„Moja sąsiadka to wredny babsztyl. Jest wścibska i zaczepna. Nigdy nie wierzyłem w dobre serce pani Geni”

sąsiadka.png fot. JackF
„Sąsiadka nachodziła nas regularnie, wymyślając rozmaite preteksty, rozsiadała się i zaczynała pouczać, jak należy wychowywać Kajtka. Uważała się za wyrocznię w kwestii macierzyństwa, była matką trzech dorosłych synów, którzy, jak lubiła podkreślać, dzięki jej metodom wyszli na ludzi”.
/ 10.07.2023 12:30
sąsiadka.png fot. JackF

Jak tylko wszedłem do mieszkania, usłyszałem dochodzący z pokoju wysoki, denerwujący sopran naszej Geni. 

Jej synowie wyjechali z kraju i Genia została sama. Odwiedzali matkę rzadko, ale regularnie dzwonili i dbali, żeby niczego jej nie brakowało. Składali się, przysyłając pokaźny dodatek do ubogiej matczynej emeryturki, w wyniku czego Genia mogła nie martwić się o przyszłość. Pieniądze odkładała, żyjąc tak samo skromnie jak przedtem, ale fakt, że jej chłopcy nie przestają o nią dbać, napełniał ją dumą. Majka, a czasami także ja, musieliśmy wysłuchiwać opowieści o tym, jak dzieci ją szanują.

– Dobrze ich wychowałam, ani słowa – powtarzała z satysfakcją, która nie budziła mojej sympatii.

Genia chwaliła się synami bez opamiętania

 Zajmowała Majce czas i zawracała głowę.

– Jakbyś kogoś takiego znała, daj znać, zastanowię się nad kandydaturą – usłyszałem podniesiony głos naszej Geni. Wszedłem do pokoju, przywitałem się i spytałem: – Urządza sąsiadka casting?

Gienia spojrzała na mnie jak na nędznego robaka.

– Chyba mam prawo zdecydować, kogo przyjmę pod swój dach, co? – spytała zaczepnie.

Ostra z niej była babka, o cokolwiek człowiek by spytał, startowała z rozczapierzonymi pazurami, nie umiała normalnie rozmawiać. Cmoknąłem zniecierpliwiony, ale Majka wkroczyła z mediacją.

– Pani Genia zastanawia się nad wynajęciem jednego pokoju – wyjaśniła. – Lokatorką ma być dziewczyna, miła, czysta, cicha i porządna. I żadnych zwierząt!

Genia kiwała głową, potwierdzając każdą z wymienionych zalet. Majka miała minę, jakby chciała się roześmiać. Z nieznanego mi bliżej powodu lubiła naszą Genię.

Pomyślałem, że w życiu nie poleciłbym nikomu znajomemu pokoju u Geni, ale kiedy litania wymagań dobiegła końca, coś mnie podkusiło.

– Miałbym kogoś, ale to chłopak – powiedziałem z namysłem.

– Wykluczone – odparła z miejsca Genia. – Będzie bałaganił i urządzał popijawy, jak tylko wyjdę z domu.

– On taki nie jest, spodobałby się pani. Problem w tym, że nie jestem pewien, czy to, co pani proponuje, będzie mu odpowiadało – zgasiłem ją.

Mogłem sobie pozwalać, Leon rzeczywiście szukał niedrogiego pokoju, ale przecież nie u kogoś takiego jak Genia! Nie wkopałbym tak chłopaka. Leon miał dość zmartwień i bez wściubiającej we wszystko nos gospodyni.

– A co by miało mu u mnie nie pasować? – Genia rozsierdziła się nie na żarty. – Czysto, przestronnie, niejeden w rękę by pocałował za takie warunki.

– Problem w tym, że Leon nikogo po rękach całował nie będzie – uniosłem się odrobinę, bo sposób bycia Geni zawsze mnie denerwował.

Sąsiadka zmierzyła mnie wzrokiem, ale nie spuściłem oczu. Majka, widząc, co się święci, postanowiła wkroczyć.

– Zostawmy decyzję Leonowi i pani Geni – powiedziała pojednawczo. – Przyprowadzimy go do pani, poznacie się, porozmawiacie…

– A co to, on sam chodzić nie umie? – spytała ironicznie sąsiadka.
Leon jest osobą niedowidzącą, ale radzi sobie, zdziwiłaby się pani, jak dobrze – znów się uniosłem, ale zobaczyłem, że z Geni uchodzi powietrze jak z przekłutego balonika, i odrobinę mi przeszło.

