Strach ma wielkie oczy

Matka i babka – obie chcą tylko dobra Eweliny, ale każda z nich rozumie to dobro po swojemu.
/ 06.04.2007 12:41
Nie można przesadzać z kontrolą i zakazami. Czy moja córka nigdy tego nie zrozumie?

Oto nasza historia
Jeszcze niedawno nic nie zapowiadało kłopotów. Moja córka wydawała się mądrą matką. Ale wystarczył jeden dzień i straciła
rozsądek. W klasie mojej wnuczki, Eweliny, jedna z dziewcząt zaszła w ciążę. Kinga od tego momentu jakby dostała amoku. To co się działo w jej domu zaczęło przypominać wojskowe koszary. Ewelinka skarżyła się na matkę. Myślałam, że przesadza, ale parę razy byłam świadkiem nieprzyjemnych scen i teraz myślę, że wnuczka nawet ukrywa część przykrej prawdy. Kinga kontrolowała, czy też raczej próbowała kontrolować córkę na każdym kroku. Na przykład co do minuty wyliczała ją z powrotu ze szkoły. Dziesięciominutowe spóźnienie kończyło się awanturą.
I na nic się zdawały argumenty Eweliny, że była w bibliotece, albo po prostu zagadała się w szatni z koleżankami. Na początku wnuczka próbowała się tłumaczyć. Potem już tylko milczała. I to właśnie zaczęło mnie martwić.
– Czy ty chcesz zrobić z niej więźnia? – wybuchnęłam, gdy zabroniła córce iść do kina.
– Ona ma się uczyć, a nie łazić nie wiadomo gdzie – Kinga była pewna swoich racji.
– Nie może się uczyć 24 godziny na dobę. Przecież ma dobre stopnie. Dziewczyna ma 17 lat. Musi mieć jakieś rozrywki – nigdy nie wtrącałam się do metod wychowawczych córki, ale tym razem...
– W domu ma dvd, płyty i komputer. – zaczęła Kinga. Ręce mi opadły.
– Zlituj się. Przecież to kompletnie nie ma sensu – zaczęłam.
– Nie ma? – córka przerwała mi ze złością – A czy ty wiesz, z kim ona się spotyka?
– Jak to z kim? Przecież chyba nic się nie zmieniło – nie rozumiałam, o co chodzi.
– No właśnie. Nic się nie zmieniło, ale ja dopiero niedawno dowiedziałam prawdy i to przypadkiem. Ten niby chłopak Eweliny, ten Jurek – moja córka aż zgrzytnęła zębami ze złości.
– Co Jurek? – zdziwiłam się, bo chłopak wnuczki wydawał mi się całkiem sympatyczny.
– No właśnie. Wnusia nie powiedziała ci prawdy? Mnie też nie. Oszukiwała mnie i dalej oszukuje. Bo to co wiem, to wcale nie od niej...
– Co wiesz do diabła – też puściły mi nerwy. – Kto to jest? Sinobrody? Porywa i gwałci nieletnie dziewczęta raz w tygodniu przed śniadaniem? – tego mogłam nie mówić, bo w takiej rozmowie złośliwości są nie na miejscu, ale straciłam cierpliwość.
– A wiesz, ile on ma lat? – spytała Kinga – Nie zgadniesz, wygląda jak chłopiec, ale skończył 21.
– No to co?
– A to, że Ewelina mówiła, że on w tym roku zdaje maturę. Oszukała mnie. To dorosły facet. Uważasz, że co? Za ręce się trzymają? Jeśli jeszcze tego nie zrobił, przy pierwszej okazji zaciągnie ją do łóżka. Nie pozwolę! Nawet jeśli ona jest głupia, ja nie pozwolę zniszczyć jej życia – Kinga opadła na fotel i rozpłakała się.
– Mamo, tak się o nią boję – wychlipała.
Podeszłam i przytuliłam ją. Moja dzielna, mądra córka zapędziła się w ślepą uliczkę. Rozumiałam ją. O Boże, jak doskonale ją rozumiałam. Pamiętam, jak sama się o nią bałam. Ile rozmawiałyśmy o miłości, odpowiedzialności, rozsądku. I co? I tak jej nie ustrzegłam. Bo co z tego, że. Kinga przykładnie wyszła za mąż, a Ewelinka urodziła się w nie pozostawiającym miejsca na żadne wątpliwości terminie – 11 miesięcy po ślubie? Już pierwsze urodziny wnuczki obchodziłyśmy tylko we trzy. A przecież Kinga też wychowała się bez ojca. Mój mąż zmarł, zanim skończyła 4 lata. Właściwie nie miała ani ojca, ani męża. Czy to takie dziwne, że boi się, by podobny los nie spotkał jej córki? Ale robi błąd. Mam 22 lata życiowego doświadczenia więcej i wiem na pewno. Nie tędy droga. Tylko jak mam ją do tego przekonać?

