„Przespałam się ze współlokatorem, by odegrać się na eks. Teraz ten nieodpowiedzialny chłoptaś będzie ojcem mojego syna”

Kobieta, która wpadła ze współlokatorem fot. Adobe Stock, Maksymiv Iurii
„Był sympatyczny, bystry, miał poczucie humoru, ale czy to wystarczający powód, żeby się z nim wiązać? Czy taki chłoptaś mógłby być odpowiedzialnym ojcem? Byłam pewna, że gdy tylko wspomnę o dziecku, zniknie z mojego życia. Nieźle się wpakowałam...”.
/ 26.01.2022 09:56
Kobieta, która wpadła ze współlokatorem fot. Adobe Stock, Maksymiv Iurii

Rano poczułam mdłości. Tak samo jak poprzedniego dnia… Poszłam do apteki. Jeden, drugi test, po tygodniu wizyta u lekarza.

– Będzie pani mamą. Gratuluję! – ryknął z dziką radością i wziął się za wypisywanie skierowania na badanie krwi.

Nie ma się co cieszyć, doktorku! – pomyślałam. Ale jak to ja, twarda sztuka, z gabinetu lekarza wychodziłam z przeświadczeniem, że dam sobie radę. Szkoda, co prawda, że mama wyniosła się do Rzeszowa.

Gdyby była na miejscu, mogłaby mi pomóc, a tak? Cóż, mam pracę, więc będę zarabiać na siebie… i na dziecko, oczywiście. Coś muszę odłożyć przez te kilka miesięcy, chociaż nie będzie mi łatwo z tej marnej pensyjki.

Później, jak się dzidziuś urodzi, pomoże mi Kasia, moja kuzynka. Ona lubi dzieciaczki. Jakby mogła, to od razu by urodziła sobie szóstkę! Tak, Kaśka na pewno mi pomoże. Od czasu do czasu przypilnuje maluszka, zrobi mi zakupy, pójdzie z dzieckiem na spacer. Na początku i tak przyjedzie mama.

Mimo że taka zakochana w tym swoim Waldku, zostawi nowego męża na jakiś czas i przyjedzie do mnie. I do wnuczka. Na sto procent!

Na pewno się wystraszy. To jeszcze dzieciak…

Dobrze, że jest mieszkanie mamy. W końcu to własny dach nad głową, żadnych kredytów, długów. Mama wszystko mi zostawiła. Myślałam wprawdzie, że teraz zrobię jakiś remont, zamówię nową szafę, ale w tej sytuacji powinnam pomyśleć o łóżeczku dla dziecka. No i kupić wózek… Boże! Ile to kasy?! – aż jęknęłam po cichu do siebie.

Przydałoby się odświeżyć choćby mały pokój. No właśnie. Mały pokój będzie dla dziecka, więc Maciek musi się wyprowadzić. Muszę mu to powiedzieć. Szkoda, w końcu dawał mi pieniądze na czynsz, a teraz będę sama musiała pokryć wszystkie koszty… A w zasadzie może jeszcze pomieszkać przez jakiś czas, nim się ze wszystkim zorganizuję.

Przez całą drogę do domu ani razu nie pomyślałam o ojcu dziecka. Dopiero przekraczając próg, uświadomiłam sobie, że jest nim Maciek, mój obecny współlokator, a nie Piotr. Przez ostatnie lata przyzwyczaiłam się do myśli, że ojcem moich dzieci będzie Piotr. Planowaliśmy wspólne życie, dom, rodzinę, ale w sierpniu mój ukochany mnie zostawił i odszedł na zawsze… Do innej.

– Trudno, dam radę – rzuciłam na głos.

– Czemu dasz radę? – Maciek zaskoczył mnie pytaniem, gdy weszłam do kuchni. Siedział przy stole i nie odrywając wzroku od ekranu tabletu, jadł kanapkę z serem.

Przyglądałam mu się przez chwilę. Dopiero co pytał, z czym dam sobie radę, a teraz nawet nie podniesie na mnie wzroku. Cały czas tylko z nosem w tym cholernym internecie. Ale on jest niedojrzały!

– Ze wszystkim – mruknęłam na odczepnego. Wtedy dopiero raczył mnie zauważyć. Wstał i idąc w moją stronę, włączył czajnik.

– Zrobię ci herbaty. Jesteś jakaś niewyraźna – stwierdził i cmoknął mnie w czoło.

Co ja mam z nim zrobić? Przede wszystkim powinnam porozmawiać. Ale jeszcze nie teraz – powiedziałam sobie. Na pewno się wystraszy, bo to jeszcze dzieciak, chociaż o rok ode mnie starszy. Faceci późno dorastają… albo wcale.

Maciek chyba jest w tej drugiej grupie, dlatego lepiej będzie, jeśli nic nie będę od niego chciała. W końcu to moje tabletki zawiodły. Zresztą tak mało go znam. Maciek miał być tylko antidotum na rozpacz po rozstaniu z Piotrem. Podobał mi się, nawet myślałam, że się w nim zakochałam.

Był sympatyczny, bystry, miał poczucie humoru… W sumie bardzo go polubiłam, ale czy to wystarczający powód, żeby się z nim wiązać? Czy taki chłoptaś mógłby być odpowiedzialnym ojcem? Mocno w to wątpiłam.

Na pewno szybko się wymiksuje z wszelkich obowiązków i zostanę ze wszystkim sama, myślałam. Lepiej niech się od razu wyprowadzi. Nie będę się łudziła, że w razie potrzeby mam się na kim wesprzeć.

