Starałam się, jak mogłam. Wiele lat uciekałam od tego uczucia, podobnie jak Dariusz. Robiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby mu się nie poddać. Ale ono dopadło nas wbrew naszej woli, nie zważając na to, że nasi rodzice są rodzeństwem.
Myślę, że wszystko zaczęło się jeszcze w podstawówce. Miałam dwanaście lat i właśnie wchodziłam w okres dojrzewania, podczas, gdy mój osiemnastoletni wówczas kuzyn był już praktycznie dorosły.
On pierwszy z całej rodziny przestał traktować mnie jak dziecko, co bardzo mi się podobało. Podczas wakacji, które spędziliśmy razem u babci na wsi, rozmawiał ze mną jak równy z równym. Pamiętam, jakim zaskoczeniem było dla niego moje oczytanie i znajomość muzyki, a nie tylko najmodniejszych zespołów. Fakt, że byłam zbyt dojrzała i poważna jak na swój wiek, do tej pory mi doskwierał, gdyż spotykał się z niezrozumieniem wśród rówieśników. Dzięki Darkowi zaczęłam to postrzegać jako swój atut.
Kiedy dzisiaj myślę o emocjach, które zawsze towarzyszyły naszym spotkaniom, to widzę wyraźnie, że już wtedy zaczynało się między nami rodzić coś szczególnego.
Nie przypominałam już małej dziewczynki
Wakacje minęły i potem dość długo nie widziałam Darka. Nie pojawił się na kilku rodzinnych zjazdach. Przyznam, że byłam rozczarowana, ale jeszcze nie dlatego, żebym za nim tęskniła. Po prostu tylko on jeden traktował mnie poważnie. Brakowało mi naszych rozmów, bo w gronie rozplotkowanych ciotek i zajętych głupotami kuzynek zwyczajnie się nudziłam. Zastanawiam się tylko, czy Darek już wtedy świadomie mnie unikał?
Lata mijały, a ja dorastałam. Poszłam do liceum, seks przestał być dla mnie tematem tabu. Stałam się bardziej świadoma własnego ciała i tego, jaką daje mi ono władzę nad mężczyznami. Cudowne uczucie! Nie było wtedy jeszcze w Polsce takiej mody na taniec, ale ja zawsze marzyłam o tym, aby wirować na parkiecie. Jako dziecko nie poszłam do szkoły baletowej, bo rodzice byli temu przeciwni. Twierdzili, że tancerka to trudny zawód. Widzieli dla mnie inną przyszłość i starannie unikali tego tematu, jednak kiedy mogłam już sama decydować, od razu zapisałam się na kurs.
Taniec stał się dla mnie czymś bardzo ważnym, dodał mi pewności siebie. Byłam giętka i zwinna, a moje kocie ruchy przyciągały męskie spojrzenia. Kiedy kończyłam klasę maturalną, wiedziałam już, że potrafię poderwać każdego faceta i zrobić z nim wszystko. Tylko że tak naprawdę nie wiedziałam jeszcze, co to pożądanie, bo nigdy nie pragnęłam żadnego mężczyzny. To się zmieniło, kiedy znowu spotkałam Darka...
Miał zatrzymać się u nas na jedną noc w drodze do jakiegoś miasta. Pamiętam, że mama zapomniała mi powiedzieć o jego wizycie, kiedy więc wróciłam ze szkoły, a on otworzył mi drzwi, byłam w szoku. Darkowi także opadła szczęka. Chyba spodziewał się jeszcze dziewczynki, a tymczasem ja już naprawdę byłam kobietą. Nawet w wytartych dżinsach i podkoszulku wyglądałam jak milion dolarów.
Jakże wtedy żałowałam, że nie możemy sobie porozmawiać! Niestety, musiałam iść z klasą do teatru... O opuszczeniu przestawienia nie było mowy, nikt nie chciał się narażać polonistce przed egzaminem maturalnym. Była cięta na uczniów, co to nie lubią obcować z kulturą.
W pewnym momencie mama wyskoczyła do sklepu po kilka produktów na kolację, a my zostaliśmy sami. Mocowałam się właśnie z elegancką sukienką, którą zamierzałam włożyć na ten wieczór. Miałam z tym drobny problem, ponieważ zapięcie było na plecach, a suwak lubił się zacinać. Stałam przed lustrem i wyczyniałam różne wygibasy, aż zrozumiałam, że muszę poprosić o pomoc kuzyna.
