„Myślałem, że spotkałem tę jedyną. Okazało się, że to córka mojego ojca, który zostawił nas lata temu”

mężczyzna zakochany w nieodpowiedniej kobiecie fot. Adobe Stock
„Mój ojciec to skończone zero. Zostawił nas i nigdy więcej się nami nie interesował. Wiedziałem, że ułożył sobie życie za granicą. Nie wiedziałem jednak, że jego nowa rodzina kiedyś pojawi się na mojej drodze”.
/ 31.01.2022 17:07
mężczyzna zakochany w nieodpowiedniej kobiecie fot. Adobe Stock

Poznałem Sandrę na dyskotece. To ona do mnie podeszła. Siedziałem sam nad kuflem piwa. Zamierzałem wyjść. Ścisk i zbyt głośna muzyka denerwowały mnie. Niepotrzebne dałem się na to namówić.

Przyszedłem tu z kumplem i jego dziewczyną. Tyle że oni tańczyli, a ja siedziałem przy barze. Nie lubię tańczyć... Nie lubię też takiej muzyki. Wolałbym spędzić ten czas z dobrą książką. No, ale dałem się namówić. A teraz muszę pomyśleć, jak by tu się wymknąć...

W tym momencie weszła na salę

Stała chwilę w progu, w blasku zmieniających się świateł. Kilku frajerów usiłowało ją zaczepić, ale nie zwracała na to uwagi.

Rozejrzała się i nasze spojrzenia się spotkały. Na ułamek sekundy zatrzymała wzrok na mojej twarzy i ruszyła do baru. Gdy znalazła się obok mnie, ujrzałem jej twarz wyraźniej. Była bardzo ładna, ale zobaczyłem też coś więcej... Coś znajomego. Nie potrafiłem tego określić, a nawet nie próbowałem. Bo kiedy uśmiechnęła się do mnie, zapomniałem o całym świecie.

– Jestem Sandra – odezwała się melodyjnym głosem z lekkim angielskim akcentem – Nie przeszkadzam?
– Nie, skąd! Proszę – poczułem zawrót głowy.
– Jakie piwo polecasz? Hm, masz jakieś imię? – znów ten uśmiech, błysk białych zębów.
– Mam na imię Maciek... – wybąkałem.
– A więc, jakie piwo polecasz? Maćku?
– Nie wiem, jakie lubisz – jąkałem się.
– Maciek... – powtórzyła wolno. W jej ustach zabrzmiało to bardziej jak "maczek". Tak jakoś... ładniej. – Zawsze mi się podobało to imię... Maciek. Zamów mi takie, jakie sam pijesz, dobrze?
– Nie jesteś stąd? – zapytałem głupio.
– I tak, i nie – uśmiechnęła się. – Jestem Amerykanką. Ale moja rodzina pochodzi z Polski. Przyjechałam na wakacje do starego kraju – zaśmiała się.

Rozmowa utknęła w miejscu. Wolno popijaliśmy piwo, uśmiechając się z zakłopotaniem. Nie, to nie tak. Ona była naturalna. To ja byłem zakłopotany. Nie wiedziałem, co powiedzieć...

– Dobre! – uniosła szklankę. – Może zatańczymy?
Z głośników zabrzmiała wolna melodia. Wpadłem w panikę.
– Ale ja nie tańczę dobrze – tłumaczyłem się, choć bardzo chciałem z nią zatańczyć. Chociaż przez chwilę potrzymać ją w objęciach...
– Och, daj spokój! – pociągnęła mnie za rękę. – Nauczę cię. To jest no problem!

Z dyskoteki wyszliśmy nad ranem

Byłem zakochany jak szczeniak... Poszliśmy jeszcze na spacer. Opowiedziałem jej wszystko o sobie. Ona mówiła niewiele. Tylko tyle, że właśnie skończyła college, chciałaby studiować prawo. Jej rodzina mieszka na farmie, hodują konie. Wyobraziłem ją sobie, jak galopuje po zielonych wzgórzach niczym w amerykańskim westernie. Pocałowałem ją, a ona się nie wzbraniała.
– Czas na mnie – powiedziała w końcu. – Muszę jechać do hotelu, wyspać się. Odprowadzisz mnie do taxi?
– Zobaczymy się jeszcze? – ośmieliłem się zapytać. – Nie wyjeżdżasz?
– Nie, nie martw się! – zmierzwiła mi włosy z tym zniewalającym uśmiechem. – Nigdzie mi nie spieszno...

