„Na dworcu obcy facet kupił mi bilet, bo zapomniałam portfela. Miałam przeczucie, że za tym gestem kryło się coś więcej”

kobieta fot. iStock by Getty Images, martin-dm
„Nie znałam tego człowieka, a jednak jego gotowość do pomocy była autentyczna. Po krótkiej chwili wahania podziękowałam i zgodziłam się. Nie miałam przecież innego wyjścia. Po powrocie do domu pierwsze, co zrobiłam, to zadzwoniłam do Marty”.
/ 15.02.2025 17:30
kobieta fot. iStock by Getty Images, martin-dm

Moje życie to nieustanny kalejdoskop przypadkowych wydarzeń i małych katastrof. Jestem typową roztrzepaną dziewczyną z głową w chmurach. Czasami myślę, że wszechświat ma na mnie specjalny plan – żebym wprowadzała chaos tam, gdzie go najmniej potrzeba. Na szczęście mam przyjaciółkę Martę, która zawsze służy dobrą radą i potrafi mnie ustawić do pionu, kiedy tego potrzebuję.

Ciągle czegoś zapominam

Mój dzień zazwyczaj zaczyna się od panicznego poszukiwania kluczy lub telefonu. Często biegnę do pracy, popijając resztki zimnej kawy, a jednocześnie próbując ogarnąć się na tyle, by nie wyglądać jak ucieleśnienie chaosu. Ale zawsze staram się być optymistką, bo przecież każda katastrofa to nowa przygoda.

Pewnego dnia w moim chaotycznym życiu wydarzyło się coś niespodziewanego. Dojechałam na stację, żeby złapać pociąg do rodziców. Jak zwykle byłam spóźniona i w pośpiechu nie zauważyłam, że mój portfel został na stole w kuchni. Co za pech! Zanim zdałam sobie sprawę, byłam już na stacji.

Stałam przy kasie, przeszukując gorączkowo torbę, choć już wiedziałam, że to na nic. Portfel z moim dowodem i pieniędzmi został w domu. Stałam jak zamrożona, nie wiedząc, co robić.

– Coś się stało? – usłyszałam nagle głos mężczyzny obok mnie.

– Nie wiem, jak to się stało… – westchnęłam, starając się nie załamać. – Zapomniałam portfela. A bez biletu nie pojadę…

Facet uśmiechnął się ze zrozumieniem.

– Mogę pani pomóc. Kupię pani bilet.

Zamurowało mnie

Nie znałam tego człowieka, a jednak jego gotowość do pomocy była autentyczna. Po krótkiej chwili wahania podziękowałam i zgodziłam się. Nie miałam przecież innego wyjścia.

Po powrocie do domu pierwsze, co zrobiłam, to zadzwoniłam do Marty. Musiałam jej opowiedzieć o tym, co się wydarzyło. Opowiedziałam jej o tym, jak obcy facet mi pomógł i jak teraz czuję się winna, że wzięłam od niego pieniądze.

– Powinnaś go znaleźć i oddać pieniądze. To byłoby w porządku – zasugerowała Marta.

– Masz rację – przytaknęłam. – Nie czuję się dobrze z tym, że za mnie zapłacił. Chcę być fair.

Nie tylko chciałam zwrócić mu pieniądze, ale miałam dziwne przeczucie, że chciałabym poznać go lepiej. Nie wiedziałam, jak się do tego zabrać, ale wiedziałam, że nie mogę tego tak zostawić. Nie był to łatwy wyczyn, bo nie znałam nawet jego imienia. Przez kilka dni chodziłam na stację w nadziei, że znów go spotkam. W końcu los uśmiechnął się do mnie – zobaczyłam go na peronie, czekającego na pociąg.

– Przepraszam, że pana nachodzę, ale chciałam oddać pieniądze za bilet – powiedziałam, wyciągając banknot z portfela.

Spojrzał na mnie z uśmiechem.

– Nie musi pani. Ale jeśli chce się pani odwdzięczyć, może pójdziemy na kawę?