I nagle stało się coś dziwnego. Ku mojemu zdumieniu, poczułam... rosnące podniecenie. Serce biło mi jak szalone, choć uspokajałam się w myślach, że przecież jesteśmy rodziną, a to tylko zwykła przysługa. Ale kiedy Darek dotknął mnie swymi delikatnymi dłońmi, przez całe moje ciało przebiegł dreszcz podniecenia. A potem nasze oczy spotkały się w lustrze i już byłam pewna, że on by wolał tę sukienkę ze mnie zdjąć, niż pomóc mi ją wkładać.
Wspomnienie namiętnego spojrzenia, którym mnie wtedy obrzucił, chodziło potem za mną całymi miesiącami. Kuzyn stał się bohaterem moich erotycznych snów, chociaż wcale nie byłam z tego powodu zadowolona. Mimo że wszystko to działo się niezależnie od mojej woli, czułam się okropnie winna.
Tylko jego żona odkryła nasz sekret
Zaczynałam właśnie drugi rok studiów, kiedy dowiedziałam się, że Darek bierze ślub. Było to dla mnie ogromnym zaskoczeniem, bo do tej pory nawet nie myślałam o tym, że może mieć jakąkolwiek dziewczynę. Kogoś innego niż... ja. Czy poczułam się o nią zazdrosna? Nie! Ani trochę! Raczej jej współczułam, bo pomyślałam sobie, że nigdy nie dostanie go całego tylko dla siebie, gdyż jakaś jego cząstka zawsze będzie należała do mnie. Możecie pomyśleć, że zwariowałam, ale ja wiedziałam swoje.
Chciałam pojechać na to wesele i zobaczyć jego żonę. Wyobrażałam sobie, jak pojawiam się wystrzałowa i seksowna, z wyeksponowanym biustem w obcisłej sukience i z rozwianym włosem. Miałam sześć lat mniej niż ona, byłam piękna, a odkąd jakiś obcy facet na ulicy na mój widok dosłownie spadł ze schodów, czułam się uosobieniem seksapilu. „Mogę cię pokonać i zrobię to z łatwością! – myślałam z uśmiechem.
Na szczęście przed wyjazdem przyszło opamiętanie. „Po co mi to? Po co mi rodzinny skandal? Przecież ja nie jestem taka! Nie jestem tylko biustem i jędrną pupą, mam także rozum. Uczę się, zostałam najlepszą studentką na roku. Po co mam się sama sprowadzać do roli erotycznej zabawki? I robić z siebie pośmiewisko” – pomyślałam.
Wybrałam więc skromną jedwabną suknię, a włosy związałam w kucyk. I to dopiero był duży błąd! Po latach bowiem zrozumiałam, że tak jak Darek seksbombę uznałby zapewne za niewartą zachodu, tak we mnie zobaczył kobietę swoich marzeń. Piękną i skromną. Z ogromnymi pokładami erotyzmu, który uwalniał się powoli, jak zapach luksusowych perfum.
Nie przypominam sobie samej uroczystości zaślubin, jakby miłosierny Bóg usunął ją z mojej pamięci. Może nie chciał mi robić przykrości, bo wiedział, że mimo mojej pewności co do uczucia Darka, takie doświadczenie będzie dla mnie w pewien sposób bolesne. W końcu mężczyzna, z którym łączyła mnie naprawdę szczególna więź, miał przysięgać miłość innej kobiecie. Potem było wesele w wielkiej pięknie przystrojonej sali i tłum zaproszonych gości, w którym próbowałam się ukryć. Przez pewien czas nawet nieźle mi to wychodziło.
Ale Darek i tak mnie odnalazł i zaprosił do tańca. Można było to potraktować jako zwyczajowy gest pana młodego w stronę najbliższej kuzynki, ale tylko do momentu, aż oboje stanęliśmy na parkiecie. Kiedy tylko ujął moją dłoń, poczułam, jakbym dostała skrzydeł. Całe moje ciało rwało się do lotu, do cudownych pląsów w jego ramionach. Nie wiedziałam wcześniej, że Darek potrafi tak dobrze tańczyć! On chyba także był zaskoczony tym, jak łatwo mu się poddałam.
