„Mąż chciał, bym przygarnęła jego dziecko ze zdrady. Z uśmiechem na ustach wyrzuciłam go z domu”

Kłótnia małżonków fot. Getty Images, fizkes
„– Mała Zosia ma dwa latka, a jej matka odchodzi z tego świata i chce, abym się nią zaopiekował. Przysięgam, że nie planowałem cię zdradzić, to był jednorazowy wyskok, jesteś moją prawdziwą miłością… – szlochał, ale moje serce stwardniało jak głaz”.
/ 13.05.2024 11:15
Kłótnia małżonków fot. Getty Images, fizkes

Impreza szalała na całego, petardy rozświetlały niebo, a goście snuli plany, by odmienić swoje życie. To ja byłam organizatorką tego wydarzenia, powinnam tak jak wszyscy radośnie celebrować tę chwilę. Mimo to w głębi duszy czułam niepokój...

Pora ruszyć dalej

Była pierwsza minuta nowego roku. Podeszłam do okna z widokiem na park i wyjrzałam w ciemną noc, w której rozbłyskały fajerwerki. Odpalał je jakiś facet, a ludzie na dole wiwatowali, gdy na niebie pojawiało się coś efektownego. Ja jednak czułam się, jakbym tkwiła w otchłani totalnej beznadziei.

– Najodpowiedniejsza pora na noworoczne postanowienia właśnie nadeszła – dobiegł mnie głos Ahmeda, z którym współpracuję, odkąd objęłam stanowisko menedżera.

– Wiadomo, że wszyscy snują mnóstwo planów, ale żaden z nich nie przetrwa dłużej niż przez styczeń – stwierdziłam. – Sama tego doświadczyłam. Dlatego od lat nie składam sobie żadnych obietnic. Bo kiedy okazuje się, że nic mi nie wyszło, mam jeszcze gorszy nastrój.

– Największym błędem jest chęć zmiany zbyt wielu rzeczy naraz. I do tego zupełnie nieistotnych. Zrzucę parę kilo. Zacznę ćwiczyć, przeczytam więcej książek. Przestanę się tak często kłócić. Wiesz, takie pierdoły – zerknął w moją stronę.

Ahmed, ubrany w ciemny strój kucharza, sprawiał wrażenie serdecznego i godnego zaufania człowieka. Jego ciemne oczy emanowały ciepłem.

– Powinnaś podjąć jedno postanowienie. Takie, o którym wiesz, że faktycznie wpłynie na twoje życie. Coś, co cię dręczy, spędza sen z powiek, ale brakuje ci determinacji, by się z tym uporać. Obiecaj sobie, że tym razem się za to zabierzesz. I wyznacz sobie ostateczny termin.

Kiedy Ahmed skończył mówić, z zewnątrz dobiegły odgłosy sylwestrowej fety – syczenie wystrzeliwanych fajerwerków, huki rozkwitających na niebie ognistych bukietów i pełne zachwytu krzyki bawiących się gości.

Coś, przez co nie mogę zasnąć?

Ostatnio miałam taką sytuację, gdy wychodziłam od doktora z receptą na leki na refluks. Najbliższy punkt apteczny mieścił się w centrum handlowym. Kiedy czekałam w ogonku do okienka, kątem oka dostrzegłam przez przeszkloną ścianę Mateusza, swojego 20-letniego syna. Siedział przy stoliku w kawiarence z jakąś nieznajomą mi panienką. Zastanawiałam się, czy to ich pierwsze spotkanie, czy może kolejna schadzka. Panienka sprawiała miłe wrażenie, wyglądała normalnie, a nie tak wyzywająco, jak jego eksdziewczyna. Tamtej nie darzyłam sympatią. Dobrze, że w końcu zakończyli ten związek. Od początku przeczuwałam, że tak to się skończy, bo zupełnie do siebie nie pasowali. Ale nie wtrącałam się i nic synkowi nie wspominałam. Sam musiał dojść do takiego wniosku. Młodzieńcy zazwyczaj nie słuchają rad swoich mam. Wiem to z autopsji.

Opuściłam aptekę z zakupionym lekarstwem w ręce. Przez chwilę zastanawiałam się, czy powinnam do nich podejść, ale w końcu doszłam do wniosku, że to by była lekka przesada. Matka wtrącająca się w sprawy sercowe swojego dziecka... Już miałam odchodzić w swoją stronę, kiedy nagle Mateusz mnie zauważył i… ewidentnie lekko spanikował. Zerknął na swoją towarzyszkę, zamienił z nią parę słów, a ona spojrzała w moim kierunku i też coś do niego powiedziała. Wtedy mój syn podniósł się z miejsca i dał mi znak ręką. Cóż, zaskakująca reakcja... Ale wtedy jeszcze nic nie podejrzewałam.

