„Napisałam anonim. Doniosłam żonie szefa, że jej ukochany ma romans. Dzięki temu awansowałam”

kobieta, która anonimowo doniosła o zdradzie fot. Adobe Stock, Bojan
Napisałam anonim do żony Andrzeja. Podałam w nim konkretne fakty, sytuacje, godziny. Tak, żeby umiała sobie to wszystko poskładać do kupy i miała pewność, że to nie głupi żart. 2 tygodnie później Karolina odeszła z naszej firmy. A ja dostałam upragniony awans.
/ 31.08.2021 13:09
kobieta, która anonimowo doniosła o zdradzie fot. Adobe Stock, Bojan

Wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej! Przyszłam do pracy jako specjalista do spraw personalnych, ale firma na zachętę szybko wytyczyła mi tak zwaną ścieżkę kariery. Miałam się rozwijać, uczyć i po roku, dwóch – awansować. Samodzielne stanowisko, własne projekty, duża odpowiedzialność to coś, co zawsze mnie kręciło. Chciałam to robić, poczuć się ważną.

W życiu prywatnym jakoś nie potrafiłam się zrealizować – nie miałam dzieci, a moje małżeństwo trwało zaledwie dwa lata.

Wszystkie ambicje i potrzeby przeniosłam więc na pracę

Przez pierwsze pół roku wszystko szło zgodnie z planem. W naszym dziale pracowałam ja, na podobnym stanowisku jeszcze dwie młodsze ode mnie dziewczyny i nasza szefowa – pani Basia. Była tuż przed emeryturą, dużo wiedziała i mogłam się od niej naprawdę dużo nauczyć. Chłonęłam wiedzę, zostawałam w pracy po godzinach, zgłaszałam się do trudnych projektów rekrutacyjnych, byle tylko dać się poznać jako ambitna profesjonalistka.

Bardzo się starałam, żeby prezesi mnie docenili, zobaczyli postępy i gdy pani Basia odejdzie na emeryturę, to mnie zaproponowali jej stanowisko. Wszystko wskazywało na to, że tak się stanie. I pani Basia, i cała góra – wszyscy byli ze mnie bardzo zadowoleni. Kilka razy przy całej firmie pochwalili mnie na głos, w ciągu pół roku dwa razy dali mi podwyżkę. Wprawdzie niewielką, ale liczy się sam fakt. Nie pieniądze były przecież najważniejsze. Chodziło o coś więcej – o to, że mnie doceniają, co już wkrótce miało zaowocować awansem i ważnym krokiem w karierze.

Nie wiedziałam jakim cudem i skąd wzięła się u nas Karolina, ale od razu zaczęłam przeczuwać najgorsze... Przyszła na trzy miesiące przed odejściem pani Basi na emeryturę. Była ode mnie młodsza, bardzo atrakcyjna i wygadana. Na pierwszy rzut oka – flądra. Poczułam się jakby szefowie wymierzyli mi siarczysty policzek. Dla mnie to było oczywiste – przyjmują nową ambitną dziewczynę na krótko przed zwolnieniem stanowiska szefa działu, dziewczyna dostaje umowę na okres próbny i jeśli się sprawdzi, zajmie miejsce pani Basi!

„Jak mogą mi to robić? – myślałam rozżalona. – Oddałam swoje serce tej firmie, pracuję po godzinach, staram się i co? Zostanę tak po prostu wyrolowana?”. Najgorsze było to, że Karolina od razu poczuła się w naszej firmie jak ryba w wodzie. Była bardzo pewna siebie i komunikatywna – natychmiast zdobyła rzesze koleżanek, zaczęła organizować imprezy u siebie w domu, na które zapraszała co ważniejsze osoby z firmy.

Wyczułam, że to karierowiczka

Nie wiedziałam, co robić. Czułam, że hoduję sobie żmiję na własnym łonie, ale miałam związane ręce. Nie mogłam tak po prostu odmówić udzielenia jej pomocy, kiedy prosiła o wytłumaczenie tej, czy innej kwestii. Zwłaszcza, że zaraz po dołączeniu Karoliny do zespołu, to mnie szefowie prosili o wdrożenie jej we wszystkie zasady i procedury, jakie panują w naszym dziale. To śmieszne! Miałam być jej mentorką tylko po to, żeby za chwilę wywindować ją w hierarchii firmy, a samą siebie pogrążyć.