Umówiliśmy się następnego dnia. Miałem ją oprowadzić po mieście. Przygotowałem się do tej roli.
– Trochę już zwiedziłam – przyznała, kiedy spotkaliśmy się w parku. – Mam bedeker... Ale to nie to samo, ty mi to pokażesz lepiej...
– Nie masz tu żadnej rodziny? – zapytałem podczas spaceru po Starówce, gdzie wszystko zdawało się ją zachwycać.
Kogoś mam, ale to nie jest bliska rodzina – odparła zdawkowo. – Jakie piękne te wasze stare budowle! Mieszkasz w takim domu?
– Odwiedziłabyś mnie?
– Tak, ale jeszcze nie teraz... – zaśmiała się. – Chodźmy teraz do cafe, co?

Zamówiliśmy kawę i lody. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Tak fantastycznie się z nią czułem! Jakbyśmy znali się od zawsze. Wszystko wydawało się proste. Mieliśmy już mnóstwo planów – a to, że ona mogłaby studiować w Polsce, a to, że ja przyjechałbym do Stanów zaraz po dyplomie, a może nawet wcześniej...

Całowaliśmy się przy kawiarnianym stoliku, karmiąc się nawzajem lodami i... wyznaniami.
Kiedy doszło do uregulowania rachunku, upierała się, że to ona płaci, przynajmniej za siebie. Nie zgodziłem się.
– Jesteśmy w Polsce – oznajmiłem. – Nie ma w ogóle o czym gadać!
– Ok. – zgodziła się. – Ojciec mówił mi, że w Polsce każdy mężczyzna jest taki... no, gentlemanly!
Szukając banknotu, odruchowo wyjąłem z portfela papiery i dokumenty.
– Coś ci spadło – Sandra schyliła się i podniosła mój dowód osobisty. Niby spojrzała na niego tylko przelotnie... Ale odniosłem wrażenie, że na moment jej twarz jakby skamieniała...
– O, dzięki... Stało się coś? Coś cię zabolało? – zapytałem zaniepokojony.
– Nie, nic... Pójdziemy już, dobrze?

Poszliśmy pod mój dom. Myślałem, że zaproszę ją na górę, przedstawię matce. Ale Sandra była dziwnie milcząca.
– Tu mieszkam – wskazałem na kamienicę. – Wejdziesz?
– Tu mieszkasz? – spojrzała dziwnie.
– Nie podoba ci się? – speszyłem się. – Sądziłem, że lubisz stare domy?
– Tak, ale... jestem zmęczona. Może innym razem...
– Spotkamy się jutro? – zapytałem.
– Nie wiem, czy będę mogła. Mam inne plany – omijała mnie wzrokiem.
– Sandra, czymś cię obraziłem?!
– Nie, wcale nie – szybko pocałowała mnie w policzek. – Zadzwonię... – i już wsiadła do taksówki, a mnie się wydało, że miała w oczach łzy.

Nie zadzwoniła

Ani następnego dnia, ani kolejnego. Byłem w rozpaczy. Kochałem ją. Naprawdę. A ona? Nie uwierzę, że byłem jej obojętny.

W końcu zadzwoniłem do hotelu. I jakby piorun strzelił mi prosto w serce. Grzeczny głos poinformował, że wyjechała wczoraj rano. Bez jednego słowa.

A jednak się myliłem. Nazajutrz znalazłem w skrzynce list. Tylko parę słów: „To nie jest nam przeznaczone. Sorry. Bądź szczęśliwy, całuję Cię – Sandra”.

Tego samego wieczoru matka z dziwną miną weszła do mojego pokoju.
– Musimy porozmawiać – zaczęła.
– Nie możemy kiedy indziej?! – odezwałem się niegrzecznie.
– Nie... Już od paru dni mam zamiar ci o tym powiedzieć. Bo... Twój ojciec... Wiem, że nie chcesz go znać, ale...
– Nie chcę rozmawiać o tym draniu – wybuchnąłem. – Nie mam ojca.
– Masz... – uśmiechnęła się blado.
– Zostawił nas na lodzie, nigdy się mną nie interesował, więc nie ma tematu. Z tego co wiem, dawno ułożył sobie życie.
Masz nie tylko ojca, ale także siostrę – oznajmiła. – Przyrodnią, oczywiście. Jest od ciebie o trzy lata młodsza. I teraz jest w Polsce. Na pewno będzie chciała się z tobą spotkać... Czy chcesz zobaczyć jej zdjęcie?
– Nie – odparłem krótko. – Nie chcę.

Parszywy los. Bo wszystko wskazuje na to, że zakochałem się we własnej siostrze. Choć nadal nie jestem tego zupełnie pewien. I wcale nie życzę sobie tej pewności...

Czytaj także:
„Była żona mojego narzeczonego nie żyje od kilku lat, ale i tak na każdym kroku z nią przegrywam. Mam już dość…”
„Za miesiąc mój ślub, a ja nie mogę przestać myśleć o innym. Już nie wiem, czy wybrałam odpowiedniego mężczyznę...”
„Od wielu lat byłam zakochana w narzeczonym mojej siostry. Rozstali się, więc teraz czas na moje szczęście”

Redakcja poleca

REKLAMA