Zbliżyłam się do kawiarnianych stolików znajdujących się na korytarzu galerii handlowej. Na mój widok dziewczyna również podniosła się z miejsca, aby mnie powitać. Od razu pomyślałam sobie, że musi być dobrze wychowana. Sprawiała wrażenie młodszej od Mateusza, na oko mogła mieć około 16 lub 17 lat. Na jej twarzy gościł delikatny uśmiech, jakby nie była do końca pewna siebie. Odniosłam wrażenie, że trochę obawiała się mojej reakcji. Zupełnie nie rozumiałam, dlaczego miałabym zareagować negatywnie, co wprawiło mnie w lekkie zdumienie. Lecz w tym momencie coś zaczęło mi świtać – ta dziewczyna wydawała mi się chyba skądś znana.

Coś w rysach jej twarzy wydało się znajome

Popatrzyłam na nią badawczo, marszcząc czoło. Między mną a stolikiem było jeszcze parę kroków. Dziewczyna zerknęła niepewnie na Mateusza. Mój wzrok też powędrował w jego stronę – i wtedy zdałam sobie sprawę, że ona przypomina go z wyglądu. Oboje mają identyczny nos, kształt ust i takie same brwi – gęste i równe. U niej te cechy prezentowały się subtelniej, bardziej po kobiecemu, ale mimo wszystko podobieństwo było uderzające. Stanęłam jak wryta. Poczułam, jak krew napływa mi do głowy. Odczułam skok ciśnienia.

– Mamuś, chciałbym ci przedstawić…

Twoja mama już się domyśliła – rzekła nieznajoma. – Dzień dobry pani.

Mówiła dalej, ale ja odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie, przyspieszając kroku. Mateusz ruszył w pogoń za mną, czułam, jak jego ręka dotyka mojego ramienia.

– Mamo, zaczekaj…

Nie spojrzałam na moje dziecko. Nie byłam w stanie. Uwolniłam ramię z jego uchwytu.

Wrócimy do tego w domu. Tam sobie wszystko wyjaśnimy.

Zamiast jednak od razu wracać do mieszkania, skierowałam swe kroki do pobliskiego parku. Nie dałabym rady tak od razu tam pójść, będąc w takim stanie. Usiadłam więc na jednej z ławek i wpatrując się w pływające po stawie kaczuszki, starałam się odzyskać równowagę. Byłam po prostu wkurzona jak nigdy, że mój własny syn tak mnie wystawił!

Zaczęłam wspominać wszystko, co się wydarzyło. Całą historię mojego związku małżeńskiego... Andrzej, mój mąż, nie od razu skradł moje serce, ale kiedy już mnie dopadło to uczucie, to było już na całego.

Byłam przekonana, że u jego boku odnajdę szczęście

Nikt inny nie liczył się dla mnie tak bardzo. Ślub wzięliśmy w momencie, gdy rozpoczynałam pracę jako pomoc menedżera w lokalu gastronomicznym. Moje obowiązki sprowadzały się do prostych zadań – podaj, zanieś, posprzątaj. Nieraz w dosłownym tego słowa znaczeniu. Mój mąż pracował jako inspektor sanitarny. Na początku nie opływaliśmy więc w luksusy, żyjąc skromnie z dnia na dzień. Po dwóch latach małżeństwa postanowiliśmy powiększyć naszą rodzinę i tak na świat przyszedł nasz synek, Mateusz. Wtedy już nasza sytuacja finansowa prezentowała się znacznie lepiej. Ja odziedziczyłam po babci całkiem spore mieszkanie, a on miał kawalerkę, którą postanowiliśmy wynająć.

Nasza miłość kwitła pomimo mijających lat. Nasz synek cieszył się doskonałym zdrowiem, a my nie musieliśmy martwić się o pieniądze. Czego można chcieć więcej od życia? Modliłam się jedynie, aby ta sielanka trwała wiecznie. Mateusz skończył siedem lat i dopiero co rozpoczął swoją przygodę ze szkołą, kiedy spostrzegłam, że mój ukochany zaczął dziwnie się zachowywać. Przez tydzień zbierał się, żeby mi o czymś powiedzieć, ale w ostatnim momencie tracił odwagę. Jednocześnie w sypialni był jeszcze bardziej żarliwy, jeszcze mocniej dbał o to, bym i ja czerpała rozkosz z naszych uniesień. Zupełnie jakby z góry przepraszał mnie za coś, co miało nadejść. W końcu nie wytrzymałam napięcia i zażądałam, aby wyjawił mi, co go trapi. Naprawdę zaczęłam odczuwać niepokój.

