Moja znajomość z Kamilem i Pauliną zaczęła się na studiach. Pochodzili z tego samego miasta i byli parą od szkoły średniej. Kamil od razu zrobił na mnie wrażenie, a nawet więcej – był stuprocentowo w moim guście. Ale Paulina również należała do tych, koło których nie przechodzi się obojętnie, dlatego nawet nie śmiałam sobie wyobrażać, że mając u boku tak olśniewającą partnerkę, Kamil mógłby w ogóle mnie zauważyć…
Miała go dosyć
Obracaliśmy się w tym samym towarzystwie. Regularnie chodziliśmy na te same imprezy, a niekiedy nawet spotykaliśmy się na wspólnej nauce. Nigdy specjalnie nie starałam się wkupić w łaski lubianej przez wszystkich Pauliny, ale może właśnie dzięki temu zaczęła mnie uważać za bliską kumpelę. Nie do końca mi to pasowało, bo wciąż byłam zazdrosna o jej faceta, ale szczerze powiedziawszy poza tym nie widziałam w niej wad. Wkurzające, że niektórzy mają w życiu tyle farta. Mało tego, że śliczna, lubiana i bystra, to na dodatek naprawdę w porządku dziewczyna.
Któregoś dnia Paulina zdradziła mi w tajemnicy, że w jej związku zaczęły pojawiać się kłopoty. Stawał się nadmiernie zaborczy i nazbyt poważny, do tego stopnia, że ona odczuwała znużenie i zmęczenie, a także pewnego rodzaju osaczenie. Tak jakby została wciśnięta w głębokie koleiny, prowadzące nieuchronnie w stronę ołtarza. Te myśli podsycał jeszcze fakt, że Paulinie wpadł w oko inny student z akademika, może nie taki przystojniak jak Kamil, ale za to dowcipny, odrobinę zwariowany, po prostu odmienny od jej chłopaka…
Przytakiwałam jej tylko, choć w głębi duszy uważałam ją za totalną kretynkę, która w ogóle nie docenia, jak wielką jest szczęściarą. Ale skoro już tak się sprawy mają, to właśnie nadarzała się niepowtarzalna okazja, by trochę namieszać w ich związku. Nie miałam żadnych skrupułów. Przecież gdy chodzi o miłość albo o wojnę, to można sięgać po każdą broń, jaka tylko wpadnie w ręce.
Od tego czasu próbowałam subtelnie zniechęcić Paulinę do kontynuowania relacji z Kamilem. Jednocześnie zachęcałam ją, by dała szansę Bartkowi, koledze z akademika. Moje sugestie padały na żyzną glebę, ale Paulina wciąż miała pewne wątpliwości i wahała się przed podjęciem decyzji.
Pomyślałam, że jak ciagle będzie się tak zastanawiać, to Bartek w końcu straci cierpliwość i da sobie spokój z zabieganiem o jej względy. Co mogłam poradzić? Chyba tylko upić ich oboje i wysłać do jednej sypialni, zamykając drzwi na klucz.
Tego wieczoru los dał mi szansę. W akademiku zorganizowano imprezę, na którą przyszli dosłownie wszyscy. „Lepszej okazji nie będzie” – uznałam w duchu i zaczepiłam Bartka, żeby porozmawiać tylko we dwoje. Wspomniałam mu, że moja kumpela sekretnie się w nim buja, ale brakuje jej śmiałości, by zrobić ten pierwszy krok.
– Pokaż jej, że ci na niej zależy i weź sprawy w swoje ręce. Ona tylko czeka, aż to zrobisz! – zapewniłam go.
Moje słowa sprawiły, że wszystko potoczyło się dokładnie tak, jak planowałam.
To twój problem!
W trakcie imprezy Paulinka z Bartkiem potajemnie wyszli razem do kuchni. W końcu odważyli się zrobić pierwszy krok! Zaczęłam wprowadzać w życie następną fazę mojego planu. Posłałam Kamila do kuchni po paróweczki. Kamil usłużnie poszedł i przyłapał swoją dziewczynę, jak obściskiwała się z Bartkiem!
Oczywiście wybuchła wielka kłótnia, nikt już nie myślał o imprezowaniu. Wykrzyczeli sobie mnóstwo przykrych rzeczy, obrzucili się pretensjami i jeszcze przed świtem ta sławna, przeurocza para, okrzyknięta parą roku, przeszła do historii.
