„Siostrunia mojej żony dała nam nieźle popalić. Ta leniwa bździągwa nas okradła i prawie zniszczyła nasze małżeństwo”

Leniwa, objadająca się kobieta fot. Adobe Stock, Mariakray
„Karina stanęła na naszym progu z oczami pełnymi łez i tym momentalnie zmiękczyła serce mojej żony. Zamieszkała u nas, a ja nie miałem za wiele do powiedzenia. W najgorszych koszmarach nie śniło mi się jednak, że może się to skończyć aż tak źle”.
/ 19.08.2023 20:44
Leniwa, objadająca się kobieta fot. Adobe Stock, Mariakray

Po trzydziestce mogłem śmiało powiedzieć, że jestem facetem całkowicie zadowolonym z życia. U boku miałem kochającą żonę, spełniałem się jako agent ubezpieczeniowy. Nasz syn, Michał, miał dwanaście lat i nie sprawiał żadnych problemów wychowawczych. Mieszkaliśmy w dobrej dzielnicy w jednym z nowych bloków. Za niczym nie tęskniłem i uważałem, że osiągnąłem wszystko to, co chciałem. Byłem szczęśliwy, a moi bliscy też nie mieli raczej na co narzekać.

Moja Kaja zawsze była dobrym człowiekiem. Właśnie dlatego, gdy zjawiła się u nas jej starsza siostra, Karina, cała zapłakana i roztrzęsiona, natychmiast wpuściła ją do środka. To, że od blisko dziesięciu lat nie utrzymywały ze sobą kontaktu, nie miało wówczas znaczenia.

Kiedy Kaja się na coś uparła, tak po prostu musiało być. Wielokrotnie próbowałem z tym walczyć, jednak nigdy nie zdołałem nic wskórać.

Nie wiedziałem o czym mówiły, bo od razu zamknęły się w salonie. Musiałem tylko wytłumaczyć Michałowi, że to jego ciocia, której nigdy dotąd nie widział i że wpadła do mamy w odwiedziny. Tak przynajmniej wtedy myślałem.

„Ona potrzebuje mojej pomocy”

Kaja i Karina długo nie wychodziły z salonu, a kiedy wreszcie się stamtąd wyłoniły, moja żona skierowała siostrę do małego pokoju. Potem przyszła do mnie z zatroskaną miną.

— Coś się stało? — zapytałem, chociaż czułem, że tak jest.

Przez chwilę nic nie mówiła.

— Wyrzucili ją z pracy — stwierdziła wreszcie. — Redukcja etatów, cięcie kosztów i takie tam.

— No tak, to kiepsko.

— W dodatku narzeczony się na nią wypiął — ciągnęła. — Podobno wyrzucił ją z domu i ściągnął tam sobie jakąś lafiryndę.

Wolno skinąłem głową.

— I co teraz? — mruknąłem. — Chce się tu zatrzymać na parę dni, póki czegoś nie znajdzie?

Moja żona machnęła niecierpliwie ręką.

— Daj spokój! A co ona niby znajdzie? — żachnęła się. — Powiedziałam, że po prostu może u nas zamieszkać. Mamy przecież wolny pokój…

— Kaja, ty jej nawet nie znasz! — przerwałem. Byłem lekko oszołomiony jej niefrasobliwością. — Nie widziałyście się tyle lat. Zresztą, jak ty to sobie wyobrażasz? Będziemy ją utrzymywać?

— Przestań! — ofuknęła mnie. Wydawała się już mocno zirytowana. — Ona potrzebuje mojej pomocy, Tobiasz. A ja jej nie oleję, bo jest przecież moją siostrą. Poza tym, zapewniła, że będzie sobie czegoś szukać. Jak zacznie zarabiać, na pewno dołoży się do czynszu.

Niczym się nie przejmowała

Choć pomysł mojej żony, którego ze mną nawet nie skonsultowała, wcale mi się nie podobał, ostatecznie odpuściłem. Pomyślałem nawet, że może przesadzam. W końcu Karina była rodziną, a rodzinie trzeba pomagać. Nawet jeśli pomiędzy nimi nie było dotąd wcale tak różowo. Liczyłem, że może zbliżą się do siebie, a Michał zyska fajną ciocię.

Zdanie zmieniłem już po kilku dniach. Karina wcale nie pogrążała się w rozpaczy, tak, jak opisywała to Kaja. Cały czas siedziała w salonie na kanapie, objadała się i oglądała telewizję. W ogóle nie myślała o szukaniu nowej pracy, a gdy Michał próbował nakłonić ją do wspólnego spędzania czasu, warczała na niego i odsyłała do nas.