Miałam ogromny żal do prezesów za to, że mnie oszukali, potraktowali niepoważnie. Najpierw jak dziecku pomachali przed nosem cukierkiem, a za chwilę nagrodzili nim kogoś innego. Nie mogłam pojąć, dlaczego tak się stało... Przecież byli ze mnie bardzo zadowoleni! Nigdy za nic nie zostałam skrytykowana, zawsze tylko mnie chwalili i dawali do zrozumienia, że po odejściu pani Basi to mnie szykują na jej miejsce.

Po miesiącu wszystko stało się jasne... Zobaczyłam ich na parkingu podziemnym pod biurem. Myśleli, że nikogo już nie ma. Był wieczór, wszyscy pracownicy odjechali, zostały tylko dwa samochody i... mój rower. Nie zauważyli, że zostałam jeszcze w biurze i wyszłam tuż za nimi. Karolina i jeden z moich prezesów mieli romans! Na własne oczy widziałam – stali przy aucie tej zdziry, a Andrzej w pewnym momencie przyciągnął ją blisko do siebie i namiętnie pocałował. Obściskiwali się jeszcze chwilę, a potem ona odjechała.

Patrzyłam na to i myślałam, że śnię. Serce waliło mi jak młot i powoli docierała do mnie prawda. Teraz już wiem skąd się wzięła Karolina i po co! Przecież w naszym dziale było wystarczająco dużo osób. Po prostu Andrzej chciał gdzieś wcisnąć swoją kochankę, i na moje nieszczęście, akurat na obiecany mi wakat.

Tamtej nocy nie przespałam ani minuty

W głowie buzowało mi milion myśli. Przecież Andrzej ma żonę i trójkę dzieci! Znam ich z widzenia. Kiedyś odwiedzili go w biurze. To świetna rodzina. Jak on tak może? Natychmiast przypomniał mi się mój własny mąż, łajdak, który też zdradzał mnie na prawo i lewo. Dlatego właśnie się rozstaliśmy, a ja utonęłam w pracy... A ona! Taka sama szmata – nie dość, że rozwala czyjeś małżeństwo, to jeszcze przez łóżko chce ustawić sobie karierę!

Przewracałam się z boku na bok i w końcu postanowiłam. Nie pozwolę na to, żeby rok mojej ciężkiej pracy poszedł na marne. Przez kolejne tygodnie nie spuszczałam ich z oka. W pracy się maskowali, ale ja wiedziałam swoje. Te głupie uśmiechy, gdy Andrzej częściej niż zwykle zaglądał do naszego pokoju, te dwuznaczne spojrzenia, zapraszanie Karoliny na spotkania do gabinetu prezesa. No i regularne już zostawanie do późnych godzin wieczornych w biurze. Karolina stała się nagle wyjątkowo pracowita...

Wytrzymałam w tej paskudnej atmosferze miesiąc. I zrobiłam to. Napisałam anonim do żony Andrzeja. Podałam w nim konkretne fakty, sytuacje, godziny. Tak, żeby umiała sobie to wszystko poskładać do kupy i miała pewność, że to nie głupi żart. Napisałam kto jest kochanką Andrzeja, gdzie się spotykają, zasugerowałam wynajęcie detektywa, jeśli mi nie wierzy.

Zasłużyłam sobie na to stanowisko ciężką pracą

Nie wiem czy to zrobiła. Ale wiem, że dwa tygodnie później Karolina odeszła z naszej firmy. W biurze powiedziała, że kończy jej się okres próbny, a że nie do końca jest zadowolona z pracy, jaką tu wykonuje, to chce zmiany. Tylko ja wiedziałam, co się za tym kryje. Andrzej, choćby po uszy zakochany, nie zostawiłby nigdy rodziny. Nie mam pojęcia, jakich chwytów użyła jego żona, ale na pewno zażądała, by zwolnił kochankę. Nie interesuje mnie, czy Andrzej zakończył romans z Karoliną, czy po prostu spotykają się gdzie indziej. Ważne, że ta małpa zniknęła, a ja od miesiąca jestem szefową działu personalnego. Tak jak mi obiecywano – przejęłam obowiązki po pani Basi. Andrzej złożył mi tę propozycję zaraz po odejściu Karoliny. Nawet się nie domyśla, że to ja doniosłam o jego romansie...

Czytaj także:
Teściowa sfałszowała badania DNA, by rozbić nasze małżeństwo
Gdy zaszłam w ciążę ze Zbyszkiem, najpierw kłamałam że to nie jego dziecko
Zbliżały się moje 30-te urodziny, a mój facet nawet nie myślał o ślubie

Redakcja poleca

REKLAMA