„Szykuję się do ślubu, choć jestem w ciąży z innym. Nie kocham narzeczonego, ale dziecko powinno mieć dobrego ojca”

kobieta przed ślubem fot. Getty Images, Ziga Plahutar
„Lada moment staniemy na ślubnym kobiercu, a mnie skręca w żołądku na samą myśl, że to właśnie z nim przyjdzie mi dzielić resztę życia. Kompletnie nie mam pojęcia, jak się wykręcić z tej sytuacji. Mikołaj dobija czterdziestki, ale ma spory majątek”.
/ 02.05.2024 22:00
kobieta przed ślubem fot. Getty Images, Ziga Plahutar

Gość, którego pokochałam, po przebudzeniu kompletnie nie będzie mnie pamiętał. Co ja sobie myślałam, kiedy uganiałam się za nim niczym naiwna gąska?! Dopiero zaczęłam dorosłe życie, a już zdążyłam się przejechać. Znowu dałam się omotać uczuciu i znowu trafiłam na totalnego dupka.

To moja wielka szansa

Wybrałam dla siebie czarną sukienkę, która miała nieregularną długość – przód sięgał przed kolana, a tył aż do połowy łydek. Kreację uzupełniłam bordową różą i szpilkami w fioletowym odcieniu. Zarówno mama, jak i siostra twierdziły, że wyglądam olśniewająco, ale ja wciąż miałam wątpliwości. Nie czułam się dobrze.

– Niby wszystko prezentuje się elegancko, atrakcyjnie i w ogóle, ale czegoś mi tu brakuje – stwierdziłam.

– Bredzisz. Ta kiecka to istny cud, a identyczne buty widziałam w jednym z kolorowych czasopism, podobno są teraz totalnym hitem. O co ci tak naprawdę chodzi? – dziwiła się moja siostra.

Kurczę, nie mam pojęcia, jak im to powiedzieć, że tu chodzi o Mikołaja. Nie widzę siebie z nim na imprezie sylwestrowej i nie tylko. Lada moment staniemy na ślubnym kobiercu, a mnie skręca w żołądku na samą myśl, że to właśnie z nim przyjdzie mi dzielić resztę życia. Kompletnie nie mam pojęcia, jak się wykręcić z tej sytuacji.

Mikołaj dobija do czterdziestki. Chuderlawy blondasek o niskim wzroście sprawia wrażenie, jakby nie potrafił zliczyć do trzech, ale tak naprawdę ma głowę pełną pomysłów. Podobno zaczynał od małego straganu na targu, a obecnie jest właścicielem całej sieci marketów spożywczych i robi interesy w całej Europie. Moja matka tak mu nadskakuje, jakby był co najmniej prezydentem albo jakimś biskupem. Kiedy Mikołaj nas odwiedza, matka niemal pada przed nim na kolana. Wszyscy domownicy muszą stać na baczność. Gdyby tylko mogła, to pewnie nawet mojego rocznego syna zmusiłaby do przyjęcia postawy zasadniczej.

Tak, mam syna, który przyszedł na świat jako nieślubne dziecko. Zaraz po zdaniu matury wybrałyśmy się z przyjaciółkami na biwak pod gołym niebem. Właśnie tam przeżyłam swoje pierwsze romantyczne uniesienia. Liczyłam na to, że połączy nas prawdziwe uczucie, ale chyba było ono tylko z mojej strony. Kiedy poinformowałam tatę Gabrysia o ciąży, po prostu się ulotnił. Dopiero ostatnio złożyłam do sądu wniosek o potwierdzenie ojcostwa i przyznanie świadczeń alimentacyjnych. Odnalezienie go nie było prostym zadaniem, ale wspaniały prawnik, którego przysłał i opłacił Mikołaj, skutecznie mi w tym pomógł.

– Nie możesz pozbawiać dzieciaka szansy na kontakt z tatą  – próbował mi wytłumaczyć. – Zasługuje na to, aby poznać prawdziwy stan rzeczy i samemu podjąć decyzję, czy zależy mu na relacji z biologicznym ojcem, czy woli o nim zapomnieć. W przyszłości może mieć do ciebie pretensje, jeśli go okłamiesz...

– A co cię tak obchodzą cudze sprawy?

– Sam przeżyłem podobną historię, więc doskonale wiem, o czym mówię i współczuję maluchowi. Dlatego czuję, że muszę zareagować.

Mikołaj dorastał w domu dziecka

Jego mama zmarła, gdy był jeszcze mały, a nikt z rodziny nie mógł się nim zaopiekować. Jak to możliwe, że mimo takiego startu, osiągnął w życiu tak wiele? Na pewno miał w sobie dużo determinacji, ale chyba też trochę farta. Sam Mikołaj uważa, że po prostu wykorzystywał każdą szansę, jaka się nadarzyła i to był klucz do sukcesu. Udało mu się nawet zdobyć dyplom, studiując zaocznie. Harował za granicą, w Holandii i Szwecji, ciułając każdą koronę, aż w końcu odłożył wystarczająco, żeby rozkręcić własny interes. No i jakoś się udało, biznes wypalił i teraz wiedzie mu się całkiem nieźle.