Nie pamiętam nawet melodii, tylko tyle, że było w niej zarówno coś szalonego, jak i romantycznego. Zresztą jak w całej tej dziwnej nocy. Chciałam w ramionach Darka zostać już na zawsze, a i on mnie nie puścił, kiedy przebrzmiały ostatnie nuty. Ocknęliśmy się dopiero wtedy, gdy zaczęto nam bić brawo.
Tak, wypadliśmy naprawdę świetnie. Nasz taniec był jeszcze potem długo komentowany w rodzinie, na szczęście nikt nie dopatrzył się w nim erotyzmu. Nikt, z wyjątkiem żony Darka. Kiedy schodząc z parkietu, spojrzałam jej prosto w oczy, dostrzegłam w nich tylko czystą nienawiść. I wtedy zrozumiałam, że zobaczyła we mnie rywalkę.
Czy miała rację? To zależy, jak na to spojrzeć... Żadne z nas, ani ja, ani Darek nie dążyliśmy bowiem do fizycznego zbliżenia. Myślę, że brały w nas górę zdrowy rozsądek, strach, a może i wstyd z powodu tego, że pożądamy siebie, choć to niemalże kazirodztwo. Unikaliśmy więc siebie nawzajem tak samo, jak przed laty, z tym że teraz już chyba świadomie.
To było jak pierwszy raz...
To, co było widoczne dla nas, pozostawało, oczywiście, ukryte dla rodziny. Jestem pewna, że gdybyśmy zapytali jedną lub drugą ciotkę, czy przez ostatnie dwadzieścia lat choć raz spotkaliśmy się z Darkiem na jakimś weselu, czy pogrzebie, powiedziałaby, że z pewnością tak. A jednak nie widzieliśmy się przez ten czas ani razu. Kiedy ja przyjeżdżałam na rodzinny zlot, jego nie było. Gdy on miał się pojawić, ja wychodziłam z imprezy wcześniej.
Mijały lata. Darek wychował wraz z żoną troje dzieci, ja miałam dwoje własnych. Wiedziałam sporo o jego życiu z opowieści wujków i kuzynów. Wyłaniał się z nich obraz poważnego mężczyzny, biznesmena i ojca rodziny. Ale w moich wspomnieniach Darek pozostał tamtym młodzieńcem, który przed laty podczas wakacji rozmawiał ze mną o muzyce, zapinał sukienkę przed lustrem, a na własnym weselu przytulał w tańcu tak, jakbyśmy byli jednym ciałem.
Kochałam mojego męża i kuzyn rzadko pojawiał się w moich snach, ale kiedy już w nich gościł, to budziłam się, drżąc z podniecenia. Nie mogłam o nim zapomnieć...
Kiedy dzieci były już dorosłe i pozakładały własne rodziny, przeżyłam wielką tragedię. Mój mąż zginął w wypadku samochodowym, jadąc do domu w paskudną pogodę po jakimś spotkaniu służbowym. To wydarzenie, kosztowało mnie dwa lata wyjęte z życiorysu, podczas których zmagałam się z potworną żałobą. Przytyłam 10 kilo, popadłam w depresję. Na szczęście w końcu wzięłam się w garść i wróciłam do życia.
Pomógł mi w tym z pewnością, tak jak niegdyś, ukochany taniec. Zapisałam się znowu na kursy i nawet jeśli komuś wydawało się to idiotyczne, że blisko pięćdziesięcioletnia baba wywija salsę, to ja czułam się z tym świetnie i nie dbałam o to, co ludzie pomyślą. Moje ciało po tygodniach treningów zaczęło się zmieniać i wróciło do dawnych kształtów. Widząc w lustrze, że znów jestem sobą, nabrałam ochoty na... wszystko.
Nadal nie widywaliśmy się z Darkiem
Ja zasłaniałam się nadmiarem pracy i nie jeździłam na rodzinne zloty. On na nich także rzadko bywał. Jedynym znakiem tego, że kiedyś przebiegła między nami jakaś erotyczna iskra był fakt, że żona Darka jako jedyna z rodziny nigdy mi nie odpowiedziała na świąteczną kartkę. Słałam je uparcie rok w rok, bo uważałam, że pominięcie kuzyna byłoby nietaktem.
