„Po śmierci ojca, mama sięgnęła dna. Z miłej starszej pani, matki, babci i teściowej zmieniła się w... kochanicę bandziora”

kobieta, która martwi się o matkę fot. Adobe Stock, fizkes
„Był zupełnie inny od mojego ojca. Tata był stateczny i pogodny, miał w sobie wiele dżentelmeńskiego uroku. Paweł dla odmiany był nonszalancki, na nieogoloną twarz spadały mu kosmyki przydługich blond włosów. W luźnych dżinsach i koszuli w kratę, pod którą nosił t-shirt z logo metalowego zespołu, wyglądał, jakby na siłę chciał się odmłodzić”.
/ 01.01.2023 17:15
kobieta, która martwi się o matkę fot. Adobe Stock, fizkes

Nie mogłam uwierzyć, że mama zdecydowała się zmienić całe swoje dotychczasowe życie. Mój mąż stwierdził, że każdy czasem potrzebuje odmiany i że powinnam się cieszyć, bo mama w końcu trochę odżyła. Niby racja. Kiedy kilka lat temu zmarł mój tata, mama zamknęła się w sobie i zatraciła w smutku.

– Może masz rację, ale czy to musi tak wyglądać? – marudziłam.

Wałkowałam ten temat do znudzenia, ale wyłącznie z troski o mamę.

– Paweł wydaje się spoko gościem. Daj im szansę – Radek puścił do mnie oko.

– Nie chodzi mi tylko o niego…

Nie przeszkadzało mi bowiem, że mama się z kimś związała. Miała do tego prawo. Była jeszcze stosunkowo młoda, zgrabna, a jej alabastrowa buzia, upstrzona piegami jak u nastolatki i okolona pasmami kasztanowych włosów, intrygowała nawet dużo młodszych facetów, którzy wciąż się za nią oglądali. Paweł na przykład był młodszy od niej aż o dziesięć lat.

– O co więc chodzi? – westchnął Radek.

– Nie chcę, żeby stąd wyjeżdżała – wzruszyłam ramionami i odwróciłam głowę, by ukryć szklące się oczy.

– To twoja mama, ale także dorosła kobieta. Da sobie radę, skarbie.

Wstał, podszedł i przyciągnął mnie do siebie, a ja wtuliłam się w jego ramiona, próbując wmówić sobie, że przesadzam i wszystko będzie dobrze.

Czułam, że ta ich wyprawa to nic dobrego

Niestety, nie mogłam się pozbyć obaw. Chciałam, żeby mama była szczęśliwa, ale także bezpieczna. Pawła poznała przez internet, w aplikacji randkowej, którą zresztą sama jej zainstalowałam. Zakładałam, że pozna jakiegoś miłego starszego pana, którego pasją jest wędkowanie albo gra w szachy. Przeliczyłam się.

Paweł może sprawiał wrażenie sympatycznego gościa, ale zdecydowanie był niespokojnym duchem i rozsadzała go energia. Ciągle przychodziły mu do głowy nowe pomysły. Aż wymyślił coś, co ścięło mnie z nóg, a mama ochoczo na ten projekt przystała. Ten jej bezkrytycyzm wobec Pawła coraz bardziej mnie niepokoił. Radek uważał jednak, że jestem zdecydowanie nadopiekuńcza i zamieniłam się z mamą rolami.

– Nie dość, że zarobimy, to zwiedzimy całą Polskę i kawał Europy! – emocjonowała się, faktycznie jak dziecko, opowiadając mi o swoich planach.

Paweł kupił ostatnio food trucka i zamierzał jeździć nim po całym kraju, odwiedzając przeróżne festyny, koncerty i tym podobne wydarzenia. Skąd wziął pieniądze na tę inwestycję? Tego mama mi nie zdradziła. Miałam tylko nadzieję, że zachowała resztki zdrowego rozsądku i nie przekazała mu na ten cel własnych oszczędności.

– Mamo, proszę, przemyśl to jeszcze…

Była tak zakochana i zapatrzona w swojego lubego, że mogłam sobie darować wszelkie próby wpłynięcia na zmianę jej zdania. Musiałam pogodzić się z tą decyzją.

– Nie martw się, Jola, będę dbał o twoją mamę – zapewniał Paweł, pucując karoserię kolorowego food trucka, który stał na naszym podjeździe.

Oboje z mamą przyjechali do nas, żeby się pożegnać przed wyjazdem. Długo przyglądałam się temu przystojnemu mężczyźnie i, co tu dużo mówić, miałam coraz większe wątpliwości. Był zupełnie inny od mojego ojca, z którym mama spędziła wiele lat w szczęśliwym małżeństwie. Tata był stateczny i pogodny, miał w sobie wiele dżentelmeńskiego uroku. Paweł dla odmiany był nonszalancki, na nieogoloną twarz spadały mu kosmyki przydługich blond włosów. W luźnych dżinsach i koszuli w kratę, pod którą nosił t-shirt z logo jakiegoś metalowego zespołu, wyglądał, jakby na siłę chciał się odmłodzić.

Nie ocenia się książki po okładce – upominał mnie mąż, kiedy zwierzałam mu się ze swoich niesłabnących obaw.

Nie chodziło jednak wyłącznie o powierzchowną ocenę. Patrzyłam na Pawła, a w głowie automatycznie zapalała mi się czerwona lampka. Miałam złe przeczucia. Co tam złe – fatalne. Serce tłukło mi się w piersi jak oszalałe, kiedy obserwowałam wyjeżdżający poza bramę naszej posesji pojazd. Mama uśmiechała się do mnie i machała radośnie na pożegnanie, jak nastolatka ruszająca na pierwsze dorosłe wakacje, a ja czułam rosnącą w żołądku gulę. Zachowałam jednak ten lęk dla siebie. Radek znowu broniłby partnera teściowej, którą bardzo lubił, i tłumaczył mi, dlaczego powinnam dać mu szansę. Może to kwestia męskiej solidarności?

Usłyszana przypadkiem rozmowa zwaliła mnie z nóg

No nic. Minęło kilka dni i wyglądało na to, że martwiłam się jednak na wyrost. Mama codziennie dzwoniła, zdając mi relację z tego, dokąd pojechali, co widzieli, ile zarobili i jak fajnie jest być ciągle w drodze. Każdego dnia o świcie wyruszali bowiem, żeby znaleźć się w innym miejscu.

– Nie możecie zostać tam trochę dłużej? – dopytywałam się, kiedy opowiadała o zachwycającej okolicy nad jeziorem, otoczonym lasami sosnowymi.

– Bardzo bym chciała – westchnęła mama. – Ale Paweł koniecznie chce jechać dalej. Jest jakiś taki nieswój…

– Ale dlaczego? – przygryzłam wargę, by zagłuszyć narastający we mnie niepokój.

Zranił się dość poważnie w rękę – wyjaśniła, ściszając głos. – Muszę kończyć, kochanie. Odezwę się jutro.

Pożegnała mnie nerwowym śmiechem i rozłączyła się. Ta rozmowa wzbudziła we mnie coś więcej niż niepokój. Stałam się podejrzliwa. Sytuacja wydawała mi się dziwaczna i bez sensu. Skoro pomysł wypalił i klienci uwielbiali jedzenie z food trucka Pawła, dlaczego nie chciał nigdzie zagrzać miejsca, tylko gonił nie wiadomo za czym?

To wszystko gnębiło mnie tak bardzo, że postanowiłam porozmawiać z mamą jeszcze raz i zadzwoniłam do niej wieczorem.

– Halo? Mamuś, to ja…

Najwyraźniej mama niechcący odebrała połączenie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. A może… zrobiła to celowo, bym wreszcie usłyszała, jak to między nimi jest naprawdę? W każdym razie do moich uszu dotarły odgłosy sprzeczki. Paweł mówił podniesionym głosem, a w tle słyszałam jakieś szuranie i postukiwanie.

– Miałaś się nie wtrącać, tylko mi pomagać! Żadnych pytań! – krzyczał.

Skąd masz te pieniądze? – to był głos mamy. Od razu rozpoznałam w nim nutę strachu i tętno momentalnie mi podskoczyło.

– Zamknij się! – wrzasnął Paweł, przybierając nienaturalnie wysoki ton głosu.

Milczałam, choć też miałam ochotę się rozedrzeć. Ale uznałam, że lepiej będzie nie zdradzać, iż mają świadka swojej kłótni. Po kilku sekundach mama zakończyła połączenie; być może równie przypadkowo, jak je odebrała.

Stałam przy oknie, wpatrując się tępo w trzymany w dłoni telefon. Na zewnątrz zapadł już zmrok. Światło latarni mrugało niespokojnie, jakby niezdecydowane, czy powinno się zapalić, czy nie. Byłam bezpieczna w ciepłym domu, z którego głębi dobiegał radosny śmiech dzieci i tupot stóp po parkiecie. Tymczasem mama gnieździła się w ciasnym food trucku z jakimś podstarzałym Piotrusiem Panem, który być może stanowił dla niej zagrożenie.

Na pewno była przerażona. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek kłócili się z tatą w taki sposób. Zawsze były to wyważone dyskusje, poparte argumentami. Nikt na nikogo nie krzyczał, nikt nikomu nie ubliżał. Poczułam, że muszę zacząć działać. Natychmiast.

Kiedy ją zobaczyłam, aż mnie zmroziło

– Radek, zawieź dzieci do rodziców! – wpadłam do salonu jak burza, wprawiając w osłupienie siedzącego w fotelu męża i bawiące się na dywanie dzieciaki.

– Ale…

– Żadnego „ale”, później wszystko ci wyjaśnię, teraz musimy działać!

W zasadzie nie miałam konkretnego planu, poza tym, że chciałam pojechać do mamy i upewnić się, że wszystko z nią w porządku. Przez telefon nie uzyskam od niej prawdziwych informacji. Mama za nic się nie przyzna, że to ja miałam rację, a ona wpakowała się w kabałę.

Godzinę później siedzieliśmy już z mężem w samochodzie i pędziliśmy autostradą.

– Jesteś pewna, że ich zastaniemy w tym miejscu, może już zdążyli stamtąd odjechać? – zapytał Radek.

Oczywiście, nie byłam pewna, ale postanowiłam, że zaczniemy tropienie od miejsca, gdzie się ostatnio zatrzymali. Nawet jeśli ruszyli w dalszą drogę, na pewno ich namierzymy. Food truck to nie szpilka ani wyścigówka. Z samego rana zamierzałam zadzwonić do mamy.

Dogonienie ich zajęło nam jednak kilka godzin. Mama i Paweł nie odjechali daleko od miejsca, w którym stacjonowali ostatnio. Na parkingu obskurnego motelu dostrzegliśmy charakterystyczny kolorowy pojazd.

– No i co zamierzasz teraz zrobić? – spytał Radek, ziewając. Był zmęczony nocną jazdą i powinien odpocząć.

– Poczekam na nich – wzruszyłam ramionami. – Ty się zdrzemnij.

Opuściliśmy oparcia samochodowych foteli i czekaliśmy. Radek, śpiąc, ja zaś czuwając. Półmrok dobiegającej końca nocy zaczęły rozświetlać pierwsze promienie wschodzącego słońca. Prawie przysypiałam, kiedy usłyszałam donośne trzaśnięcie drzwi. Przetarłam oczy i spojrzałam w kierunku wejścia do motelu. Zobaczyłam Pawła, z papierosem w zębach i w rozchełstanej koszuli. Jedną dłoń miał owiniętą bandażem, drugą przygładzał strąki włosów.

– Rusz się, kobieto! – warknął do wlokącej się za nim mamy.

Zmroziło mnie, kiedy ją zobaczyłam. Pomięta sukienka, włosy w nieładzie. Nie przypominała samej siebie. Zerknęłam w bok, na fotel kierowcy. Radek nadal spał, zmęczony wielogodzinną podróżą. Powodowana impulsem, wyskoczyłam z samochodu i zdecydowanym krokiem ruszyłam w stronę food trucka, do którego kabiny gramoliła się mama. Chłodny wiatr owiewał mi rozpalone z emocji policzki.

Nie zachowywała się jak moja mama

– Mamo, jak ty wyglądasz? – powiedziałam.

– Córeczko! Co ty tutaj robisz?! – jej oczy były wielkie jak talerze.

– Ratuję cię z opresji! – fuknęłam, czując, jak ogarnia mnie furia, i obrzucając lekceważącym spojrzeniem Pawła, który w tamtym momencie wyglądał jak menel.

Zostaw nas w spokoju – wycedził w odpowiedzi, przyciągając do siebie zaborczym gestem moją zlęknioną matkę.

Jak zahukane cielę wtuliła się w niego i zerkała niepewnie w moim kierunku.

– Córeczko, wracaj do domu, proszę cię – wydukała tylko.

Nie mogłam w to uwierzyć! Ten gość w ogóle jej nie szanował, a mimo to mama chciała z nim zostać?

Nie ma mowy! – wzięłam się pod boki. – Nigdzie z nim nie pojedziesz.

– Cholera jasna, daj mi wreszcie żyć po swojemu! – odpyskowała.

Naprawdę zamieniałyśmy się rolami, skoro uznałam, że matka mi pyskuje… Wyswobodziła się z uścisku Pawła, który popatrzył na nią z niejakim podziwem. Ja stałam jak wryta. Miałam wrażenie, że rozmawiam z zupełnie obcą kobietą. Ta tutaj zdecydowanie nie zachowywała się jak moja mama.

– Chcę podejmować własne decyzje. Nie jestem dzieckiem, a już na pewno nie twoim! Więc mi nie matkuj! – jej mina wyrażała gniew i skrywaną długo urazę.

Poczułam, jakby ziemia usuwała mi się spod stóp. Co się z nią dzieje?

– Mamo…

– Kochałam twojego ojca, ale jego już nie ma. Daj mi wreszcie spokój! – krzyknęła wzburzona i roztrzęsiona.

Podeszła z powrotem do Pawła i objęła go ramionami w pasie, a on cmoknął ją w czubek głowy, rzucając mi zwycięskie spojrzenie. Fakt, wygrał. Mama wolała obcego faceta o wyglądzie niechluja niż mnie, rodzoną córkę. Poczułam się w tym momencie, jakby się mnie wyrzekła…

Trzasnęły drzwi samochodu, a na żwirze zachrzęściły podeszwy butów.

Co tu się dzieje? – w samą porę przyszedł mnie wesprzeć rozbudzony Radek, inaczej chyba bym zemdlała.

Niestety, moje obawy się potwierdziły

Gęstą ciszę, jaka między nami zapadła, przeszył nagle dźwięk policyjnej syreny i przed nami zahamował gwałtownie radiowóz, wzbijając tuman kurzu. Policjant wyskoczył z auta jak pocisk.

– Stać! Policja! Jest pan zatrzymany! – zawołał do Pawła.

Tuż za nim szedł drugi, pobrzękując trzymanymi w dłońmi kajdankami.

– Co jest, panowie, to jakaś pomyłka! – Paweł udawał zdziwienie, ale bez oporu poddawał się czynnościom.

To ona, to wszystko jej wina! – krzyczał potem, wsiadając do radiowozu.

