„W głowie już dzieliłem spadek po matce, bo miałem plan na pieniądze. Mamuśka, gdyby żyła, to śmiałaby mi się w twarz”

zaskoczony mężczyzna fot. Getty Images, Halfdark
„– Oto pełna treść testamentu Anny K. – zaczął mecenas. – Dom rodzinny zapisuję po równo moim dzieciom, Adamowi i Kindze. Z tym jednak zastrzeżeniem… Uniósł wzrok znad dokumentów. – Należy również spłacić zobowiązania związane z nieruchomością”.
/ 11.01.2025 18:30
zaskoczony mężczyzna fot. Getty Images, Halfdark

Po śmierci mamy wiedziałem jedno – to ja powinienem zająć się sprawami formalnymi. Byłem starszy, bardziej zaradny i, co tu kryć, spokojniejszy niż moja siostra. Nasze kontakty z matką były rzadkie, ale sądziłem, że to naturalne, bo dorosłe dzieci zajmują się własnym życiem. Mimo to czułem, że robię to, co należy – przejmuję odpowiedzialność.

Nie tego się spodziewaliśmy

Kinga, jak zawsze, widziała to inaczej. Rozmowy o sprzedaży domu rodzinnego kończyły się kłótniami, a ja nie mogłem zrozumieć jej uporu. Testament miał wszystko uprościć. Ale to, co usłyszeliśmy, zmieniło wszystko. Rodzinne spotkanie w kancelarii rozpoczęło się w napięciu. Kinga usiadła na końcu stołu, z twarzą pełną emocji. Ja starałem się zachować profesjonalizm. Mecenas otworzył kopertę z testamentem, a ja w głowie już planowałem sprzedaż domu.

– Oto pełna treść testamentu Anny K. – zaczął mecenas. – Dom rodzinny zapisuję po równo moim dzieciom, Adamowi i Kindze. Z tym jednak zastrzeżeniem…

Uniósł wzrok znad dokumentów.

– Należy również spłacić zobowiązania związane z nieruchomością.

Spojrzałem na Kingę, która wyglądała na równie zaskoczoną co ja.

– Jakie zobowiązania? – spytałem, próbując brzmieć spokojnie.

– Pani Anna zaciągnęła kredyty i pożyczki, które obecnie przekraczają wartość domu – odpowiedział mecenas.

Cisza w pokoju zrobiła się nieznośna.

– To niemożliwe – wykrztusiła Kinga. – Mama nigdy o tym nie wspominała!

– Musiała je zaciągnąć na leczenie i życie – wyjaśnił mecenas.

Poczułem, jak krew odpływa mi z twarzy.

– To jakiś żart?! – wybuchłem. – Mama zawsze była oszczędna!

– Adam, przestań – Kinga próbowała mnie uciszyć. – Może to dlatego, że była sama?

– O nie, nie próbuj zrzucać tego na mnie! – odparłem ostro. – Ty byłaś tą, która miała z nią lepszy kontakt.

– Bo ty nigdy nie miałeś na nią czasu! – odparowała.

– Proszę państwa – przerwał mecenas. – Emocje nie pomogą. Musimy zastanowić się, jak rozwiązać sytuację.

Zacisnąłem zęby. To miało być proste. Testament, sprzedaż, koniec. Teraz wiedziałem, że stoimy na początku znacznie trudniejszej drogi.

Spadły na mnie same problemy

Wróciłem do mieszkania z głową pełną myśli. Jeszcze rano byłem pewien, że dom zostanie szybko sprzedany, a pieniądze podzielimy. Teraz wiedziałem, że czeka nas długie zmaganie z długami, o których nawet nie miałem pojęcia. Siedziałem przy kuchennym stole z kubkiem zimnej kawy, wpatrując się w kartkę z kwotami, które wydawały się surrealistyczne.
Nagle telefon przerwał ciszę.

– Adam, musimy porozmawiać – głos Kingi brzmiał cicho, niemal łagodnie.

– Jeśli chcesz mnie znów oskarżać, to nie mam na to siły – odpowiedziałem, zmęczony już naszymi sporami.

– Nie chcę się kłócić – zapewniła. – Chciałam tylko powiedzieć, że może to wszystko ma jakiś sens. Może mama chciała, żebyśmy coś zrozumieli?

Zachowałem milczenie. Wiedziałem, że Kinga ma rację, ale przyznanie tego przychodziło mi z trudem.

– Myślisz, że powinniśmy… coś z tym zrobić? – zapytała niepewnie.

– Nie wiem – westchnąłem. – Ale musimy zacząć od przejrzenia wszystkiego w domu. Może znajdziemy odpowiedzi.

Kinga zgodziła się bez sprzeciwu. Przez chwilę w słuchawce panowała cisza, a potem powiedziała coś, co mnie zaskoczyło:

– Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam. Po prostu… to wszystko mnie przerosło.

Zamurowało mnie. Odpowiedziałem krótkim „dobrze”, ale w duchu poczułem, że to pierwszy krok ku czemuś nowemu.

Szukaliśmy jakichś odpowiedzi

Następnego dnia spotkaliśmy się z Kingą w domu matki. Klucz zgrzytnął w zamku, a skrzypienie drzwi przypomniało mi wszystkie powroty do tego miejsca. Wchodząc do środka, poczułem dziwny ucisk w żołądku. Dom, który kiedyś kojarzył mi się z ciepłem, teraz wydawał się pusty i przytłaczający.

