Jedna miłość spadła na mnie, jak grom z jasnego nieba, a potem zniknęła bez śladu.
Druga przyszła cicho i nieśmiało. Wierzę, że zostanie ze mną na zawsze.
Mamusiu, mamusiu ten chłopczyk rzuca we mnie piaskiem – krzyk córeczki oderwał mnie od lektury. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że winowajcą, o którym mówiła Asia był drobny, na oko 3-letni blondynek z niebieskimi oczkami. Chyba nie miał złych zamiarów, chciał po prostu przekonać moją córeczkę do wspólnej zabawy i widać uznał, że to najlepszy sposób, żeby wywołać jej zainteresowanie. Uśmiechnęłam się na widok chłopca i przemknęła mi przez głowę myśl, że to spojrzenie błękitnych oczu będzie kiedyś łamać kobiece serca.
– Kamilku, dlaczego rzucasz w dziewczynkę? Czy tak zachowują się dżentelmeni? – usłyszałam za sobą męski głos i odruchowo odwróciłam głowę. Za mną stał przystojny trzydziestoparoletni mężczyzna z równie pięknymi oczyma, jak mały rozrabiaka.
– Tata, tata, ja chcę się z nią bawić, a ona mi ucieka – chłopczyk podbiegł do ojca i rozpłakał się. Mężczyzna przytulił synka, pogłaskał go po główce i próbował pocieszyć.
– Mamo, pobujaj się ze mną na huśtawce! Maaaama – zerwałam się na równe nogi słysząc krzyk mojego dziecka. Jedynacy chyba przyzwyczajeni są do tego, że mama jest na każde zawołanie. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy taty po prostu nie ma.
Żona takiego faceta, to prawdziwa szczęściara - pomyślałam ciepło
– A może pobujasz się z tym chłopcem? – zaproponowałam – On chce się z tobą pobawić, możesz mu pokazać, którą huśtawkę lubisz najbardziej. Na pewno mu się spodoba – zachęcałam Asię do zabawy z Kamilem, który ciągle szlochał i tulił się do swojego taty.
Chłopczyk słysząc moje słowa, momentalnie wytarł łzy, wyrwał się z ramion taty i podbiegł do Asi.
– Chodź, pobawimy się – trzymał już jej rękę i ciągnął w stronę piaskownicy.
Dziecięce kłótnie zaczynają się równie burzliwie, jak kończą – pomyślałam i wróciłam do przerwanej lektury. Kiedy ponownie oderwałam wzrok od czytania, zobaczyłam, że w piaskownicy obok Asi i małego Kamila, siedzi również jego tata i robią we troje piaskowe babki. A to ci dopiero – uśmiechnęłam się rozbawiona. Myślałam, że tacy ojcowie występują tylko w powieściach dla dzieci. Żona takiego faceta to dopiero szczęściara. Powinna pilnować go jak oka w głowie – pomyślałam, widząc, że wszystkie matki i opiekunki, a nawet babcie, patrzyły się na tę trójkę w piaskownicy z uśmiechem na ustach, a niektóre z rozmarzeniem w oczach.
– Mój to w życiu nie był z małym na placu zabaw. Uważa, że to nie jest miejsce dla chłopa. Ale za to do kina, chodzą tylko razem. Ja mam wtedy dwie godziny wolnego – na ławkach wokół placu zabaw, rozpoczęła się dyskusja matek na temat podejścia ich mężów do opieki nad dziećmi.
Zrobiło mi się jakoś smutno. Moja córeczka ma tylko mnie. Jej tata nigdy nie interesował się jej losem. Zostawił mnie jeszcze, kiedy byłam w ciąży. Powiedział, że nie czuje się na tyle dorosły, żeby wychowywać dziecko.
Zresztą, znaliśmy się zaledwie pół roku i moja ciąża zaskoczyła nas oboje. Byłam przerażona, ale nawet nie pomyślałam, że mogłabym nie urodzić tego dziecka. Kiedy powiedziałam mu o tym, zaczął unikać spotkań, nie odbierał moich telefonów, aż wreszcie po prostu wyjechał w siną dal i tyle go widziałam. Owszem, próbowałam go szukać przez firmę, w której ostatnio pracował, ale powiedzieli mi, że złożył wypowiedzenie i bardzo zależało mu na jak najszybszym odejściu z pracy, więc poszli mu na rękę. Adresu nie zostawił, a telefon komórkowy oddał, bo był służbowy. Znaliśmy się na tyle krótko, że o jego rodzinie wiedziałam tylko, że pochodzą z jakiegoś małego miasteczka gdzieś na południu Polski i to wszystko.
Było mi ciężko, ale miałam kochających rodziców i przyjaciółkę, na którą zawsze mogłam liczyć. Anka wprowadziła się nawet do mnie na czas ciąży, żebym nie była sama i tak naprawdę dzięki niej jakoś to wszystko sobie poukładałam. Przekonała mnie, że samotne macierzyństwo to nie koniec świata, a ja przecież nie mam siedemnastu lat tylko dwadzieścia osiem. W dodatku mam niezłą pracę, mieszkanie i rodziców na emeryturze, którzy mi pomogą.
– Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – pocieszała mnie. – Ty wiesz, ile teraz kobiet nie może mieć dzieci? Pomyśl o tym – robiła mi wykład, ilekroć wpadałam w depresyjny nastrój.
I muszę przyznać, że nie myliła się. Córeczka była moim oczkiem w głowie i mimo, że samotne macierzyństwo nie jest łatwe, to za nic w świecie nie cofnęłabym czasu.
Z rzadka tylko, patrzyłam z żalem na tatusiów czule żegnających swoje dzieci w przedszkolnej szatni. I widziałam, że Asi też czasem brakuje ojca, bo nawet najlepsza mama, nie potrafi stać się choć na chwilę tatą.
– Mama, pobaw się z nami – z zamyślenia znów wyrwał mnie głos Asi.
– Czy twoja mamusia poczyta nam bajkę – dopytywał się jej towarzysz.
– Kamilku, nie przeszkadzaj pani. Pójdziemy na zjeżdżalnię – tata próbował zająć malca i odwrócić jego uwagę.
– On nie przeszkadza. Moja mama lubi mi czytać bajki. Jak chcesz, to pojedziemy do nas do domu i pokażę ci nową książkę z baśnią o rybaku i złotej rybce – Asia chyba już zdążyła zaprzyjaźnić się z nowym kolegą i postanowiła tę znajomość rozwijać.
– Dziękujemy za zaproszenie. To bardzo miło z twojej strony, ale nie będziemy wam przeszkadzać. Poza tym, idziemy już na obiadek – tata Kamila próbował zręcznie wybrnąć sytuacji. – Kamilku pożegnaj się z dziewczynką. Może jutro znów się pobawicie – powiedział, zbierając rozrzucone wokół zabawki chłopca. Potem wziął malca na ręce i zniknęli za rogiem, odprowadzeni łagodnym wzrokiem mam, babć i opiekunek.
– No niech pani popatrzy, taki młody i przemiły człowiek, a takie nieszczęście go spotkało – starsza kobieta, siedząca na ławce obok nachyliła się do mnie i ściszyła głos. – Wie pani, on mieszka w moim bloku – ciągnęła. – Żona mu zginęła w wypadku samochodowym. Już dwa lata będzie, jak sam wychowuje dziecko. Takie to maleństwo było, ledwie ponad roczek miało. Ale ten tata to porządny człowiek. Takiego to dziś ze świecą szukać.
– Rozumiem. Rzeczywiście, przykre to – poczułam się niezręcznie słuchając opowieści o czyjejś tragedii i czym prędzej wstałam z ławki.
W oczach chłopca widziałam, że brakuje mu matki, tak jak Asi ojca
Kilka dni później, kiedy znów byłyśmy z Asią na placu zabaw, przyszedł również Kamilek z tatą.
– Asia, popatrz co przynieśliśmy – malec biegł w stronę Asi i krzyczał.
– Tata kupił nową bajkę. Może twoja mama nam poczyta? – spojrzał pytająco w moją stronę.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, tata zwrócił mu uwagę – Kamilku, nie przeszkadzaj pani. Poczytamy w domku.
– Skądże, nie przeszkadza. Chętnie im poczytam – przerwałam. Widziałam w oczach chłopca, że nie chodzi o bajkę, tylko o to, żebym to ja poczytała. Pewnie brakuje mu mamy, tak jak Asi taty – przemknęło mi przez myśl.
Czytanie bajek tak nas wszystkich pochłonęło, że umówiliśmy się też na kolejny dzień, a potem na następny i jeszcze następny. W końcu w ramach rewanżu Kamilek i jego tata zabrali nas na lody. A potem my zaprosiłyśmy ich na sernik. Dzieci zaprzyjaźniły się, a i my znaleźliśmy mnóstwo tematów.
Andrzej, bo tak miał na imię tata Kamila, był nauczycielem w szkole, do której za rok miała iść moja córka. Coraz bardziej czekałam na nasze spotkania. Czułam, że Andrzej także lubi nas odwiedzać.
– Mamusiu, czy Kamilek może być moim bratem? – usłyszałam mniej więcej po roku od kiedy mały urwis zaczepił moją córkę, rzucając w nią piaskiem.
Zaczerwieniłam się i widziałam, że Andrzej też poczuł się niezręcznie.
– Asiu, pobawcie się chwilę, zaraz porozmawiamy – nie wiedziałam co powiedzieć i próbowałam zmienić temat.
– Właściwie to ja... – zaczął niepewnie Andrzej, kiedy dzieci wyszły.
– Ja też – powiedziałam. – Zawsze chciałam mieć synka – uśmiechnęłam się.
Andrzej przytulił mnie mocno, a po chwili usłyszeliśmy krzyk Asi z dziecięcego pokoju: – Mamusiu, on we mnie rzuca zabawkami, a przecież starszej siostry trzeba słuchać.
Tym razem to ja zawołałam: – Kamilku, czy tak zachowuje się prawdziwy dżentelmen?
Małgorzata R.,
34 lata, plastyk