„Mała plotka miała podkręcić nudną atmosferę na uczelni. W tę sesję zimową musiałam zdać egzamin z odpowiedzialności”

dziewczyna fot. iStock by Getty Images, MementoJpeg
„Obok naszego stolika przechodziła grupka studentów. Udawali, że mnie nie widzą, ale wyraźnie słyszałam, jak ktoś szepcze: «To ta, co ma romans z profesorem S.». Czułam to. Uczelnia nie mówiła o niczym innym”.
/ 15.02.2025 13:15
dziewczyna fot. iStock by Getty Images, MementoJpeg

Ludzie wierzą w rzeczy, które chcą wierzyć. A jeszcze bardziej w to, co jest na granicy prawdopodobieństwa. Gdy coś jest zbyt oczywiste, zbyt wyraźne, nie budzi aż takiego zainteresowania. Ale jeśli zostawi się im trochę przestrzeni na domysły, jeśli da się im haczyk – sami stworzą historię.

Zaczęło się niewinnie

To był jeden dwuznaczny komentarz, rzucony przy kawie w przerwie między wykładami. Może to przez spojrzenie profesora Adama S., które zatrzymało się na mnie o sekundę za długo. A może przez sposób, w jaki wymówiłam jego imię, przeciągając nieco „S.” z tajemniczym uśmiechem. Nie powiedziałam nic konkretnego. Ale nie zaprzeczyłam też, kiedy ktoś zasugerował, że może coś jest na rzeczy.

I wtedy się zaczęło. Plotka ruszyła jak kula śnieżna. A ja nie zrobiłam nic, by ją zatrzymać.

– No ale serio, jak to możliwe, że u niego zaliczyłaś od razu? – zapytała Anka, mieszając kawę.

Siedzieliśmy w bufecie na uczelni, przy tym samym stole co zawsze. Otaczała mnie paczka znajomych – ci, którzy zawsze byli głodni sensacji: Anka, Bartek, dwie Kariny i Michał. Tacy, co żyją cudzymi dramatami, skandalikami, a potem zanoszą je dalej, wzbogacając o nowe szczegóły.

Westchnęłam, udając, że się waham.

– No wiesz… – zaczęłam powoli, unosząc kubek do ust, ale zatrzymałam się na sekundę, uśmiechając się do siebie. – Powiedzmy, że nie musiałam się szczególnie starać.

Nie zaprzeczałam

Wokół stołu zapadła cisza. Anka prawie upuściła łyżeczkę. Bartek spojrzał na mnie ze zmarszczonym czołem.

– Dagmara, ty mówisz poważnie?

Wzruszyłam ramionami, upijając łyk kawy. Nie potwierdziłam. Nie zaprzeczyłam.

– Nie żartuj sobie, mówisz o Adamie S.? – dopytywała Karina, która wiecznie udawała, że nic jej nie obchodzi, a tak naprawdę była pierwszą, która puszczała plotki dalej.

– Profesorze Adamie S. – poprawiłam ją z lekkim uśmiechem.

– Co to ma znaczyć? – Anka pochylała się w moją stronę, jakbyśmy omawiały jakieś tajne spiski. – No bo… czekaj. Chcesz powiedzieć, że…

– Nic nie chcę powiedzieć – przerwałam jej, patrząc na swoje paznokcie.

Bartek parsknął śmiechem.

– Ja nie wierzę – rzucił. – Niemożliwe.

– Nie no, ale z drugiej strony… – zaczęła Karina. – Widzieliście, jak na nią patrzy?

Podniosłam głowę i uniosłam brew.

– A jak na mnie patrzy?

Zrobiło się jeszcze ciekawiej. Widziałam, jak wszyscy zaczynają w myślach sklejać obrazki, łączyć fakty, których nie było.

Uwierzyli w to

Michał, który do tej pory milczał, odezwał się nagle:

– Ktoś mi mówił, że profesor nigdy nie zostaje długo po zajęciach, ale ostatnio podobno… – urwał, patrząc w moją stronę.

– O rany, serio, coś może być! – Karina niemal podskoczyła na krześle. – Ostatnio jak przechodziłam koło jego gabinetu, drzwi były przymknięte, ale słyszałam, że z kimś rozmawiał. Głos kobiecy…

Anka aż się zasłoniła dłonią.

– Dagmara, ty to masz odwagę!

– A co z jego żoną? – rzucił Bartek.

– No, podobno trzyma go na smyczy – dodała Karina.

– Naprawdę? – zapytałam z udawanym zaskoczeniem, upijając kolejny łyk kawy.

Patrzyłam, jak plotka rodzi się na moich oczach. Jak wymieniają się spojrzeniami, zaczynają coś analizować, przypominać sobie chwile, w których „coś było podejrzane”. W rzeczywistości niczego nie powiedziałam, ale dałam im wszystko, czego potrzebowali.

Czułam się jak królowa

Kilka dni później siedziałyśmy w bufecie, tym razem we dwie z Kasią, z dala od reszty, ale czułam, jak spojrzenia studentów ślizgają się po moich plecach.

– Cała uczelnia huczy od plotek, że masz romans z Adamem S. Ludzie prześcigają się w teoriach: od tego, że zostajesz po zajęciach, po to, że ktoś podobno widział, jak podwoził cię do domu!

