„Nieślubne dzieci ojca uważałam za przybłędy, ale tylko do czasu. To oni uratowali mi życie”

zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, Mangostar
„Liczyłam na to, że nasze ścieżki nigdy się nie przetną, ale przeznaczenie chciało inaczej. Tata pozostawił mi w testamencie siostrę, a teraz ona zwróciła się do mnie z prośbą o wsparcie. Czy to nie idiotyczne? Nic jej nie zawdzięczam. Odebrała mi szansę na miłe wspomnienia z przeszłości”.
/ 08.05.2024 08:30
zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, Mangostar

Przez dłuższy czas byłam zła na tatę. Gdybym miała okazję, to wykrzyczałabym mu prosto w oczy, czemu nas tak potraktował, ale nie zdążyłam. Zabrakło ojca. Dopiero parę lat temu, na jego ostatnim pożegnaniu, zobaczyłam, że miał jeszcze jedną rodzinę.

Wszyscy o nich wiedzieli

Zjawili się ni stąd, ni zowąd. Niemłoda, choć atrakcyjna pani oraz dwójka jej pełnoletnich dzieci. Brat i siostra. Moje przybrane rodzeństwo… Matka nie sprawiała wrażenia zdziwionej. Była w temacie. W tym całym galimatiasie tylko ja pozostawałam do tej pory w niewiedzy.

– Nie chcieliśmy mącić ci w głowie, byłaś oczkiem w głowie ojca – mama usiłowała objaśnić zaistniałą sytuację.

– Czy byłaś świadoma, że tata spotykał się z inną? – wykrzyczałam.

– Miałam świadomość, że nigdy nie darzyliśmy się uczuciem – odparła mama ze spokojem w głosie. – Nasz ślub był podyktowany ówczesnymi obyczajami. Byłam w ciąży, a tata zrobił to, czego od niego oczekiwano. Oświadczył się. Sądziliśmy, że to słuszna decyzja. Niejedna para stanęła na ślubnym kobiercu z powodu zbliżającego się rozwiązania, a następnie udało im się zbudować pełen miłości dom. Liczyłam, że u nas też tak będzie.

– Przede wszystkim poczułaś ulgę, co? – rzuciłam sarkastycznie.

– Uwierz mi, w tamtych czasach samotna matka nie miała różowo. Ale nie poślubiłam Artura z wyrachowania. Darzyłam go uczuciem.

– To czemu się nie rozwiedliście kiedy pojawiła się ta druga? – zapytałam z niezrozumieniem.

– Twój tata nie chciał o tym słyszeć. Byłaś dla niego całym światem. Wtedy akurat trafiłaś do szpitala z anemią. Był ciągle przy tobie, przypominasz sobie?

– Obydwoje byliście – odparłam z uporem. Nie chciałam, żeby mama pomniejszała swój wkład.

– Prywatne kwestie stały się mniej istotne, a w końcu całkiem się zatarły. Miałam świadomość, że związał się z kimś innym, ale nie drążyłam tego wątku. Tylko w niektórych momentach...

– O co chodzi?

– Ech, nieważne. I tak tego nie pojmiesz. Zależało mi, żebyś dorastała z tatą u boku. On również tego pragnął.

Miałam mętlik w głowie

– A jego... pozostałe dzieci? Raczej nie miały z nim częstego kontaktu – wyrwało mi się mimo woli.

– To była jego druga rodzina – rzekła mama z godnością władczyni. No cóż, tamta była jedynie kochanką.

– Mimo wszystko, zachował się podle. Wobec nas wszystkich. Wobec mnie i tamtych ludzi.

– Julciu, daj spokój. Teraz to już dorosłe osoby, po co jątrzyć stare rany, lepiej wspominać miłe momenty. Tatuś darzył cię miłością, zdajesz sobie z tego sprawę, czyż nie?

Byłam tego świadoma. Z tego powodu nie poruszałam więcej tego tematu. Nie czułam potrzeby poznania „tamtych ludzi”. Myśl, że byli moim przyrodnim rodzeństwem, wprowadzała mnie w zażenowanie. Nie życzyłam sobie ich obecności w moim życiu, ponieważ przez nich tata rozdzielał swój czas pomiędzy dwie rodziny. Uważałam ich za uzurpatorów. Liczyłam na to, że nigdy nie przyjdzie mi ich spotkać, jednak przeznaczenie miało inne plany.

Od razu ją rozpoznałam, choć upłynęło sporo czasu od naszego jedynego spotkania. Wysoka szatynka z delikatną tuszą. Po tacie zyskała nie tylko posturę i tendencję do przybierania na wadze, ale również, jak się wkrótce przekonałam, jego charakterystyczny uśmiech.

– Julita zgadza się? Zechcesz poświęcić mi moment? – rzuciła pytająco, stojąc w progu sali szpitalnej i wpatrując się we mnie intensywnie.

Poprawiłam pasek od swojego szlafroka i odłożyłam książkę na bok. Podniosłam się z miejsca, wskazując dłonią w kierunku krzeseł na końcu holu. Byłam totalnie zaskoczona jej wizytą. Co ją tu sprowadza?

– Jestem tu, ponieważ... Musimy to jakoś wyjaśnić. Tak mi się wydaje – zupełnie jakby czytała mi w głowie. – Mam na imię Helena – przedstawiła się, wyciągając rękę w moim kierunku na powitanie. Uścisnęłam jej dłoń, czując się trochę głupio. Co ja najlepszego wyprawiam z tą nieznajomą na szpitalnym korytarzu?

– Od małego przeczuwałam, że istniejesz gdzieś na świecie. Przez ciebie moje dzieciństwo nie było usłane różami, rozumiesz? Ojciec nie musiał nic mówić, ale doskonale to czułam. Byłaś jego oczkiem w głowie. Ty i mój brat Piotrek. Córeczka tatusia i synek mamusi. Ja zawsze byłam tą mniej istotną, drugą w kolejności.

– Czy po to tu jesteś? Czy masz do mnie pretensje?

Szukała ze mną kontaktu

Wyczuwałam w swoich słowach niesmak. Prowadzenie tej konwersacji było bezcelowe. O co chodziło Helenie? Liczyła na to, że będę ją przepraszać za to, że żyję?

– Nie o to mi chodzi, opacznie mnie rozumiesz. Zależało mi na tym, aby cię poznać, w końcu łączą nas więzy krwi – odparła.

Zdenerwowałam się. W stosunku do niej odczuwałam jedynie antypatię. Ona była świadoma wszystkiego, ja nie. Która z nas postąpiła gorzej?

– Chował cię pod szklanym kloszem z powodu twojego stanu zdrowia – Helena po raz kolejny przejrzała moje myśli. – Zaskakuje mnie, że masz o to żal. Ja wolałabym żyć w nieświadomości. Masz pojęcie, jak bardzo doskwiera zazdrość o siostrę, której nie poznałam?

– Zawsze mówisz wprost, co myślisz.

– Inaczej się nie da, jeśli chcemy dojść do ładu. Odszedł, wprowadził zamęt w nasze życie i zostawił nas z tym bajzlem. Nie sądzisz, że fajnie byłoby ogarnąć to, co narozrabiał nasz stary?

– Niezbyt fortunnie to powiedziałaś.

– No to jak będzie? Damy radę? – Helena wpatrywała się we mnie wyczekująco.

Zaczęła naprawdę mocno nalegać. Jakoś niespecjalnie paliłam się do tego, by zostać jej kumpelą. W środku wciąż kipiała we mnie awersja do tej całej jej familii.

– Zastanowię się nad tym – rzuciłam, żeby jakoś z tego wybrnąć. Marzyłam jedynie o tym, by wreszcie sobie poszła.

Miałam większe problemy

Ale moja siostrunia nie odpuszczała tak szybko.

– Usiłujesz się mnie pozbyć?

– Prawdę powiedziawszy, owszem. W tym momencie muszę się zmagać z poważniejszymi kłopotami niż zacieśnianie relacji z dopiero co poznanym rodzeństwem – machnęłam ręką w stronę szyldu z napisem „Instytut hematologii”.

– Zdaję sobie sprawę, że cierpisz na niedokrwistość – przytaknęła Helena. – Od zawsze tak bywało, moje kłopoty schodziły na dalszy plan w obliczu twoich. To ty jesteś tą istotniejszą.

– O co chodzi z twoimi kłopotami?

– Terapeutka stwierdziła, że muszę je przepracować, spojrzeć na nie z innej perspektywy. Wiesz, siostro, próbuję poradzić sobie z trudnościami z przeszłości, dlatego tu trafiłam. Ale ty nie chcesz mi w tym pomóc. Czego innego mogłam się spodziewać? Rodzina odradzała mi przyjazd, ale się uparłam. Liczyłam na to, że uda nam się porozumieć, a może nawet zbliżyć do siebie…

Helena wstała z trudem z fotela, a ja byłam całkowicie zaskoczona kierunkiem, w jakim potoczyła się nasza konwersacja. Zaczynało robić się naprawdę interesująco.

– Poczekaj chwilę, to nie o to chodzi. Jestem teraz całkiem skołowana, bo kompletnie mnie tym zaskoczyłaś.

Szczerze mówiąc, potrzebowałam czasu, aby poukładać sobie parę spraw w głowie. Ojciec zostawił mi po sobie siostrę, która przyszła prosić mnie o pomoc. Czyż los nie bywa przewrotny? Nic jej tak naprawdę nie zawdzięczam, to z jej powodu nie mogę z czystym sumieniem myśleć o tacie. Przez nią straciłam dobre wspomnienia związane z ojcem.

– Żadna z nas nie jest temu winna, po prostu obie musimy mierzyć się z efektami decyzji podjętych przez tatę. Nie ma sensu, żebyśmy wzajemnie się obwiniały. Tak stwierdził terapeuta – Helena wpatrywała się we mnie uważnie.

Wyglądało na to, że naprawdę zależy jej na tym, abyśmy doszły do porozumienia.

– Gadanie przychodzi mu bez wysiłku, w końcu to nie on odkrył, że tata prowadził podwójne życie z inną rodziną.

