Nie byliśmy z Edkiem dobrym małżeństwem. Nasz związek trwał piętnaście lat, moim zdaniem co najmniej o dziesięć za długo.
Poznaliśmy się na wernisażu mojej przyjaciółki
Edyta przedstawiła mi młodego inżyniera Edwarda.
– Edek ma ścisły umysł – zachwalała go z uśmiechem – ale to nie przeszkadza mu w rozumieniu sztuki.
Fakt, Edward znał się na malarstwie, lubił rzeźbę i muzykę klasyczną. Śmieszyło mnie, gdy oglądając konstrukcje ze złomowanego metalu, zgadywał do czego służyły poszczególne elementy.
Miał poczucie humoru podobne do mojego. Był delikatny i dobrze czułam się w jego towarzystwie. Chodziliśmy ze sobą kilka miesięcy, gdy zauważyłam, że jestem zakochana. Edek przyznał, że czuje to samo.
– Zamieszkajmy razem – zaproponował, a ja zgodziłam się bez wahania.
To był najwspanialszy okres naszego związku. Edyta, która niechcący została swatką, promieniała z radości.
– Uważam, że będziecie idealnym małżeństwem, ty szalona, bujająca w obłokach, on stąpający twardo po ziemi. Trudno lepiej się dobrać.
Nie wiem, kiedy coś się zaczęło między nami psuć. Mój mąż zaczął być oschły, unikał zbliżeń. A przecież dotąd seks między nami zawsze był udany i teraz mi go brakowało.
Jednocześnie zaczął mnie kontrolować. Często do mnie telefonował, pytał, gdzie jestem, co robię, z kim się spotykam. Nie dawałam mu żadnych powodów do zazdrości, ale wyglądało na to, że wcale ich nie potrzebował.
Atmosfera w domu zrobiła się ciężka
Przestaliśmy ze sobą rozmawiać. Nie było już gorących dyskusji o malarstwie i muzyce. Nie było planów na wakacyjne wyjazdy. W domu panowała ponura cisza.
Pytałam Edka, dlaczego się od siebie oddalamy i nie chce ze mną sypiać, a przecież było nam dobrze w łóżku. Zawsze mnie zbywał byle jaką odpowiedzią, nie chciał poważnej rozmowy. Nie mogłam zrozumieć jego postępowania, bo zawsze wszystkie problemy natychmiast rozwiązywaliśmy szczerą rozmową.
Podczas służbowego bankietu poznałam Pawła, eleganckiego mężczyznę, z zawodu prawnika. Przystojny, elokwentny, oczytany facet. Taki kiedyś był Edward. Kilka dni później zaprosił mnie na kawę. Siedzieliśmy w kawiarni ponad trzy godziny, zapomniawszy o bożym świecie. Paweł okazał się nie tylko wspaniałym rozmówcą.
Zaczęliśmy się spotykać i zostaliśmy kochankami. Po kilku miesiącach zaczęłam myśleć o rozwodzie.
Edward domyślał się, że kogoś mam, choć nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Pewnego dnia zapowiedział.
– Nie myśl o rozwodzie, nigdy ci nie pozwolę odejść, jesteś moja na zawsze!
Edek był mi już całkiem obojętny, łączyło nas tylko wspólne mieszkanie, ale i to miało się niebawem zmienić. Wiedziałam, że nie może mnie zatrzymać. Zresztą, Paweł już przygotowywał pozew rozwodowy. Zaplanowaliśmy, że w piątek po pracy wyjedziemy na weekend nad morze do Dębek.
Znalazłam list ze szpitala
Przygotowując sobie poranną kawę – Edek pierwszy wychodził do pracy – zauważyłam leżącą na stole kopertę. Nadawcą był szpital onkologiczny, adresatem Edward. Zajrzałam do środka i znalazłam wyniki jego badań. Nie znam łacińskich terminów medycznych, ale słowa „nowotwór złośliwy nieoperacyjny” zrozumiałam doskonale. Zmroziło mnie, że u mojego męża zdiagnozowano raka.
Skopiowałam te badania telefonem i pokazałam zaprzyjaźnionej lekarce.
– Zostało mu nie więcej niż dwa, trzy miesiące – powiedziała.
Nie mogłam go wtedy zostawić.
Wiadomość była obrzydliwa!
Niespełna dwa tygodnie po pogrzebie, gdy siedzieliśmy wieczorem z Pawłem przy winie, dostałam SMS-a. Na ekranie wyświetlił się napis „Edzik”. Pod takim hasłem zapisałam numer męża w swoim telefonie. Wiadomość była obrzydliwa
I co, wredna żmijo, dobrze ci beze mnie? Pewnie teraz obściskujesz się z tym twoim kochasiem?
Strasznie się zdenerwowałam.
– Paweł, to niemożliwe – pokazałam mu swój aparat, a sama pobiegłam do biurka, gdzie schowałam telefon Edwarda. Leżał w szufladzie wyłączony. – Popatrz – to jego aparat, leży wyłączony od pogrzebu. Kto wysłał mi tego SMS-a?
– Nie mam pojęcia. – Paweł wziął smartfona. – Jest rozładowany, nikt z niego ostatnio nie korzystał. Ciekawe, czy w środku jest karta SIM?
