Całe życie słyszałam od Henryka to samo: „Nie stać nas”. Na nowe ubrania, na wakacje, na odrobinę przyjemności. Nawet kawa w kawiarni wydawała mu się zbędnym wydatkiem. „Nie możemy żyć ponad stan” – mówił z kamienną twarzą, gdy prosiłam go o coś, co wykraczało poza podstawowe potrzeby.
Skąpiradło jakich mało
Z początku starałam się zrozumieć. Myślałam, że oszczędzamy na lepszą przyszłość – na dom, podróże, spokojną starość. Ale z czasem zaczęłam dostrzegać, że w tym oszczędzaniu chodziło o coś więcej. Henryk uwielbiał kontrolować każdy grosz, trzymając mnie w przekonaniu, że bez niego sobie nie poradzę.
– Może w tym roku wyjedziemy gdzieś na wakacje? Chociaż na kilka dni – zaproponowałam raz nieśmiało.
– Irena, naprawdę musimy o tym mówić? Przecież nie stać nas na takie luksusy – odpowiedział zniecierpliwiony, jakby sama myśl o wydatkach była grzechem.
Przywykłam do tej jego oszczędności, tłumiąc swoje marzenia o podróżach i życiu z odrobiną przyjemności. Ale wszystko zmieniło się w dniu, kiedy w ścianie kuchni odkryłam jego największy sekret. Remont kuchni to była moja pierwsza decyzja, którą Henryk zbył wzruszeniem ramion. „Rób, co chcesz” – rzucił obojętnie, jakby nie miało to dla niego żadnego znaczenia. Wynajęłam ekipę, która rozebrała starą zabudowę, a ja z każdym zdjętym kafelkiem czułam, że wreszcie oddycham.
Robotnik, który pracował nad jedną ze ścian, nagle zawołał:
– Proszę pani, w tej ścianie jest jakiś schowek.
Podeszłam bliżej, myśląc, że to jakiś żart.
– Schowek?
– O tutaj – wskazał dziurę, z której wystawała koperta.
Wyciągnęłam ją z niedowierzaniem. Była gruba, wypchana czymś, co od razu rozpoznałam – pieniędzmi. Otworzyłam ją i zobaczyłam plik banknotów. Serce zabiło mi mocniej, gdy zaczęłam liczyć. Tysiące złotych, każdy banknot starannie ułożony.
Pieniędzy było mnóstwo
W środku znalazłam też kilka małych notatek. Były tam daty i krótkie opisy: „200 zł – oszczędności z pensji”, „300 zł – zwrot podatku”. Wszystko zapisane ręką Henryka. Zamknęłam kopertę i usiadłam na krześle. Przez całe życie słyszałam, że nie mamy pieniędzy, że nie stać nas na żadne przyjemności. A teraz w moich rękach leżały oszczędności gromadzone przez lata – w tajemnicy, przede mną.
Henryk wrócił do domu późnym popołudniem, a ja od razu rzuciłam mu kopertę na stół.
– Co to ma być? – zapytałam ostro.
Spojrzał na kopertę, a potem na mnie, udając, że nie wie, o co chodzi.
– Nie wiem, co masz na myśli – odpowiedział spokojnie.
– Nie udawaj. Znalazłam to w ścianie. To pieniądze, które ukrywałeś przez lata. Jak mogłeś?
Jego twarz stężała. Wiedziałam, że zrozumiał, że nie ma sensu zaprzeczać.
– Chciałem nas zabezpieczyć na przyszłość.
– Zabezpieczyć? – przerwałam mu, czując, jak wzbiera we mnie gniew. – To dlatego przez całe życie odmawiałeś mi wszystkiego? Twierdziłeś, że nie mamy pieniędzy, a tymczasem gromadziłeś je za moimi plecami?!
Henryk westchnął, jakby to ja byłam winna tej sytuacji.
– Gdybym ci powiedział, wszystko byś wydała – powiedział, z nutą pretensji w głosie. – Na te twoje marzenia, na podróże…
– Na życie, Henryk! Na życie! – wykrzyknęłam. – Przez ciebie czułam się jak żebrak we własnym domu!
Jego milczenie mówiło wszystko. Dla niego te pieniądze były ważniejsze niż nasze wspólne życie.
W mojej głowie kiełkował plan
Nie mogłam spać tamtej nocy. Siedziałam w kuchni, patrząc na kopertę z pieniędzmi, która leżała na stole. W głowie miałam tylko jedno pytanie: co teraz? Następnego dnia odwiedziła mnie Zofia, moja najlepsza przyjaciółka. Opowiedziałam jej wszystko, a ona spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
– Irena, przez całe życie byłeś kurą domową na jego utrzymaniu. Teraz masz szansę, z której powinnaś skorzystać – powiedziała stanowczo.
– Ale co mam zrobić? – zapytałam, czując, jak narasta we mnie frustracja. – Przecież te pieniądze należą do nas obojga.
Zofia uniosła brew.
– Do was? A gdzie była ta wasza wspólnota, gdy on ukrywał te pieniądze? To jest twoja szansa, żeby w końcu zrobić coś dla siebie.
