Bycie asystentką w prestiżowej firmie to nie było spełnienie moich marzeń, ale dawało mi szansę na rozwój i życie w wielkim mieście. Mateusz, mój szef, zawsze wydawał się poza moim zasięgiem – charyzmatyczny, pewny siebie, zawsze elegancki. Kiedy zaproponował wspólną kolację „służbową”, poczułam coś więcej niż zawodowe wyróżnienie. Moje serce zabiło szybciej.
Czułam, że to moja szansa
Wiktoria, moja najlepsza przyjaciółka, zawsze mówiła, że Mateusz ma w sobie coś uwodzicielskiego, ale ostrzegała przed angażowaniem się. Pracowałyśmy w jednym miejscu i byłyśmy sobie naprawdę bliskie. Była przebojowa, odważna, zupełnie inna niż ja. Lubiłam patrzeć, jak brawurowo radzi sobie z życiem i wierzyłam, że zawsze mogę na nią liczyć. Nigdy bym nie przypuszczała, że nasze losy splączą się w taki sposób – przez jednego mężczyznę.
Siedziałam w gabinecie Mateusza, on jak zwykle skupiony na dokumentach. Nagle podniósł wzrok i zapytał:
– Masz jakieś plany na wieczór?
Nie umiałam powstrzymać uśmiechu.
– Chyba nie... Dlaczego pytasz?
– Pomyślałem, że kolacja w La Dolce Vita byłaby świetnym zakończeniem ciężkiego dnia. Może do mnie dołączysz? – rzucił nonszalancko.
Kolacja zapowiadała się jak coś więcej niż służbowe spotkanie. W tamtej chwili poczułam się wyjątkowa, jakby moje życie mogło nabrać innego tempa.
Wszystko zaczęło się zmieniać kilka tygodni po naszej pierwszej wspólnej kolacji. Mateusz zaczął zapraszać mnie częściej – na drinki po pracy, późne spacery po mieście. Byłam nim oczarowana. Jednak pewnego dnia coś w zachowaniu Wiktorii zaczęło mnie niepokoić. Zwykle rozgadana i energiczna, teraz jakby unikała rozmów o Mateuszu. Ja też jej nie powiedziałam, że coś mnie z nim łączy.
Łączył nas jeden facet
Wszystko nabrało tempa podczas firmowego eventu w eleganckim hotelu. Atmosfera była napięta, pełna biznesowych uśmiechów i fałszywych komplementów. Mateusz, jak zwykle w centrum uwagi, wydawał się rozpromieniony. Jednak to, co zobaczyłam tego wieczoru, uderzyło mnie niczym grom z nieba.
Stałam przy barze, gdy kątem oka dostrzegłam Wiktorię w kącie sali. Była pochylona ku Mateuszowi, ich rozmowa wyglądała na bardzo intymną. Śmiali się, zbyt swobodnie, jak na zwykłych znajomych z pracy. Poczułam, jak wzbiera we mnie niepokój. Czyżby coś ich łączyło? Po chwili podeszłam bliżej, udając, że szukam kogoś w tłumie. Kiedy zbliżyłam się na tyle, by usłyszeć ich rozmowę, zamarłam.
– Wiesz, że jesteś jedyna, prawda? – Mateusz szepnął, dotykając jej dłoni.
Wiktoria uśmiechnęła się, ale szybko zabrała rękę.
– Naprawdę? – zapytała chłodno.
Nie usłyszałam odpowiedzi, bo ktoś wpadł na mnie, a kieliszek wina w mojej dłoni prawie się wylał. Nogi miałam jak z waty. Wybiegłam na taras, potrzebowałam chwili, żeby złapać oddech. Wiktoria wyszła za mną, próbując mnie dogonić.
– Julia! Poczekaj! – zawołała.
Odwróciłam się gwałtownie.
– Powiedz mi... Czy ty spotykasz się z Mateuszem? – wybuchłam, czując, jak palą mnie policzki.
Przez chwilę nie wiedziała, co powiedzieć, lecz wkrótce wyznała prawdę.
– Tak... A dlaczego pytasz? Czy to dla ciebie jakiś problem? – odpowiedziała z widocznym zdenerwowaniem.
– Owszem, to problem. Bo ja też mam z nim romans...
