„Nasz ślub był przypadkiem, bo trafiła nam się ciąża. Nie układało nam się. Rozwód miał być tylko formalnością”

małżeństwo rozwód fot. Adobe Stock, Studio Romantic
„Wzięliśmy ślub, bo zaszłam w nieplanowaną ciążę. Przez lata nic oprócz córki nas nie łączyło. Nie znaliśmy się, nie rozmawialiśmy ze sobą, nie byliśmy dla siebie bliscy. Rozwód był jedynym wspólnym pomysłem. Po wyjeździe Kaliny na studia coś się jednak zmieniło”.
/ 23.07.2023 07:15
małżeństwo rozwód fot. Adobe Stock, Studio Romantic

Moje małżeństwo już od wielu lat było związkiem utrzymywanym z grzeczności. Trzymała nas przy sobie tylko troska o córkę. Gdy Kalina wyjechała na studia, natychmiast udaliśmy się do prawniczki.

Przygotowania do sprawy rozwodowej i coraz bardziej odrębne życia jakie prowadziliśmy sprawiły jednak, że zaczęłam na nowo odkrywać męża.

Od dawna nam się nie układało

Gdy skończyliśmy machać Kalinie na pożegnanie, Dawid i ja spojrzeliśmy na siebie z wyraźną ulgą. Oboje czuliśmy, że zamykamy pewien etap naszego życia. Mieliśmy świadomość tego, że już od dawna nie łączy nas nic poza troską o córkę. Podejrzewam, że Dawid – podobnie jak ja – niejednokrotnie zastanawiał się nad tym, czy kiedykolwiek było inaczej.

Nasza znajomość była krótka i intensywna, jak to relacje nawiązywane w klasie maturalnej. Wydawaliśmy się sobie tacy dorośli, a przecież byliśmy ciągle jeszcze dziećmi. To, że wręczono nam niedawno dowody osobiste, niewiele zmieniało. Oboje byliśmy zresztą dość zaskoczeni, gdy okazało się, że spodziewamy się dziecka.

Tak, nawet nasza wiedza na temat antykoncepcji nie była kompletna! Dwadzieścia lat temu podejście do rodzicielstwa było jednak inne niż dziś. Skoro nie zadbaliśmy o zabezpieczenie, teraz musieliśmy zadbać, aby dziecko miało rodzinę.

Ślub brałam w szóstym miesiącu ciąży. Przez cały czas płakałam. Może zjadały mnie nerwy, a może czułam, że właśnie kończy się moje życie. Dawid nadrabiał miną, ale już wtedy nie bardzo wiedzieliśmy, jak rozmawiać ze sobą. Gdyby w tamtym czasie poświęcano tak wiele uwagi rozmowom o emocjach, jak dziś, z pewnością przyznalibyśmy przed sobą, że wcale nie chcemy tego ślubu.

Ceremonia się jednak odbyła, a niemal natychmiast po niej na świat przyszła Kalina. Długi poród zakończony cesarskim cięciem i walką o moje i jej życie wyznaczył mi i Dawidowi wspólny kurs na kolejne lata. Porwał nas wir wydarzeń i po raz kolejny nie mieliśmy ani czasu, ani okazji na nawiązanie jakiejś szczególnej więzi.

Pierwsze lata pamiętam jak przez mgłę. Dawid – utalentowany handlowiec – dobrze zarabiał. Ja jednak przez długi czas nie mogłam znaleźć sobie miejsca w życiu. Teściowa rzucała czasem, że jej jedynak mógłby robić karierę, gdyby nie jego szlachetność. Jasno dawała do zrozumienia, że to ja jestem tą, która go hamuje. Nie miałam jednak czasu nawet na to, aby pielęgnować do niej urazę.

Kalina chorowała, ja zatracałam się w depresji, z której istnienia nie zdawałam sobie nawet sprawy. Musiało minąć wiele lat, nim zaczęłam walczyć o siebie.

Nasz córka była idealna

Na szczęście, córka rekompensowała nam nieudane małżeństwo, o którym sami mówiliśmy, że jest nudnym związkiem dobrych znajomych. Wraz z kolejnymi latami była coraz silniejsza, wyrosła też na pogodną dziewczynę z poczuciem humoru i sporym dystansem do siebie. Gdyby nie ona, w pewnym momencie któreś z nas by nie wytrzymało. Kochaliśmy ją jednak nad życie. Bycie ze sobą nie dawało nam radości, ale trwanie w związku dla niej było satysfakcjonujące.