W głowie miałam przeróżne scenariusze, ale życie jak zawsze zaskoczyło mnie czymś, czego nie dało się wymyślić.

– Posłuchaj, Martusiu, sprawa wygląda tak... Bardzo cię kocham. Nie wyobrażam sobie, żeby u mego boku była jakakolwiek inna kobieta, z którą dzieliłbym swoje dni aż do późnej starości. Jesteśmy sobie przeznaczeni. Masz tego świadomość, prawda?

Poczułam się trochę skołowana.

– No tak… – odrzekłam. – Ja też cię kocham i czuję dokładnie to samo. Ale o co ci konkretnie chodzi? Nie trzymaj mnie dłużej w niepewności, proszę.

Wziął głęboki oddech i zaczął nerwowo stukać palcami. Po chwili wysypał z siebie słowa niczym pociski z pistoletu maszynowego, nie robiąc nawet przerwy na zaczerpnięcie powietrza:

– Okazało się, że mam jeszcze jedno dziecko, córeczkę, nie miałem o tym pojęcia, ale jej mama jest śmiertelnie chora na nowotwór i pragnie, abym zaopiekował się małą. To moja córka, nie wyobrażam sobie, że miałaby trafić do sierocińca, a ty przecież od zawsze marzyłaś o parce dzieciaków, synku i córeczce. Ma na imię Zosia, skończyła 2 latka, jest przesłodka i bardzo chciałbym, żebyśmy ją przygarnęli, i ogromnie cię przepraszam, nie planowałem cię zdradzić, to był jednorazowy wyskok, nie kontaktowaliśmy się więcej, bo ona zdawała sobie sprawę, że to ciebie kocham, i jak wspomniałem, o niczym nie miałem pojęcia, ale teraz jest ta mała istotka i nie mogę jej porzucić. Zgodzisz się, żebyśmy wzięli Zosię?

Spoglądał na mnie wzrokiem pełnym przerażenia i desperacji.

Targały mną przeróżne emocje

Andrzej powiedział mi to w taki sposób, że nie miałam innego wyboru, jak tylko kompletnie się sprzeciwić. Nie jestem pewna, czy istniał jakiś lepszy sposób, żebym była w stanie to zaakceptować, ale ten na pewno nie należał do udanych. W głowie ciągle miałam tylko jedną uporczywą myśl –zdradził mnie z jakąś inną kobietą. Tworzyliśmy udany związek, byliśmy zadowoleni z życia, ofiarowałam mu wszystko, o czym marzył – własne gniazdko, uczucie, samą siebie, nasze maleństwo. A on to wszystko wyrzucił i podeptał. Zalała mnie fala złości – najpierw gorąca, a potem lodowata. Coś się we mnie zamknęło i przestałam słuchać wszelkich tłumaczeń, przeprosin i błagań. Tym bardziej że koleżanki stanęły murem po mojej stronie.

Gadanie przychodziło im bez trudu, w końcu to nie one zaznały cierpienia. W przeciwieństwie do mnie. Przepełniona furią, wściekłością i goryczą, stanowiłam uosobienie nieszczęścia. Pamiętam, jak pewnego razu padło pytanie, czy dałabym mu szansę, gdyby odtrącił własne dziecko – tę córkę. Czy wtedy puściłabym mu to płazem? Nie ma mowy.

Rozwiodła się z Andrzejem i sprawiłam, że stracił prawo do opieki rodzicielskiej nad naszym synem. Skoro postawił inne dziecko niż nasze, to nie zasługiwał na to, by zajmować się moim. Mateusz nie cieszył się z tego, że straci kontakt z tatą, ale ja nawet nie dostrzegałam cierpienia własnego dziecka. Czułam się zdradzona. Porzucona jak niepotrzebny przedmiot. Od tamtej pory nie zakochałam się w nikim innym. I to także przez Andrzeja, to on był temu winien.

No i znowu doświadczyłam zdrady

Tym razem ze strony mojego własnego dziecka. Gdy wróciłam do mieszkania, Mateusz już tam był. Nie odzywając się ani słowem, położyłam siatkę z zakupami na kuchennym blacie. Pojawił się w progu. Niezręczna cisza trwała parę chwil, aż w końcu ją przerwał.