Autorka: Krystyna J., 63 lata, emerytka


Kinga B. lat 41, plastyk, córka Krystyny: "Serce mi się kraje, kiedy widzę ten smutek mojej córki. Ale wytrzymam. Wszystko wytrzymam, byle ustrzec ją przed jej własną głupotą. Kiedyś mi za to podziękuje".

Matka i córka
- Nigdzie nie pójdziesz! – nie miałam zamiaru ustąpić. Musi to zrozumieć. Im szybciej, tym lepiej.
– Ale mamo, to osiemnastka Zuzi – Ewelina spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. Do tej pory zwykle działał, ale nie tym razem. Zgoda, wczoraj, trochę przesadziłam. Zrobiłam awanturę, jakby to moja córka była winna temu, że jej koleżanka z klasy zaszła w ciążę. Tak się zamyśliłam, że nie słyszałam, co mówi moja córka.
– Co mówisz? – zapytałam.
– Że nie muszę zostawać na noc. Jurek pożyczy od ojca samochód i mnie odwiezie. Proszę, zgódź się.
– Jurek cię odwiezie? Też mi argument. Już powiedziałam – postanowiłam być stanowcza, choć serce mi się krajało na widok jej smutnej miny.
Tym bardziej, że ten Jurek... Dopiero wczoraj dowiedziałam się, co to za ptaszek. Niby nic złego. Rodzice bezrobotni, poszedł do zawodówki i teraz zaocznie robił maturę. Tylko dlaczego Ewelina nie powiedziała mi nigdy, ile on ma lat. No, nie pytałam, ale i tak powinna. Tak czy inaczej, nic z tego nie będzie. Moja matka sama mnie wychowała, ja sama wychowałam Ewelinę. Wiem, jak to jest. Nie pozwolę, żeby i ona zmarnowała sobie życie. Nic jej nie będzie, jak teraz sobie trochę popłacze. Przyjdzie czas, że jeszcze mi za to podziękuje. Tylko żeby moja matka się nie wtrącała. Była przy naszej wczorajszej rozmowie. Nic nie powiedziała, ale patrzyła na mnie takim wzrokiem... A dzisiaj też.
– Powinnaś puścić ją na te urodziny – zaczęła, gdy Ewelina wyszła na angielski.
– Sama wiem, co powinnam – burknęłam, choć zaraz głupio mi się zrobiło, ze tak się odezwałam do własnej matki.
– Pewnie wydaje ci się, że wiesz. Ale zastanowiłaś się, co robisz? – mama wcale się nie obraziła. – Przecież nie zdołasz jej upilnować. Zrobi wszystko, co zechce. W ostateczności, jak będzie chciała pójść z tym Jurkiem do łóżka, to zamiast do szkoły pójdzie do niego. Nie masz na to żadnego wpływu – tłumaczyła.
O Boże! Dlaczego o tym nie pomyślałam? Co robić? Odwozić ją do szkoły? Bez sensu. Wychodzę z domu godzinę wcześniej niż ona. Ręce mi opadły. Ta historia z Izą mną wstrząsnęła. Owszem, za moich czasów, licealistki też zachodziły w ciążę, ale to były dziewczyny, no jeśli nie z marginesu, to na pewno nie z tak zwanych dobrych domów.
A Iza? Znałam przecież tę dziewczynę. Oczytana, ambitna, rodzice wykształceni. I co? I teraz zakopie się w pieluchach. Daj Boże, żeby maturę zdała. Ale o studiach to już pewnie mowy nie będzie. Moją córkę uchronię przed takim losem. Matka może sobie mówić, co chce. Gdybym miała jakiś inny sposób, na pewno bym z niego skorzystała. Ale nie mam. Nie dam Ewelinie okazji do popełnienia głupstwa. To jedyne, co mogę zrobić.

Komentarz Jowity Kolickiej, psychologa: W tej sprawie trudno mieć wątpliwości, kto ma rację. Dużo więcej rozsądku wykazuje jednak babcia. Jej argumenty są mocne i nie do zbicia. Skoro Ewelina do tej pory była rozsądną nastolatką, nie ma powodu sądzić, że nagle się zmieni. Pani Kinga reaguje histerycznie. Jej strach o córkę jest większy niż pozwala na to logika. Oskarża ją o kłamstwo, bo nie wiedziała, że chłopak Eweliny ma 21 lat. Ale z tej opowieści nie wynika wcale, że Ewelina chciała to przed matką ukryć. Może po prostu nie uważała tej informacji za istotną. Tak czy inaczej, metoda kontrolowania każdego kroku na nic się nie zda. Może co najwyżej – tak jak przewiduje pani Krystyna – wywołać w nastolatce bunt.

Redakcja poleca

REKLAMA