośniejszy, a kroki bardziej chwiejne. Starałam się nie robić z tego wielkiego halo. W końcu wakacje to wakacje, a Damian też zasłużył na trochę szaleństwa.

Jednak wieczorem sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli. Kiedy wróciliśmy do pokoju po długim dniu, Damian był już mocno pod wpływem alkoholu. Zaczął mówić rzeczy, których na trzeźwo by nie powiedział.

–  Sylwia, ty to masz zawsze taki kij w tyłku, wiesz? –  rzucił, ledwo trzymając się na nogach.

–  Co? –  zapytałam zaskoczona, patrząc na niego z niedowierzaniem. 

–  No bo zobacz, nawet tutaj, na wakacjach, nie umiesz się wyluzować! Siedzisz z nosem w książce, zamiast się bawić. Ciągle tylko „Damian, przestań pić”, „Damian, uspokój się”. Daj spokój, wyluzuj, kobieto!

Zagotowałam się ze złości

Słuchałam go z rosnącą frustracją. Jego słowa były niesprawiedliwe, szczególnie że całe wakacje organizowałam głównie z myślą o tym, żebyśmy oboje mieli czas na odpoczynek.

– Damian, przesadzasz. Mówisz tak, bo jesteś pijany. Jutro rano porozmawiamy, kiedy ochłoniesz – powiedziałam spokojnie, próbując nie dolewać oliwy do ognia, ale wewnątrz gotowałam się ze złości.

– Och, jasne, bo ty zawsze wiesz lepiej! – zawołał, a jego głos stawał się coraz bardziej agresywny. – Całe życie, całe wakacje pod twoje dyktando. Może w końcu przestaniesz być taka sztywna?

Poczułam, jak robi mi się gorąco. Wiedziałam, że przemawia przez niego głównie alkohol, ale te słowa raniły. Wybiegłam z pokoju, czując, że jeśli zostanę tam jeszcze chwilę, sytuacja może eskalować. Poszłam na plażę, żeby ochłonąć. Noc była ciepła, ale we mnie wrzało. Z jednej strony rozumiałam, że Damian przesadził z alkoholem, z drugiej jednak, czy to usprawiedliwia jego zachowanie?

Siedziałam na zimnym piasku, patrząc na fale rozbijające się o brzeg. Zaczęłam analizować wszystko, co działo się przez ostatnie dni. Może rzeczywiście Damian miał rację? Może nie pozwalałam mu cieszyć się wakacjami tak, jak on by chciał? Ale z drugiej strony, to ja zawsze musiałam być tą odpowiedzialną, tą, która kontrolowała sytuację.

Nie odzywaliśmy się do siebie

Wróciłam do pokoju późno. Damian spał jak zabity, a ja, mimo że byłam wykończona, nie mogłam zmrużyć oka. Noc przyniosła tylko jeszcze więcej złych myśli.

Następny dzień również nie przyniósł ulgi. Damian obudził się z kacem, ale nie przeprosił. Widziałam, że czuje się winny, ale jego duma nie pozwalała mu zrobić pierwszego kroku. Nie rozmawialiśmy przez resztę dnia. Siedzieliśmy w milczeniu na plaży, udając, że wszystko jest w porządku, ale oboje czuliśmy, że coś pękło. Żadne z nas nie potrafiło ustąpić. A może było to nam po prostu obojętne?

Mąż nie widział problemu

Wieczorem, kiedy znów zasiedliśmy do kolacji, atmosfera była napięta. Damian siedział naprzeciwko mnie, ale jego wzrok błądził po sali. W końcu nie wytrzymałam.

– Damian, czy my możemy porozmawiać o tym, co się stało? –  zapytałam cicho, próbując zapanować nad emocjami.

– O czym tu gadać? Przesadziłem, ok? Ale ty też nie jesteś bez winy. Nie dajesz mi żyć, nawet na wakacjach.

Westchnęłam, starając się zachować spokój.

– To nie tak. Ja chcę, żebyś był szczęśliwy, ale czasami mam wrażenie, że muszę być tą odpowiedzialną stroną, bo inaczej wszystko wymknie się spod kontroli. Czy naprawdę tak trudno to zrozumieć?

– Nie rozumiem, dlaczego zawsze musisz robić z siebie ofiarę –  burknął, odkładając widelec.

Te słowa były dla mnie kroplą, która przelała czarę goryczy. Zostawiłam go przy stole i poszłam do pokoju, nie mogąc już znieść tej sytuacji. Czyżby wakacje, które miały być idealne, przerodziły się w istny koszmar? Kolejne dni spędziliśmy w ciszy. Żadne z nas nie potrafiło ustąpić. A może było to nam po prostu obojętne? Każde z nas na swój sposób próbowało radzić sobie z napięciem, które między nami narastało.

Niestety tak było już do końca wyjazdu. W samolocie siedzieliśmy obok siebie, ale czułam, jakby między nami była niewidzialna ściana, która z każdą minutą rosła. Damian przez całą drogę milczał, a ja zastanawiałam się, czy to w ogóle ma jeszcze sens. Coś, co miało być odpoczynkiem i wspólnym przeżyciem, zmieniło się w pole bitwy, z którego oboje wracaliśmy przegrani.

To były najgorsze wakacje

Kiedy dotarliśmy do domu, Damian rzucił walizkę do kąta i bez słowa poszedł do sypialni. Ja stanęłam na chwilę w przedpokoju, patrząc na wnętrze naszego mieszkania, które do tej pory było naszym azylem, miejscem, gdzie wracaliśmy z uśmiechem po każdej podróży. Tym razem czułam, jakbyśmy wrócili nie do siebie, a do jakiejś obcej przestrzeni.

Coś między nami nieodwracalnie się zmieniło

– Mamy w ogóle jeszcze o czym rozmawiać? – zapytałam w końcu, idąc za nim do sypialni.

Mój głos był cichy, choć w środku czułam się jak wulkan.

Damian nie spojrzał na mnie. Rozpakowywał walizkę, jakby nic się nie wydarzyło. Milczał.

– Damian, czy ty w ogóle chcesz cokolwiek naprawić? – spytałam, nie mogąc już dłużej znieść tej ciszy.

– A po co? – odpowiedział w końcu, odwracając się do mnie. Jego spojrzenie było zimne, pełne zmęczenia. – Co tu naprawiać, skoro oboje nie potrafimy się dogadać?

Cisza, która zapadła, była ostatecznym potwierdzeniem tego, czego bałam się od początku naszej podróży powrotnej. Coś między nami nieodwracalnie się zmieniło, a żadne z nas nie wiedziało, jak to naprawić.

Sylwia, 31 lat

Czytaj także: „Wzięłam wnuczka niejadka na wakacje i zostałam sama z problemem. Dzięki sąsiadce odkryłam sposób na niego”
„Przyjaciółka obściskiwała się z kochankiem na moich oczach. A przecież pół roku temu przysięgała wierność innemu”
„Kiedy wygraliśmy dużą kasę, mąż chciał to ukryć. Skąpił każdej złotówki, aż wydarzyła się tragedia”

 

Redakcja poleca

REKLAMA