– Chyba że tak – powiedziała niepewnie. – Ale z drugiej strony, ja inwalidami nie zamierzam się zajmować.

O dziwo, Leon się nie zraził

Teraz Majka musiała wkroczyć bardziej zdecydowanie. Zręcznie oddzieliła mnie ciałem od Geni i uśmiechnęła się do niej.

– Na kiedy możemy się umówić? – spytała, jakby nigdy nic.

– Choćby na jutro, ale niczego nie obiecuję – odparła godnie Genia. Rzuciła mi ostatnie kłujące spojrzenie i odżeglowała w kierunku drzwi.

Uff, co za babsztyl – opadłem na fotel, biorąc Kajtka na kolana. – Nie wiem, jak ci się udaje z nią wytrzymywać.

– Jest jedyna w swoim rodzaju, lubię ją – powiedziała Majka, siadając na poręczy. – Gdybyś wiedział o niej to co ja, zmieniłbyś zdanie. Genia miała trudne życie, młodo owdowiała, ciężko pracowała, żeby wychować trzech synów. W dzień tyrała w szkolnej stołówce, wieczorami sprzątała ludziom mieszkania. Brała każdą fuchę, żeby spiąć domowy budżet, walczyła o przetrwanie, dlatego stała się taka szorstka i twarda. Ale moim zdaniem to tylko skorupa, pod nią ukrywa się prawdziwa Genia, dobra i skłonna do poświęceń.

Dawno się tak nie uśmiałem. Wytknąłem Majce naiwność i tani sentymentalizm. Widziała Genię tak, jak chciała, i w dodatku pozwalała się jej ograbiać z czasu, który przecież mogłaby inaczej spożytkować.

Babsztyl się nudzi, nachodzi cię codziennie, a teraz postanowiła wziąć sobie lokatora, żeby ubarwił jej życie. Będzie go podglądać, oplotkowywać i zatruje mu życie. Uprzedzę Leona, powiem mu, jaka ona jest.

Nie zaniedbałem niczego, opowiedziałem Leonowi o naszej Geni tak barwnie, jak potrafiłem, ale on się nie dał zrazić.

– Niech sobie będzie, jaka chce, byle tanio policzyła. Ostatnio cienko przędę – wyznał szczerze. – Wezmę ten pokój. Chyba wasza Genia głowy mi nie urwie?

– Mieszkamy z Mają piętro niżej, będziesz wiedział, gdzie się ewakuować w razie czego.

– No to sprawa załatwiona – zaśmiał się Leon.

Mimo ograniczeń, z którymi codziennie się zmagał, był pełen pogody ducha i wiary, że cokolwiek by się działo, będzie dobrze. Wierzył, że zawsze otrzyma pomoc i wszystko, czego potrzebuje do życia, a wiele tego nie było. Największą słabością Leona była literatura. W każdej wolnej chwili wodził placami po kartkach, odczytując pismo Braille’a, lubił też audiobooki. Miły był z niego chłopak, mądry i spokojny. Żal było pomyśleć, że dostanie się pod kolczaste skrzydła Geni.

A jednak dogadali się, sąsiadka w ostatniej chwili zeszła trochę z ceny i umowa została przypieczętowana. Obiecałem Leonowi, że pomogę mu w przeprowadzce, i poszedłem do siebie zadowolony, że chwilowo koniec z Genią i jej sprawami.

Wieczorem, kiedy Kajtek wreszcie zdecydował się zasnąć, poszedłem pod prysznic, chcąc wcześniej iść spać. Ledwo jednak odkręciłem wodę, ktoś mocno zapukał do drzwi.

– Majka? Co się wygłupiasz, wchodź – zawołałem, przekrzykując szum wody.

Weszła, więc odwróciłem się do ściany i zacząłem namydlać plecy. Przerwałem, kiedy ktoś zaczął stukać w szybę kabiny prysznicowej. To nie mogła być Maja. Wyjrzałem i zobaczyłem naszą Genię. Stała niewzruszona, wyciągając w moją stronę telefon.

