„Dla szefa-kochanka liczył się tylko mój wygląd. Nawet do łóżka kazał mi zakładać wysokie szpilki”

zasmucona kobieta fot. Adobe Stock, Barillo_Picture
„– Kochanie, chyba sobie kpisz! Co ty mi tu z jakąś zwichniętą nogą wyjeżdżasz? Nie potrafisz poruszać się na obcasach czy jak?! Nie obchodzi mnie, w jaki sposób to ogarniesz, ale masz być w robocie najpóźniej o drugiej po południu – wydarł się mój facet przez komórkę. Nawet nie raczył spytać o moje samopoczucie".
/ 29.04.2024 22:00
zasmucona kobieta fot. Adobe Stock, Barillo_Picture

Dla swojego szefa straciłam głowę, a on traktował mnie jak zabawkę. Gdy liczyłam na jego pomoc, jeszcze bardziej mnie dobił.

Ten facet miał rację

Z furią skierowałam wzrok na sprzedawcę, który wystawił głowę zza drzwi sklepu i gapił się na mnie, jak na jakieś zwierzę w zoo, a nie na kobietę, która przed chwilą skręciła sobie staw skokowy.

– To pana wina! – wysyczałam. – Powinien pan zadbać o to, żeby stopnie przed wejściem do sklepu nie były mokre. Auu! Podam pana do sądu i zażądam zadośćuczynienia!

– Chyba sobie pani kpi – obruszył się facet. – Nie moja wina, że chodzi pani w takich buciorach! Schodki są zupełnie suche, po prostu trzeba wiedzieć, jak stawiać kroki!

Gdy tylko facet skończył mówić, z hukiem zamknął wejście do sklepu, zostawiając mnie samą z opuchniętą nogą na stopniach. Moja siostra Marta namawiała mnie rano, żebym włożyła zwykłe adidasy zamiast tych cholernych szpilek. Gdybym jej posłuchała, to teraz pewnie goniłabym za swoimi sprawami, a nie siedziała tu na schodach. No, ale Marta nie była na moim miejscu i nie wiedziała, co jest grane.

Niedawno wpadł mi w oko Adrian, jeden z właścicieli przedsiębiorstwa, gdzie byłam zatrudniona. Jakimś cudem go poderwałam i parę razy zjedliśmy razem kolację. Ale nie ma szans, żeby taki związek przetrwał, gdybym latała w adidasach. Adrian non stop gadał, że muszę być codziennie na wysokich obcasach. Laska szefostwa musi wyglądać tip–top.

Każdego dnia zjawiałam się w biurze w perfekcyjnym makijażu i szpilkach. I właśnie przez to, niestety, skręciłam nogę w kostce, gdy wychodziłam ze sklepiku na osiedlu. Teraz byłam totalnie zagubiona i nie miałam pojęcia, jak poradzić sobie z tą sytuacją.

Liczyłam, że mi pomoże

W akcie rozpaczy wykręciłam numer Adriana. Nie dość, że był moim przełożonym, to jeszcze kochankiem.

– Zwichnęłam sobie staw skokowy – od razu przeszłam do sedna, gdyż Adrian zawsze podkreślał, jak cenny jest każdy moment. – Nie dam rady dotrzeć do pracy.

– Kotku, czy ty sobie ze mnie kpisz?! – ton głosu mojego wybranku wskazywał na irytację – Nie potrafisz się poruszać?! Jak ja mam teraz znaleźć kogoś na twoje miejsce?! Prezentacja dla kontrahenta nie jest gotowa, a on będzie u nas o 14. Co ja mam teraz niby zrobić?

– To nie było zamierzone działanie z mojej strony – odparłam zapłakanym głosem, ponieważ poczucie winy i bezsilności narastało z każdą chwilą.

Wiadomość o tym, że doznałam urazu, nie wzbudziła u Adriana zachwytu, czego raczej się spodziewałam. Jednakże jego reakcja w postaci nagłego napadu irytacji kompletnie mnie zaskoczyła. Skrycie wierzyłam, że postara się mnie wesprzeć. Przez chwilę przemknęła mi przez głowę przykra myśl, że być może widzi we mnie jedynie swoją podwładną. Starałam się jednak szybko jej pozbyć.

– Nie wiem, jak to zorganizujesz, ale oczekuję twojej obecności w pracy do godziny 14 – rzucił Adrian i rozłączył się.

Byłam tak zawstydzona, że gdyby nie fakt leżenia niemalże całym ciałem na schodach w samym sercu mojego osiedla, chyba nie powstrzymałabym łez.