Wyjeżdżając tamtego lata do sanatorium, myślałam tylko o tym, aby zregenerować siły. Od lat mam bowiem kłopoty z kolanem, które nadwerężyłam kiedyś na nartach i z kręgosłupem, jak każdy, kto od lat siedzi przy biurku. Nie w głowie mi były żadne romanse, w które zazwyczaj obfitują sanatoryjne turnusy, tylko porządna rehabilitacja.
Wyrzuty sumienia? Już dawno się ich wyzbyłam
A jednak... przeznaczenie zawsze nas dopadnie, nawet jeśli przed nim uciekamy. Już pierwszego dnia, kiedy chciałam wejść do kawiarni, coś mnie przed tym powstrzymywało. Jakby jakaś niewidzialna siła próbowała przestrzec mnie, że jeśli to zrobię, poniosę konsekwencje. Tym razem jej nie posłuchałam...
Najpierw poczułam, że czyjeś spojrzenie przepala mnie na wylot, a potem... Nie mogłam udawać, że go nie zobaczyłam lub nie poznałam. Zresztą wcale tego nie chciałam. Podeszłam pozornie pewnym siebie krokiem, chociaż nogi miałam jak z waty. Okazało się, że on także przyjechał na rehabilitację, bo ma kłopot z kolanami. Był sam, żona została w domu.
Prowadziliśmy pozornie całkiem zwyczajną konwersację, chociaż każde z nas zdawało sobie sprawę z jej dwuznaczności. Pijąc kawę szukaliśmy tylko pretekstu, aby się dotknąć i w pewnym momencie nasze nogi się spotkały, łydki przywarły do siebie szczelnie pod stołem. To było zadziwiające uczucie!
Gdy spacerowaliśmy potem bulwarem, Darek nie wziął mnie pod rękę, jak kuzynkę, tylko objął w pasie, niczym swoją kobietę. Nie protestowałam nawet przez chwilę. Uznałam to za oczywiste... Już wtedy wiedzieliśmy dobrze, że wkrótce dopełni się to, co było nieuchronne od wielu lat. Że wreszcie w miłosnym uścisku połączą się nie tylko nasze myśli, ale i nasze ciała.
Pójście do łóżka z Darkiem przypominało mój pierwszy raz... Wielka radość, a jednocześnie strach przed nieznanym i przed, co tu kryć, potwornym grzechem. Kiedy wpadł w zachwyt nad moimi piersiami i pieścił je delikatnie, czułam się jak młoda dziewczyna. Czas się dla nas cofnął. Zniknęła dojrzała kobieta, która wkrótce zostanie babcią i jeszcze starszy od niej mężczyzna, dziadek dwojga wnucząt. Nie było kuzynki i kuzyna, ale dwoje ludzi, którzy pożądali się przez całe życie.
– Kocham cię... – szepnął Darek w chwili spełnienia, a ja wiedziałam, że mówi samą prawdę.
To, co nas połączyło, nie było tylko pragnieniem smakowania naszych ciał, ale głębokim uczuciem. Ono jest naszym zbawieniem, a jednocześnie przekleństwem. Kochamy się bowiem nadal i teraz, kiedy znamy smak swoich ust i dotyk ciał, nie potrafimy już z siebie zrezygnować. Znowu się nie widywać? To jest już dzisiaj ponad nasze siły!
Oboje mamy połowę życia za sobą. Założyliśmy rodziny, wychowaliśmy dzieci i przez cały ten czas stroniliśmy od siebie, bojąc się konsekwencji. One nadal nad nami wiszą jak miecz Damoklesa, ale... teraz już nas tak bardzo nie przerażają. Uznaliśmy, że nasza miłość jest najważniejsza i mamy do niej prawo, skoro już nam się przydarzyła. Bo co może być złego w tym, że dwoje ludzi się kocha? Tak na zdrowy rozum... nic. To tylko kultura narzuca ludziom pewne zasady.
Spotykamy się więc potajemnie i rozkoszujemy swoją bliskością. Niezbyt często, raz czy dwa razy do roku, ale bez męczących wyrzutów sumienia, że robimy coś niewłaściwego. Mamy bowiem wrażenie, że podczas tych chwil, które spędzamy razem, czas się zatrzymuje i nie ma w całym wszechświecie nikogo poza nami. A potem każde z nas wraca do swojego życia.
Czytaj także: