„Przyjaciółka ma wymarzone życie: bogatego męża i święty spokój. Wszystko to chce rzucić, bo brakuje jej miłości”

Smutne przyjaciółki fot. Getty Images, Prostock-Studio
„Coś tu nie gra... Księżniczka, której każdy mógłby pozazdrościć tego bajkowego życia, wypasionej willi, wojaży po świecie, markowych fatałaszków – ni z tego, ni z owego, wyskakuje z tekstem, że ma to wszystko gdzieś? Ktoś tu chyba oszalał!”.
/ 04.05.2024 10:15
Smutne przyjaciółki fot. Getty Images, Prostock-Studio

– Wyobrażasz sobie, że jadłabyś wyłącznie lody? – rzuca pytanie moja kumpela. – Zakładając, że byłyby przepyszne, o smaku waniliowym, polane rozpuszczoną czekoladą i posypane suszonym owocami, to dałabyś radę odżywiać się nimi przykładowo przez siedem dni?

Spogląda na mnie swoimi ogromnymi, cudnymi oczętami, jednak w jej spojrzeniu kryje się jedynie przygnębienie... Coś niedobrego musiało się wydarzyć.

– Same lody? – próbuję się upewnić, co do sedna sprawy. – Nic więcej bym nie mogła jeść?

– Tak, tylko lody i nic poza tym.

– W takim razie nie podołałabym – stwierdzam. – Mam do tego zbyt wrażliwe zęby... Poza tym w ogóle preferuję ciepłe dania. Po takim czasie śniłaby mi się gorąca zupa. Nawet krupnik by mnie zadowolił, mimo że za nim nie przepadam!

– No właśnie – westchnęła. – Skoro tak mówisz, to chyba mnie zrozumiesz. Tobie jako pierwszej zdradzam tę informację. Zamierzam wnieść pozew o rozwód. To już postanowione!

Byłam w ogromnym szoku

Czy ja dobrze słyszę? Nasza koleżanka, której wszystkie zazdrościłyśmy bajkowego życia, ogromnej willi, wyjazdów, ciuszków, relaksu w najdroższych hotelach i salonach piękności – nagle oświadcza, że ma dość?! Że rzuca faceta, który to wszystko opłacał i załatwiał, że go olewa i rezygnuje? Takiego ideała? Niemożliwe! To jakieś wariactwo! Chyba coś pokręciłam. No to pytam: 

– Czy ty dobrze się czujesz? Chyba coś ci się pomieszało. A może to od tego słoneczka z tych ciepłych krajów? Jak się człowiek przyzwyczai do upałów, a potem wraca do naszego klimatu, to nic dziwnego, że organizm szwankuje. Nawet przy tegorocznym lecie! Wtedy to łatwo o majaki, zupełnie jakbyś miała gorączkę!

Na jej twarzy maluje się zatroskanie, wzdycha z rezygnacją, kiwając przecząco głową. Po chwili spokojnie stwierdza:

– Liczyłam na to, że nie będę musiała ci niczego wyjaśniać... Ale jak widać, ty również skupiasz się jedynie na pozorach, kompletnie ignorując sedno sprawy!

– O co ci chodzi? – pytam zdezorientowana.

– Posłuchaj uważnie – zaczyna swą opowieść. – Czy pamiętasz moment, w którym poznałam Wiktora? Ile wtedy miałam lat?

– Jasne, że pamiętam, prawie siedemnaście. Do matury pozostał nam wtedy jeszcze cały rok.

– Wy ją zdałyście, ja nawet nie przystąpiłam do egzaminów... Byłam wtedy w Paryżu, szastając forsą w najdroższych sklepach, popijając autentycznego szampana i stołując się w najbardziej prestiżowych lokalach. Wiktor spełniał każde moje, nawet najbardziej wyszukane zachcianki.

– Dlaczego o tym wspominasz?! – burczę pod nosem. – Myślisz, że pęknę z zazdrości?

– Nie bądź naiwna! Zazdrościłam wam, gdy ślęczeliście nad arkuszami egzaminacyjnymi. Nawet nie masz pojęcia, ile wtedy bym oddała, żeby móc tam z wami siedzieć! – wyrzuca z siebie niespodziewanie.

– Wystarczyło przyjechać. Mogłaś podejść do egzaminów jakoś zaocznie, byłaś przecież prymuską! A poza tym nauczyciele cię lubili, więc gdybyś wyraziła skruchę i ich przeprosiła, na pewno zgodziliby się, żebyś zdawała razem z naszą klasą.

– To było niemożliwe – wzdycha ciężko. – Opuściłam zbyt wiele lekcji.

– Gadanie! Dałoby radę to ogarnąć. Nasza psorka do końca liczyła, że wrócisz. Pan od histy też... Kojarzysz, jak cię uwielbiał?