– Mam gdzieś kartę SIM! – krzyknęłam zdenerwowana. – Kto mi wysłał tego obrzydliwego SMS-a?
– Nie wiem, ale się dowiemy, uspokój się. – przytulił mnie Paweł.
Następny SMS przyszedł po północy:
Zdradzałaś mnie, gziłaś się po kątach!
Zaraz po nim kolejny.
– Wyłącz telefon, bo nie da nam spać – powiedział rozbudzony Paweł.
Wyłączyłam aparat, ale i tak nie zasnęłam do rana. Cały czas zastanawiałam się, jak to możliwe, że dostaję wiadomości z telefonu Edka. Półprzytomna popędziłam do pracy.
– Malwina, co się z tobą dzieje – spytała koleżanka. – Od świtu do ciebie wydzwaniałam. Wyłączyłaś telefon?
– Sorry, zapomniałam! – wyjęłam aparat z torebki i wcisnęłam przycisk.
Po chwili usłyszałam sygnał przychodzącego SMS, potem następny i następny. Dostałam chyba z pięć wiadomości. Nie chciałam ich czytać przy koleżance. Poszłam do ubikacji. Wszystkie były w podobnym tonie...
I co, warto było wyłączać telefon? Zawsze cię dopadnę! Odpowiesz za to, co mi zrobiłaś. Myślisz, że już masz spokój i możesz się gzić z kochasiem. Zapomnij o tym. Byłaś moja i będziesz moja na zawsze, nie dam ci żyć.
Sądząc po treści, autorem tych wiadomości był Edek, ale przecież on nie żył od dwóch tygodni. Nieboszczyk nie pisze SMS-ów! – tłumaczyłam sobie, ale i tak nie mogłam normalnie funkcjonować, w pracy nie mogłam się skupić. Wybrałam numer Pawła.
– Dostałam nowe SMS-y, wszystkie z nocy – powiedziałam. – Jakim cudem nadawcą jest nieboszczyk?
– Nie mogę rozmawiać, oddzwonię – odpowiedział Paweł.
W telefonie znów zadźwięczał sygnał, a po nim dwa kolejne.
– Ktoś cię seryjnie atakuje? – uśmiechnęła się koleżanka z pokoju. – To miłość?
– Nie wiem, o co chodzi, chyba muszę zablokować ten numer – powiedziałam.
Nadawca pisał:
Nawet nie próbuj mnie blokować ani wymieniać numeru, i tak cię dopadnę.
Boże, ten facet pisze, jakby słyszał, o czym rozmawiamy, podsłuchuje mnie, moje myśli. Następna wiadomość brzmiała:
Jeśli mnie zablokujesz, ja zmienię numer, zawsze będziesz dostawać moje wiadomości.
Czułam się osaczona. Nie mogłam wyłączyć telefonu, bo używałam go także w sprawach służbowych. Edek, gdy żył, wiedział o tym. Boże! To nie może być on! Przecież jest martwy! Widziałam go w trumnie! Widziałam jak go zakopują w grobie! Nie mógł ożyć! Ludzie nie zmartwychwstają!
Do lunchu przyszło osiem wiadomości. Wszystkie wulgarne i agresywne. Nie miałam siły ich przeczytać.
Wygląda na to, że wszystko przewidział
– Wiem, jak to zrobił! – powiedział rozradowany Paweł podczas lunchu. – Rozmawiałem z informatykami. Te SMS-y rzeczywiście wysłał twój mąż!
– Ale jak to możliwe, że trup wysyła wiadomości z wyłączonego telefonu?
– Edek wiedział, że umiera – tłumaczył Paweł. – Nie wiadomo, dlaczego miał do ciebie żal, że wasze małżeństwo było nieudane…
– Nie chciał o tym nawet rozmawiać – przerwałam Pawłowi.
– To nie ma teraz znaczenia. Edek przed śmiercią napisał te SMS-y i zamówił ich wysyłkę przez bramkę internetową. Za usługę zapłacił przez internet. Wszystko dokładnie przewidział i zaprogramował. Również to, że na ekranie ukaże się nadawca „Edzik”. Informatycy twierdzą, że jak zmienisz numer, przestanie cię prześladować. Przecież zmarły nie będzie wiedział, jaki jest twój nowy numer!
– On to przewidział – powiedziałam. – Pisał o tym, o tutaj, zobacz
– pokazałam mu starego SMS-a.
– Tylko cię straszył. Po pracy kupimy nowy numer w innej sieci.
Paweł miał rację, na nowy numer nie dostawałam już SMS-ów.
W poniedziałek po powrocie z pracy wyjęłam ze skrzynki dziwny list. Spojrzałam na nadawcę z tyłu koperty, gdzie ktoś napisał „Edzik”. W środku była kartka z wiadomością:
Nie odczepisz się ode mnie!
Usiadłam na schodach i rozpłakałam się.
Czytaj także:
„Najlepsza przyjaciółka odbiła mi faceta. Marzyłam o zemście i byłam w szoku, kiedy moje złe życzenia się spełniły”
„Podkupiłem sąsiadowi łąkę, a on poprzysiągł mi zemstę. Nie wiedziałem, że ten stary drań posunie się do... przestępstwa”
„Szwagierka w ramach zemsty zrujnowała moje wesele. Podstępna żmija uknuła plan i urządziła moim kosztem cyrk stulecia”