Mikołaj nigdy nie stanął na ślubnym kobiercu. Sąsiedzi gadali za jego plecami, że chłop jest jałowy jak sucha studnia, nie umie dogadać się z kobietami i pewnie dlatego ma tremę. Ja go nawet kiedyś lubiłam, bo łudziłam się, że zostanie moim szwagrem. Bywał u nas często, patrzył maślanymi oczami na moją siostrę, ale ona wybrała innego faceta i szybko wyszła za mąż.

Sądziliśmy, że Mikołaj się obrazi, ale nic z tych rzeczy. Dał nowożeńcom odjazdowy prezent, szalał na weselu, a potem jak gdyby nigdy nic od czasu do czasu zaglądał do naszej kuchni, zajadał się rosołem i przysłuchiwał gadce mojej mamy. Wtedy zaczął patrzeć maślanymi oczami na mnie…

Nie przepadałam za nim, ale też nie czułam niechęci. Był dla mnie jak powietrze. Po lekcjach pędziłam na pływalnię albo do kumpelek, a gdy wracałam do domu, mamusia za każdym razem powtarzała:

– Ten Mikołaj to złota dusza. Nie mam pojęcia, co byśmy poczęły, gdyby nie on?

Mama non stop pożyczała kasę. Od każdego, kto tylko mógł dać, ale najczęściej od Mikołaja. Wiecznie nam brakowało, bo utrzymanie domu to była studnia bez dna. Dlatego, że siedziała u niego w kieszeni, była dla Mikołaja taka słodka i w końcu zdecydowała się mnie mu oddać, żeby raz na zawsze spłacić dług i mieć z głowy ten problem.

Kiedy urodził się Gabryś, nasza sytuacja finansowa była naprawdę kiepska. Mały miał sporo problemów ze zdrowiem. Był uczulony niemal na wszystko. Musiałam go karmić specjalnym jedzeniem, prać jego ciuszki w najłagodniejszych detergentach, kąpać go w specjalnych aptecznych produktach i smarować różnymi maściami. Chwytałam się każdej pracy, ale co mogłam zrobić, mając tylko maturę? Wiele razy zdarzyło się tak, że po okresie próbnym usłyszałam: „Niestety, nie sprawdzasz się. Nie przedłużymy z tobą umowy”. I oczywiście nie zobaczyłam ani złotówki za czas, który już przepracowałam.

I znowu spodziewałam się dziecka...

Jestem atrakcyjna. Spokojnie mogłabym zdobyć jakiegoś sponsora... Szef restauracji, w której byłam zatrudniona, przyszpilił mnie pewnego razu w kantorku i, z trudem łapiąc oddech, wysapał:

Jak będziesz dla mnie miła, to masz u mnie stałą posadę. A nawet za barem cię ulokuję, jeśli okażesz się dla mnie dobra...

Dyszał ciężko, kropelki potu spływały mu po czole, a znad paska od jego spodni wylewał się gigantyczny brzuch. Budził we mnie obrzydzenie. Niewiele brakowało, a zwróciłabym zawartość żołądka z odrazą, więc żadne pieniądze nie zdołałyby mnie do niego zachęcić. Szczególnie że moje serce już należało do pewnego Michała.

Określali go mianem „wiecznego studenta”. Rzeczywiście, Michał dobiegał trzydziestki, a miał za sobą dopiero trzeci rok studiów. Bez przerwy brał wolne i ruszał w świat, ale nie po to, by zajmować się pracą, ale po to, by zwiedzać i nurkować w egzotycznych akwenach. Rodzice sponsorowali mu te wyprawy. Był ich jedynym dzieckiem i robił, na co miał ochotę. Wyglądał niczym sobowtór Brada Pitta. Dziewczyny same zabiegały o jego względy. Nie musiał walczyć o ich zainteresowanie, lgnęły do niego jak ćmy do światła.

Dałam się skusić jak pszczoła do nektaru. Byłam u niego na imprezie, a pod koniec facet ledwo trzymał się na nogach. Kazał mi przygotować sobie coś do picia, a sam runął na wyrko. Ocknął się po jakichś dwóch godzinach i wtedy między nami doszło do czegoś, ale strasznie niezręcznie, bez żadnych czułości. Kilka ruchów i po wszystkim... Ponownie odpłynął, a ja tylko czekałam aż nadejdzie świt. Dopiero wtedy cichaczem opuściłam jego mieszkanie. Przez całą drogę do siebie płakałam... To był dopiero drugi facet w moim życiu, a i tak było fatalnie.