– Mój najstarszy dzwoni, chce z tobą rozmawiać.

Cofnąłem się tak gwałtownie, że o mało nie wywinąłem orła.

– Nie szamocz się, już wychodzę. Skromność jest godna pochwały, ale bez przesady. Pamiętaj, że trzech synów wychowałam – usłyszałem spokojny głos Geni.

Faktycznie dbają o matkę

Ukrywałem się w kabinie, dopóki nie upewniłem się, że zostałem sam w łazience. Owinąłem się ręcznikiem i przytknąłem telefon do ucha. Syn Geni miał na imię Rafał i chciał wiedzieć, czy ręczę głową za uczciwość lokatora, którego naraiłem jego matce.

– Mama mówi, że przyzwoici z was ludzie, nie polecilibyście jej byle kogo, ale muszę się upewnić. Martwię się o nią, została sama, chociaż Maciek i Jędrek, i ja chcieliśmy ściągnąć ją do siebie – zwierzał się Rafał, podczas gdy chłodna woda ściekała mi po plecach. – Odmówiła, powiedziała, że jest za stara, żeby zmieniać kraj i uczyć się obcego języka. Odwiedzamy ją kolejno, ale to nie to samo.

Zapewniłem go, że Leon to miły i uczciwy facet, ale to nie wystarczyło.

– Powiem braciom, przygotuj się, że każdy będzie chciał z tobą osobiście porozmawiać. Oni też martwią się o mamę.

Cóż, Genia miała rację. Naprawdę dobrze wychowała synów.
Leon rozgościł się u Geni, rzadko go widywałem. Sąsiadka zajęta lokatorem też niezbyt często odwiedzała Maję.

Pewnego dnia pani Genia zapukała do nas wieczorem.

– Chciałam z wami porozmawiać o Leonie – powiedziała, zamykając szybko drzwi za sobą.

Chyba nic nie zmalował? – spytałem, uśmiechając się z przymusem.

– On? Uchowaj Boże, dobry z niego chłopak – Genia obejrzała się za siebie, jakby Leon mógł ją usłyszeć, i zniżyła głos. – Tylko że on prawie nic nie je! Żywi się topionym serkiem i chlebem, wydaje mi się, że nie ma pieniędzy na lepsze jedzenie. Częstowałam go obiadem, ale grzecznie odmawiał. Honorowy z niego chłopak, nie chce sprawiać kłopotu, a przecież ja chętnie więcej nagotuję! Jak jest garnek zupy, to dodatkową miskę zawsze można napełnić.

Zatkało mnie. Nie spodziewałem się, że Genia ma serce po lewej stronie, jak inni ludzie. Wydawała się naprawdę przejęta losem Leona i żądała, żebym wyjaśnił sytuację, to jest zmusił chłopaka, by się u niej stołował.

Kiedy wyszła, padłem bez sił na dywan obok bawiącego się Kajtka.

– Właśnie zobaczyłeś kawałek prawdziwej Geni. To, co widzisz z wierzchu, to tylko pancerz. Nałożyła go, żeby przetrwać, ale pod spodem bije wrażliwe serce – zaśmiała się Majka, klękając przy nas.

– Gdzie to wyczytałaś? – spytałem, choć trudno było mi tak od razu przyznać się do pomyłki.

– W oczach naszej Geni – chichotała Majka. – Czuję, że ona nas jeszcze niejednym zadziwi.

Nie musieliśmy długo czekać

Kładliśmy się spać, kiedy ponownie zapukała do drzwi. Majka poszła otworzyć, podczas gdy ja szybko wbijałem się w dżinsy. Niepotrzebnie się szykowałem, Maja wróciła po chwili z rękoma pełnymi pieniędzy. Rzuciła je na łóżko i spojrzała na mnie.

– Dostałaś je od sąsiadki? – spytałem, nie tykając banknotów.

– Niezupełnie – odparła powoli Majka. – To jest należność za pół roku z góry, którą zainkasowała za pokój od Leona. Mamy sprawić, żeby wziął te pieniądze z powrotem.

Nasza Genia wyrzuca go z mieszkania? – chciałem wiedzieć.

– Przeciwnie, chce, żeby mieszkał u niej za darmo, dopóki nie znajdzie pracy. Wiedziałeś, że Leon jest bezrobotny?

