„Mąż ma romans ze swoją szefową. Nie przeszkadza mi to, dopóki przynosi do domu dużą wypłatę”

uśmiechnięta kobieta fot. Getty Images, Mike Kemp
„Dobrze przemyślałam sytuację i nie zrobiłam mu awantury. To jest układ, który pozwolił mu awansować na wysokie stanowisko i naprawdę dużo zarabiać. A przynoszona przez niego wypłata pozwala wygodnie żyć także mnie i dzieciom. Nie zrezygnuję z tego”.
/ 09.04.2024 21:15
uśmiechnięta kobieta fot. Getty Images, Mike Kemp

Kamil pracuje w dużej firmie zajmującej się sprzedażą suplementów diety. Zaczynał jako przedstawiciel handlowy. Miał przydzielony swój region, gdzie obsługiwał dotychczasowych klientów i poszukiwał nowych. Początkowo nie zarabiał kokosów, a my byliśmy na dorobku. Tuż po ślubie wynajmowaliśmy mieszkanie i nie mogliśmy liczyć na większe wsparcie finansowe od moich rodziców czy teściów, którzy sami żyli oszczędnie.

Miałam smutne i biedne dzieciństwo

W dzieciństwie i młodości napatrzyłam się, jak moja matka próbuje jakoś związać koniec z końcem. A przy czwórce dzieci i niewielkiej pensji ojca nie było to najłatwiejsze. Mama dorabiała szyciem, ale to była zaledwie kropla w morzu potrzeb. To właśnie wtedy obiecałam sobie, że ja będę żyła inaczej.

Nigdy nie będzie mi brakować pieniędzy na nowe buty dla dzieci czy szkolną wycieczkę – jeszcze jako nastolatka mówiłam z przekonaniem do starszej siostry. – Zrobię wszystko, żeby wygodnie żyć, móc pozwolić sobie na modne ciuchy, kosmetyczkę, fajne wakacje czy wymarzone lekcje śpiewu dla córki – dodawałam z żalem, bo moich rodziców nie było stać na zajęcia dodatkowe, o których zawsze marzyłam.

Z moimi przeciętnymi ocenami i brakiem jakiegokolwiek wsparcia od rodziny nie mogłam jednak pozwolić sobie, żeby iść na prawo czy medycynę. A to właśnie w tych zawodach w Polsce dobrze się zarabia.

Zaczęłam pracować w bibliotece

W końcu poszłam na zaoczną administrację. Po studiach zrobiłam staż w gminie. Tam dowiedziałam się, że niedługo zwalnia się stanowisko w miejscowej bibliotece. Doszłam do wniosku, że to zawód dla mnie, dlatego zaocznie skończyłam bibliotekoznawstwo i zaczęłam pracę w niewielkiej bibliotece działającej przy lokalnym domu kultury.

Pokochałam swoje zajęcie. Nasza placówka pełni funkcję centrum kulturalnego regionu i zawsze tętni życiem. Organizujemy warsztaty dla miejscowych szkół, spotkania autorskie, ciekawe imprezy tematyczne, które przyciągają mieszkańców powiatowego miasteczka spragnionych jakiejkolwiek odmiany i rozrywki.

Robię, to co kocham, nie przemęczam się szczególnie, poznaję znanych pisarzy i lokalnych polityków. To jednak niestety nie idzie w parze z oszałamiającymi zarobkami. Moja pensja jest, delikatnie mówiąc, przeciętna. A mnie od zawsze marzyło się wygodne i dostatnie życie.

Pensja męża pozwala nam wygodnie żyć

Na szczęście, mąż zarabia o wiele więcej ode mnie, dlatego mogliśmy pozwolić sobie na zakup domku oddalonego zaledwie dziesięć kilometrów od naszego miasteczka.

– Jest do remontu, ale powierzchnia jest duża. Poddasze możemy przerobić na fajną sypialnię dla nas, zaprojektować tam pokój gościnny i przestronną łazienkę. Do tego dochodzi ten ogromny ogród tuż za domem i własny kawałek lasu. Żyć nie umierać. Tylko doprowadzenie tego do porządnego stanu, wymaga naprawdę dużych pieniędzy – tłumaczyłam Weronice, mojej starszej siostrze, która mieszkała u teściów i od zawsze marzyła o czymś własnym.