Patrzyłam na nią, a potem na kopertę. Moje serce mówiło mi, że ma rację. Przez lata Henryk kontrolował wszystko – moje życie, moje decyzje, nawet moje marzenia. Może teraz nadszedł czas, bym w końcu zrobiła coś na własnych zasadach.
– Zosiu, to chyba pierwszy raz, kiedy naprawdę poczułam, że mogę coś zrobić tylko dla siebie – powiedziałam.
– Więc nie wahaj się. Spełnij to marzenie, póki możesz.
Kiedy Henryk zorientował się, że coś planuję, nie czekał długo, by spróbować mnie zatrzymać. Wieczorem, jakby nigdy nic, usiadł naprzeciwko mnie w kuchni. Na stole leżała koperta z pieniędzmi, którą zostawiłam tam specjalnie – chciałam, by widział, że to ja teraz mam nad nimi kontrolę.
– Wiem, że jesteś zła. Ale to były nasze pieniądze. Zrobiłem to dla nas, byśmy mogli kiedyś cieszyć się spokojną starością.
Próbował mnie powstrzymać
Nie odpowiedziałam od razu. Patrzyłam na niego, zastanawiając się, jak bardzo jeszcze zamierza mnie okłamywać.
– Starzy byliśmy już od dawna – powiedziałam w końcu, tonem tak lodowatym, że nawet mnie przestraszył. – A ty ani razu nie dałeś mi szansy, by cokolwiek przeżyć.
Henryk westchnął, jakby to ja była winna całej sytuacji.
– Irena, nie możesz tego zrobić. Te pieniądze to nasze zabezpieczenie. Jak myślisz, z czego przeżyjesz?
– Będzie mi się żyło lepiej niż z tobą – odparłam bez chwili wahania. – Te pieniądze nie były nasze. Były twoje. Ukrywałeś je przede mną, a teraz ja je przejmuję.
Próbował zmienić taktykę. Jego głos stał się bardziej błagalny.
– Posłuchaj, wiem, że popełniłem błędy. Ale zrobiłem to, byśmy mieli lepszą przyszłość. Przecież to ja zawsze o nas dbałem.
Zaśmiałam się gorzko, kręcąc głową.
– Ty dbałeś tylko o siebie. A mnie trzymałeś w klatce. Już nigdy nie będziesz decydował za mnie.
Próbował jeszcze raz.
– Nie musisz tego robić. Możemy wszystko naprawić – powiedział cicho, niemal szeptem.
Ale w jego oczach nie widziałam żalu, tylko strach. Strach, że straci władzę nade mną. Wstałam, podniosłam kopertę i skierowałam się w stronę drzwi.
– Naprawię wszystko. Ale bez ciebie – rzuciłam na odchodnym, zamykając za sobą drzwi kuchni.
Spełniłam swoje marzenie
Kilka tygodni później siedziałam na lotnisku, czekając na odprawę. Koperta z pieniędzmi była w mojej torbie, a ja wciąż czułam mieszankę niepokoju i ekscytacji. Leciałam do Włoch – do miejsca, o którym marzyłam od lat. Nie powiedziałam Henrykowi, dokąd się wybieram. Zresztą nie miałam zamiaru z nim rozmawiać.
Pierwsze dni we Florencji były dziwne. Byłam sama, w obcym kraju, ale z każdym krokiem czułam, jak odzyskuję siebie. Spacerowałam po uliczkach, oglądałam wystawy sklepowe, a w jednej z małych kawiarni zamówiłam najdroższe espresso, jakie kiedykolwiek widziałam. Smakowało jak wolność.
Któregoś dnia, na plaży w Toskanii, napisałam wiadomość do Zofii.
Zosia, nie wiem, gdzie zaprowadzi mnie to życie, ale wiem, że w końcu jest moje. Pieniądze? Wydaję je na to, co naprawdę ma znaczenie – na życie. Dziękuję ci za to, że przypomniałaś mi, kim jestem. A Henryk? Niech dalej liczy swoje grosze. Ja liczę marzenia.
Wysłałam wiadomość i spojrzałam na morze. To było coś, o czym marzyłam przez całe życie. Nie luksus, nie bogactwo, ale poczucie wolności – i w końcu je miałam. Wstałam z fotela i skierowałam się ku wodzie. Fale obmywały moje stopy, a ja poczułam, że jestem w miejscu, w którym zawsze chciałam być – w swoim życiu, na swoich zasadach.
– To, co było, już nie wróci – powiedziałam cicho do siebie. – Ale teraz wiem, że mam wszystko, czego potrzebuję, by żyć naprawdę.
Wzięłam głęboki oddech i zanurzyłam się w wodzie, pozwalając, by fale zabrały ze sobą to, co stare, i przyniosły to, co nowe.
Irena, 62 lata
Czytaj także:
„Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu i ja to potwierdzam na 100%. Mam ochotę podrzeć wszystkie fotografie”
„Mój facet ślinił się na widok dekoltu obcej kobiety. Dałam mu serwetkę, by wytarł twarz i nie ubrudził koszuli”
„Przez przypadek dowiedziałam się o ciemnej stronie mojego męża. Gdy to odkryłam, poczułam się brudna”