– Śliskie stopnie, no nie? – nagle dobiegł mnie głos z góry.

Głowy nawet nie uniosłam. Zapewne to ten sklepikarz próbuje jakoś ratować sytuację – przemknęło mi przez myśl.

– Daj mi święty spokój – fuknęłam zirytowana. – I nie ma pan powodów do obaw. Nie będę pana ciągać po sądach. To mi się tylko tak wyrwało w nerwach. Doskonale zdaję sobie sprawę, że mam na nogach niewłaściwe buty.

– No, to akurat oczywiste – zachichotał facet nade mną. – Ciągle powtarzam pacjentkom naszej kliniki, że baleriny i wysokie obcasy to mordercy dla kręgosłupa, ale za to gwarantują nam robotę. Cóż, najwyraźniej dla niektórych pań wizerunek jest ważniejszy od dobrego samopoczucia.

Obcy miał więcej empatii

Najwidoczniej pomyliłam sprzedawców… Z ciekawości uniosłam wzrok. Nade mną górował facet w młodym wieku, odziany w ciemną kurtkę. Przypatrywał mi się z kpiącym uśmieszkiem.

– Wybacz, że się wtrącam, ale wygląda na to, że przydałaby ci się pomoc w podniesieniu się – rzucił, wciąż mierząc mnie wzrokiem.

– Niesamowita spostrzegawczość z pana strony.

Skierowałam dłoń ku obcemu mężczyźnie. Przez nieuwagę stanęłam na poobijanej nodze, a moją twarz natychmiast przeszyła fala cierpienia.

– Należałoby zrobić rentgen – rzekł opanowanym głosem facet – Pani stopa puchnie w zastraszającym tempie. Istnieje ryzyko złamania.

– Czyżby był pan ortopedą? – bąknęłam, posłusznie wskakując jednak do auta nieznajomego.

– Można tak powiedzieć – ponownie się uśmiechnął.

Nie mogłam nie zauważyć, że gdy się uśmiechał, w kącikach ust pojawiały mu się urocze zmarszczki.

– Jestem Piotr i pracuję jako rehabilitant – powiedział, wyciągając dłoń w moją stronę.

– Mam na imię Natalia i jestem sekretarką – odparłam bez większego zapału.

Starałam się nawet nie zerkać na swoją stopę. Mimo że z natury jestem optymistką, miałam świadomość, że sytuacja jest daleka od idealnej.

– Zastanawiam się tylko – zagadnęłam nagle, przerywając niezręczną ciszę, która zapadła w aucie. – Czy po tym, jak już poskładają mi tę nogę do kupy w szpitalu, dam radę jeździć na nartach? Za kilka dni planowaliśmy wycieczkę… Z moim szefem… W góry, do Austrii… – brnęłam dalej, czując coraz wyraźniej, jak głupio brzmią moje słowa.

– Obawiam się, że raczej nic z tego nie będzie, pani Natalio – usłyszałam poważną odpowiedź rehabilitanta. – Nawet jeżeli to tylko skręcenie, bez problemu można zauważyć, że ucierpiały więzadła. A przy takim urazie przynajmniej dwa miesiące trzeba się powstrzymać od jakiegokolwiek ruchu, to absolutne minimum.

– Nie ma pan pojęcia, że muszę tam być! – wrzasnęłam, czując narastającą we mnie falę przerażenia. – To kwestia mojego przetrwania, nie pojmuje pan tego?

– Współczuję, ale takie są realia – facet nawet nie drgnął. – Powiedziałem tylko, jak wygląda sytuacja. Lekarz raczej założy pani szynę na nogę. Czy kiedykolwiek jeździła pani na nartach z gipsem? To chyba nie należy do najprzyjemniejszych doświadczeń.

Czułam, że jestem skończona

Słowa faceta nie doczekały się z mojej strony żadnej reakcji. Stopniowo zaczynała mnie ogarniać beznadziejna rezygnacja. On zupełnie tego nie ogarniał. Dla mnie ten wyjazd na narty był sprawą kluczową. Jeżeli teraz zrezygnuję, Adrian zabierze jakąś inną laskę. No i wtedy to już... Oczywista oczywistość, że moje stanowisko przejmie inna koleżanka z roboty. Nawet nie zauważyłam, kiedy po policzkach popłynęła mi rzeka łez. Dobra, kostka boli, ale co to w porównaniu z wizją stracenia Adriana, a może nawet i posady.