Przez chwilę milczałam, delektując się chwilą.

– To już trochę przesada – mruknęłam w końcu.

– O tak, i na pewno nie masz z tym nic wspólnego.

Pokręciłam głową, uśmiechając się pod nosem. Nie miałam pojęcia, jakim cudem plotka urosła do takich rozmiarów, ale to było fascynujące. Wystarczyło kilka dwuznacznych komentarzy, a reszta zrobiła się sama. Każdy dodawał coś od siebie, każdy miał swoją wersję wydarzeń.

– No dobra, a ty w to wierzysz? – zapytałam, przekrzywiając głowę.

Kasia spojrzała na mnie uważnie.

– Wiesz co? Gdyby chodziło o kogoś innego, powiedziałabym, że to niemożliwe. Ale ty jesteś zdolna do wszystkiego.

Zaśmiałam się, ale ona wyglądała na poważną.

– Daga, mówię ci serio. Wykładowcy patrzą na ciebie dziwnie. Nawet asystentka rzuciła wczoraj tekstem, że „takie rzeczy to się źle kończą”.

Zrobiło się poważnie

Machnęłam ręką.

– Ludzie zawsze będą gadać.

– No właśnie, będą gadać – powtórzyła Kasia, opierając się na łokciach. – I co, jeśli to dojdzie do jego żony?

– A co mnie obchodzi jego żona? – rzuciłam obojętnie.

Kasia pokręciła głową, ale widziałam, że temat ją bawi.

– Ja nie wiem, czy ty jesteś genialna, czy szalona.

Zaśmiałam się, ale wtedy obie zamilkłyśmy. Obok naszego stolika przechodziła grupka studentów. Udawali, że mnie nie widzą, ale wyraźnie słyszałam, jak ktoś szepcze: „To ta, co ma romans z profesorem S.”.

Czułam to. Uczelnia nie mówiła o niczym innym. A to dopiero początek.

Siedziałam w ostatnim rzędzie, stukając paznokciami o blat. Profesor Adam S. sprawiał wrażenie bardziej spiętego niż zwykle. Przez całe zajęcia ani razu nie spojrzał w moją stronę. A może właśnie to robił, ale tak, żeby nikt tego nie zauważył?

To nie były żarty

Po wykładzie zaczęłam pakować się powoli, czekając, aż sala się opróżni. Już miałam wychodzić, gdy usłyszałam jego głos:

– Pani Dagmaro, mogłaby pani na chwilę zostać?

Odwróciłam się z niewinną miną. Drzwi zamknęły się za ostatnim studentem. Profesor oparł się o biurko, skrzyżował ramiona i spojrzał na mnie uważnie.

– Chyba domyśla się pani, o czym chcę porozmawiać.

Wzruszyłam ramionami.

– Jeśli to o kolokwium, to sądzę, że poszło mi całkiem nieźle.

Westchnął ciężko.

– Słyszałem, co się mówi. Plotki, jak rozumiem, pani nie przeszkadzają?

Zawiesił głos, czekając na moją reakcję.

– Nie moja wina, że ludzie lubią interpretować rzeczywistość po swojemu – odpowiedziałam z uśmiechem.

– Wie pani, że to może zniszczyć moją reputację? Zdaje sobie pani sprawę, do kogo to już dotarło?

Nie odpowiedziałam.

– Do mojej żony.

Tym razem zaskoczenie było prawdziwe.

Zamilkłam. Nie przewidziałam, że wszystko potoczy się aż tak szybko. Wyszłam z gabinetu z drżącymi dłońmi. A może jednak nad tym nie panowałam?

Poznała mnie

Następnego dnia na korytarzu podeszłą do mnie jakaś elegancka kobieta. Zatrzymała się tuż przede mną i przyjrzała mi się z góry na dół.

– Pani Dagmara? – spytała melodyjnie. – W końcu panią znalazłam.

Wszystkie rozmowy wokół ucichły.

– Podobno spotyka się pani z moim mężem? – rzuciła lekko, jakby mówiła o pogodzie.

Serce podeszło mi do gardła, ale zmusiłam się do uśmiechu.

– Ludzie lubią plotki – odparłam.

Przechyliła głowę, jakby mnie analizowała.

– Wie pani, co jest w tym wszystkim najzabawniejsze? – Jej uśmiech się poszerzył. – Codziennie odbieram męża z pracy. Może powie mi pani, kiedy dokładnie macie te… spotkania?

Krew odpłynęła mi z twarzy. Nie miałam odpowiedzi. Kobieta pochyliła się do mnie odrobinę, tak że tylko ja usłyszałam jej słowa:

– Dziewczynko, bawiłaś się ogniem. Zobaczymy, jak to się dla ciebie skończy.

Odwróciła się i odeszła. A ja po raz pierwszy poczułam strach.

Dagmara, 22 lata

Czytaj także:
„Wszyscy we wsi wytykają mnie palcami, bo jestem samotną matką. A czy ja jestem winna, że mąż poszedł do innej?”
„Zamiast na mieszkanie wydałem z żoną 100 tysięcy od rodziców na głupoty. Przecież raz się żyje”
„Mąż chce zamknąć mnie w domu, bym mu służyła. Wymyślił sobie wielką rodzinę, więc mam mu wyhodować drużynę piłkarską”

Redakcja poleca

REKLAMA