Najważniejsze, że będziecie u siebie – Werka, jak zwykle, wyciągnęła swój nadworny argument, a ja pokiwałam głową, przypominając sobie, że sama nie chciałabym mieszkać z panią Pelagią, która kojarzyła mi się z typową teściową z piekła rodem. To właśnie o kimś takim układane były wszystkie popularne dowcipy.

Inni podziwiali nasz dom i ogród

Przez kolejne lata udało się nam odświeżyć dół, urządzić pokoje dla naszych dwóch córeczek i wyremontować górę. Stworzyłam też piękny ogród w stylu wiejskim – z łąką kwietną, kwitnącymi rabatami, lipą i ławeczką ustawioną tuż pod jej rozłożystymi gałęziami.

– Ty to masz sielsko, anielsko – zachwycało się moje rodzeństwo i wszystkie koleżanki z pracy, które w większości mieszkały w niewielkich mieszkankach w blokach.

– Tak, nie narzekam, chociaż dbanie o ten teren kosztuje mnie sporo pracy – mówiłam skromnie, ale w duchu cieszyłam się, że udało mi się spełnić marzenie o własnej przystani.

Kamil awansował, a nasza sytuacja finansowa z roku na rok zaczęła się polepszać. Wymieniliśmy ogrzewanie na gazowe, kupiliśmy dla mnie nowszy samochód, mogliśmy pozwolić sobie na fajne wakacje czy rodzinny wypad na narty w ferie. Nie byliśmy oczywiście jakimiś krezusami, ale zwyczajnie nie musiałam martwić się, gdy wypadł mi jakiś nieprzewidziany wydatek albo chciałam kupić coś ekstra sobie lub dzieciom.

Zależało mi, żeby rozwijać talenty córek

Justyna odziedziczyła talent wokalny po mnie, dlatego od razu zapisałam ją na zajęcia do znanego w okolicy trenera. Specjalnie woziłam ją na nie dwa razy w tygodniu do miasta wojewódzkiego.

– Nie wygodniej byłoby ci, gdyby córka chodziła na lekcje śpiewu w naszym domu kultury? – spytała kiedyś koleżanka. – Miałabyś ją tuż pod nosem, a pani Ania prowadzi bardzo fajne zajęcia.

W duchu oburzyłam się na tę propozycję. W końcu sama przez lata marzyłam, żeby móc rozwijać swój talent, ale z powodu ograniczeń finansowych rodziców nigdy nie było mi to dane. Teraz obiecałam sobie, że zrobię wszystko, żeby córka miała większe możliwości niż ja sama.

– Tam mają bardzo dobrego nauczyciela. On pracował przy pewnym znanym programie w telewizji, który wyłania młode talenty – powiedziałam. – A ja postaram się, żeby córeczka miała szansę rozwijać swoje zdolności.

Ewelina jest młodsza, ale kocha sport, dlatego już zapisałam ją na tenis. Niech ćwiczy od najmłodszych lat. Trzeba dbać o dzieci, pokazywać im świat i wspierać je w dążeniach do sukcesu. Nie chcę, żeby jazdy na nartach nauczyły się dopiero po trzydziestce – tak jak ja.

Żyłam w niewiedzy

Nasze życie byłoby niemal sielanką, gdyby nie pewna drobna rysa. Jaka? Mój Kamil nie bez powodu przynosi tak wysoką pensję do domu. Pracuje w przyszłościowej branży, ale wielu jego kolegów wcale nie zarabia takich kokosów jak on. Nadal są przedstawicielami handlowymi. Spędzają wiele godzin za kółkiem, a rosnące targety i plany sprzedażowe powodują, że nie zawsze udaje się im wypracować premię.