– Ale z ciebie uparciuch, identycznie jak Piotruś – na twarzy Helenki pojawił się gorzki uśmiech. – Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo go przypominasz. Te wasze grymasy, ruchy. Brat i siostra. Mnie to ominęło.

Chcieli wyciągnąć pomocną dłoń

Kolejny raz poruszyła ten temat, najwyraźniej mocno ją to ruszało. Niesprawiedliwość. Dzieci są na to bardzo wrażliwe.

– No dobrze, dam radę – niespodziewanie przystałam na propozycję – ale nie licz na cuda. Tylko w tandetnych filmach nieznajome sobie siostry rzucają się w swoje ramiona. Poza tym, sama widzisz – pokazałam na piżamę – borykam się z poważnymi kłopotami.

– Słyszałam, że od dłuższego czasu się leczysz. Czy można mówić o jakiejś poprawie?

– Szczerze mówiąc, nie. I muszę przyznać, że to moja pierwsza tak otwarta rozmowa na ten temat. Wolałam oszczędzić bliskim stresu, więc niewiele wiedzieli o mojej sytuacji.

Helena zachowała milczenie. Ucieszyłam się, bo współczucie byłoby ostatnią rzeczą, której teraz potrzebowałam.

– Nie chcę cię zadręczać swoją obecnością, więc już sobie pójdę. Ale wrócę. Odwiedzę cię jeszcze, jak przystało na dobrą siostrę, zgoda?

Przytaknęłam z wahaniem.

Kilkanaście dni po tym wydarzeniu sytuacja zupełnie się zmieniła. Mój doktor wparował do pokoju niczym tornado.

– Dlaczego nie wspomniała mi pani o swoim rodzeństwie? Czy pani życie jest dla pani tak mało istotne? To niewybaczalne zaniedbanie z pani strony! Czy zdaje sobie pani sprawę, co to oznacza? Mamy realną szansę!

– Przepraszam, ale nie rozumiem...

– To znaczy, że pani ją ma, ja tylko się do tego przyczepiam – rzucił z uśmiechem. – Pani brat i siostra odbyli rozmowę z profesorem, a następnie zarejestrowali się jako potencjalni dawcy szpiku kostnego. Badania laboratoryjne potwierdziły zgodność materiału genetycznego. To nic nadzwyczajnego, w końcu to bliscy krewni. Przygotowujemy się do transplantacji, ma pani ogromne szanse na wyzdrowienie.

W jednej chwili dotarło do mnie, co chciał przekazać lekarz. Mam bliskich, którzy o mnie zabiegają. Zakręciło mi się w głowie.

– Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Zaraz panią położę – wsparta na ramieniu doktora opadłam na łóżko. Czułam się fatalnie. Helena jest gotowa oddać mi swój szpik, mimo że moja obecność była dla niej koszmarem w dzieciństwie. Tak właśnie wyobraża sobie pojednanie między siostrami. O rany…

– Panie doktorze, to nie jest proste. Moja siostra i ja… – zaczęłam chaotycznie tłumaczyć.

– Jaka siostra? – lekarz był wyraźnie zaskoczony. – Najwyższy poziom zgodności sekwencji aminokwasów w DNA występuje między panią a pani bratem. To on zostanie dawcą.

Jemu zawdzięczam swoje życie

Racja, przecież nie jest jedynaczką, mam brata. Jak to możliwe, że o nim nie pamiętałam?

– Ale narobiłeś zamieszania, tatku – powiedziałam półgłosem. Musiałam to z siebie wyrzucić.

– Ja również się cieszę – odparł doktor, nie dosłyszawszy mojej uwagi. – No, to muszę was teraz zostawić samych, czekają na mnie inne zadania.

Podniosłam głowę, czując się nieco zagubiona. W progu zobaczyłam Helenę, a tuż za nią stała jeszcze jedna osoba.

– Poznaj naszego brata, Piotrka – rzuciła, wskazując na faceta, który tak bardzo mi pomógł.

– Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem wdzięczna. To niesamowite, co zrobiłeś – wybąkałam, spoglądając prosto w oczy, które tak bardzo przypominały moje własne.

– Nie ma sprawy, po prostu musiałem to zrobić. Daj spokój z tymi podziękowaniami – odpowiedział Piotr z delikatnym uśmiechem na twarzy.

Doskonale rozumiałam jego uczucia. Wciąż miał mi za złe, że byłam oczkiem w głowie tatusia. Naszego tatusia. Sporo wody w Wiśle upłynie, nim uda nam się ogarnąć ten cały bajzel, który zostawił po sobie ojciec.

Julita, 38 lat

Czytaj także:
„Zdradzałem żonę z 20-latką. Byłem dumny, że mam taką młodą kochankę. Do czasu, gdy nie zaczęła brykać”
„Mąż uciekł, bo chciałam, by mi pomagał w domu. Wolał schować się pod spódnicą mamusi, niż być odpowiedzialnym”
„Rodzina się mnie wyrzekła i wylądowałam na bruku. Dopiero po latach brat przyznał, że maczał w tym palce”

Redakcja poleca

REKLAMA