Mama zaś stała obok food trucka z miną zbitego psa. Nie miałam pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi.

– Czy ktoś mi w końcu powie, co tu się, do cholery, dzieje? – zażądał Radek.

– Też bym to chciała wiedzieć – spojrzałam wymownie na mamę, która odwróciła się do mnie plecami.

Z przepastnej kieszeni brudnej sukienki wyjęła paczkę papierosów, a potem wsunęła sobie jednego do ust. Odpaliła…

Mamo, przecież ty nie palisz! – nie wytrzymałam i krzyknęłam na nią.

Potem podbiegłam, wyrwałam jej papierosa i wdeptałam w ziemię. Mama spojrzała na mnie oczami pełnymi łez. Przysunęłam się bliżej i mocno ją objęłam.

– Cokolwiek się wydarzyło, jesteś moją mamą, nie zostawię cię – szepnęłam.

Niestety, nie był to nasz ostatni kontakt z policją. Wszyscy zostaliśmy przesłuchani w związku z tym, co zrobił Paweł. Oskarżono go o napad na dom. Właściciel go zobaczył i zapamiętał. To właśnie tamtej nocy Paweł odniósł obrażenia. Szkło wybitej szyby pokaleczyło mu dłoń, ale zdołał uciec. Niemal co noc okradał domy w okolicy, w której akurat przebywali. Food truck stanowił jedynie przykrywkę.

Samochód nie był zresztą zarejestrowany na niego, podobnie jak firma, tylko na moją mamę. Nie wspominając już o tym, że to jednak ona kupiła pojazd. Zainwestowała w to przedsięwzięcie wszystkie oszczędności. Kolana się pode mną ugięły, kiedy o tym usłyszałam. Nie mogłam uwierzyć, że dojrzała kobieta, matka i babcia, wdowa i teściowa, zachowała się tak lekkomyślnie.

– Wydawało mi się, że go kocham, że jest tego wart… – tłumaczyła się. – Ja… ja o wszystkim wiedziałam, ale miałam do niego słabość… Chyba chciałam choć raz zrobić coś szalonego w tym moim nudnym i poukładanym życiu. Czułam, że jesteśmy z Pawłem jak Bonnie i Clyde…

– Mamo, co ty pleciesz? – nie mogłam tego słuchać. – Przecież to byli bandyci! I zginęli marnie. Też idoli sobie wybrałaś… A ten Paweł to zwykły złodziej!

Wzruszyła ramionami, jakby chodziło o kradzież bułki. Tymczasem ciążące na Pawle zarzuty były poważne. Mama musiała zadbać o siebie, o to, żeby nie zasiąść obok kochanka na ławie oskarżonych. W toku śledztwa okazało się, że Paweł odurzał ją narkotykami. Do wszystkiego się w końcu przyznał.

Dzięki dobremu adwokatowi mama uniknęła odpowiedzialności. Dowiódł, że ona również padła ofiarą Pawła, i sąd uznał, że istotnie została oszukana. Nie przyznała się, że wiedziała o przestępczej działalności kochanka. Może wręcz mu pomagała? Nawet nie chciałam myśleć, że tak było… Nie mieściło mi się to wszystko w głowie. Jak w jednej chwili z miłej starszej pani stała się partnerką bandziora? I to z własnej woli? Najwidoczniej każdy z nas może ulec podszeptom czającego się gdzieś w zakamarkach duszy zła… 

Czytaj także:
„Po śmierci ojca, mama kompletnie się rozsypała. Nie robiła zakupów i nie sprzątała domu. W końcu odkryłam jej tajemnicę"
„Dzieci chciały, żeby po śmierci ojca, mama była darmową gosposią i nianią. Postawiła się i… znalazła nowego faceta”
„Po śmierci ojca mama znalazła nową miłość. Pękają nam serca, bo jest z nim szczęśliwsza niż z tatą”

Redakcja poleca

REKLAMA