Mama wychowała mnie prawie całkiem sama i poradziła sobie. Tatę pamiętam jak przez mgłę. Miałam pięć lat, kiedy powalił go zawał, a potem mama nie miała okazji się z nikim związać. Tak mówiła, chociaż ja myślę, że z jej urodą miała powodzenie, tylko sobie wymyśliła, że dla mojego dobra zostanie sama. Dopiero rok temu przyznała się, że w jej życiu jest ktoś…

– Z Waldkiem znamy się już siedem lat – oświadczyła nagle. – Wcześniej nie chciałam ci nic mówić, Misiu, ale teraz, kiedy już jesteś samodzielna, a Waldkowi został ten domek po rodzicach, wyjadę. Zostawię ci mieszkanie. Już pracujesz, dasz sobie radę…

No i sobie dałam, cholera! W sobotę, kilka dni po wizycie u ginekologa, tak mnie mdliło, że nie mogłam wyjść z łazienki.

– Miśka, co z tobą? Wpuść mnie, proszę – usłyszałam pod drzwiami.

– Rzygam. Nie będziesz mi asystował, prawda?

– Wołałbym, żebyś otworzyła. Bo jak coś ci się stanie, to jak tam wejdę?

– Nic mi nie jest, daj spokój.

Stał pod drzwiami, nie odpuszczał. Mdłości ustąpiły. Umyłam twarz i zęby, otworzyłam drzwi.

– Rany, ale jesteś blada! – Maciek sam zbladł na mój widok. – Powinnaś iść do lekarza. Ubierz się, pojedziemy na dyżur.

– Nigdzie nie jadę. Wszystko w porządku, to normalne mdłości…

– Może jesteś w ciąży? Musi zbadać cię lekarz…

– Już badał, tydzień temu. Jak chcesz wiedzieć, to rzeczywiście jestem w ciąży i nic ci do tego! – zaczęłam się mazać.

Zatkało go, ale po chwili odzyskał rezon

– Ale to ze mną ostatnio sypiasz, to jednak mam coś do tego – stwierdził i zaraz zaczął mnie wypytywać o szczegóły. – Wiesz o ciąży od tygodnia i nic mi nie mówisz?! Co ty sobie, Miśka, myślisz? Przecież to moje dziecko! – krzyknął.

No tak, wiedziałam, że będzie wściekły.

– Michasiu, kochanie, tak się cieszę… – nagle zmienił ton. – Przepraszam, że krzyknąłem na ciebie, ale byłem zły, że wszystko trzymałaś w tajemnicy przede mną – Maciek usiadł na oparciu fotela i zaczął mnie jakoś nieporadnie głaskać i całować po głowie. – Tak się cieszę, będę ojcem… – wymruczał mi do ucha, a ja aż skoczyłam.

– Jak to się cieszysz? Przecież nie planowaliśmy dziecka, a poza tym nawet nie jesteśmy regularną parą, znamy się zaledwie trzy miesiące! Ty nic nie musisz, sama dam sobie ze wszystkim radę. Możesz się wyprowadzić, choćby dziś…

A może on naprawdę będzie dobrym ojcem? 

Przestał mnie głaskać, zabrał rękę. Przez chwilę jeszcze był tuż obok mnie, ale nic nie mówił. Potem wstał i zaczął chodzić po pokoju. Siedziałam wciąż zaryczana, miętosząc w ręku paczkę chusteczek do nosa.

– Miśka, powiedz szczerze, chcesz urodzić czy nie?

– Pewnie, że chcę! Co ty sobie myślisz, draniu?!

– Misiu, nie jestem draniem, tylko próbuję zrozumieć, o co ci chodzi. Skoro chcesz urodzić nasze dziecko, to dlaczego mówisz, że mam się wyprowadzić? Chyba że ono nie jest moje. Miśka, powiedz prawdę…

– Twoje, twoje… Ja tylko nie myślałam, że cię to w ogóle będzie obchodzić. Mówiłeś, że jeszcze nie robiłeś życiowych planów, że chcesz się trochę rozejrzeć… Że w styczniu pojedziesz do Austrii na narty…

– No i już się rozejrzałem, a teraz robię życiowe plany: założę rodzinę. O nartach nie ma mowy, nigdzie nie pojadę. Musimy teraz pomyśleć o tylu sprawach. Potrzebne są pieniądze na wózek, i te wszystkie duperele… – patrzyłam, jak robi takie śmieszne gesty rękami, i pomyślałam, że wcale nie jest takim nieodpowiedzialnym chłoptasiem. – I wiesz, Michasiu, ja już kocham to maleństwo. I ciebie kocham. Ciebie jeszcze nie będę pytał, czy ty mnie… Ale za jakiś czas – podszedł blisko i przytulił mnie mocno.

– Nie pytaj, Maciuś, sama ci powiem.

Tamtej nocy długo myślałam, leżąc po ciemku w łóżku. Obok Maciek leżał w ubraniu i miarowo oddychał.

– Kocham cię, wariacie… – szepnęłam w pewnej chwili, myśląc, że śpi.

– Tak czułem – wymruczał i przysunął się do mnie.

Bałam się, że będę sama. Na szczęście Michaś stanął na wysokości zadania. Zbyt pochopnie go oceniłam. Ten nieodpowiedzialny chłoptaś, zmienił się w opiekuńczego i pomocnego męża i dumnego ojca naszego pięknego synka.

Czytaj także:
„Mój mąż zginął, bo kazałam mu odebrać syna. Ja miałam to zrobić, ale wolałam zabawiać się w hotelu z kochankiem”
„Związałam się z mężczyzną młodszym o 15 lat. Dopiero teraz wiem, że żyję. Wcześniej to była... wegetacja”
„Narzeczony zmuszał mnie do zamieszkania z teściową. Nie ustąpiłam, to był największy błąd mojego życia. Żałuję do dzisiaj”

Redakcja poleca

REKLAMA