Kinga ruszyła do kuchni, ja skierowałem się do sypialni matki. Szukałem czegoś, co mogłoby wyjaśnić sytuację. Na komodzie stały zdjęcia – my oboje jako dzieci, uśmiechnięci na tle tego samego domu. Pod nimi leżał notes.

– Coś znalazłeś? – zapytała Kinga, zaglądając do pokoju.

– Tylko stary notes – odpowiedziałem, otwierając go.

Na jednej z pierwszych stron widniały proste zdania: „Kredyt na leczenie – 20 tys. zł. Remont dachu – 15 tys. zł. Kinga – pomoc na studiach.”

– Na studiach? – Kinga uniosła brwi.

– Widocznie wzięła kredyt, żeby ci pomóc – powiedziałem, próbując powstrzymać złość.

– Ale przecież nigdy o tym nie wspominała! – Kinga wyglądała na wstrząśniętą.

Milczeliśmy, przeglądając kolejne strony. W notatkach matki powtarzał się motyw samotności. „Adam zawsze zajęty. Kinga… wydaje się szczęśliwa, albo nie chce mnie martwić”. Kiedy przeczytałem ostatnią stronę, poczułem, że coś pęka we mnie.

– Ona naprawdę czuła, że nas traci – powiedziałem.

Kinga spuściła wzrok.

– Może… może to była jej forma ratunku – wyszeptała.

Nie odpowiedziałem. Cisza w pokoju zdawała się mówić więcej niż słowa.

Było mi żal straconych lat

Następne godziny spędziliśmy na przeszukiwaniu domu. W każdym kącie czaiły się fragmenty życia, które wcześniej ignorowaliśmy – stare listy, rachunki, notatki. Każdy dokument mówił więcej o samotności matki, niż chcielibyśmy przyznać.

– Spójrz na to – powiedziała Kinga, podając mi kopertę z napisem „Na wypadek mojej śmierci”.

W środku był list. Usiadłem na sofie i zacząłem czytać na głos.
Moje dzieci,

Nie wiem, czy kiedyś zrozumiecie, dlaczego to zrobiłam. Może nawet nie powinniście. Przez całe życie próbowałam dbać o was najlepiej, jak potrafiłam, ale wiem, że nie zawsze byłam wystarczająca. Chciałam, żebyście mieli lepsze życie niż ja, nawet jeśli oznaczało to podejmowanie trudnych decyzji. Zostawiam wam ten dom, ale też długi. Wiem, że to nie jest sprawiedliwe. Może to sposób, byście w końcu zrozumieli, że rodzina to coś więcej niż tylko wspólne korzenie. Że ważniejsze jest, co z tym zrobicie. Kocham was. Mama.

Spojrzałem na Kingę, która miała łzy w oczach.

– Myślisz, że ona wiedziała, jak bardzo się od siebie oddaliliśmy? – zapytała cicho.

– Myślę, że próbowała nas zbliżyć – odpowiedziałem, chociaż sam nie byłem tego pewien.

Zapanowała cisza.

– Nie możemy tego zmarnować – powiedziała Kinga po chwili. – Ten dom, ten list… Musimy coś z tym zrobić.

Nie odpowiedziałem, ale wiedziałem, że miała rację.

Pora pozbyć się problemu

Decyzja o sprzedaży domu była trudniejsza, niż mogłem sobie wyobrazić. Kinga chciała go zatrzymać, próbując odnaleźć w tym miejscu sens życia, które zdawało się tracić grunt pod nogami. Ja z kolei czułem ciężar tego długu i konieczność zakończenia sprawy. Jednak po raz pierwszy od dawna usiedliśmy razem, by szczerze porozmawiać.

– Nie chcę go sprzedawać – zaczęła Kinga. – To jedyne miejsce, które łączy nas z mamą.

– Rozumiem, ale długi nie znikną. Jeśli tego nie rozwiążemy, zrujnuje to nas oboje – odparłem.

Zamiast kolejnej kłótni zapanowała chwila ciszy. Kinga westchnęła.

Może spróbujemy znaleźć kompromis? – zapytała niepewnie.

– Na przykład?

– Możemy sprzedać dom, ale nie pozwólmy, żeby zniknęła pamięć o mamie. Może te pieniądze posłużą na coś, co będzie miało sens?

Poczułem, jak opadają ze mnie resztki gniewu. Jej słowa miały w sobie coś, co brzmiało prawdziwie. Kilka tygodni później podpisaliśmy umowę sprzedaży. Zysk pozwolił spłacić długi i jeszcze coś odłożyć. Uzgodniliśmy, że część pieniędzy przeznaczymy na cel, który moglibyśmy nazwać „wspólnym projektem”. Może to był sposób, by wypełnić pustkę, którą zostawiła po sobie mama.

W dniu, w którym oddawaliśmy klucze nowym właścicielom, poczułem ukłucie smutku. Ale wtedy Kinga ścisnęła moją rękę.

– Myślisz, że byłaby z nas dumna? – zapytała.

Spojrzałem na nią i odpowiedziałem szczerze:

– Myślę, że próbujemy. A to już coś.

Dom odszedł, ale w jego miejsce pojawiło się coś ważniejszego – początek naprawy relacji, która przez lata wydawała się nie do uratowania.

Adam, 36 lat

Czytaj także:
„Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu i ja to potwierdzam na 100%. Mam ochotę podrzeć wszystkie fotografie”
„Mój facet ślinił się na widok dekoltu obcej kobiety. Dałam mu serwetkę, by wytarł twarz i nie ubrudził koszuli”
„Przez przypadek dowiedziałam się o ciemnej stronie mojego męża. Gdy to odkryłam, poczułam się brudna”

Redakcja poleca

REKLAMA