Bladym rankiem pocieszałam szlochającą Paulinę, przekonując ją, że tak czy siak wyjdzie jej to na dobre. Zaczęła się spotykać z Bartkiem, ale ich relacja wytrzymała raptem osiem tygodni. Oficjalne bycie razem nie sprawiało im już takiej radości jak wtedy, gdy było to nielegalne. Ja natomiast z niecierpliwością wyczekiwałam momentu, aż sytuacja się uspokoi, żebym mogła zbliżyć się do Kamila.
Udało mi się to dopiero po półtora roku! Trochę to trwało, ale dzięki temu, gdy po etapie koleżeństwa zaczęłam go adorować, nikt się nie domyślał, że przyczyniłam się do jego zerwania z Pauliną. Nawet ona. Wręcz przeciwnie, życzyła nam powodzenia, gdy zaczęliśmy być razem.
Nasza relacja ograniczała się do koleżeństwa z możliwością „igraszek”. Czy gryzło mnie sumienie? Raczej nie. Sądziłam, że gdyby łączyło ich prawdziwe uczucie, nie doszłoby do rozstania. Poróżnił ich mały romans, co świadczyło o tym, że nie byli dla siebie stworzeni. Tryumfowałam i wmawiałam sobie, że udanego związku nie sposób rozbić, a ja jedynie zdynamizowałam to, co i tak by nastąpiło. W końcu sama Paulina tego pragnęła, więc w zasadzie wyświadczyłam jej przysługę.
Okazało się jednak, że Kamil różnił się od moich wyobrażeń na jego temat. Nie zachowywał się wobec mnie tak, jak w stosunku do Pauliny – brakowało zazdrości, zaborczości, romantyzmu czy snucia planów na przyszłość. W zasadzie po prostu do naszej przyjacielskiej relacji dołożyliśmy seks, co prawda udany, ale… Odnosiłam wrażenie, że jest ze mną tylko po to, żeby dopiec Paulinie, mojej „najlepszej przyjaciółce”, aby pożałowała swojej niewierności. Jednak to ja odczuwałam żal…
Pewnego wieczoru daliśmy się ponieść chwili tak bardzo, że zapomnieliśmy o zabezpieczeniu. Gdy spóźniała mi się miesiączka, postanowiłam kupić test. Okazało się, że jestem w ciąży! Wtedy sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła. Byłam spanikowana, a Kamil wpadł w furię.
– To twój problem, nie chcę mieć z tym nic wspólnego – powiedział i po prostu odszedł.
Paulina pomogła mi stanąć na nogi
Gdy to usłyszałam, dotarło do mnie, że jego uczucia wobec mnie nigdy nie były prawdziwą miłością i nigdy nią nie będą. Odkąd rozstał się z Pauliną, zachowywał się jak ktoś zupełnie inny. Choć kto wie, być może taki był od zawsze? Skryty i ponury.
Jego relacja z nią nie opierała się na miłości, a raczej na chorobliwej obsesji. Nieświadomie faktycznie wyświadczyłam Paulinie przysługę, uwalniając ją od niego. Tyle że kierowały mną nieszczere pobudki, więc wpakowałam się w niezłe tarapaty.
Na szczęście lekarz nie stwierdził u mnie ciąży.
Na pozór wszystko ułożyło się pomyślnie, ale zerwanie z Kamilem, a w zasadzie stracenie złudzeń, mocno dało mi w kość. Psychicznie byłam w rozsypce i mogłabym zaprzepaścić szansę na obronienie magisterki, gdyby nie… Paulina.
Ostro skrytykowała zachowanie swojego eks i całkiem zerwała z nim kontakt, mimo że przyjaźnili się jeszcze długi czas po rozstaniu. Była dla mnie wielkim wsparciem na każdym etapie, pomagała z nauką i pisaniem pracy, pocieszała mnie najlepiej jak umiała. Czułam się niezręcznie i miałam ochotę jej wyznać, jaki numer jej kiedyś wywinęłam. Ostatecznie jednak wycofałam się z tego. Co było, minęło. Ważne jest to, co przyniesie jutro.
Postanowiłam w przyszłości odwdzięczyć się Paulinie. Powiedziałam sobie, że będę jej oddaną przyjaciółką Pauliny, i nie były to słowa rzucone na wiatr. Od tamtej pory faktycznie stałyśmy się najbliższymi kumpelami. Kiedy przestałam czuć zazdrość o wszystko, co miała, zrozumiałam, że po prostu ją lubię.