– Nic mi nie mówił.

– No właśnie. A ona jakoś się dowiedziała, zobaczyła, że żywi się serkami topionymi, i zaczęła coś podejrzewać.

– To do niej podobne – zgodziłem się.

– Okazało się bardzo przydatne. Leon ledwo zipał, nie miał grosza przy duszy, ale uczciwie płacił za wynajmowany pokój. No to Genia postanowiła oddać mu te pieniądze.

– Miło z jej strony, ale Leon ich nie przyjmie.

– Tu się zaczyna twoja rola, masz go do tego namówić. Genia nawet podrzuciła, co powinieneś powiedzieć.

– No, no? – zaciekawiłem się.

– „Niech nie będzie taki hardy, lepsi od niego potrzebowali pomocy i nie wstydzili się jej przyjąć” – Majka starała się naśladować sopran naszej Geni. – „Jak będzie miał, to odda potrzebującemu, ja, chwalić Pana, mam co do garnka włożyć, synkowie o mnie dbają”.

Majka starała się trzymać fason, ale widziałem, że jest wzruszona. Mnie też coś złapało za gardło. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z taką bezinteresowną dobrocią. Genia dała mi lekcję, której się nie spodziewałem.

Chyba jeszcze niejednym nas zadziwi…

Długo przekonywaliśmy Leona, żeby odrzucił dumę i przyjął pieniądze. Szło nam średnio, dopóki używaliśmy własnych słów, dopiero kiedy Majka powtórzyła, co powiedziała Genia, Leon się złamał.

Wydukał, że jest naprawdę w podbramkowej sytuacji, skończyły mu się oszczędności i właśnie myślał, że niedługo będzie się musiał wyprowadzić.

– A niby dokąd zamierzałeś pójść? Pani Eugenia by się zapłakała, gdybyś to zrobił. Przyzwyczaiła się do ciebie i zdaje się, że zamierza o ciebie zadbać. Bierz, oddasz, jak będziesz mógł. – Przesunąłem w jego stronę górkę banknotów.

Przyjął dar serca, a dwa miesiące później jego kłopoty się skończyły. Znalazł pracę, ale Genia nie chciała słyszeć o zwrocie pieniędzy. Powiedziała to po swojemu, prosto z mostu, nie siląc się na delikatność.

– Zabieraj te pieniądze, tobie bardziej się przydadzą. Spójrz, jak wyglądasz – wołała piskliwym sopranem, zapominając, że Leon nie może zobaczyć swojego odbicia w lustrze. – Zadbaj o siebie, ubierz się przyzwoicie, kup garnitur. A zresztą, po co ja to mówię. Pójdę z tobą na zakupy, wybiorę po swojemu, żebyś na byle co pieniędzy nie przetracił. W nowej pracy musisz prezentować się elegancko, żeby wstydu nie było. Ludziom nie chce się zaglądać do wnętrza drugiego człowieka, wolą oceniać jego powierzchowność.

Genia zrobiła, jak zapowiedziała. Jeżdżąc z Leonem autobusami od sklepu do sklepu, zauważyła też, że chłopak czasem miewa kłopoty z bezpiecznym poruszaniem się po mieście.

Wtedy wpadła na pomysł, o który nigdy bym ją nie posądzał. Zaczęła mówić o psie przewodniku. Leon od dawna marzył o takim przyjacielu, ale wynajmujący pokoje niechętnie widzieli u siebie duże, kudłate zwierzę. Sąsiadka też na początku postawiła taki warunek, ale teraz chyba o nim zapomniała. Wytrwale kibicuje zabiegom o przydział psiego przewodnika dla Leona.

Coś mi się wydaje, że nasza Genia jeszcze niejednym nas zadziwi. 

Czytaj także:
„Sąsiadka mściła się, bo ostrzyła zęby na naszą działkę. Miesiącami podrzucała nam śmieci, a nawet zdewastowała ogród”
„Sąsiadka jędza i jej wściekły kundel, zamienili moją emeryturę w piekło. Jednak, gdyby nie ten pies, doszłoby do tragedii”
„Po śmierci teściowej, sąsiadka rzuciła się na spadek jak wygłodniała hiena. Zastanawiało mnie jedno - czemu chciała tylko tę rzecz?”

Redakcja poleca

REKLAMA