Wiktoria przez chwilę milczała, a potem, jakby coś w niej pękło, wybuchła:
– Julka... Nie miałam pojęcia, że ty też…
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Mój świat legł w gruzach w jednej chwili.
Nie może nas tak traktować
Siedziałyśmy w kawiarni, obie zranione, z minami, które zdradzały więcej, niż chciałyśmy powiedzieć na głos. Dwie „oficjalne” partnerki jednego mężczyzny – absurd, który aż bolał. Wiktoria bawiła się łyżeczką w filiżance, próbując unikać mojego spojrzenia.
– Więc jak długo to trwa? – zapytałam w końcu, przełamując ciszę.
– Kilka miesięcy – odpowiedziała cicho. – Myślałam, że… że jestem dla niego kimś ważnym.
Poczułam piekące łzy w oczach, ale starałam się nie płakać. Wiedziałam, że nie mogę jej obwiniać. Mateusz był winny – to on grał nami, jak chciał.
– Zabawne – powiedziałam gorzko. – Mówił mi dokładnie to samo. „Jedyna”... brzmi znajomo?
Wiktoria spojrzała na mnie z mieszaniną wstydu i żalu.
– Julia, uwierz mi, nie miałam pojęcia. Gdybym wiedziała...
– Nie tłumacz się. Obie jesteśmy ofiarami – przerwałam, czując, że gniew i upokorzenie biorą górę.
W końcu zapytała:
– Co zamierzasz teraz zrobić?
Wzięłam głęboki oddech. W mojej głowie pojawił się pomysł, tak absurdalny, że niemal mnie przeraził.
– Wiktoria... On nie może nas tak traktować – powiedziałam ostro. – Nie odpuścimy mu.
Wiktoria uniosła brew, wyraźnie zaskoczona.
– Co masz na myśli?
– Uderzymy tam, gdzie zaboli go najbardziej – powiedziałam powoli. – Zniszczymy jego projekt.
Przez chwilę milczała, po czym skinęła głową.
– Razem? – zapytała.
– Razem – potwierdziłam.
Przeszłyśmy do działania
Nasza zemsta zaczęła się niewinnie – od drobnych działań, które miały wyglądać jak zwykłe błędy. Wiktoria zdobyła dostęp do kalendarza Mateusza, a ja wykorzystałam chwilę nieuwagi, żeby wejść do jego gabinetu i zrobić zdjęcia planów jego najważniejszego projektu. Wszystko musiało wyglądać tak, jakby system zawiódł.
Spotkałyśmy się w jej mieszkaniu, żeby omówić plan. Na stole leżały wydrukowane kopie dokumentów, a Wiktoria zaznaczała markerem kluczowe elementy.
– Jeśli te dane się nie zgadzają, Mateusz nie zdąży na czas – powiedziała, wskazując jedną z notatek.
– A prezentacja przed zarządem już za tydzień – dodałam z satysfakcją.
W firmie zaczęły się problemy. Raporty znikały, kluczowe dane były błędne. Mateusz chodził coraz bardziej zdenerwowany.
– Coś tu nie gra – powiedział do mnie pewnego dnia, kiedy mijaliśmy się na korytarzu. – System od kilku dni wariuje. Możesz zadzwonić do IT?
Skinęłam głową, udając, że nie mam pojęcia, o czym mówi. Tymczasem Wiktoria przesłała mi SMS-a: „Plan działa. Sprawdź jego reakcję”. Następnego dnia, podczas zebrania zespołu, Mateusz wybuchł.
– Kto do cholery odpowiada za raporty?! – krzyknął, rzucając dokumentami na stół.
Ukryłam uśmiech, widząc jego frustrację. Wszystko szło zgodnie z planem.
Zaczynał coś podejrzewać
Mateusz był coraz bardziej podejrzliwy. Każdy jego krok zdradzał napięcie – rzucane spojrzenia, przyspieszony oddech, ręce zaciskane w pięści. W firmie atmosfera gęstniała z dnia na dzień. W końcu przyszła kolej na mnie.
– Julia, musimy porozmawiać – powiedział, wskazując na swój gabinet.
Weszłam tam, udając niewinną i zaskoczoną. Mateusz usiadł za biurkiem, patrząc na mnie z niepokojem.
– Zauważyłem, że ostatnio jesteś jakaś inna. Co się dzieje?
