„Portret prababci skrywał tajemnicę. Odkryłam, że przed wojną miała pierwszego męża, o którego istnieniu nikt nie wiedział”

starsza kobieta, która przed wojną przeżyła wielką miłość fot. Adobe Stock, kosmos111
„Prababcia po wojnie postanowiła zerwać całkowicie z przeszłością i nie chciała rozgrzebywać dawnych ran. Wolała pielęgnować miłość do swojego pierwszego męża tylko w swoim sercu. Dopiero gdy zmarła, odkryliśmy ze pradziadek wcale nie był jej jedynym ukochanym”.
/ 07.10.2021 11:31
starsza kobieta, która przed wojną przeżyła wielką miłość fot. Adobe Stock, kosmos111

Moja rodzina wyjątkowo zgodnie podzieliła między siebie to, co zostało po prababci. Od dawna było wiadomo, że dom odziedziczy najstarsza córka i spłaci pozostałe rodzeństwo. Jeśli chodzi o osobiste drobiazgi, to każdy miał już coś upatrzonego. Mnie zależało tylko na portrecie. Odkąd pamiętam, wisiał w salonie na honorowym miejscu, nad rozłożystą pluszową kanapą. Przedstawiał moją prababcię jako piękną młodą dziewczynę. Ubrana w elegancką suknię, jedną ręką podpierała głowę. Była zamyślona i zapatrzona gdzieś w dal. Zawsze mnie to intrygowało, bo przecież osoby portretowane z zasady patrzą przed siebie, a nie w bok.

– Prababciu, kogo tam widziałaś? – pytałam zaintrygowana, ale nigdy mi nie odpowiedziała, a na jej ustach błąkał się tylko niewyraźny uśmiech.

Byłam pewna, że obraz kryje w sobie jakąś tajemnicę i sądziłam, że skoro prababcia nie chciała jej nikomu wyjawić, to teraz już nikt jej nigdy nie pozna.

Po pogrzebie powiesiłam obraz w swojej sypialni

Tutaj pasował najbardziej, a poza tym czułam, że wtedy w jakiś sposób babcia będzie nade mną nadal czuwała. Zawsze była mi bliska, może dlatego, że byłyśmy do siebie bardzo podobne. Miałyśmy identyczne włosy i czarne oczy, wielkie i okrągłe, jakby stale otwarte ze zdziwienia. Moja prababcia była stanowcza, a i ja nie należę do tych, które się poddają. Dlatego teraz postanowiłam odkryć tajemnicę obrazu, choćby miało mi to zabrać mnóstwo czasu!

– Prababuniu, daj mi tylko jakiś znak, od czego mam zacząć! – myślałam.

Wiedziałam, że moja prababcia pochodziła z zamożnej ziemiańskiej rodziny. Urodziła się jeszcze przed wojną, swoje dzieciństwo i młodość spędziła w majątku pod Lwowem. Niechętnie o tym opowiadała, twierdząc, że nie chce wracać pamięcią do rzeczy, które bezpowrotnie straciła. Wyraźnie było to dla niej zbyt bolesne. Po wojnie niewiele udało się uratować z naszego dawnego majątku. Ot, trochę sreber, kilka sztuk mebli i właśnie tę fotografię, zrobioną przez jakiegoś fotografa, którego nazwiska nikt nie znał.

Ten portret był najwyraźniej rozcięty!

Nie wiedziałam, od czego zacząć poszukiwania. Ale pewnej nocy wydarzyła się dziwna rzecz. Przyśniło mi się, że… zmieniam w portrecie ramę, bo mi się ta stara nie podoba. Przez cały dzień wracałam myślami do mojego snu, czując, że nie był on taki zwyczajny, że miał jakieś ukryte znaczenie. Kiedy przyszłam po pracy do domu, zdjęłam fotografię ze ściany i obejrzałam ją ze wszystkich stron. Wyglądała całkiem zwyczajnie, jak zwykle. Na odwrocie nie było żadnych napisów ani tajemniczych znaków. „A gdybym tak wyjęła ją z ramy, jak w tym śnie? – zastanowiłam się przez sekundę. – Nic jej się przecież przez to nie stanie…”. Ostrożnie wypięłam portret prababci z ramy i zaczęłam mu się przyglądać.

– Mój Boże! Że też ja na to nigdy nie wpadłam! – wyszeptałam po chwili.

Po prawej stronie zdjęcia wyraźnie było widać, że... zostało ono ucięte! Moja prababcia patrzy na osobę, którą usunięto z portretu. Ale dlaczego? Kim ona była? No i gdzie teraz znajduje się druga połówka obrazu? – tysiące pytań cisnęło mi się do głowy. Przeczuwałam, że musiał to być jakiś mężczyzna, bo w oczach mojej prababci widziałam rozmarzenie.

Coś nie zgadzało się z nazwiskiem prababci

Ustawiłam portret naprzeciwko siebie i wpatrywałam się w niego intensywnie.

– Daj mi jeszcze jedną wskazówkę! – błagałam prababcię w myślach. – Myśl, myśl! – ponaglałam siebie.

Nagle wpadłam na pomysł, aby pojechać do babci i pożyczyć od niej rodzinny album. Kiedy znalazłam się znowu w domowym zaciszu, otworzyłam go na zdjęciach ślubnych mojej prababci i pradziadka. Nigdy go nie poznałam, nie miał szczęścia dożyć tak sędziwego wieku, jak jego żona i zmarł blisko trzydzieści lat przed nią. Wpatrzyłam się w ślubne portrety. Zostały wykonane tuż po wojnie, moi dziadkowie pobrali się w 1945 roku!

Prababcia miała piękny biały welon, ale wyraźnie widziałam, że pod nim skrywa modną krótką fryzurkę. Ani śladu bujnych, długich włosów! I oczy miała jakieś takie zgaszone… Ponad wszelką wątpliwość portret prababci wykonano dużo wcześniej niż te ślubne zdjęcia! – domyśliłam się. I czułam, że to nie mój pradziadek był owym tajemniczym mężczyzną, którego podobiznę usunięto… Następnego dnia spakowałam delikatnie obraz bez ramy oraz rodzinny album i pojechałam do babci.

– Jak sądzisz, czy twoja mama była już raz mężatką, zanim poznała twojego ojca, a mojego pradziadka? – zapytałam wprost, pokazując jej moje znaleziska i wyłuszczając swoją teorię.

– Nic mi o tym nie wiadomo… – wyszeptała zdumiona, oglądając uważnie portret tak, jakby go oglądała po raz pierwszy w życiu. – Nikomu z nas nigdy nie przyszło do głowy wyjmować tę fotografię z ram! – przyznała. – No i nikogo nie dziwił także fakt, że rodzice pobrali się tak późno, kiedy mama miała prawie trzydzieści lat! Nigdy żadne z nich nie zdradziło, że mama była już wcześniej mężatką!

Zamyśliła się przez chwilę nad filiżanką herbaty, po czym stwierdziła:

– Wiesz, teraz wiele rzeczy układa mi się w jedną całość… Moja mama, kiedy brała ślub z ojcem, nosiła nazwisko Olpińska. A babka była przecież po mężu Jankowska. Jako dziecko zwróciłam uwagę na to, dlaczego mama nie nazywała się tak samo jak babcia. Powiedziano mi, że w czasie okupacji ze względu na działalność konspiracyjną, dostała fałszywe papiery. A po wojnie już ich nie zmieniała, bo wyszła za mąż. „Nie było sensu komplikować sprawy, zawierucha wojenna i tak wiele rzeczy pokomplikowała” – usłyszałam i przyjęłam to tłumaczenie jako prawdziwe. A teraz sądzę, że…
– … nazwisko Olpińska było po pierwszym mężu – dokończyłam za babcię.
– Dokładnie tak! Myślisz, że jesteśmy w stanie dojść prawdy? – zapytała i zobaczyłam, jak świecą jej się oczy.
– Przyrzekam, że się o to postaram! – obiecałam.

Ksiądz miejscowej parafii wiedział o tym ślubie

W ciągu kilku następnych tygodni ustaliłam, że nie ma aktu ślubu Eugenii Jankowskiej z mężczyzną o nazwisku Olpiński w żadnym polskim archiwum.

– I co my teraz zrobimy? – niepokoiły się babcia i mama, która także włączyła się do poszukiwań.
– Zostaje nam jeszcze Lwów i ukraińskie archiwum – zadecydowałam.
– To kiedy możemy tam pojechać? – zapytały równocześnie.
– Jak tylko dostaniemy wizy! – roześmiałam się.

Czułam, że rozwiązanie zagadki jest coraz bliżej… Dwa tygodnie później byłyśmy już w drodze. Wcześniej na maila archiwum wysłałam wszystkie znane mi dokumenty naszej rodziny, aby ułatwić im szukanie. Kiedy dotarłyśmy na miejsce, nie posiadałyśmy się ze szczęścia, bo akt ślubu mojej prababki już na nas czekał! Dowiedziałyśmy się z niego, że wzięła ślub w maju 1938 roku. Szczęśliwym małżonkiem był Igor Olpiński, który okazał się dawnym sąsiadem naszej rodziny.

– Moim zdaniem powinnyśmy pojechać do naszego dawnego majątku! – zadecydowałam.
– Tam same ruiny! – przestraszyła się babcia, ale mama mnie poparła.
– Skoro już tutaj jesteśmy, dokończmy nasze poszukiwania! – zadecydowała.

Uzbrojone więc w zdjęcie portretu prababci i wszelkie dostępne dane o naszej rodzinie i rodzinie Igora Olpińskiego, pojechałyśmy na wieś. Kiedy mijałyśmy biedne, ale zadbane domki, ogarniało mnie coraz większe wzruszenie. Byłam przygotowana na długie i żmudne poszukiwania.

– Zacznijmy od kościoła katolickiego! Ksiądz na pewno zna wszystkich w okolicy! – przytomnie zauważyła moja mama.