– Tato zawsze był w mojej pamięci, ale uszanowałem twoje uczucia i decyzję. Nie próbowałem go odnaleźć. Parę tygodni temu, podczas mojego dyżuru w karetce, zostaliśmy wezwani do faceta z problemami z oddychaniem. Okazało się, że to mój ojciec. Opiekowała się nim Zosia. Nie miałem pojęcia o istnieniu siostry. Nie wspomniałaś mi o niej, chociaż wiedziałaś, jak bardzo pragnąłem mieć rodzeństwo i nie być jedynakiem. Doszedłem do wniosku, że nie mogę tak po prostu zignorować faktu, iż to mój tata. Tym bardziej że jest porządnym facetem. Znakomicie wychował Zosię. Ona jest wspaniała. Od pewnego czasu zastanawialiśmy się wspólnie z siostrą, czy jesteś już w stanie przebaczyć tacie.

– Nie dam rady. To ponad moje siły.

– Mamo, zupełnie cię nie rozumiem. Nigdy nie byłaś taka... nieprzystępna, uparta, czy jak to ująć. Minęło przecież 15 lat...

– Nic z tego. Gdy pewnego dnia ktoś cię oszuka i skrzywdzi, podobnie jak twój tata mnie skrzywdził, wtedy pojmiesz, że nie ma przebaczenia. A teraz jeszcze – zerknęłam na moje dziecko – ty mnie zawiodłeś.

– Mamuś...

Opuściłam kuchnię. Od tej chwili zamilkłam i nie rozmawiałam z moim dzieckiem. Nie byłam w stanie. Po trzech miesiącach zdecydował się na przeprowadzkę. Oznajmił mi, że mnie kocha i wystarczy, że zadzwonię, a on wróci. Na pewno to zrobi. Miało to miejsce w czerwcu.

Utwierdziłam się w swoim rozgoryczeniu

Doszłam do wniosku, że straciłam syna. Rozgoryczenie wypełniało mnie od środka, promieniowało na zewnątrz. Każdy dostrzegał, jak bardzo cierpię, ale ja pozostawałam głucha na wszystko. Dopiero gdy obserwowałam noworoczne fajerwerki rozbłyskujące na tle czerni nieba, dotarło do mnie, że nadszedł czas, by zmierzyć się z rzeczywistością i przyznać, że już od dawna przebaczyłam im wszystko.

Teraz musiałam jednak uświadomić sobie, że od osób, które kochałam, dzieli mnie jedynie moja własna, fałszywa duma. Ciągle powtarzałam sobie, że „nie pozwolę, by robili ze mnie idiotkę”. „Nie dam się poniżać”. I tym podobne bzdury. Jakby ktokolwiek rzeczywiście chciał mnie upokorzyć. Kobiety, które naprawdę zmagają się z problemami, wyśmiałyby mnie. Nawet jedna to zrobiła. Moja własna matka.

– Gdybym była tobą, to bym przez parę dni udawała obrażoną, ale potem dałabym mu szansę na przeprosiny i doceniła to, że trafiłam na faceta, który bierze odpowiedzialność za swoje czyny. Przecież nie wyrzekł się własnego dzieciaka ani nie zataił tego przed tobą. No dobra, raz mu się przydarzyła wpadka, ale to był jednorazowy wyskok. Nie bądź taka uparta.

Uniosłam głowę i popatrzyłam w górę.

Czas skończyć z tymi bzdetami raz na zawsze – mruknęłam pod nosem. – I wreszcie przestać robić z siebie kretynkę.

Siedzący obok Ahmed z aprobatą przytaknął. Szturchnęłam go łokciem, mówiąc, aby zajął się pozostałą częścią wieczoru. Ja natomiast wskoczyłam do auta i pomknęłam na przeciwległy kraniec miasta. Nie mam pojęcia, czemu wydawało mi się, że spędzą sylwestra w mieszkaniu, tylko we troje. Ale tak właśnie było. Mateusz, jego przyrodnia siostra Zosia i Andrzej, mój były małżonek. Ten sylwester okazał się być najlepszym ze wszystkich. I było to jedyne noworoczne postanowienie w moim życiu, którego dotrzymałam w stu procentach.

Marta, 50 lat

Czytaj także:
„Wyciskałam siódme poty, by mój synek miał wszystko. Miał pretensje, że przeze mnie jest zepsutym bachorem”
„Rodzice powtarzali, że więzi rodzinne są najważniejsze. Gdy odmówiłam siostrze pomocy, nazwali mnie podłą wiedźmą”
„Romans online okazał się całkiem realny, gdy mój kochanek nagle przyjechał. Nie wiem teraz, co powiedzieć mężowi”

Redakcja poleca

REKLAMA