Czy mój mąż był aż tak dobry, że szybko awansował na stanowisko menadżera wysokiego szczebla? Do niedawna jeszcze tak myślałam. Teraz jednak wiem, że to nie do końca jego zawodowa wiedza, zaangażowanie czy umiejętność sprzedaży suplementów przesądziły o awansie i bardzo wysokiej podwyżce.

Mąż miał romans

Dowiedziałam się, że Kamil ma romans ze swoją szefową. To zadbana blondynka koło pięćdziesiątki, która jest o ponad dziesięć lat od nas starsza. Ma męża, dorosłego syna studenta i chyba trochę się nudzi swoim życiem. Kamil jest jej odskocznią. Zresztą, nie wnikam, o co jej chodzi.

O romansie męża doniosła mi życzliwa koleżanka z jego firmy, która ponoć chciała pomóc.

– Wiem, że masz dzieci, a faceci to świnie – mówiła szeptem podczas wizyty w mojej bibliotece. – Wyglądacie na taką szczęśliwą rodzinkę, dlatego chcę, żebyś wiedziała, o czym huczy cała nasza firma – mówiła z przekąsem.

Czy zrobiła to z dobrego serca? Myślę, że nie. Może chciała zająć miejsce mojego męża? Gdybym zrobiła mu awanturę, a on odszedłby od Lidii, z pewnością wyleciałby z hukiem ze swojego menadżerskiego stanowiska, na które ona mogłaby wskoczyć.

Musiałam to skalkulować

Cały wieczór wtedy przepłakałam. Kolejnego dnia zawiozłam córki do mamy i spotkałam się z siostrą. Przy chipsach i morzu wina doszłam do wniosku, że powinnam podejść do sytuacji na zimno. Co mi da, że zrobię awanturę? Rozwiodę się z Kamilem i zostanę z moją niewielką pensją? Nawet z alimentami nie będę mogła żyć na tym samym poziomie, co dotychczas.

– Nie chcę być w takiej sytuacji jak nasi rodzice. Pamiętasz jak donaszałyśmy poprzecierane ubrania czy zniszczone buty po starszych kuzynach? To było naprawdę upokarzające, bo wszystkie dzieci w klasie wiedziały, że chodzę w rzeczach Patrycji i Agnieszki – mówiłam do siostry. – Nie chcę, żeby moje dziewczynki czuły się tak samo – dodałam, a Weronika pokiwała głową, przyznając mi rację.

– Sama musisz podjąć decyzję. Ja na twoim miejscu chyba poczekałabym z kolejnymi ruchami – jej słowa potwierdziły, że również podchodzi do życia ze zdrowym rozsądkiem.

Podjęłam decyzję

Przymykam oko na zdradę, bo dzięki Lidii mamy coraz więcej pieniędzy.
Od tego czasu minęło już kilka miesięcy i nadal wszystko jest po staremu. Kamil przynosi do domu wysoką pensję i możemy pozwolić sobie na coraz wyższy standard życia. Ostatnio nawet coś wspominał, czy nie chciałabym zatrudnić kogoś do pomocy przy sprzątaniu domu.

Udaję, że o niczym nie wiem. Skupiam się na swojej pracy i rozwoju zainteresowań córek. Niedługo wyjeżdżamy na rodzinny weekend do Pragi. Tak jest lepiej. Nie ma, co robić burzy w szklance wody i w imię źle pojętego honoru rezygnować z wygodnego życia. Zwłaszcza, gdy dobrze wiem, że Kamil na pewno nie zostawi mnie dla Lidii. Ona też jest uzależniona od koneksji swojego męża i nie będzie ryzykować rozstaniem. Teraz trzeba wykorzystać sytuację i wyciągnąć z niej jak najwięcej profitów.

Czytaj także: „Małomiasteczkowa żona narobiła mi wstydu przed kolegami. Zrobiła z mojego modnego m4, babciną norę”
„Mąż po 50-tce zaczął szaleć. Nie mogłam patrzeć, jak podrywa kolejne panienki, żeby poczuć się męski”
„Dla męża byłam do tańca i do różańca, dopóki mnie nie zdradził. Wtedy pogoniłam go do mamusi”

Redakcja poleca

REKLAMA