Paulina i ja byłyśmy świadkowymi na naszych weselach. Gdy pojawiły się u nas dzieci, dzieliłyśmy się radami i zajmowałyśmy się nawzajem naszymi pociechami. Prawie udało mi się wyrzucić z pamięci, jak podle ją kiedyś potraktowałam. Wszystko wróciło jak bumerang, gdy oznajmiła mi, że w jej firmie zatrudnił się nie kto inny jak… Bartek. Ten sam, który mieszkał z nami w akademiku i którego pchnęłam w jej ramiona, bym odbiła jej Kamila.
Kiedy to do mnie dotarło, o mały włos nie udławiłam się kawą. „Spokojnie – tłumaczyłam sobie w duchu – przecież to zamierzchła przeszłość, a oni wtedy nie stronili od procentów. Na pewno nie kojarzy, co mu wtedy nagadałam o Paulinie. A nawet gdyby jakimś cudem pamiętał, to dlaczego nagle miałby z tym wyskoczyć jak filip z konopi? To prehistoria. Wyolbrzymiam to wszystko”.
Kiedy Bartek się ulotnił, kamień spadł mi z serca
Okazało się, że Paulina miała dla mnie kolejną niespodziankę. Wyszła z propozycją, żebyśmy razem z Bartkiem wyskoczyli gdzieś na drinka i odświeżyli wspomnienia z dawnych lat. Zupełnie nie paliłam się do tego pomysłu, bo bałam się, że Bartek mógłby niechcący powiedzieć coś, co zaszkodziłoby moim relacjom z Pauliną. Nie chodzi o to, że byłam jakąś intrygantką, ale nigdy nie przyznałam się do pewnych rzeczy. A przecież miałam ku temu tyle sposobności!
Perspektywa wspólnego drinka z Bartkiem sprawiała, że skręcało mnie w środku ze zdenerwowania. Jednocześnie nie wyobrażałam sobie odmówić im towarzystwa. Czułam, że powinnam tam być, żeby kontrolować sytuację i w razie czego powstrzymać go przed wygadaniem się na temat mojej tajemnicy.
Cały wieczór byłam spięta jak struna. Za każdym razem, gdy Bartek zaczynał zdanie od słów: „A pamiętacie, jak…”, ciarki przechodziły mi po plecach, bo byłam pewna, że lada moment zacznie opowiadać o tej feralnej imprezce i całym zamieszaniu.
Nic takiego jednak się nie wydarzyło. Kto wie, może wcale nie miał ochoty do tego wracać? Te chwile spędzone razem w kuchni to było coś tylko między nimi, a ta cała awantura później, z przepychankami i bluzgami, też raczej nie należała do wspomnień, którymi miałoby się ochotę dzielić.
Nawet jeśli już nie byłam przerażona, to i tak musiałam jeszcze trochę poczekać na ulgę. Paulina z Bartkiem bawili się tak dobrze, że uzgodnili, że koniecznie musimy to niedługo powtórzyć.
Drugi raz tego nie przeżyję. Muszę powiedzieć jej całą prawdę. W sumie to przecież nic takiego strasznego. Byłam wtedy młodziutka, niezbyt mądra, zakochana po uszy i starałam się zdobyć tego chłopaka, uciekając się do nie całkiem uczciwych sztuczek. Takie rzeczy zdarzają się przecież w każdej, nawet najlepszej relacji. Wytłumaczę jej wszystko i przeproszę.
Na pewno to zrozumie i puści w niepamięć. Paulina raczej nie należy do osób mściwych. Kto wie, może nawet trochę ją rozbawi to, że tyle czasu dręczyłam się z tą tajemnicą i tak długo nosiłam ją w sobie?
Ciągle to jednak odwlekałam, przekonując samą siebie, że następnego dnia na pewno się przełamię. Ale wtedy Bartek dostał ofertę atrakcyjniejszej posady gdzieś daleko i po prostu się ulotnił. Kiedy zniknął, przestałam się martwić, że mój sekret może wyjść na jaw, więc zabrakło mi też motywacji, żeby wyznać prawdę. Czasem zastanawiam się, czy dręczące mnie wyrzuty sumienia to nie kara, którą muszę ponieść za błędy popełnione w młodości?
Ilona, 37 lat
Czytaj także:
„Całe moje życie kłamałam jak najęta. Dopiero gdy oszust prawie złamał mi serce, poznałam smak własnej trucizny”
„Dla mnie był idealnym przyjacielem, a dla swojej żony okrutnikiem. Nie wiem, dlaczego tak długo go broniłem”
„Twierdził, że mnie kocha i dlatego wziął ze mną ślub. Szybko wyszło na jaw, że jego była wciąż siedzi mu w głowie”