Po latach i ja odnalazłam drogę do zdrowia. Poszłam najpierw do psychiatry, potem na terapię, a na końcu – do pracy. Najpierw stałam przy taśmie, szybko jednak zauważono, że mam przyjemny ton głosu i jestem dość rozgarnięta i wysłano mnie do administracji. Niedawno ukończyłam nawet studia licencjackie i mogę być dziś pewna mojej posady w biurze.

Im Kalina była starsza, tym częściej wspominaliśmy też o rozstaniu. Zawsze jednak okazywało się, że nie ma na to dobrego czasu. Kalina szła do liceum, Kalina zdawała egzamin na ratownika, Kalina przechodziła pierwszą miłość. Dopiero jej wyjazd na studia był tym impulsem, na który czekaliśmy już od lat.

Prawniczka, do której udaliśmy się razem, sprawiała wrażenie osoby, która nie traktuje nas poważnie. Może zaskoczyło ją to, że tak trzeźwo i spokojnie podchodziliśmy do tego tematu.

– Pani Mecenas. Ja nie krzyczałem nawet, jak musiałem córkę po studniówce odbierać z komisariatu. Jestem niesłychanie spokojnym człowiekiem – zapewniał ją Dawid.

Wtórowałam mu. Sama podnosiłam głos tylko wtedy, gdy widziałam gdzieś w domu biedronkę, bo z jakiegoś powodu tolerowałam obecność biedronek tylko na wolnej przestrzeni. Nie trzeba chyba rzucać w siebie talerzami, żeby chcieć rozwodu?

Życie osobno ma nam pomóc?

W końcu dostaliśmy listę spraw, które powinniśmy obgadać z Dawidem do kolejnego spotkania. Konieczne było przecież choćby zadecydowanie o tym, jak podzielić się majątkiem. Żegnając nas prawniczka zaproponowała, żebyśmy – tak pewni swojej decyzji – spróbowali przetestować uroki osobnego życia. Musieliśmy przyznać, że nie jest to zły pomysł.
Pomysł może był dobry, ale jego wykonanie przerastało zarówno mnie, jak i Dawida.

– I jak, umówiłaś się już z kimś? – rzucił niespodziewanie Dawid.

Głos męża wyrwał mnie z zamyślenia. Rzadko rozmawialiśmy, więc niemal podskoczyłam na krześle, gdy go usłyszałam. Nie dałam jednak po sobie poznać zdumienia.

– A gdzie tam – przyznałam z żalem.

– Nie chcesz się umawiać z ludźmi z pracy? – kontynuował temat.

– Nawet nie miałabym za bardzo z kim, choć Daga z kadr jest całkiem fajna. – odparłam z uśmiechem.

Zaśmialiśmy się oboje. Nieoczekiwanie dla samych siebie nagle zaczęliśmy analizować wspólnie znajomych z pracy. Pokazywaliśmy sobie nawet zdjęcia, choć zwykle nie interesowaliśmy się swoim życiem.

– Ej, ta jest super! – zauważyłam w pewnym momencie.

– Lilia? No, pół firmy się za nią ogląda, ale mi coś w niej nie pasuje. Nie wiem nawet co. Mam takie jakieś wrażenie, że jest za przebojowa. Czekają nas chyba randki internetowe. – powiedział mój jeszcze-mąż.

Nie muszę chyba wspominać, że założenie kont na aplikacji randkowej również przyniosło więcej śmiechu niż romantycznych uniesień? Ja, choć nie należę do najatrakcyjniejszych kobiet w okolicy, szybko skompletowałam sporą kolekcję męskich przyrodzeń i propozycji spotkań na jedną noc. Dawid został zapytany między innymi o to, czy po rozwodzie zrzeknie się praw do Kaliny, bo szkoda tak budować nowy związek mając jakieś dzieci.

Z wyjściami ze znajomymi było nieco lepiej. Ja chętnie dawałam się namówić na spotkania młodszym koleżankom z biura, a Dawid zawsze był towarzyski, więc nie musiał się nawet za bardzo starać, żeby wyskoczyć gdzieś na miasto. W pewnym momencie okazało się nawet, że bawimy się w tym samym klubie. I to wyjście nie było jednak tym, co zalecała nam prawniczka. Nie tylko zaczęliśmy bawić się razem, ale nawet zatańczyliśmy ze sobą.