Byłam zaskoczona

Poczułam dziwne podekscytowanie, więc zgodziłam się. Mężczyzna był zupełnie inny niż się spodziewałam. Jego śmiech był zaraźliwy. Czułam się, jakbyśmy znali się od zawsze, mimo że to była nasza pierwsza prawdziwa rozmowa.

– Naprawdę nie wiem, jak mogę ci się odwdzięczyć. Jesteś chyba najżyczliwszym człowiekiem, jakiego spotkałam – przyznałam, mieszając kawę.

– To nic wielkiego. Czasem małe gesty potrafią odmienić dzień – odpowiedział z uśmiechem. – Sam kiedyś znalazłem się w podobnej sytuacji, więc po prostu chciałem pomóc.

Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Dowiedziałam się, że Adam pracuje jako grafik, kocha góry i często wyjeżdża na rowerowe wycieczki. Gdy nadszedł czas się pożegnać, czułam, że ta znajomość może przerodzić się w coś więcej.

Oczarował mnie

Po spotkaniu z Adamem czułam się rozedrgana emocjonalnie. Coś we mnie mówiło, że ta znajomość mogła być czymś więcej niż tylko przypadkowym spotkaniem na stacji. Ale z drugiej strony, mój nieustanny lęk przed popełnieniem jakiegoś głupstwa nie dawał mi spokoju. Zadzwoniłam do Marty, bo wiedziałam, że muszę podzielić się z nią swoimi myślami i wątpliwościami.

– Nie wiem, co robić. Adam jest naprawdę wspaniały – zaczęłam, próbując ubrać swoje uczucia w słowa.

– Może to coś więcej niż zwykła kawa? – zasugerowała Marta.

– Nie wiem, może… ale boję się, że znowu coś zepsuję – przyznałam, czując ciężar własnych obaw.

Marta, jak to miała w zwyczaju, potrafiła mnie postawić do pionu.

– Musisz przestać myśleć, że ciągle coś psujesz. Może to szansa, żeby coś zyskać, a nie stracić?

Jej słowa dały mi do myślenia. Może faktycznie warto zaryzykować i zobaczyć, dokąd prowadzi ta znajomość. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czułam się pewniej i postanowiłam, że muszę działać. Nawet jeśli to oznacza niepewność, muszę spróbować.

Chciałam to kontynuować

Po kilku dniach zdecydowałam się zadzwonić do Adama. Umówiliśmy się na spacer. Gdy się spotkaliśmy, czułam, że ta relacja zaczyna nabierać coraz większego znaczenia. Adam wydawał się równie zadowolony z naszego spotkania, jak ja.

Spacerowaliśmy po parku, a ja opowiadałam mu o swoim życiu, marzeniach i obawach. Słuchał uważnie, a jego reakcje były pełne zrozumienia i ciepła. Zdałam sobie sprawę, że znalazłam kogoś, kto mnie rozumie i akceptuje moje niezdarności, kto widzi we mnie coś więcej niż tylko chaos.

Nie wiem, jak potoczy się ta relacja, ale jestem gotowa spróbować. Może to był właśnie ten moment, w którym jedno małe spotkanie na stacji mogło odmienić całe moje życie?

Wciąż mam mieszane uczucia, ale w sercu czuję nadzieję i ekscytację na to, co jeszcze może się wydarzyć.

Tak oto jedno przypadkowe spotkanie przerodziło się w coś niezwykłego. I choć przyszłość jest niepewna, czuję, że warto było zaryzykować.

Basia, 25 lat

Czytaj także:
„Wszyscy we wsi wytykają mnie palcami, bo jestem samotną matką. A czy ja jestem winna, że mąż poszedł do innej?”
„Zamiast na mieszkanie wydałem z żoną 100 tysięcy od rodziców na głupoty. Przecież raz się żyje”
„Mąż chce zamknąć mnie w domu, bym mu służyła. Wymyślił sobie wielką rodzinę, więc mam mu wyhodować drużynę piłkarską”

Redakcja poleca

REKLAMA