– Niech pani już się nie denerwuje, pani Natalio – niespodziewanie łagodnie odezwał się rehabilitant. – Wszystko się jakoś ułoży. Ja się panią zaopiekuję. Takie kontuzje kostki to dla mnie chleb powszedni. Jeszcze pani zatańczy na własnym weselu, zobaczy pani.

– Chyba nieprędko się to stanie – wymamrotałam, wciąż nie potrafiąc zaakceptować myśli, że lada moment ktoś inny może zająć moje miejsce przy Adrianie.

– Kto wie, co nas czeka w przyszłości – westchnął filozoficznie Piotr, gdy przekraczaliśmy próg kliniki.

Dokładnie jak przypuszczał, prześwietlenie uwidoczniło naderwane ścięgna i mocno nadwyrężony staw skokowy. Medyk stanowczo zakazał mi jakichkolwiek ruchów przez trzy najbliższe doby. Potem czekała mnie mozolna rehabilitacja. Próbowałam skontaktować się z Adrianem, aby przekazać mu, że nawet przy najlepszych intencjach nie dam rady pojawić się w biurze na drugą po południu, ale ciągle miał zajętą słuchawkę.

Gdy wreszcie raczył podnieść słuchawkę, nawet nie fatygował się, aby spytać o moje samopoczucie. Wydarł się na mnie, twierdząc, że jako asystentka jestem beznadziejna, po czym przerwał połączenie bez słowa pożegnania. Miałam wrażenie, że jestem niczym skopany i bezużyteczny kundel. Mój spadek nastroju z pewnością nie umknął Piotrowi, który pomimo moich protestów, nieustannie mi towarzyszył, zarówno w trakcie oczekiwania na badanie, jak i w czasie jego trwania.

– Trudny przełożony w pracy, zgadłem? – spytał, uważnie mi się przyglądając.

– Gdyby jedynie szef był problemem – odparłam z ciężkim westchnieniem.

Piotr nie odezwał się ani słowem, ale wyraz jego twarzy sugerował, że ma niewygórowane zdanie o facecie, który nawet nie spyta, co u jego własnej dziewczyny. Powoli zaczynałam zdawać sobie sprawę, że Adrian tak naprawdę nigdy nie dbał o mnie szczerze. Stanowiłam dla niego jedynie atrakcyjną partnerkę, którą mógł się chwalić – ot tyle. Chyba dlatego przystałam na propozycję Piotra, by napić się razem kawy z automatu na korytarzu szpitala.

– Ta kawa to istny koszmar – stwierdził, stawiając przede mną parujący kubek – Ale na razie lepiej oszczędzaj tę chorą kostkę, więc o wizycie w porządnej kawiarni musimy zapomnieć. Może za jakiś czas. Jeśli wciąż będziesz miała ochotę na moje towarzystwo.

– Jasne, że tak – odparłam bez wahania i po raz pierwszy od tego feralnego skręcenia kostki, posłałam swojemu wybawcy szczery uśmiech. – W końcu muszę ci się jakoś zrewanżować – dorzuciłam, wciąż nie odrywając od Piotrka wzroku.

Jego uśmiech z każdą chwilą stawał się dla mnie coraz bardziej pociągający. Wtedy przyszło mi do głowy, że skręcona kostka niekoniecznie musi być najgorszą rzeczą, jaka mogła mi się przydarzyć. Po paru tygodniach nie miałam, co do tego żadnych wątpliwości. Zdecydowałam się zakończyć związek z Adrianem, przeniosłam się do mieszkania Piotrka i znalazłam nowe zatrudnienie.

Wyszło na jaw, że mój obecny partner nie dość, że pracuje jako fizjoterapeuta, to na dodatek jest szefem ośrodka rehabilitacji. Akurat tak się złożyło, że pilnie szukał kogoś do recepcji. Chyba nie muszę wspominać, że ani chwili się nie zastanawiałam i od razu złapałam byka za przysłowiowe rogi? Tym razem na bank dam radę i żadna kontuzja stawu skokowego mi w tym nie przeszkodzi. Do pracy zakładam wygodne adidasy!

Czytaj także:
„Narzeczony długo trzymał nasz związek w tajemnicy. Dopiero po zaręczynach poznałam jego ponury sekret”
„Żona zostawiła go w chorobie i to ja walczyłam o jego życie. Gdy wyzdrowiał, spakował torby i biegiem do niej poleciał”
„Mam serdecznie dość męża, który nadskakuje mi na każdym kroku. Brakuje, żeby zaczął przeżuwać za mnie jedzenie”

Redakcja poleca

REKLAMA