– Klara, ale ty masz kocie ruchy! – zauważył Dawid.

No tak, Dawid nie musiał pamiętać, że przez całą młodość kochałam taniec. Może nawet związałabym z nim swoje życie, gdyby nie moja mama przekonująca, że „nie wypada”. No i gdyby nie Kalina i on… Ja zresztą również nie miałam niezawodnej pamięci. Zupełnie wyleciało mi z głowy, że Dawid robi fantastyczne zdjęcia. Te z mojej wizyty w klubie zachwyciły wszystkie koleżanki, które również zostały na nich uwiecznione.

W kolejny weekend Dawid spytał, czy nie przejadę się z nim nad jezioro. Skoro interesuje mnie to, jak fotografuje, może mi pokazać, jakie zdjęcia kocha najbardziej. Pojechałam. Na portalu randkowym nadal nie piętrzyły się zaproszenia na romantyczne randki. Zrobiłam nawet kanapki, tak jak przygotowywałam je dla Dawida i Kaliny, gdy wyjeżdżali „na zieloną trawkę” w czasach, w których córka nie uważała jeszcze wyjść z tatą za nieco obciachowe.

Pora podjąć decyzję

Kolejna wizyta u prawniczki zbliżała się wielkimi krokami, a my nadal nie mieliśmy przedyskutowanej żadnej ważnej kwestii. Nie zdecydowaliśmy nawet, co z mieszkaniem. Przecież nie będziemy w nim mieszkać po rozwodzie korzystając z tej samej łazienki! Nie oznacza to jednak, że nie rozmawialiśmy ze sobą w ogóle. Przeciwnie, nieustannie mieliśmy sobie coś do powiedzenia. Byliśmy całkowicie zaskoczeni tym, jak dobrze się nam mówi i słucha. Odkryliśmy nawet, że mamy takie samo poczucie humoru.

W końcu trzeba była jednak spojrzeć prawdzie w oczy.

– Klara, masz jeszcze namiar na tego swojego terapeutę? – spytał nieoczekiwanie Dawid.

No, akurat takiego wstępu do rozmowy o podziale majątku się nie spodziewałam, ale od kilku lat stałam na stanowisku, że zdrowie psychiczne jest tak samo ważne jak fizyczne, więc do głowy mi nie przyszło, aby wyśmiać akurat to pytanie. Nie pytałam nawet o powody, choć Dawid postanowił mi je wytłumaczyć po raz kolejny robiąc to, czego unikał przez kolejne lata naszego związku.

– Wiesz, jak mam coś sprzedać, to nie mam problemów. Jestem mistrzem negocjacji. Ale jak mam rozmawiać tak od serca, to chyba nie umiem. Z tobą na przykład… – wyznał.

– Co, ze mną? – zdziwiłam się.

– No, dopiero teraz odkrywam, ile mamy wspólnego, jaka jesteś ciekawa w sumie. Bo ja jakoś chyba nigdy z tobą nie gadałem. Wiesz, zawsze była Kalinka no i to przeświadczenie, że jesteśmy z przypadku. A może wcale nie? Może Kalina jest taka super, bo ma bardzo fajną mamę.

Gdy poszliśmy do prawniczki, zrobiliśmy to tylko po to, aby powiedzieć jej, że musimy jeszcze zastanowić się nad tym rozwodem. Może nie będzie potrzebny. Kalina, gdy jej to zrelacjonowaliśmy, wybuchła śmiechem i rzuciła, że gdyby wiedziała, że wyjazd na studia będzie miał na nas tak terapeutyczny wpływ, to do liceum by poszła do szkoły z internatem.

Czytaj także:
„Rodzice w rok zdążyli się pobrać, zrobić dziecko i się rozwieść. Myślałam, że to szczenięcy wybryk, lecz prawda była inna”
„30 lat temu rozwiedliśmy się, bo ból po stracie córki nie pozwolił nam być razem. Teraz los dał nam drugą szansę”
„Rozwiodłam się z mężem, by szukać przygód i szybko tego pożałowałam. Znalazł sobie młodą lafiryndę, a mnie zakłuła zazdrość”

Redakcja poleca

REKLAMA