Naczytałam się o tych wszystkich niewiarygodnych doznaniach i pieszczotach, a ja czułam się, jakbym usiadła na zimnej podłodze. Przecież ten gość nawet nie zapamięta mojej twarzy, jak się ocknie. Na co ja liczyłam, łażąc za nim jak cielę? Ale cóż, miłość to miłość. Ona wszystko rozgrzeszy i wyjaśni...

Zadzwoniłam do niego po trzech dobach. Skłamałam, że zapomniałam kosmetyczki i zapytałam, czy moglibyśmy się zobaczyć. Zaproponowałam, że wpadnę. Zgodził się. Byłam wniebowzięta.

Kolejny raz sytuacja się powtórzyła. Wszystko odbyło się w pośpiechu, bez zbędnych rozmów i czułych gestów… Mimo to zgodził się na spotkanie następnego dnia. Przeczekałam pod jego mieszkaniem dwie godziny. Dopiero od sąsiadki dowiedziałam się, że z samego rana spakował narty, wrzucił do auta i odjechał. Nie miała pojęcia dokąd, ani z kim się wybrał. Nawet nie raczył do mnie zadzwonić, żeby mnie o tym fakcie poinformować i przeprosić za zaistniałą sytuację. Miał mnie głęboko gdzieś, nie potrzebowałam więcej dowodów.

Co drugi dzień pojawiałam się pod jego blokiem. Nie miałam wyjścia. Okres mi się spóźniał. Za każdym razem, gdy pukałam, zza drzwi dobiegała tylko martwa cisza. Aż w końcu pewnego dnia usłyszałam gwar rozmów i dźwięki muzyki. Otworzył drzwi, trzymając w dłoni kieliszek.

– W czym mogę pomóc? Czy my się znamy?

Nie wiedziałam, czy tylko udaje, czy może faktycznie mnie nie pamięta. Postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę.

– Nie udawaj, że nie masz pojęcia, kim jestem. A pamiętasz naszą upojną zabawę w mamę i tatę? No to mamy szczęście. Wygląda na to, że będziemy mieli dziecko po tej zabawie.

Rany, ale on wtedy wyklinał. Zwyzywał mnie, używając najobrzydliwszych słów. Mój ideał faceta, taki niby „Brad Pitt”, gadał jak ostatni żul spod budki z piwem. Wygonił mnie aż na parter, krzycząc, że jak wrócę, to „flaki ze mnie wypruje!”.

Zwiałam stamtąd z wielkim płaczem...

Właśnie z tego powodu przystałam na propozycję Mikołaja. Gdy wyjawiłam mamie całą prawdę, przyparła mnie do ściany. Rzuciła pytanie: „Jakie to ma znaczenie, czy w wianie podarujesz mu jedno dziecko, czy dwójkę?”.

Póki co brzuch nie zdradza mojego stanu, mimo że odwiedziłam lekarza i usłyszałam, że ciąża przebiega bez komplikacji. Poród przewidziany jest na lipiec.

Punktualnie w sylwestrowy wieczór pojawia się Mikołaj. Tuż przed opuszczeniem domu z troską upewnia się, czy mój płaszcz jest dobrze zapięty i czy nie marznę. Gdy wchodzimy do holu wykwintnej knajpy, pełnego lśniących luster, patrzy na mnie z podziwem.

– Wyglądasz cudownie – oznajmia.

W lokalu przygrywają świetni muzycy. Obsługa serwuje pyszne dania i wytrawne trunki.

– Daj sobie dziś na wstrzymanie z piciem – w oczach Mikołaja widzę niepokój.

– Z jakiego powodu?

– Serio muszę ci to tłumaczyć?

Czyli ty wiesz?!

– No raczej.

– I planujesz zająć się dwójką nieswojego potomstwa?

– Nie przesadzaj. Dla mnie dzieciak to dzieciak. Proste.

– Ale przecież stać cię na spłodzenie własnych.

– Niestety, to nie takie łatwe. Za to mogę być naprawdę dobrym tatą.

Mikołaj wyciąga rękę i zaprasza mnie na parkiet. Świetnie się bawię. Czuję się bezpieczna i zrelaksowana. Dopiero podczas tańca zauważam, jakie piękne oczy ma Mikołaj, a do tego niesamowicie zgrabnie porusza się w rytm muzyki. Kiedy wracamy do naszego stolika, czekamy na noworoczny toast. Tym razem mój kieliszek jest wypełniony odrobiną szampana.

– Za co wznosimy ten toast? – dopytuje Mikołaj.

– Za nową miłość! – odpowiadam bez wahania.

Julia, 23 lata

Czytaj także:
„Zamiast nakarmić córkę wolałem siedzieć w wirtualnym świecie. Od komputera nie wstawałem nawet do toalety”
„Paweł potraktował moją przyjaciółkę jak chusteczkę do nosa. Wymiętosił, otarł łzy, wysmarkał się i wrócił do żoneczki”
„Narzeczony zerwał ze mną liścikiem na chwilę przed ślubem. Nie zdążyłam mu powiedzieć, że jestem w ciąży”

Redakcja poleca

REKLAMA