– No jasne – wzdycha. – Cóż, nie wróciłam. Mam teraz niedokończoną szkołę, zero edukacji, nic nie potrafię...

– Teraz to już przesadzasz!

– No a co ja niby umiem? – dopytuje. – Znam dwa języki, ale to nic niezwykłego, mam prawo jazdy, też nic wielkiego, znam się na ciuchach, każda babka się zna, radzę sobie w łóżku... Chcesz wiedzieć, do czego się nadają takie kwalifikacje?

– Daj spokój, nie zadręczaj się tak – próbuję podnieść ją na duchu. – Masz w sobie tyle uroku, gracji i szyku, świetnie odnajdujesz się w towarzystwie, znasz mnóstwo osób, z łatwością nawiązujesz nowe znajomości. Fakt, nie skończyłaś żadnych studiów, ale jesteś bystra, utalentowana i błyskawicznie przyswajasz wiedzę... To żaden problem! A nawet, jeśli wasz związek się rozpadnie, przecież twój mąż ma masę kasy. Nie zostaniesz bez środków do życia. Połowa jego fortuny ci się należy!

Nic mi się nie należy – sprostowała moje słowa. – Wiktor zatrudnia najwyższej klasy adwokatów. Zadbali o to, by nic nie stracił, gdybym nagle zwariowała. Przed ślubem złożyłam podpis na intercyzie. Bardzo dla mnie niekorzystnej.

– No to dlaczego się zgodziłaś?

Kochałam go i wierzyłam, że nigdy się to nie zmieni – przyznaje. – Dlatego właśnie...

– A teraz już nie?

– Sama widzisz, że sprawy przybrały inny obrót! – irytuje się.

– No tak, ale z jakiego powodu? – jestem kompletnie skołowana. – Wyjaśnisz mi wreszcie, o co tu chodzi?

– Słuchaj, wiesz może co to kriokomora?

– Jasne. To terapia niskimi temperaturami, zgadza się?

– Dokładnie. Podobno ma wiele zalet, ale nie każdemu może służyć. No i raczej nie da rady w niej zamieszkać na stałe. Szkoda...

Podnosi się z łóżka i chociaż w pomieszczeniu panuje duchota, owija się szczelnie miękkim szalem. Zupełnie jakby drżała z zimna na samą myśl o przeszłości. Snuje opowieść o swojej codzienności u boku Wiktora. O bezosobowych hotelach. Wspomina, jak miała serdecznie dość wiecznej tułaczki, nieustannego przenoszenia się z jednego miejsca w drugie. Jak pragnęła wreszcie zapuścić gdzieś korzenie, osiąść na dłużej i wieść życie jak każdy przeciętny człowiek.

– Mam prostą duszę i raczej przyziemne pragnienia – mówi z lekkim smutkiem w głosie. – Marzy mi się przygotowanie posiłku dla bliskich, spędzenie wieczoru przed telewizorem, rozmowa o błahostkach i wreszcie dzieci... To dla mnie najważniejsze!

– Wiktor nie chce mieć dzieci? – jestem zaskoczona.

– Nie, on nie chce. Przeszedł zabieg wazektomii i jest z tej decyzji bardzo zadowolony. Nie znosi dzieci. Wszystkich.

– Czyli adopcja też nie wchodzi w grę?

– Absolutnie – potrząsa głową. – Wiktor wprost nie cierpi nieporządku, harmidru, donośnego chichotania, jakichkolwiek pluszaków czy zabawek, a nawet zwierząt domowych... Woli ascetyczne, surowe pomieszczenia w odcieniach bieli lub metalicznej szarości. Lubi, gdy panuje w nich chłód. Gdziekolwiek przebywa, koniecznie musi działać klimatyzacja. Wiktor cały jest oziębły i blady niczym zimowy świt. Prawie się błyszczy przy niskich temperaturach. Wysokie mu nie sprzyjają.

– A plaże, tropiki? – pytam.

– Nic z tych rzeczy – odpowiada, wzdychając. – Byłam zawsze sama w takich miejscach... No, chyba że liczyć ochronę... On ciągle w pracy. Nie znosił, gdy wydzwaniałam i mu przeszkadzałam, więc przestałam to robić. Potem w ogóle zaczęłam unikać rozmów z nim. Porzuciłam też taniec, mimo że bardzo to kocham. Wiktor tego nie trawi. Za dużo bliskości fizycznej.

– Nie wierzę! Chyba sobie żartujesz?! – jestem w szoku.

– Mówię serio – wzrusza ramionami. – Nie znosi, gdy ktoś go dotyka lub jest zbyt blisko niego.

– Wybacz, ale to jak wy, no wiesz... Jak wygląda wasze życie intymne, tak delikatnie mówiąc?