Zastanawiałam się przez chwilę, jak daleko mogę pójść w tej grze.
– Może w końcu przejrzałam na oczy – odpowiedziałam spokojnie. – A może po prostu się zmieniam.
Mateusz zmrużył oczy, jakby próbował coś wyczytać z mojego wyrazu twarzy.
– Masz mi coś do powiedzenia? – zapytał wprost.
Pokręciłam głową, udając, że jego słowa mnie urażają.
– Nie wiem, o czym mówisz. Jeśli coś cię niepokoi, może porozmawiaj z IT albo zarządem? – odpowiedziałam, starając się zachować kamienną twarz.
Tymczasem Wiktoria działała na własną rękę. Odkryłam to przypadkiem, gdy dostałam od niej plik, którego wcześniej nie omawiałyśmy.
– Co to ma być? – zapytałam ostro, gdy spotkałyśmy się w jej mieszkaniu.
– Musimy zabezpieczyć swoje pozycje. Gdyby coś poszło nie tak… – odpowiedziała chłodno.
Zrozumiałam wtedy, że Wiktoria myśli nie tylko o zemście na Mateuszu, ale i o własnej korzyści.
Wszystko poszło jak z płatka
Kulminacja nastąpiła szybciej, niż się spodziewałam. Mateusz zaplanował ostatnie spotkanie z zarządem przed prezentacją projektu, ale atmosfera w firmie była coraz bardziej napięta. Tymczasem Wiktoria przeszła do działania.
Prezentacja Mateusza nie spodobała się szefostwu. Była pełna błędów, nic się nie zgadzało. Po zebraniu razem z Wiktorią zostałyśmy wezwane na rozmowę do prezesa. Poszłyśmy tam razem z laptopem, w którym zebrałam wszystkie dowody: zapisy maili, zrzuty ekranu i przekierowania danych
– Julia, co możesz nam powiedzieć o problemach z projektem Mateusza? – zapytał jeden z dyrektorów.
Wzięłam głęboki oddech. To była moja chwila prawdy. Czułam na sobie spojrzenia wszystkich członków zarządu. Mateusz siedział po drugiej stronie stołu, pozornie spokojny, ale nerwowe stuknięcia jego palców o blat zdradzały, że cała sytuacja wyprowadza go z równowagi.
– Musimy wiedzieć, co się stało – ponowił pytanie dyrektor finansowy.
Z trudem przełknęłam ślinę. Nie mogłam pozwolić, by wszystko, co zrobiłyśmy z Wiktorią, wyszło na jaw. Ale Mateusz? On zasługiwał na to, co go czekało.
– W firmie doszło do manipulacji danymi – zaczęłam, starając się mówić spokojnie. – Mam dowody na to, że Mateusz zmieniał kluczowe raporty, co mogło wpłynąć na naszą współpracę z kontrahentami.
– Masz na to dowody? – przerwał mi Mateusz, mrużąc oczy.
Otworzyłam laptopa i podłączyłam go do projektora. Wyświetliłam folder pełen zrzutów ekranu i wiadomości.
– Tutaj są wszystkie szczegóły. Sprawa wymaga dokładnego przeanalizowania, ale uważam, że to tylko część problemu – powiedziałam, nie odrywając wzroku od Mateusza. – Mateusz nadzorował ten projekt i on jest za wszystko odpowiedzialny.
Po sali zaczęły przelatywać szepty. Mateusz zacisnął szczękę, wiedziałam, że w duchu kalkuluje, jak wyjść z sytuacji cało. Zarząd zapowiedział, że wynajmie zewnętrznych audytorów, a projekt został zawieszony. Kilka dni później Mateusz dostał wypowiedzenie, z powodu działania na szkodę firmy.
Ja i Wiktoria mogłyśmy wyciągnąć szampana. Wyszłyśmy z tej sytuacji obronną ręką i pokazałyśmy, że z kobietami nie warto pogrywać.
Julia, 29 lat
Czytaj także:
„Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu i ja to potwierdzam na 100%. Mam ochotę podrzeć wszystkie fotografie”
„Mój facet ślinił się na widok dekoltu obcej kobiety. Dałam mu serwetkę, by wytarł twarz i nie ubrudził koszuli”
„Przez przypadek dowiedziałam się o ciemnej stronie mojego męża. Gdy to odkryłam, poczułam się brudna”