Ksiądz właśnie jadł obiad i nawet nie chciał słyszeć o tym, że nie jesteśmy głodne. Jego gosposia zaraz przyniosła trzy dodatkowe talerze, racząc nas przepysznym rosołem. Pokrzepione, przystąpiłyśmy do rzeczy.

– Igor Olpiński? I Eugenia Olpińska z Jankowskich? – upewnił się ksiądz, patrząc na zdjęcie portretu prababci. – Pani Geniu, pani zawoła kościelnego! – poprosił swoją gosposię.

Po chwili wszedł do pokoju postawny mężczyzna w wieku mojej mamy.

– Panie Janie, wygląda na to, że rodzina do pana przyjechała – stwierdził na jego widok ksiądz. –

Zatkało nas. Mężczyznę także. Wpatrywaliśmy się w siebie bez słowa, po czym pan Jan wyjął z mojej ręki zdjęcie i spojrzał na nie uważnie.

– Wiem, co to jest i czego tutaj brakuje! – kiwnął głową. – Zapraszam ze mną.

Poprowadził nas do swojego domu, nowego i murowanego, w którym w salonie wisiała… druga część portretu prababki! Piękny młody mężczyzna z sumiastym wąsem uśmiechał się na nim do kogoś, kto siedział niegdyś po jego prawej stronie. A kogo na tyle lat obok niego zabrakło.

– Igor Olpiński, pierwszy mąż mojej prababki... – wyszeptałam.

Pan Jan skinął głową.

– I brat mojego dziadka – dodał.

Ugoszczone z prawdziwą kresową gościnnością, poznałyśmy ukrytą do tej pory kartę naszej rodziny. Eugenia i Igor faktycznie wychowywali się obok siebie i od dzieciństwa bardzo kochali. Kiedy dorośli, Igor poprosił swoją ukochaną o rękę.

– A jego brat, czyli mój dziad, Ignacy, zrobił im to nietypowe, portretowe zdjęcie – powiedział pan Jan. – Nie wykonał go w dniu ich ślubu, tylko nieco później. A to dlatego, że Ignacy sam się w niej podobno kochał i nie chciał przyjąć do wiadomości, że wybrała jego brata. Kiedy wybuchła wojna, Igor i Ignacy omal nie zostali rozstrzelani z innymi polskimi oficerami. Uciekli i przedarli się do okupowanej Polski. Niestety, starszy z nich zginął, przeżył tylko młodszy. Po wojnie usiłował odnaleźć bratową, ale słuch po niej zaginął.

– Zmieniła nazwisko – odparłam. – Wyszła drugi raz za mąż.

Pan Jan skinął głową.

– Ignacy w końcu odpuścił poszukiwania ukochanej i ożenił się z moją babką. Dzięki temu przyszedł na świat mój ojciec i jego rodzeństwo, a potem i ja – uśmiechnął się.
– Ale co z ich portretem? Dlaczego został przepołowiony? – zaciekawiłam się, wciąż nie znając rozwiązania zagadki.
– Eugenia i Igor przecięli go na pół, kiedy się rozstawali po wybuchu wojny, aby każde z nich zabrało ze sobą obraz ukochanej osoby. Ale w pośpiechu pomylili pakunki i każde z nich zabrało omyłkowo własną podobiznę. Wiem, że Igor strasznie rozpaczał, kiedy to odkrył. Błagał brata, aby wykonał jeszcze jakieś odbitki zdjęć ukochanej i ten się w końcu ulitował. Powstało to – pan Jan pokazał nam niewielką fotografię mojej prababki, wiszącą na innej ścianie.
– Jak on ją musiał kochać! – wyszeptałam.
– Igor czy Ignacy? – zapytał przekornie pan Jan.
– Obaj – odparłyśmy zgodnie.

Cieszę się, że połączyłam prababcię z ukochanym

Wracałyśmy do Polski szczęśliwe z odnalezienia rodziny i zadowolone z rozwiązania zagadki. A ja wiozłam w walizce zdjęcie portretu Igora. W domu oprawiłam brakujący fragment ich wspólnego portretu i powiesiłam z właściwej strony obrazu mojej prababci.

– Teraz dokładnie widać, na kogo patrzysz z taką miłością, kochana – uśmiechnęłam się do niej.

Dobrze ją rozumiałam, dlaczego po wojnie postanowiła zer

wać całkowicie z przeszłością i nie chciała rozgrzebywać dawnych ran. Wolała pielęgnować miłość do swojego pierwszego męża tylko w swoim sercu. A teraz ja połączyłam ją na powrót z Igorem. 

Czytaj także:
Wiem, że mój mąż pije przeze mnie. Nie odejdę, bo powstrzymują mnie wyrzuty sumienia i miłość
Nasza 8-letnia córka zmarła, a moja żona nie umie przejść żałoby. Ciągle szykuje jej ubrania
Gdy wygrałem w totka, nagle przypomnieli sobie o mnie wszyscy krewni

Redakcja poleca

REKLAMA