– Nieczęsto do tego dochodziło – tłumaczy. – Wolał, abym leżała tyłem, żebym nie patrzyła mu w oczy, nie mogła go objąć ani nic z tych rzeczy. Ekspresowo i błyskawicznie, niczym jakieś maszyny albo roboty. I cisza miała panować. Gdy usiłowałam coś powiedzieć w trakcie, to niesamowicie go to drażniło. Wszystko w milczeniu...

Wsłuchuję się w jej słowa i czuję, jak przechodzą mnie ciarki... Szkoda mi jej, siedzi prosto jak struna, nogi ułożyła elegancko, tworząc jedną zgrabną kreskę, głowę trzyma wysoko, ręce oparła na udach. Prezentuje się olśniewająco, cudownie pachnie, jest ubrana w świetne ciuszki.

Dlaczego widzę, że jest nieszczęśliwa?

– Ile już jesteście razem? – dopytuję.

Trzynaście lat – odpowiada. – Przez cały ten czas odżywiam się wyłącznie lodami o smaku waniliowym. Moje wnętrze jest całkowicie skostniałe, jak u jakiejś królowej lodu.

– Czemu nie przejrzałaś na oczy wcześniej? – drążę temat. – Co sprawiało, że przy nim trwałaś? Pieniądze?

– Też – zgadza się Ewa. – Zdążyłam się już oswoić z komfortowym życiem u boku Wiktora. Wspieram bliskich, a oni także polubili to, że w każdej sytuacji mogą na mnie polegać. Mój facet jest szczodry, ma wielkie serce i w zasadzie nigdy nie odmawiał mi niczego, o co go poprosiłam. Dopóki wszystko idzie po jego myśli, mogę pozwolić sobie na co tylko zechcę.

– Mylisz się, kochana. Sama przed chwilą się przyznalaś, że przecież nie masz swobody – uświadamiam przyjaciółce. – Całe wasze życie toczy się pod jego dyktando. Zajadasz się tymi śmietankowymi lodami i pomieszkujesz w tych przeraźliwie zimnych, przeszklonych apartamentach... Koszmar! Zastanawiam się czy on w ogóle cię kocha? Chociaż tak na swój pokrętny sposób?

– O tym nie rozmawiamy. To kwestie uczuć i emocji, a Wiktor trzyma je na wodzy. Obowiązuje zakaz łamania tego tabu.

– Wie, że planujesz go zostawić?

– Nie mam pojęcia. Dawno się nie widzieliśmy. Ale wiem, co powie... „Rób, co uważasz. Wiesz, jakie są reguły”. Potem przyjdzie czas na prawników i ustalanie daty mojej wyprowadzki.

– Powiedz szczerze, czy od samego początku tak między wami było? – drążę temat.

– Tak, ale byłam wtedy młoda i myślałam, że uda mi się go zmienić – przyznaje. – No i zakochałam się w nim. Podobało mi się to, jaki jest opanowany i zrównoważony. Zaimponowała mi jego wiedza, doświadczenie. No i kasa też, co tu kryć!

– A ile on ma lat?

– Jest o dwadzieścia lat starszy ode mnie. Gdy się poznaliśmy, miał prawie 40 lat. Wówczas mnie to zupełnie nie obchodziło.

Nie wiem, co jej odpowiedzieć. Nakłonić, by uciekała, póki może? A może raczej doradzić, żeby w końcu spróbowali się porozumieć? Żeby zadbała o siebie, zanim kompletnie skostnieje z zimna? To rozsądna kobieta, doskonale zdaje sobie sprawę, czego pragnie. Rozumie, co jest do stracenia, a co może wygrać. To wyłącznie jej wybór.

– Co byś zrobiła, będąc na moim miejscu? – zwraca się do mnie, a ja zastanawiam się, czy faktycznie interesuje ją moja opinia, czy po prostu chce potwierdzić słuszność własnego wyboru.

– Wiesz, Ewa... – zaczynam. – Gdybym była tobą, to jednak bym z nim szczerze porozmawiała. No wiesz, tak prosto z mostu. Co ci szkodzi? Kto wie, może on również tego pragnie, ale brakuje mu śmiałości, żeby ci o tym powiedzieć? W końcu obydwoje skostniejecie w tym waszym mrożonym królestwie, w tej lodowatej twierdzy. Daj temu szansę, a nuż się uda!

– Ale jak mam zacząć?

– Tak samo jak ze mną: spytaj go czy byłby w stanie jeść tylko lody waniliowe? Sprawdźmy, co ci odpowie.

Urszula, 36 lat

Czytaj także:
„Na majówkę mąż rozpalił nie tylko grilla, ale też ogień w łóżku sąsiadki. Pożałują tego obydwoje”
„Dla szefa-kochanka liczył się tylko mój wygląd. Nawet do łóżka kazał mi zakładać wysokie szpilki”
„Przez 15 lat byłam żoną. Teraz jestem kochanką i daję mojemu mężczyźnie to, czego nie dostaje od żony”

Redakcja poleca

REKLAMA