W dodatku wszędzie, gdzie się pojawiła, zostawał potworny bałagan. Co gorsza, nie miała w nawyku sprzątać po sobie, więc wszystkie śmieci po niej zbierała moja żona. Chociaż jej siostra nie wychodziła z domu, i tak rano okupowała łazienkę przez ponad godzinę. Wieczorem zresztą działo się to samo.

Wszystko to jakoś znosiłem, aż do momentu, kiedy po powrocie z pracy zastałem Michała na placu zabaw przed blokiem.

— Ty nie masz żadnych lekcji do zrobienia? — zapytałem go, gdy już się przywitaliśmy.

— Mam, mam — przyznał. — Ale ciocia Karina i jej koledzy tak głośno słuchają muzyki, że nie mogę myśleć.

Zamrugałem.

— Koledzy?

— Mhm.

Niewiele myśląc, ruszyłem na górę, do naszego mieszkania. Tam rzeczywiście zastałem Karinę w towarzystwie dwóch mężczyzn i jakiejś kobiety. Imprezowali w najlepsze, a wokół pełno było pustych butelek, paczek po chipsach i innych przekąskach.

— Co ty wyprawiasz? — rzuciłem do Kariny.

— Bawię się — roześmiała się głośno. — Nie widzisz?

Wziąłem głęboki oddech, żeby się uspokoić.

— Pracy już dzisiaj szukałaś?

— Matko, szwagier, co ty taki sztywny jesteś? — prychnęła. — Wyluzuj trochę. Rozerwać się chciałam. Chyba coś mi się od życia należy, nie?

Wśród zgromadzonych rozszedł się pomruk aprobaty.

Nie odezwałem się więcej. Przebrałem się i poszedłem po Michała. Uznałem, że zabiorę go do kina, a później… później się zobaczy.

„Karina wszystko niszczy. Nie widzisz tego?!”

Kiedy wróciliśmy, w domu było cicho. Kaja krzątała się w kuchni, a Kariny nigdzie nie było widać. Może tak ją wykończyło to imprezowanie, że zległa w łóżku. Nie zamierzałem w to jednak wnikać.

— Mogłeś powiedzieć, że wychodzicie — odezwała się moja żona z lekkim wyrzutem. — Nie miałam pojęcia, kiedy wrócicie…

— Nie musielibyśmy wychodzić, gdyby nie twoja kochana siostra — rzuciłem z przekąsem.

— Co? Nie rozumiem, Tobiasz.

— Zrobiła sobie imprezę. Sprosiła znajomych. Było tak głośno, że dziecko nie mogło odrabiać lekcji.

— Na pewno przesadzasz.

— Nie, Kaja, nie przesadzam — nie wytrzymałem w końcu. — Dom wygląda jak po przejściu tornada, Michał nie może sobie znaleźć nigdzie miejsca, a z łazienki to w ogóle rzadko można korzystać. To Karina wszystko niszczy. Nie widzisz tego?!

— Jesteś niesprawiedliwy. I czepiasz się bez powodu.

Zachłysnąłem się powietrzem.

— Jasne — burknąłem, doprowadzony do ostateczności. — W takim razie już się nie będę czepiać. Jadę do brata.

Ucieszyłem się, gdy ją zobaczyłem

Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy i przeniosłem się do brata. Miałem już po dziurki w nosie Kariny, jej sposobu bycia i tego, że we własnym domu czułem się jak intruz. Liczyłem, że odrobinę od tego odpocznę, a potem wrócę. Łudziłem się też trochę, że może Karina jednak znajdzie jakąś pracę i się wyprowadzi.

Po trzech tygodniach do domu mojego brata ściągnęła Kaja. Ucieszyłem się na jej widok, bo choć się pokłóciliśmy, bardzo za nią tęskniłem przez ostatni czas. Z Michałem widziałem się prawie codziennie, ale z nią ledwie co rozmawiałem.

Szybko odkryłem, że moja żona nie jest w najlepszym nastroju. Jak się okazało, Karina rzeczywiście już u nas nie mieszkała. Podobno Kaja kazała jej się wynieść po tym, gdy jej siostra znalazła pieniądze odłożone na zieloną szkołę Michała i wydała na swoje sprawy.

— Nie wierzę, że zrobiła to własnemu siostrzeńcowi — mówiła oburzona Kaja.

Podzielałem jej emocje, ale w duchu cieszyłem się, że znów zgadzamy się w jakiejś kwestii.

Potem wszystko wróciło do normy. Mieszkamy teraz we trójkę, a Karina więcej się nie odezwała. A Kaja? Ani razu nie starała się jej odszukać ani pomóc.

 

Redakcja poleca

REKLAMA